Temat: Feminizm - pytania i odpowiedzi
Małgorzata G.:
[…]
>
To brzmi jak wytarty slogan :o)
Nie, pisząc o tym, miałem na uwadze wyniki badań. Opisze je pokrótce poniżej.
Przy założeniu, że coś takiego jak patriarchalizm istnieje rzeczywiście, analiza na podstawie tego, na co pozwala prawo, systemy rekrutacyjne do szkół czy jakie kto ma możliwości, w społeczeństwie patriarchalnym nie będzie prowadzić do prawidłowych wniosków.
Wiele różnić istniejących między mężczyznami i kobietami nie wynika z ich preferencji, tylko z czegoś, co określa się mniej więcej jako dobrowolne (i nieuświadomione) przyjęcie stereotypowej roli (ma to związek z modelem patriarchalnym itd.). Tzn. preferencje kobiet nie wynikają z ich wrodzonych biologicznie/genetycznie cech, tylko z tego, jaką rolę spełniać uczą się od dziecka w społeczeństwie. To, czy jest to dobre, czy niedobre, to osobna sprawa.
Przeprowadzono np. badania, w których badano zdolność kobiet do rozwiązywania złożonych problemów, które były im zadawane w różnych warunkach: i) bez wystawiania uprzednio na bodziec uruchamiający postrzeganie stereotypowe oraz ii) po wystawieniu na taki bodziec. Zdolność do rozwiązania tych zadań w przypadku i) i ii) się różniły. Zadawano takie zadania kobietom w grupach: i) samych kobiet ii) kobiet i mężczyzn pół na pół, iii) jednej kobiety i kilku mężczyzn. Wyniki znowu się różniły. Różniły się natomiast w taki sposób, że kobiety po uruchomienia postrzegania stereotypowego wypadały gorzej oraz w towarzystwie mężczyzn wypadały gorzej, niż gdy za problem zabierały się same.
Podobne badania przeprowadzono nad zaawansowanymi zdolności matematycznymi, ponieważ od lat panuje przekonanie o prawdziwości takiej teorii (nie pamiętam znowu nazwy), która opisuje szerokość krzywych Gaussa cech płci męskiej i żeńskiej. Wynika z nich, że kobiety mają dużo mniejsze zróżnicowanie cech niż mężczyźni (tzn. więcej jest mężczyzn o skrajnych cechach, niż kobiet, np. debili/geniuszy niż debilek/geniuszek (? )). To miało dotyczyć również inteligencji. Okazuje się, że np. odsetek kobiet zajmujących się z powodzeniem wyższą matematyką zwiększa się systematycznie od paru dekad w krajach liberalnych i z historią ruchu feministycznego, a odsetek np. dziewczyn w olimpiadach matematycznych zależy od kraju i czasu, w którym prowadzono badania, do tego stopnia, że ta zależność na skraju krzywej Gaussa może być odwrócona.
Moim zdaniem jest zatem tak, że modele społeczeństw, w których żyjemy, narzucają role na bardzo niskim (tak mózgowo) poziomie. Tzn. kobiety same nie interesują się np. polityką czy matematyką, bo rola już wcześniej im przeznaczona, do której się przyzwyczajają, o której uczą się, że jest stosowna, pochwalana itd. jest inna, niż polityka czy matematyka. Nic więc też dziwnego, że jest mnóstwo kobiet, które np. są przeciwko feministkom czy takie tam. To, czy jest to dobre, czy złe, jest osobnym zagadnieniem.
Z tego wszystkiego wynika, że nawet jeśli będzie całkowita równość w prawie, ale społeczeństwo będzie miało nadal naleciałości patriarchalne, to pomimo istnienia tej równości prawnej, kobiety (statystycznie) będą dalej się pchały do zajęć typowych im od lat, np. do dziekanatów, a mężczyźni będą takie dziekanaty omijać itd. Nie dotyczy to części zajęć np. związanych z siłą itp (choć i tu sprawa bywa dyskusyjna ). Będzie więcej kasjerek, niż kasjerów, więcej pielęgniarek, niż pielęgniarzy, więcej sprzątaczek, niż sprzątaczy, więcej polityków niż polityczek… To, czy jest to dobre, czy złe, jest osobnym zagadnieniem.
Jest oczywiście wiele znaków zapytania. Nie mam wiedzy na temat konkretnie szachów, które wspomniałaś, ale mogę przypuszczać, że jest z nimi podobnie, jak tą matematyką i złożonymi zadaniami.