Sławomir M.

Sławomir M. Literatura polska

Temat: Nic za darmo

Media rozpuściły się. Szczególnie różne samorządówki i media internetowe. Płacić w ogóle nie chcą - tylko żeby pracować dla nich za darmo: staże, albo czekać aż tytuł się rozwinie.

Nagminne stało się łamanie ustawy o prawie autorskim z 1994 roku, która przyznaje twórcy, w tym i dziennikarzowi, prawo do wynagrodzenia za każdy tekst, każdy utwór (z wyjątkiem krótkiej notatki).
Ustawa reguluje też tryb zrzeczenia się wynagrodzenia - które w przypadku każdego tekstu musi być pisemne.

Bezczelne są różnego typu gazety samorządowe - rozdawane bezpłatnie, a przy tym nie płacące honorariów.
Jest to korupcyjny mechanizm, bo pozwala o wiele zaniżyć nakład. Na fakturze widnieje 8-10 tysięcy, a faktycznie wydaje się tysiąc. Nadpłacony nakład to lewa kasa, z której często drukują śmiecie wyborcze.
I do tego trzeba pisać peany na cześć władzy. Przestrzegam. Jeśli gazeta samorządowa nie płaciła i nie zbierała oświadczeń o zrzeczeniu się wynagrodzenia za każdy tekst, to możecie iść do sądu z tym. - Pewna wygrana.

Chcą za darmo tekstów - to niech zbierają każdorazowo te oświadczenia, do każdego tekstu, z podaniem tytułu. Nawet od uczniów - gdyż rodzice będą musieli podpisywać małolatom zgodę na pracę za darmo. Przynajmniej młodzi nauczą się, że za pracę należy się wynagrodzenie!

Co do nowych portali, które chcą by pisać dla nich "przez jakiś czas" za darmo, to stosujcie zasadę: w zamian jesteście współwłaścicielami!
Nie zrzekacie się prawa do wynagrodzenia, tylko zamieniacie je na udziały i tworzycie spółkę.

Wielkość udziałów możecie określić wedle ilości znaków, liczby wyświetleń - możecie ustalić jakiś przelicznik. Np. założyciel portalu zachowuje 15%, 40% do podziału dla grafików i informatyków, a 45% dla 5, albo 8 najlepszych autorów po roku czasu. Ale musi to być potwierdzone zawartą wcześniej umową.

Dość woluntariatów i wykorzystywania. Pisanie to ciężka praca - a jeść każdy musi, każdy chce mieć rodzinę, dom, godnie żyć.

----

Robię wyjątek i proszę Was: kopiujcie i wklejajcie, rozsyłajcie ten tekst gdzie tylko się da. Trzeba skończyć deprecjonowaniem zawodu i wyzyskiem dziennikarzy, pisarzy i twórców kultury.
Alimentów za mnie nikt nie zapłaci, a moje dziecko również chce jeść.
Mamy prawo do wynagrodzenia za każdym razem.
Nic za darmo - rozpropagujcie tę ideę!

Dupy samorządówkom nie będę dawał i pracował za darmo na sukcesy wyborcze różnej maści oszustów i lokalnych tyranów!

__________________________

Na prośbę Maćka podaję kilka istotnych artykułów ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych z 1994 roku z których jednoznacznie wynika prawo do wynagrodzenia za utwór.

Art. 1.
1. Przedmiotem prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia (utwór).
2. W szczególności przedmiotem prawa autorskiego są utwory:
1) wyrażone słowem, symbolami matematycznymi, znakami graficznymi (literackie,
publicystyczne, naukowe, kartograficzne oraz programy komputerowe),
2) plastyczne,
3) fotograficzne,
4) lutnicze,
5) wzornictwa przemysłowego,
6) architektoniczne, architektoniczno-urbanistyczne i urbanistyczne,
7) muzyczne i słowno-muzyczne,
8) sceniczne, sceniczno-muzyczne, choreograficzne i pantomimiczne,
9) audiowizualne (w tym wizualne i audialne).
3. Utwór jest przedmiotem prawa autorskiego od chwili ustalenia, chociażby miał postać nie ukończoną.
4. Ochrona przysługuje twórcy niezależnie od spełnienia jakichkolwiek formalności.

Art. 4.
Nie stanowią przedmiotu prawa autorskiego:
1) akty normatywne lub ich urzędowe projekty,
2) urzędowe dokumenty, materiały, znaki i symbole,
3) opublikowane opisy patentowe lub ochronne,
4) proste informacje prasowe.

