Temat: Mieszkać razem, czy nie mieszkać?

Ale burzę wywołałam! I o to chodziło, hehe;)

Chociaż przyznam, że jak czytam te posty to troszkę się sama denerwuję. Konserwatyzmem niektórych młodych kobiet! Eh, jeszcze tyle czasu potrzeba -kilka pokoleń- pewnie, żeby coś sie wreszcie zmieniło...
Ewa Miąsko

Ewa Miąsko Dyrektor/Właściciel

Temat: Mieszkać razem, czy nie mieszkać?

A po co mieszkać razem??? zeby sie kłócic o pastę do zębów, jak ma stać???
A nie lepiej przyjść 2 razy w tygodniu???
Albo na weekend??? wtedy nie ma problemów, jest oczekiwanie na ten dzien i ta drugą osobę. Kazdy ma troszke czasu dla siebie i ogólnie jest fajnie i miło...
Tamara Marczewska

Tamara Marczewska specjalista ds.
Marketingu i PR -
B2B: Qumak-Sekom SA

Temat: Mieszkać razem, czy nie mieszkać?

Ewa Miasko:
A po co mieszkać razem??? zeby sie kłócic o pastę > do zębów, jak ma stać???
A nie lepiej przyjść 2 razy w tygodniu???
Albo na weekend??? wtedy nie ma problemów, jest oczekiwanie na ten dzien i ta drugą osobę. Kazdy ma troszke czasu > dla siebie i ogólnie jest fajnie i miło...

a jak nie ma czasu, to mówi, że bzykania nie będzie, bo idzie z kump/e/lami na bro i nie wie, czy wróci w sobotę i też po sprawie.

a po co se życie jakimś kimś komplikować?
Tamara Marczewska

Tamara Marczewska specjalista ds.
Marketingu i PR -
B2B: Qumak-Sekom SA

Temat: Mieszkać razem, czy nie mieszkać?

Anna Jaśkiewicz:
Ale burzę wywołałam! I o to chodziło, hehe;)

Chociaż przyznam, że jak czytam te posty to
troszkę się sama denerwuję. Konserwatyzmem niektórych młodych
kobiet!

znaczy - które są konserwatywne?
kocie łapy czy te ślubne?

moim zdaniem, jeśli mowa o ślubnych, to mają głowę na karku - jak powiedziała wcześniej jedna z koleżanek:
Ślub to z o b o w i ą z a n i e społeczne i prawne,
przyjęcie na siebie o d p o w i e d z i a l n o ś c i w obecności rodziny i przedstawicieli władzy świeckiej i/lub duchowej.


i jeszcze tak mniej pragmatycznie, choć nie do końca:

Ślub to również
j e d e n z n a j w a ż n i e j s z y c h w życiu człowieka rytuałów przejścia.


/ jak urodziny, postrzyżyny, inicjacja seksualna, śmierć/

Ślub we wszystkich kulturach jest uroczyście obchodzony, jako wejście dwóch osób w inną rolę społeczną, powstanie czegoś nowego oraz wielka zmiana w obrębie rodziny panny młodej i pana młodego.
to ostatnie szczególnie ważne dla teściowych, zwłaszcza tych co bardziej opornych.
Eh, jeszcze tyle czasu potrzeba -kilka pokoleń-
pewnie, żeby coś sie wreszcie zmieniło...

znaczy - czy dobrze zrozumiałam??
żeby mężczyźni w kulturze europejskiej już całkiem byli /naszymi rękami/ zwolnieni z odpowiedzialności??

obym nie dożyłaTamara Marczewska edytował(a) ten post dnia 18.06.08 o godzinie 11:49
Ewa Miąsko

Ewa Miąsko Dyrektor/Właściciel

Temat: Mieszkać razem, czy nie mieszkać?

