Marcin S.:
Wojciech W.:
Preferuję absolutny minimalizm - żadnych zbędnych dodatków.
Wojtek, generalnie podoba mi się to minimalistyczne podejście. Widziałem, że biegasz też bez zegarka. Ale mam jedno złośliwe (ale złośliwe życzliwie;) pytanie: na Robertonie leciałeś ze słuchawkami w uszach - czy to jest niezbędny dodatek? ;)
Pytam, bo ja np. nie potrafię, nie chcę, nie zamierzam biegać z muzyką i Twój tekst o "zbędnych dodatkach" mnie trochę sprowokował ;)
Sorry za dygresję :)
Spoko. Z mądrym z przyjemnością pogadam na każdy temat :)
Radykalnym purystą nie jestem. Więcej - nie znoszę takich. Zwłaszcza "wojujących", czyli na siłę i nachalnie próbujących uszczęśliwić wszystkich wokół swoimi "jedynie słusznymi" przekonaniami. Dotyczy to wszystkich sfer życia. Na takich reaguję alergicznie ;)
Mnie z tym "minimalizmem" wyszło niejako przy okazji. Metodą prób i błędów poszukując maksymalnego komfortu. U mnie "im mniej tym lepiej" najczęściej się sprawdza. Nie wynika to więc z przekonań, do których dopasowuję swoją rzeczywistość tylko z autoobserwacji. Ale wciąż staram się być otwarty na nowe pomysły. Eksperymentuję gdy mnie coś zaciekawi.
Audio nie jest niezbędne. Mam okresy gdy biegam bez. Zwłaszcza gdy wypuszczam się gdzieś w dzicz lub nowe tereny. Ale w na opatrzonej trasie lub w mieście, podczas długich i rutynowych wybiegań bardzo lubię słuchać audiobooków. Przy przebiegach na poziomie +100km/tydz mówimy o kilkunastu godzinach treningu (brutto). Wtedy w nieunikniony sposób pojawią się już schematy, rutyna i zmęczenie nią (również psychiczne). Książki to moja kolejna pasja. Niestety czasu mam na nią o wiele mnie niż bym sobie życzył. Słuchanie książek podczas biegu w zauważalny sposób pomaga mi zarządzać swoim zmęczeniem psychicznym i pozwala łączyć dwie pasje.
BTW> muzyka mi raczej przeszkadzała (z małymi wyjątkami płyt, które mogę słuchać zawsze i wszędzie).
Ten post został edytowany przez Autora dnia 19.07.13 o godzinie 09:10