Art. 6.
W rozumieniu ustawy:
1) utworem opublikowanym jest utwór, który za zezwoleniem twórcy został zwielokrotniony i którego egzemplarze zostały udostępnione publicznie,
2) opublikowaniem równoczesnym utworu jest opublikowanie utworu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej i za granicą w okresie trzydziestu dni od jego pierwszej publikacji,
3) utworem rozpowszechnionym jest utwór, który za zezwoleniem twórcy został udostępniony publicznie.

Art. 17.
Jeżeli ustawa nie stanowi inaczej, twórcy przysługuje wyłączne prawo do korzystania z utworu i rozporządzania nim na wszystkich polach eksploatacji oraz do wynagrodzenia za korzystanie z utworu.

Art. 18.
1. Autorskie prawa majątkowe nie podlegają egzekucji, dopóki służą twórcy. Nie dotyczy to wymagalnych wierzytelności.
2. Po śmierci twórcy, spadkobiercy mogą sprzeciwić się egzekucji z prawa autorskiego do utworu nie opublikowanego, chyba że sprzeciw byłby niezgodny z ujawnioną wolą twórcy co do rozpowszechniania utworu.
3. Prawo do wynagrodzenia, o którym mowa w art. 20 ust. 2, art. 30 ust. 2 oraz w art. 70 ust. 3, nie podlega zrzeczeniu się, zbyciu ani egzekucji. Nie dotyczy to wymagalnych wierzytelności.

Ważne są jeszcze art. 12-15, które mówią o prawach do utworu wynikających ze stosunku pracy (zlecenie, umowa stała). Według nich autor przyjętego do rozpowszechniania utworu, jeśli to nie nastąpiło, może po 2 latach odzyskać prawa majątkowe do utworu; nawet jeśli został on wcześniej zapłacony.
Na przykład, naczelny zlecił mi przygotowanie materiału, honorarium otrzymałem, ale przez 2 lata nie doszło z jakichś przyczyn do jego wydania. Ja zmieniłem w tym czasie pracę i chcę go opublikować – bo uważam ten materiał za cenny w moim dorobku. Więc ja pisemnie wyznaczam byłemu pracodawcy termin i jeśli utwór w tym czasie się nie ukaże wszystkie prawa autorskie wracają do mnie.
Z tego wynika też, że redakcje nie mogą niszczyć waszych materiałów – nawet jeśli wam za nie zapłaciły. – Mają obowiązek po 2 latach zwrócić go autorowi.Sławomir M. edytował(a) ten post dnia 14.01.10 o godzinie 11:41
Zbyszek Stell

Zbyszek Stell poeta słów i myśli
nie wypowiedzianych

Temat: Nic za darmo

Pomysł wydaje się całkiem sensowny :) Może w ten sposób uda się przeciwdziałać zawodowej deprecjacji, wynikającej z powszechnej u młodzieży chęci "bycia dziennikarzem", nawet za friko...

konto usunięte

Temat: Nic za darmo

Mam wrażenie, że tu się ma wrażenie, że deprecjonuje się jedynie określenie "dziennikarz".

Kochani. Teraz każdy jest dziennikarzem, muzykiem, artystą, pisarzem, operatorem kamery... zależy co sobie na Goldenline/Facebooku/Naszej-klasie w profilu wpisze.

Więc jeśli chcecie z tym walczyć, to będzie to walka z wiatrakami.
Zbyszek Stell

Zbyszek Stell poeta słów i myśli
nie wypowiedzianych

Temat: Nic za darmo

Kaśka Paluch:
Kochani. Teraz każdy jest dziennikarzem, muzykiem, artystą, pisarzem, operatorem kamery... zależy co sobie na Goldenline/Facebooku/Naszej-klasie w profilu wpisze.

Masz, niestety, rację Kasiu ! :)

Temat: Nic za darmo

Sławomir M.:

Nagminne stało się łamanie ustawy o prawie autorskim z 1994 roku, która przyznaje twórcy, w tym i dziennikarzowi, prawo do wynagrodzenia za każdy tekst, każdy utwór (z wyjątkiem krótkiej notatki).
Ustawa reguluje też tryb zrzeczenia się wynagrodzenia - które w przypadku każdego tekstu musi być pisemne.

Bardzo proszę o podanie konkretnych rozdziałów i artykułów ustawy, w których zawarte są te regulacje.

Temat: Nic za darmo

Dziękuję Sławkowi za przytoczenie odpowiednich ustępów ustawy.