Tamara Marczewska:
Ewa Miasko:
A po co mieszkać razem??? zeby sie kłócic o pastę > do zębów, jak ma stać???
A nie lepiej przyjść 2 razy w tygodniu???
Albo na weekend??? wtedy nie ma problemów, jest oczekiwanie na ten dzien i ta drugą osobę. Kazdy ma troszke czasu > dla siebie i ogólnie jest fajnie i miło...

a jak nie ma czasu, to mówi, że bzykania nie będzie, bo idzie z kump/e/lami na bro i nie wie, czy wróci w sobotę i też po sprawie.

a po co se życie jakimś kimś komplikować?

To trzeba zmienic faceta, jesli woli browar z kumplami niz spedzenei z Toba czas...
Nie mam na mysli samego bzykania tylko bycie razem i jesli teraz kumple i browar wazniejszy od Ciebei to co bedzie pozniej???
Nie mam tez nic przeciwko browarowi z kumplami, kazdy ma swoje zycie, ale nie moze byc cos za cos... tylko czas na to i na to...
Tamara Marczewska

Tamara Marczewska specjalista ds.
Marketingu i PR -
B2B: Qumak-Sekom SA

Temat: Mieszkać razem, czy nie mieszkać?

Ewa Miasko:
To trzeba zmienic faceta, jesli woli browar z
kumplami niz spedzenei z Toba czas...

nie, no przepraszam
w tygodniu raczej na jakiś dłuższy browar się nie chadza
zostaje weekend.
no, i ja czasem też z jakimiś laskami bym się chętnie zobaczyła.
nie nie nie
nie chcę faceta co będzie dla mnie miał czas w weekendy i nie będzie się chciał z kumplami widywać.
Nie mam na mysli samego bzykania tylko bycie razem > i jesli teraz kumple i browar wazniejszy od Ciebei > to co bedzie pozniej???

no z założenia nic nie będzie.
jeśli ktoś jest ze mną okresowo i TYLKO w czasie wolnym, a nie ma czasu dzielić ze mną trudności i braku czasu dnia codziennego, to jest to dla mnie jasny sygnał, jak mam traktować taką relację.
Nie mam tez nic przeciwko browarowi z kumplami,
kazdy ma swoje zycie, ale nie moze byc cos za cos... tylko czas
na to i na to...

a nie.
w czasie weekendu ze mną jednocześnie nie można być z kumplami na bro.
może można w tygodniu
ale nie wiem, czy chciałabym spotykać się z typem takim, co w tygodniu łazi na nocne imprezy i w pracy jest jakiś nieświeży
Ewa Miąsko

Ewa Miąsko Dyrektor/Właściciel

Temat: Mieszkać razem, czy nie mieszkać?

Wszystko mozna poukladac i dopasować by obydwu stronom pasowało...
Tamara Marczewska

Tamara Marczewska specjalista ds.
Marketingu i PR -
B2B: Qumak-Sekom SA

Temat: Mieszkać razem, czy nie mieszkać?

Ewa Miasko:
Wszystko mozna poukladac i dopasować by obydwu
stronom pasowało...


wszystko?

konto usunięte

Temat: Mieszkać razem, czy nie mieszkać?

Sandra Madalińska:
WG mnie na pewnym etapie związku - zamieszkać razem - lepiej przed ślubem zobaczyć, sprawdzić... niż się później rozczarować :-D

no i wróciłem prawie na początek wątku ale to chyba pierwszy post,
z którego widać że mieszkanie razem przed ślubem można traktować
jako test.

no i moglbym sie z tym w 100% zgodzic gdyby mi do glowy nie przyszło
hasło "dziecko", które tak na prawde weryfikuje wszystko - bo dwoje ludzi jak ma w miare poukladane w glowie to sie zawsze dogada jakos :)

konto usunięte

Temat: Mieszkać razem, czy nie mieszkać?

