Temat: Czy aby byc feministka trzeba koniecznie byc lesbijka i...
Emanuel Marcin Khanzai/rodowe B.:
Ja mmam zbyt wiele przykrych doswiadczenia z takimi sufrazystkami ktore atakowalyby wszystko co sie rusza.
Realizujaca sie zawodowa kobieta to moim zdaniem nie jest feministka...
Nie mam nic przeciwko realizacji kobiet i rownemu ich traktowaniu.
Jednoczesnie mam niechec do feministek.
Bo to taki facet w spodnicy- na sile.
A w polaczeniu z burza hormonow powstaje cos dziwnego.
Ja uwazam ze kobieta ktora chce dochodzic swoich slusznych praw, powinna stosowac czesciowo meskie metody dzialania lecz nie musi sie przy tym stawac facetem...
Ja jestem sympatykiem kobiet.
Napisz od razu, że boisz się kobiet, które mogą być silniejsze od Ciebie, albo co gorsza nie być zainteresowane facetami, czyli m.in. Tobą. Albo że boisz się tego, czego może nie rozumiesz.
Takie prowokacje nie prowadzą do niczego dobrego moim zdaniem, o ile w ogóle chodzi tu o prowokację. Czytając to, co napisałeś, wnoszę, że jesteś sympatykiem kobiet, które możesz sobie podporządkować.
Poza tym nieco mieszasz pojęcia. Dzięki feministkom właśnie kobiety mogą teraz decydować o sobie, przynajmniej zdecydowanie dużo bardziej, niż choćby jeszcze kilkadziesiąt lat temu. O tym wszyscy zapominają. Co gorsza, zapominają o tym kobiety, które bronią się przed tą nazwą rękami i nogami, kiedy powinny być kilku feministkom wdzięczne za to, jak teraz żyją, że robią kariery, itpd. Każda kobieta robiąca to, co chce, niezależnie od tego, czy to kariera, czy wychowywanie dzieci, mogłaby się nazwać feministką.
Utożsamianie feministek tylko z częścią z nich i ukazywanie ich jako zacietrzewionych, agresywnych kobiet to tworzenie stereotypu, który ma ratować patriarchat, albo ratować dobre samopoczucie obrończyń patriarchatu. Podobna sytuacja jest z homoseksualistami.
Może Cię nie rozumiem i trochę niepotrzebnie atakuję, ale zawsze mogę wytrzeć sobie twarz prowokacją, prawda? To jak, boisz się silnych kobiet? ;)