Mam jednak nadal wątpliwości. To, że autorowi przysługuje prawo do wynagrodzenia jest ogólnie wiadome i niepodważalne. Ale(!) w prawodawstwie polskim istnieje możliwość przeniesienia majątkowych praw autorskich (tylko majątkowych, praw osobistych w Polsce nie można się zrzec) na osoby trzecie, instytucje, redakcje itp, itd... Zatem jeżeli autor zgodzi się (np. podpisując regulamin serwisu internetowego) dobrowolnie(!) na przeniesienie praw majątkowych na rzecz operatora, to w świetle prawa jest wszystko w porządku.

Nie mogę się nigdzie doszukać ustępu, który mówi o tym, że każdorazowo należy pisemnie zrzekać się wynagrodzenia.
Sławomir M.

Sławomir M. Literatura polska

Temat: Nic za darmo

Maciej Lewandowski:
Dziękuję Sławkowi za przytoczenie odpowiednich ustępów ustawy.

Mam jednak nadal wątpliwości. To, że autorowi przysługuje prawo do wynagrodzenia jest ogólnie wiadome i niepodważalne. Ale(!) w prawodawstwie polskim istnieje możliwość przeniesienia majątkowych praw autorskich (tylko majątkowych, praw osobistych w Polsce nie można się zrzec) na osoby trzecie, instytucje, redakcje itp, itd... Zatem jeżeli autor zgodzi się (np. podpisując regulamin serwisu internetowego) dobrowolnie(!) na przeniesienie praw majątkowych na rzecz operatora, to w świetle prawa jest wszystko w porządku.

Nie mogę się nigdzie doszukać ustępu, który mówi o tym, że każdorazowo należy pisemnie zrzekać się wynagrodzenia.
Trochę mylisz pojęcia. Przeniesienie majątkowych praw na osoby trzecie następuje każdorazowo z chwilą zawarcia umowy o publikacji utworu.
Masz rację, podpisując regulamin serwisu i zamieszczając tam swoje materiały zawierasz umowę. Ale możesz rozwiązać ją i wtedy zażądać usunięcia Twoich materiałów. To wynika z prawa autora do dysponowania utworem.
Jednak mylisz serwisy społecznościowe od portali informacyjno-publicystycznych - tematycznych, miejskich, gdzie jedynie proponujesz publikację twojego utworu/artykułu. Wtedy z chwilą przyjęcia materiału należy ci się wynagrodzenie.

Pisemne zrzeczenie się wynagrodzenia jest konieczne wtedy, jeśli jego powstanie nie wynika ze stosunku pracy - umowy innej, niż o dzieło. Np. umowy o pracę - wtedy wynagrodzenie otrzymujesz z tytułu umowy o pracę.
Jesteś dziennikarzem na etacie, to wszystkie utwory powstałe na polecenie pracodawcy wynikają z tej umowy.

Jeśli nie masz etatu, to wynagrodzenie przysługuje za każdy utwór/artykuł z osobna. Stąd każdorazowo wydawca ma obowiązek zapłacić wynagrodzenie, lub prosić Cię o jego pisemne zrzeczenie się.

Ale teraz uważaj. Jeśli ciąży na Tobie np. obowiązek alimentacyjny, masz jakieś zadłużenie - kredyt w banku, raty, niepłacone rachunki, a nie dajesz ich rady spłacać i podpisujesz oświadczenia o zrzeczeniu się prawa do wynagrodzenia, to sąd może Co postawić zarzut celowego uchylania się od zapłacenia wierzytelności.

Takie oświadczenia będą dowodem obciążającym - i grozi to nawet pozbawieniem wolności. - Sąd uzna, że mogłeś płacić, mogłeś zarobić - ale celowo zrzekałeś się wynagrodzenia i ze złej woli nie płaciłeś należności.
I tu już grozi nie tylko postępowanie egzekucyjne, ale i karne!Sławomir M. edytował(a) ten post dnia 14.01.10 o godzinie 13:05

konto usunięte

Temat: Nic za darmo

Ale dlaczego pisanie, tworzenie tekstów podchodzi pod prawo autorskie? To nie taka sama praca jak tworzenie gwoździ, chleba czy rajstop?

Proszę o argumenty. Racjonalne i konkretne.Adam Brzozowski edytował(a) ten post dnia 14.01.10 o godzinie 13:03

Temat: Nic za darmo

Adam Brzozowski:
Ale dlaczego pisanie, tworzenie tekstów podchodzi pod prawo autorskie? To nie taka sama praca jak tworzenie gwoździ, chleba czy rajstop?