Lepiej nie mieszkać i skorzystać z wolności do woli, potem będzie o nią trudno. A jak już się będzie po ślubie, to przy świadomości czym jest rodzina i dom rodzinny pokonuje się nie lada problemy :)

Temat: Mieszkać razem, czy nie mieszkać?

znaczy - które są konserwatywne?
kocie łapy czy te ślubne?

Na to pytanie, sama sobie odpowiedz, moja droga. I nie żadne kocie łapy! Trochę szacunku się należy dla każdego związku i każdej miłości, czy uważasz może inaczej?

moim zdaniem, jeśli mowa o ślubnych, to mają głowę na karku -


Ślub we wszystkich kulturach jest uroczyście obchodzony, jako wejście dwóch osób w inną rolę społeczną, powstanie czegoś nowego oraz wielka zmiana w obrębie rodziny panny młodej
i pana młodego.

Tak, ja to wszystko wiem. Tylko, że to jest teoria! Piszesz o tym, co było. A gdyby ludzie patrzyli tylko na to, co było, to Ludzkość by sie w ogóle nie rozwijała. A na szczęście,np.patriarchat mamy już - może nie tyle zlikwidowany - co poważnie zakwestionowany i nadwątlony. A może wolałabyś, żeby wcale tak się nie stało?
to ostatnie szczególnie ważne dla teściowych, zwłaszcza tych co bardziej opornych.

Gratuluję! To dla kogo ten ślub? Dla młodej pary, czy dla teściowej? Śmieszne!

Eh, jeszcze tyle czasu potrzeba -kilka pokoleń-
pewnie, żeby coś sie wreszcie zmieniło...

znaczy - czy dobrze zrozumiałam??
żeby mężczyźni w kulturze europejskiej już całkiem byli /naszymi rękami/ zwolnieni z odpowiedzialności??

obym nie dożyła

Ja uważam, że jeśli się kogoś w ten sposób zmusza do odpowiedzialności, to to nie jest prawdziwa odpowiedzialność. Albo chce z własnej woli, albo ...żegnaj! Przywiązać do siebie na siłę - tego chcesz?
Cenniejszy jest związek bez papierka - bo jak trwa to znaczy, że dla tej drugiej osoby i relacji, która jest ważna sama w sobie.

Tamara Marczewska edytował(a) ten post
dnia 18.06.08 o godzinie 11:49

Temat: Mieszkać razem, czy nie mieszkać?

Anna Jaśkiewicz:
znaczy - które są konserwatywne?
kocie łapy czy te ślubne?

Na to pytanie, sama sobie odpowiedz, moja droga. I nie żadne kocie łapy! Trochę szacunku się należy dla każdego związku i każdej miłości, czy uważasz może inaczej?

moim zdaniem, jeśli mowa o ślubnych, to mają głowę na karku -


Ślub we wszystkich kulturach jest uroczyście obchodzony, jako wejście dwóch osób w inną rolę społeczną, powstanie czegoś nowego oraz wielka zmiana w obrębie rodziny panny młodej
i pana młodego.

Tak, ja to wszystko wiem. Tylko, że to jest teoria! Piszesz o tym, co było. A gdyby ludzie patrzyli tylko na to, co było, to Ludzkość by sie w ogóle nie rozwijała. A na szczęście,np.patriarchat mamy już - może nie tyle zlikwidowany - co poważnie zakwestionowany i nadwątlony. A może wolałabyś, żeby wcale tak się nie stało?
to ostatnie szczególnie ważne dla teściowych, zwłaszcza tych co bardziej opornych.

Gratuluję! To dla kogo ten ślub? Dla młodej pary, czy dla teściowej? Śmieszne!

