Temat: nu-jazz..
Skandynawowie są od jakiegoś czasu naprawdę odjazdowi. Posłuchajcie pianisty Bobo Stensona, wokalistki Beady Belle, innej (duzo bardziej szepcistki;) wokalistki Stiny Nordenstam, saksofonisty Bendika Hofsetha, Petera Nilsa Molveara czy gitarzysty Eivinda Aarseta, nie wspominając o nie starzejącym się w ogóle "Officium" Jana Garbarka, który oczywiście też jest Skandynawem.
Pocieszające jest to, że Beady Belle nazywa sie w cywilu Beate Lech i ma polskie korzenie, podobnie jak Jan Garbarek, z taką tylko różnica, że on NIE nazywa sie Beate Lech.
A Amerykanie sie jakby zasklepili. Gdzie jest Herbie Hancock, Quincy Jones i inni? Otóż wyjaśnił mi to John Scofield, z którym miałem okazję rozmawiać prawie 2h po jego warszawskim koncercie.
Otóż oświeciłmnie, że Herbie pod pseudonimami nagrywa reklamówki, a Quincy... dla odmiany... uwaga, tu szokująca niespodzianka... wiem, wiem, nikt nie spodziewał sie hiszpańskiej Inkwizycji... tak, tak!... oczywiście, że pod pseudonimami nagrywa reklamówki! Trzeba jednak staremu Q oddać honor, albowiem reklamówki to częstokroć nie spod kobylego ogona. Np. nie wiem czy wiecide, ale to właśnie on skomponował... nieee, no zdecydowanie nie skomponował, a ułożył, melodię "Always Coca-Cola".
Co nie zmienia ani na jotkę faktu, że tacy generałowie jak on i Herbie po prostu ordynarnie czeszą kapuchę zamiast dowodzić pogrążoną w bezładzie i bezwładzie armią amerykańskich jazzmanów.
Gdyby Miles żył tak by ich pogonił, że uciekaliby w takim wstydzie, że ich twarze pasowałyby już tylko do reklamówki taboretów Red Black.
OK, czasem zdarzaja sie fajniejsze płyty, jak Roy Hargrove RH Factor "Hard Groove", gdzie jazz miesza sie z ciężkim soulem (są tu Erykah Badu, D'Angelo, Pino Palladino, etc), ale generalnie... mendzą.
Świetny jest Wayne Krantz, gitarzysta nie uzywający właściwie żadnych efektów i nagrywający niesamowite płyty w swoim własnym klubie, gdzie co czwartek daje koncert ze swoim triem (ew. ze staropolska: tryjem), a płyty te zawierają jego ulubione FRAGMENTY improwizacji, więc sa numery bez początków, końcówek, a nawet parunastosekundowe:) Muza na najwyższym poziomie, orzeźwiająca.
Odjazdowe jest Screaming Headless Torsos, koncertowy projekt Dave'a Fiuczyńskiego ("niezapomniany" gitarman MeShell Ndegeocello, jak sugeruje nazwisko oczywiście 100% Murzyn). Dostałem ich płyte od... Lory Szafran, nie miałem pojęcia, że słucha takiej awangardy, a jednak:)
Niezwykły jest głos Kurta Ellinga, choć na dłuższą metę razi bezduszność. McFerrin jest nadal nie do zastąpienia.
Tribal Tech, Vital Tech, Bela Fleck & The Flecktones, etc, etc, choć trzeciego etc. juz nie będzie, bo jednak za mało jest tych fajnych płyt.
Z tego wszystkiego narobiłem sobie apetytu i jadę po nowe płyty Indii Arie, Ampa Fiddlera, Corinne Bailey Rae. Przynajmniej cos mi opowiedzą:)
Over.
Grzegorz O.:Czyli jazz i wpływy innych gatunków..
Co Was ostatnio zachwyciło?