Nie.

Temat: Nic za darmo

Sławomir M.:
Maciej Lewandowski:
Dziękuję Sławkowi za przytoczenie odpowiednich ustępów ustawy.

Mam jednak nadal wątpliwości. To, że autorowi przysługuje prawo do wynagrodzenia jest ogólnie wiadome i niepodważalne. Ale(!) w prawodawstwie polskim istnieje możliwość przeniesienia majątkowych praw autorskich (tylko majątkowych, praw osobistych w Polsce nie można się zrzec) na osoby trzecie, instytucje, redakcje itp, itd... Zatem jeżeli autor zgodzi się (np. podpisując regulamin serwisu internetowego) dobrowolnie(!) na przeniesienie praw majątkowych na rzecz operatora, to w świetle prawa jest wszystko w porządku.

Nie mogę się nigdzie doszukać ustępu, który mówi o tym, że każdorazowo należy pisemnie zrzekać się wynagrodzenia.
Trochę mylisz pojęcia. Przeniesienie majątkowych praw na osoby trzecie następuje każdorazowo z chwilą zawarcia umowy o publikacji utworu.
Masz rację, podpisując regulamin serwisu i zamieszczając tam swoje materiały zawierasz umowę. Ale możesz rozwiązać ją i wtedy zażądać usunięcia Twoich materiałów. To wynika z prawa autora do dysponowania utworem.

Każdorazowo łączy się to ze zwrotem zapłaty za opublikowany - wycofany utwór, prawda?
Oczywiście, w sytuacji kiedy nie otrzymałeś tej zapłaty, wszystko jest jasne i proste - w każdej chwili możesz usunąć swoje materiały. To wynika jasno z postanowień prawa autorskiego.
Jednak mylisz serwisy społecznościowe od portali informacyjno-publicystycznych - tematycznych, miejskich, gdzie jedynie proponujesz publikację twojego utworu/artykułu. Wtedy z chwilą przyjęcia materiału należy ci się wynagrodzenie.

Rozumiem różnicę. Zgoda.
Pisemne zrzeczenie się wynagrodzenia jest konieczne wtedy, jeśli jego powstanie nie wynika ze stosunku pracy - umowy innej, niż o dzieło. Np. umowy o pracę - wtedy wynagrodzenie otrzymujesz z tytułu umowy o pracę.
Jesteś dziennikarzem na etacie, to wszystkie utwory powstałe na polecenie pracodawcy wynikają z tej umowy.

Jeśli nie masz etatu, to wynagrodzenie przysługuje za każdy utwór/artykuł z osobna. Stąd każdorazowo wydawca ma obowiązek prosić Cię o zrzeczenie się prawa do wynagrodzenia.

Zrozumiałe.
Ale teraz uważaj. Jeśli ciąży na Tobie np. obowiązek alimentacyjny, masz jakieś zadłużenie - kredyt w banku, raty, niepłacone rachunki, a nie dajesz ich rady spłacać i podpisujesz oświadczenia o zrzeczeniu się prawa do wynagrodzenia, to sąd może Co postawić zarzut celowego uchylania się od zapłacenia wierzytelności.

Takie oświadczenia będą dowodem obciążającym - i grozi to nawet pozbawieniem wolności. - Sąd uzna, że mogłeś płacić, mogłeś zarobić - ale celowo zrzekałeś się wynagrodzenia i ze złej woli nie płaciłeś należności.
I tu już grozi nie tylko postępowanie egzekucyjne, ale i karne!Sławomir M. edytował(a) ten post dnia 14.01.10 godzinie 13:01

Aha.

Teraz jest wszystko jasne.

Temat: Nic za darmo

Adam Brzozowski:
Ale dlaczego pisanie, tworzenie tekstów podchodzi pod prawo autorskie? To nie taka sama praca jak tworzenie gwoździ, chleba czy rajstop?

Proszę o argumenty. Racjonalne i konkretne.

Sławek u góry przytoczył odpowiednie ustępy ustawy o prawie autorskim. Art. 1 określa co jest przedmiotem prawa autorskiego: "... każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia (utwór)."

Jeżeli ktoś (Ty?) przekona ustawodawcę, że rajstopy są przejawem działalności twórczej o indywidualnym charakterze, to będą one podlegać prawu autorskiemu.Maciej Lewandowski edytował(a) ten post dnia 14.01.10 o godzinie 13:13

konto usunięte

Temat: Nic za darmo

Maciej Lewandowski:
Jeżeli ktoś (Ty?) przekona ustawodawcę, że rajstopy są przejawem działalności twórczej o indywidualnym charakterze, to będą one podlegać prawu autorskiemu.