Eh, jeszcze tyle czasu potrzeba -kilka pokoleń-
pewnie, żeby coś sie wreszcie zmieniło...

znaczy - czy dobrze zrozumiałam??
żeby mężczyźni w kulturze europejskiej już całkiem byli /naszymi rękami/ zwolnieni z odpowiedzialności??

obym nie dożyła[edited]

Ja uważam, że jeśli się kogoś w ten sposób zmusza do odpowiedzialności, to to nie jest prawdziwa odpowiedzialność. Albo chce z własnej woli, albo ...żegnaj! Przywiązać do siebie na siłę - tego chcesz?
Cenniejszy jest związek bez papierka - bo jak trwa to znaczy, że dla tej drugiej osoby i relacji, która jest ważna sama w sobie.
>

konto usunięte

Temat: Mieszkać razem, czy nie mieszkać?

Anna, myślę, że za kilka lat może ci się zmieni perspektywa :) Chociaż trzeba przyznać, że niektórym się nigdy nie zmienia...

Ja nie muszę rozmawiać na poziomie słów typu "bzykanko" lub "browar". Może dlatego, że wzięłam swego czasu ślub i nigdy nie zdecydowałabym się z nikim zamieszkać na zasadzie "to sobie spróbujmy" albo "kochanie po co nam ten papierek".

konto usunięte

Temat: Mieszkać razem, czy nie mieszkać?

Helena Z.:
Anna, myślę, że za kilka lat może ci się zmieni perspektywa :) Chociaż trzeba przyznać, że niektórym się nigdy nie zmienia...

Ja nie muszę rozmawiać na poziomie słów typu "bzykanko" lub "browar". Może dlatego, że wzięłam swego czasu ślub i nigdy nie zdecydowałabym się z nikim zamieszkać na zasadzie "to sobie spróbujmy" albo "kochanie po co nam ten papierek".

Mam nadzieję, że nie pominiesz mojego wcześniejszego posta i na niego odpowiesz, cały czas czekam :)

konto usunięte

Temat: Mieszkać razem, czy nie mieszkać?

Agata Szybowska:
Helena Z.:
Agata Szybowska:
Moment, związek nieformalny (czyli kocia łapa) ma raczej dłuższą historię niż małżeństwo, bo sięga zapewne czasów starożytnych, jaskiniowców i w ogóle pierwszych ludzi.

Jeśli ktoś lubi żyć jak jaskiniowcy... :)
W starożytności związki były już sankcjonowane.

W starożytności ludzie się nieczęsto myli, nabijali na pal, ścinali głowy, truli nawzajem, zdradzali, i wydawali za mąż wspomniane 13latki, za panów w wieku lat 60.

Hm, ja nie o tym pisałam - odpowiedziałam na twój argument, że związek nieformalny ma dłuższą "tradycję". Otóż nie, nie ma. Gdy tylko ludzie się ucywilizowali, zaczęli sankcjonować relacje. Na różne sposoby, wspaniałe i dla nas barbarzyńskie.
Podałaś argument, że małżeństwa ma dłuższą tradycję, a ja go odparłam. Podałaś argument, że starożytność jest bardziej cywilizowana i również go odparłam (przynajmniej w mojej opinii). Co teraz?

Odparłaś go? Nie zauważyłam. Nadal twierdzę, że małżeństwo jako odparcie chaosu "życia w wolnych związkach" ma o wiele głębsze korzenie. I ponownie, czy nam się podobały zasady zawierania małżeństw kiedyś/ podobają teraz, czy nie, nie ma nic do rzeczy.
Jeśli popatrzeć na naszych człekokształtnych krewniaków, to długą tradycję mają też związki politeistyczne - które zresztą w niektórych krajach są sformalizowane i normalne.

Jeśli ktoś lubi być jak człekokształtny krewniak... :)
Zdecyduj się, czym argumentujesz - liczy się czas trwania czy poziom ucywilizowania. Jeśli czas trwania - nieformalne związki wygrywają. Jeśli ucywilizowanie - skoro wolne związki są zgodnie z Twoją wypowiedzią wymysłem naszych czasów... a chyba jesteśmy bardziej ucywilizowani niż w średniowieczu. Wniosek jest chyba jasny.

