Temat: Aparat do fotografii ulicznej
Kaja J.:
chyba nie zdawałam sobie sprawy jaka jest różnica w jakości cyfra / analog. Dla mnie ograniczenie zwykłego aparatu z kliszą (a na takim się wychowałam) jest tylko takie, że wywoływanie odbitek kosztuje - a oglądanie ich na ekranie - nie...
To nie jest wszystko takie jednowymiarowe.
Matryce są coraz lepsze, ale jakość zbliżoną do kliszy można mieć raczej na najnowszych lustrzankach pełnoklatkowych. System micro 4/3, który Ci polecamy ma matrycę która zajmuje swoim obszarem mniej więcej 1/4 matrycy pełnoklatkowej, więc i spadek jakości przy takiej cenie jest nieunikniony. Gdy piszę jakość, chodzi mi głównie o tonalność, plastykę. Rozdzielczość jest dużo mniej ciekawym atrybutem ;).
Pozostaje jeszcze slajd, którego cyfry jeszcze przez jakiś czas nie dogonią, ale to też dużo większe pieniądze, jeśli się samemu nie wywołuje klisz, a w przypadku slajdu, to nie jest taka prosta sprawa. Nie jest też tak złożona jak się niekiedy próbuje wmówić. Jednak potrzeba sporo cierpliwości i czasu, żeby się w to nieźle wgryźć.
Haczyk pojawia się w miejscu przenoszenia obrazu z kliszy na nośnik bardziej przyjazny naszym oczom. Może to być odbitka, o której wspomniałaś. Jeśli klisza jest czarno-biała, to nie ma większych problemów, są jeszcze miejsca gdzie można zamówić odbitki nawet na papierze barytowym. Jeśli kolorowa, to prawie nie ma już miejsc, gdzie da się zamówić odbitkę robioną pod powiększalnikiem. Dlatego i tak trzeba zeskanować kliszę, żeby mieć zdjęcie w formacie cyfrowym.
Gdy mówimy o skanowaniu, to trzeba wrócić na chwilę do początku gdzie mówiłem o jakości. W przypadku powiększalnika, mamy przenoszenie obrazu z kliszy bezpośrednio na papier, dlatego jakość jest tak dobra, jak dobry będzie obiektyw powiększalnika i umiejętności wywołującego. W przypadku skanu, duże znaczenie będzie miała jakość skanera. Jeśli nie skanuje się samemu, to pozostają laby, gdzie trzeba zapłacić co najmniej 10-20 zł za kliszę. Na profesjonalnych skanerach, gdzie wyciągniemy to, co naprawdę klisza potrafi, jest to kwestia pewnie 10zł, ale za klatkę.
Dlatego to jest bardzo indywidualna sprawa, jaki proces się wybierze. Od jakiegoś czasu nie robię zdjęć, ale ogólnie używałem zawsze ilforda hp5+ lub kodaka tri-x i sam wywoływałem klisze, a później skanowałem, lub oddawałem do labu do wołania, a później skanowałem.
Niektórzy nie chcą się decydować na klisze właśnie ze względu na trudności, które trzeba pokonać od momentu naciśnięcia spustu do zobaczenia finalnego efektu. Jednak dalmierze analogowe są dosyć tanie, przynajmniej te bez wymiennych obiektywów (100-300zł), więc spróbowanie też nie jest jakoś szczególnie bolesne.
P.S. Lomo to nie dalmierz :)