Maria Kruczynska Samozatrudniony
Temat: Zapaść emocjonalna w obliczu bliskości w nowym związku -...
Dzień dobry,Czytam forum z zafascynowaniem w związku z czym chciałam Wam podziękować, ponieważ tworzycie bardzo silną grupę wsparcia jako ludzie, którzy szukają rozwiązania swoich problemów i pomocy oraz jako terapeuci, szkoleniowcy, psycholodzy, doświadczeni ludzie, którzy wspierają i dzielą się myślą wskazując tym samym często inny punkt widzenia. Bez wątpienia stworzyliście niesamowitą bazę wiedzy, która jest niezwykle pomocna. Dziękuję.
Piszę do Was z zapytaniem odnośnie problemu, być może ktoś będzie potrafił pomóc i wskazać trop, którym warto pójść. Problem dotyczy mojej osoby. Jestem 32 letnią już dość doświadczoną kobietą, która doznała traumy w wieku 15 lat z powodu zakochania się w niewłaściwej osobie, która niewątpliwie odbiła piętno na mojej psychice w negatywnym sensie. Pomijając sferę rodzinną, kontakty z ojcem i ewentualne problemy wynikające z okoliczności do których tutaj nie będę nawiązywać, tamto doświadczenie z młodości w dużym stopniu rzutowało na moje dalsze związki. W wyniku ich właśnie w późniejszym wieku związałam się ze skrajnie nieodpowiedzialnym mężczyzną - scenariusz typowy... małżeństwo, dziecko, rozwód, samotne wychowywanie dziecka - nie mniej życie toczyło się dalej... i przytoczyło kolejny związek, który zapowiadał się ciekawie. Relacja ta także okazała się nietrafiona, zakończyła się bardzo szybko, jednak zasługuje na uwagę, gdyż pozwoliłam sobie na zaangażowanie emocjonalne, zakochałam się. Skończyło się niezbyt ciekawie, okazało się, że facet miał żonę i szukał kogoś na boku próbując mi wmówić, że nie są już ze sobą... ale jeszcze tylko ze sobą mieszkają. Nie mniej, przeskok - dzisiaj stoję w obliczu kolejnej relacji i widzę podobieństwo w swoich zachowaniach. Oczywiście, że nie może być dobrze i zawsze musi być "coś" i znowu widzę w sobie supeł z nitek lęków, obaw, histerii, podejrzliwości, przewijają się emocje jak u dziecka... W relacjach z ludźmi jestem stabilna, spokojna, emocje zawsze krążą ale staram się w nie nie wchodzić, próbuję rozwiązywać rzeczy poprzez logikę... nad konfliktami przechodzę szukając ich źródła - kiedy przychodzi do bliskości, miłości, totalnie się w tym gubię. Wykrzaczam się dostając "system error" zwłaszcza, jeśli coś nie gra - ktoś ma przeszłość, czy była się kręci...
Na sumieniu nic nie mam, więc nie generuję poczucia winy i lęków. Wydaje mi się, że nie potrafię zaakceptować czyjejś przeszłości i dawnych relacji czując pod skórą, że tam jeszcze coś się tli.
Czy ktoś mógłby pomóc mi zrozumieć ten schemat, jak dogryźć się do tego co siedzi głęboko, zapewne wyparte... dostałam sugestię by wrócić do okresu 15 lat. Zdaję sobie też sprawę, że powinnam puścić, obserwować i starać się nie zwariować, jednak miewam tak silne konwulsje, że przestaję sobie radzić. Wiem, że powinnam pozwolić tym/tamtym emocjom płynąć i je zaakceptować, staram się ale ciekawa jestem jak jeszcze można rozwiązać taki problem, jakie zdanie mają w temacie inni, jakie doświadczenia.
Będzie mi miło z Wami podyskutować.
Pozdrawiam