Sądzę, że prawo autorskie nie przystaje do naszych czasów. Kiedyś artykuł to był artykuł, przeważnie tekst autorski w gazecie lub czasopiśmie. Autor był podpisywany pod tekstem. Dziś produkuje się treści. Rozmaite. Reklamy, kryptoreklamy, white papers, case studies, przeglądy prasy, depesze, posty (blogi, social media, marketing szeptany). Praca w mediach nie różni się niczym od pracy w fabryce. Zapychanie portali treścią nie różni się od malowania ścian farbą akrylową. Takie czasy. A wydawcy traktują dziennikarzy jak robotników, nie twórców dzieł. "Dzieło" ma tu drugorzędne znacznie, chodzi o wykonanie pewnej pracy, czynności zleconej przez firmę.

Z powyższych względów uważam, że płacenie / niepłacenie przez media (główny temat wątku) powinno się klasyfikować pod kodeks pracy a nie prawo autorskie. Należy znowelizować prawo pracy, wprowadzić przepisy ograniczające możliwość zatrudniania za darmo. Gdzie rynek wykorzystuje ludzi (w mediach najłatwiej bo nikt nie będzie malarzem pokojowym czy informatykiem - praktykantem) tam powinna następować regulacja.

Wg mnie bezpłatne staże, praktyki powinni oferować tylko przedsiębiorcy, którzy spełniają określone kryteria, np. firma funkcjonuje przynajmniej 2 lata, zatrudnia X osób z doświadczeniem w branży (na etacie), oferuje kurs/szkolenie i została zweryfikowana przez urząd pracy lub samorząd pod kątem powyższych kryteriów.
Sławomir M.

Sławomir M. Literatura polska

Temat: Nic za darmo

Adam Brzozowski:
Maciej Lewandowski:
Jeżeli ktoś (Ty?) przekona ustawodawcę, że rajstopy są przejawem działalności twórczej o indywidualnym charakterze, to będą one podlegać prawu autorskiemu.

Sądzę, że prawo autorskie nie przystaje do naszych czasów. Kiedyś artykuł to był artykuł, przeważnie tekst autorski w gazecie lub czasopiśmie. Autor był podpisywany pod tekstem. Dziś produkuje się treści. Rozmaite. Reklamy, kryptoreklamy, white papers, case studies, przeglądy prasy, depesze, posty (blogi, social media, marketing szeptany). Praca w mediach nie różni się niczym od pracy w fabryce. Zapychanie portali treścią nie różni się od malowania ścian farbą akrylową. Takie czasy. A wydawcy traktują dziennikarzy jak robotników, nie twórców dzieł. "Dzieło" ma tu drugorzędne znacznie, chodzi o wykonanie pewnej pracy, czynności zleconej przez firmę.

Pisałem wyżej o różnicy między byciem dziennikarzem w oparciu o umowę o pracę, a uprawianiu zawodu jako wony strzelec. Reklama też jest wytworem umysłu i ma zawsze określonego autora - nie tworzy się jej mechanicznie.

Też pisałem o różnicy pomiędzy pracą dziennikarza, a aktywnością ludzi na portalach - co nazywasz mazaniem po ścianach.

Z powyższych względów uważam, że płacenie / niepłacenie przez media (główny temat wątku) powinno się klasyfikować pod kodeks pracy a nie prawo autorskie. Należy znowelizować prawo pracy, wprowadzić przepisy ograniczające możliwość zatrudniania za darmo. Gdzie rynek wykorzystuje ludzi (w mediach najłatwiej bo nikt nie będzie malarzem pokojowym czy informatykiem - praktykantem) tam powinna następować regulacja.

Absolutnie nie. Nie można zrównywać pracy twórczej, z pracą która jest powtarzalna. Nie da się przez kodeks pracy opisać pracy twórczej, ani tego ujednolicić z pracą powtarzalną. Dziennikarz pracuje w terenie, w domu, w kawiarni, w parku, nocami. Bywa że do redakcji przychodzi raz w tygodniu - a mimo to pracuje ciężko. Nie da się pisać od godziny 8-ej do 15-ej!
Laikowi wydaje się, że dziennikarz, czy twórca nic nie robi, bo on siedzi i czyta gazetę, gada z ludźmi, albo cały tydzień nic nie robi zamyślony. A on wtedy pracuje - obmyśla utwór, tekst. Nagle wstaje i w środku nocy wali piękny esej na 2 kolumny.