Nieadekwatne do tego, co napisałaś ty i ja wcześniej. Jeśli ktoś chce żyć jak ludzie pierwotni - maczugą i do jaskini dzielić z innymi jaskiniowcami, to proszę bardzo.
W Grecji zupełnie normalną i powszechną rzeczą był homoseksualizm, wciąż niezupełnie tolerowany w naszych czasach.

Tylko wtedy. Potem szybko się to skończyło. Można było przepłacić głową skłonności sodomickie w pewnych epokach.

Ścinanie głów jest takie cywilizowane :)

Kto tu mówi o cywilizowaniu? Stwierdzam fakt, homoseksualizm był tolerowany chwilowo, a potem aż do dziś nie jest. No dobra, dziś trwa wielka kampania żeby go tolerować.
A Grecy byli dość rozwiniętą cywilizacją, bynajmniej nie barbarzyńską. Ścinanie głów jest dla mnie barbarzyńskie, homoseksualizm nie, no ale to może kwestia gustu jest.

Ani jedno, ani drugi nie jest niczym przyjemnym :) Według mnie.
Dodam jeszcze cudowny zwyczaj wydawania za mąż 13-letnie dziewczynki oraz tradycję dobierania małżeństw przez rodziców (a nie samych zainteresowanych. Pewnie znalazło by się bardzo wiele takich przykładów, w tym abstrahując od głównego wątku różnego rodzaju pomysły na intrygi, mordy, wojny itd.

Nie ma znaczenia, w jaki sposób dochodzi do małżeństwa. Sama napisałaś o jeszcze jednym sposobie doprowadzania do jedynej formy usankcjonowania istnienia rodziny - zawarcia związku formalnego.
No ale ludzie to wymyślili, więc ma to sens, prawda?

Prawda :)

Gratuluję, właśnie przyznałaś, że sens mają wojny, mordy, rasizm i innego rodzaju nietolerancja i cała masa niefajnych rzeczy wymyślonych przez ludzi.

Nie, ja przyznałam, że gdzieś tam 13-latki wydaje się za mąż. Dla nas to barbarzyństwo, dla nich nie. Dlatego ma to sens, ponieważ potrafię uznać, że w innej kulturze może to być jedyne prawo, dla nas, Europejczyków, haniebne i niepojęte.
Piszę z osobistych powodów, ale nie takich jak napisałaś. Sama chcę w przyszłości sformalizować swój związek. Po prostu zawsze jestem zwolenniczką zostawienia ludziom wyboru, myślę, że każdy żyje inaczej, myśli inaczej, czuje inaczej, potrzebuje innych rzeczy, więc to, ze ja czegoś chcę, nie oznacza, że to będzie jedynie słuszne rozwiązanie dla wszystkich. W ten sposób staram się również konstruować swoje wypowiedzi. Stwierdzenie "Sformalizować! Szanujmy się!" może być obraźliwe dla tych, którzy mają odmienne zdanie. Znaczy, oni się nie szanują, tak?

Żyję, inni też sobie żyją. Ale dlaczego mam się zachwycać tym, że ludzie stanu wolnego żyją w wolnych związkach? Ja uważam to za krótkowzroczne i niedojrzałe.

Bardzo trafnie napisała jedna z koleżanek tutaj, że nawet geje walczą o prawo do legalizacji związków. Jak to takie nieważne, to skąd ta zapalczywość w walce o prawo do bycia związkiem legalnym? :)

konto usunięte

Temat: Mieszkać razem, czy nie mieszkać?

Helena Z.:
Agata Szybowska:
Helena Z.:
Agata Szybowska:
Moment, związek nieformalny (czyli kocia łapa) ma raczej dłuższą historię niż małżeństwo, bo sięga zapewne czasów starożytnych, jaskiniowców i w ogóle pierwszych ludzi.

Jeśli ktoś lubi żyć jak jaskiniowcy... :)
W starożytności związki były już sankcjonowane.