Wg mnie bezpłatne staże, praktyki powinni oferować tylko przedsiębiorcy, którzy spełniają określone kryteria, np. firma funkcjonuje przynajmniej 2 lata, zatrudnia X osób z doświadczeniem w branży (na etacie), oferuje kurs/szkolenie i została zweryfikowana przez urząd pracy lub samorząd pod kątem powyższych kryteriów.

A dlaczego bank mógłby zatrudniać stażystów i praktykantów, a mała piekarnia nie?

Staży i praktyki powinny być wycenione - bo tacy pracownicy przynoszą dochód firmie, i ten dochód powinien być ograniczony procentowo. Np. można wycenić pracę stażystów i praktykantów na poziomie płacy minimalnej i określić, że praca na praktykach i stażach nie może przekraczać 1% dochodu, czy przychodu - jeśli firma ponosi straty.
Poza tym trzeba ujednolić stawki ZUS i zmniejszyć je. Bo staże i praktyki są ucieczką przed płaceniem ZUS.

konto usunięte

Temat: Nic za darmo

Sławomir M.:
Absolutnie nie. Nie można zrównywać pracy twórczej, z pracą która jest powtarzalna. Nie da się przez kodeks pracy opisać pracy twórczej, ani tego ujednolicić z pracą powtarzalną. Dziennikarz pracuje w terenie, w domu, w kawiarni, w parku, nocami. Bywa że do redakcji przychodzi raz w tygodniu - a mimo to pracuje ciężko. Nie da się pisać od godziny 8-ej do 15-ej!

Nie zgodzę się. To są mity. Praca jak każda inna. Księgowa też ślęczy nocami, też musi być kreatywna i też powinna mieć elastyczny czas pracy. I znam redakcje w którym pracują od 9 do 17 z 15-min. przerwą na obiad. Wkurza mnie gdy ktoś nazywa pracę mniej lub bardziej twórczą. Widziałem pracowników Toyoty przy taśmie i hutników przy piecu. To nie jest bezmyślne wykonywanie tych samych czynności. Zresztą kwestie kreatywności, elastyczności to pierdoły. W każdej firmie jest inna kultura, inny styl zarządzania i to sobie pracodawca sam ustala, jest wolny rynek. Ja mówię teraz o zarabianiu za pracę jaka by ona nie była. Każdy powinien dostawać wynagrodzenie. I dostawać na czas a nie po tygodniach wykłócania się. Zabrałem tutaj głos bo cwaniackie media najbardziej wykorzystują ludzi nazywając to stażem, praktyką.
Laikowi wydaje się, że dziennikarz, czy twórca nic nie robi, bo on siedzi i czyta gazetę, gada z ludźmi, albo cały tydzień nic nie robi zamyślony.

Kiedyś w pewnej redakcji jej naczelny, znana w branży persona - nie laik(!), opieprzył mnie z rana bo zastał mnie przy czytaniu gazet. Inny redaktor podglądał co przeglądałem w necie, gdy wychodziłem po kawę - to a propos tego, że siedziałem zamyślony - a inni "pracowali". Mógłbym godzinami opowiadać o redakcjach w których traktuje się dziennikarza jak galernika, o obowiązku oddawania 1,5 tekstu dziennie, czy 50 depesz w miesiącu (jak mniej to obcinają premię). W mediach są normy jak na budowie czy w fabryce. A przodownik dostaje premię. Żadnej wyjątkowości tej pracy nie widzę. Więcej twórczego luzu ma magazynier w składzie desek labo przedstawiciel handlowy, który pół dnia siedzi w knajpach rzekomo z klientami. Ale to nie jest tematem wątku pt. "NIC ZA DARMO".
A dlaczego bank mógłby zatrudniać stażystów i praktykantów, a mała piekarnia nie?

Nie napisałem, że bank mógłby a piekarnia nie. Chyba nie do mnie jest to pytanie skierowane.

Mój pomysł to ustawowe ograniczenie stażu - mogą oferować bezpłatne praktyki tylko przedsiębiorstwa, które przejdą weryfikację i zapewnią prawdziwe szkolenie i doświadczenie (warunki, kryteria do ustalenia). A jak dziś jest? Założę sobie portalik, znajdę w necie fajerów, by nadsyłali swoje teksty. Po 3 miesiącach im dziękuję, wysyłam mailem tekst - podziękowania i zaświadczenie o odbyciu stażu, i biorę nowych. Kto na tym zyskuje? Tylko ja, nie frajerzy, nie rynek pracy, nie urząd skarbowy ani nie ZUS, nie budżet państwa. To gorsze niż szara strefa w której chociaż pracownik się bogaci!
Staży i praktyki powinny być wycenione - bo tacy pracownicy przynoszą dochód firmie, i ten dochód powinien być ograniczony procentowo. Np. można wycenić pracę stażystów i praktykantów na poziomie płacy minimalnej i określić, że praca na praktykach i stażach nie może przekraczać 1% dochodu, czy przychodu - jeśli firma ponosi straty.
Poza tym trzeba ujednolić stawki ZUS i zmniejszyć je. Bo staże i praktyki są ucieczką przed płaceniem ZUS.

Jest to też jakaś koncepcja :) Wszystko jest do przemyślenia, do skonsultowania i wprowadzenia. Grunt by ograniczyć wyzysk a ten w naszych mediach osiągnął niesamowitą skalę. Czy to amator z portalikiem, czy duży koncern mediowy - wszyscy jadą na stażystach (frajerach). Zaraz inne branże wpadną na ten sam pomysł (w reklamie też tak jest) a bezrobocie rośnie.

Temat: Nic za darmo

Adam Brzozowski:
Nie napisałem, że bank mógłby a piekarnia nie. Chyba nie do mnie jest to pytanie skierowane.

Mój pomysł to ustawowe ograniczenie stażu - mogą oferować bezpłatne praktyki tylko przedsiębiorstwa, które przejdą weryfikację i zapewnią prawdziwe szkolenie i doświadczenie (warunki, kryteria do ustalenia). A jak dziś jest? Założę sobie portalik, znajdę w necie fajerów, by nadsyłali swoje teksty. Po 3 miesiącach im dziękuję, wysyłam mailem tekst - podziękowania i zaświadczenie o odbyciu stażu, i biorę nowych. Kto na tym zyskuje? Tylko ja, nie frajerzy, nie rynek pracy, nie urząd skarbowy ani nie ZUS, nie budżet państwa. To gorsze niż szara strefa w której chociaż pracownik się bogaci!


Niestety znam kilka firm gdzie jest 1 (słownie: jeden) pracownik na etacie i kilku stażystów studentów za free... Oczywiście każdemu robi się na starcie nadzieje, że po stażu ma szanse zostać. Potem się mówi, że niestety nie są wystarczająco dobrzy i szuka kolejnych frajerów.
Izabella Jarska

Izabella Jarska dziennikarz, piszę o
kulturze

Temat: Nic za darmo

Adam Brzozowski:
Ale dlaczego pisanie, tworzenie tekstów podchodzi pod prawo autorskie? To nie taka sama praca jak tworzenie gwoździ, chleba czy rajstop?

Proszę o argumenty. Racjonalne i konkretne.Adam Brzozowski edytował(a) ten post dnia 14.01.10 o godzinie 13:03
Bo w produkcji gwoździ i rajstop nie ma nic twórczego (z całym szacunkiem dla producentów). Zresztą wyżej wymienione przedmioty na ogół są produkowane maszynowo. Maszyny chce Pan objąć prawem autorskim?

konto usunięte

Temat: Nic za darmo

Izabella Jarska:
Bo w produkcji gwoździ i rajstop nie ma nic twórczego (z całym szacunkiem dla producentów).

A co jest twórczego i niepowtarzalnego w zrobieniu ctrl C i ctrl V na depeszy z PAP i wrzuceniu jej do serwisu internetowego?
Izabella Jarska

Izabella Jarska dziennikarz, piszę o
kulturze

Temat: Nic za darmo

Adam Brzozowski:
Izabella Jarska:
Bo w produkcji gwoździ i rajstop nie ma nic twórczego (z całym szacunkiem dla producentów).

A co jest twórczego i niepowtarzalnego w zrobieniu ctrl C i ctrl V na depeszy z PAP i wrzuceniu jej do serwisu internetowego?
Myślałam, ze mówimy o zawodowym dziennikarstwie a Pan mi tu z jakimś opisem amatorszczyzny. :-)

konto usunięte

Temat: Nic za darmo

Izabella Jarska:
Myślałam, ze mówimy o zawodowym dziennikarstwie a Pan mi tu z jakimś opisem amatorszczyzny. :-)

Ach proszę Pani, redaktorstwo internetowe nie musi być od razu amatorskie. Onet, WP, Interia, Gazeta.pl, Money, Bankier itd. to nie są jacyś amatorzy - dz. obywatelscy. Takich charakter pracy i już. Obrobienie grafomańskich depesz agencyjnych by dało się je czytać wymaga wiedzy i doświadczenia. Często depesza z PAP czy ISB jest tylko punktem wyjścia do zrobienia prawdziwej depeszy do serwisu, którą się aktualizuje, linkuje, dodaje grafiki itd.

Jak już tu wspomniałem są różne rodzaje profesji zwanej "dziennikarstwem", są nowe kanały docierania do czytelnika (e-społeczności, mikroblogi, RSS, newslettery). I każdy twór ma swojego twórcę - właściciela i jest chroniony prawem. Zresztą toczy się dyskusja czy przytaczanie fragmentu, cytatu lub streszczenie artykułu w przeglądzie prasy jest złamaniem prawa.

Dziennikarstwo się zmienia, staje się bardziej rzemiosłem niż czymś wyjątkowo twórczym. Dlatego nie widzę różnicy między pismakiem, kowalem czy fryzjerem. Tzn. jest jedna różnica - rzemieślnik musi być dobry, doświadczony i ma zarabiać pieniądze. Dziennikarzem może być każdy i jeszcze ma pracować za friko.

Ciekawe zdanie o umierającym dziennikarstwie ma szefowa TOK FM:
http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/dziennikarstwo-um...
Izabella Jarska

Izabella Jarska dziennikarz, piszę o
kulturze

Temat: Nic za darmo

Adam Brzozowski:
Izabella Jarska:
Myślałam, ze mówimy o zawodowym dziennikarstwie a Pan mi tu z jakimś opisem amatorszczyzny. :-)

Ach proszę Pani, redaktorstwo internetowe nie musi być od razu amatorskie. Onet, WP, Interia, Gazeta.pl, Money, Bankier itd. to nie są jacyś amatorzy - dz. obywatelscy. Takich charakter pracy i już. Obrobienie grafomańskich depesz agencyjnych by dało się je czytać wymaga wiedzy i doświadczenia. Często depesza z PAP czy ISB jest tylko punktem wyjścia do zrobienia prawdziwej depeszy do serwisu, którą się aktualizuje, linkuje, dodaje grafiki itd.

Proszę Pana napisał Pan: "A co jest twórczego i niepowtarzalnego w zrobieniu ctrl C i ctrl V na depeszy z PAP i wrzuceniu jej do serwisu internetowego?". I takie kopiuj - wklej to jest amatorszczyzna. Jeśli ktoś taką rzecz porządnie redaguje to już jak najbardziej jest profesjonalizm. Tyle, że ja odnosiłam się do tego co Pan napisał w cytowanym fragmencie a nie do tego co Pan pisze teraz, bo to dwie różne sprawy.

Jak już tu wspomniałem są różne rodzaje profesji zwanej "dziennikarstwem", są nowe kanały docierania do czytelnika (e-społeczności, mikroblogi, RSS, newslettery). I każdy twór ma swojego twórcę - właściciela i jest chroniony prawem. Zresztą toczy się dyskusja czy przytaczanie fragmentu, cytatu lub streszczenie artykułu w przeglądzie prasy jest złamaniem prawa.

Dziennikarstwo się zmienia, staje się bardziej rzemiosłem niż czymś wyjątkowo twórczym. Dlatego nie widzę różnicy między pismakiem, kowalem czy fryzjerem. Tzn. jest jedna różnica - rzemieślnik musi być dobry, doświadczony i ma zarabiać pieniądze. Dziennikarzem może być każdy i jeszcze ma pracować za friko.

Poprawka - każdy myśli że może być dziennikarzem, ale nie każdy potrafi. Jak zresztą w wielu innych zawodach. Naprawdę nie każdy opublikowany gdziekolwiek tekst to zaraz dziennikarstwo :-) Chociaż zgodzę się, ze ostatnimi czasy mniej się liczą umiejętności i doświadczenie a bardziej właśnie to, żeby było za friko albo chociaż jak najtaniej.

Ciekawe zdanie o umierającym dziennikarstwie ma szefowa TOK FM:
http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/dziennikarstwo-um...

Jest w tym trochę racji, ale to w znacznym stopniu właśnie dlatego, ze każdy amator ma się za profesjonalistę. Niestety rzadko kiedy ma rację.

Następna dyskusja:

praca za darmo? - TVN posze...




Wyślij zaproszenie do