W starożytności ludzie się nieczęsto myli, nabijali na pal, ścinali głowy, truli nawzajem, zdradzali, i wydawali za mąż wspomniane 13latki, za panów w wieku lat 60.

Hm, ja nie o tym pisałam - odpowiedziałam na twój argument, że związek nieformalny ma dłuższą "tradycję". Otóż nie, nie ma. Gdy tylko ludzie się ucywilizowali, zaczęli sankcjonować relacje. Na różne sposoby, wspaniałe i dla nas barbarzyńskie.

Może zacytuję Twoją pierwotną wypowiedź, do której ja się odniosłam.

Helena Z.:
Instytucja rodziny trwa od wieków (więcej niż 21 ;). Wynalazek konkubinatu/kociej łapy/wiecznego narzeczeństwa - to nowinka naszych czasów. Krótkoterminowa.

Jednym słowem zasugerowałaś, że ponieważ małżeństwo/instytucja rodziny trwa od wieków, to znaczy ma jakiś sens, jest ważna itd.
Ja jedynie pokazałam, że od wieków trwa wiele innych rzeczy i niekoniecznie są sensowne i dobre, dłużej nawet trwają związki wolne, które tak Ci się nie podobają. Tym samym dla mnie argument, który podałaś jest zupełnie bez wartości.
Podałaś argument, że małżeństwa ma dłuższą tradycję, a ja go odparłam. Podałaś argument, że starożytność jest bardziej cywilizowana i również go odparłam (przynajmniej w mojej opinii). Co teraz?

Odparłaś go? Nie zauważyłam. Nadal twierdzę, że małżeństwo jako odparcie chaosu "życia w wolnych związkach" ma o wiele głębsze korzenie. I ponownie, czy nam się podobały zasady zawierania małżeństw kiedyś/ podobają teraz, czy nie, nie ma nic do rzeczy.

Życie w wolnym związku niekoniecznie musi oznaczać, że jednego tygodnia ktoś śpi w jednym łóżku, a innego w innym. W związkach niesformalizowanych może być więcej szacunku, więcej chęci i zobowiązania bycia razem, miłości, oddania itd. niż w niejednym małżeństwie, w tym chrześcijańskim. Nie ma reguły, stąd nie widzę sensu w odrzucaniu związków nieformalnych jako gorsze od formalnych - w obu przypadkach wszystko zależy od ludzi, którzy te związki tworzą.
Jeśli popatrzeć na naszych człekokształtnych krewniaków, to długą tradycję mają też związki politeistyczne - które zresztą w niektórych krajach są sformalizowane i normalne.

Jeśli ktoś lubi być jak człekokształtny krewniak... :)
Zdecyduj się, czym argumentujesz - liczy się czas trwania czy poziom ucywilizowania. Jeśli czas trwania - nieformalne związki wygrywają. Jeśli ucywilizowanie - skoro wolne związki są zgodnie z Twoją wypowiedzią wymysłem naszych czasów... a chyba jesteśmy bardziej ucywilizowani niż w średniowieczu. Wniosek jest chyba jasny.

Nieadekwatne do tego, co napisałaś ty i ja wcześniej. Jeśli ktoś chce żyć jak ludzie pierwotni - maczugą i do jaskini dzielić z innymi jaskiniowcami, to proszę bardzo.

Powtórzę - argumentowałaś, że małżeństwo jest ok, b oma długą tradycję. A ja pokazuję, że inne rzeczy mają nawet dłuższą tradycję, i co z tego?
W Grecji zupełnie normalną i powszechną rzeczą był homoseksualizm, wciąż niezupełnie tolerowany w naszych czasach.

Tylko wtedy. Potem szybko się to skończyło. Można było przepłacić głową skłonności sodomickie w pewnych epokach.

Ścinanie głów jest takie cywilizowane :)

Kto tu mówi o cywilizowaniu? Stwierdzam fakt, homoseksualizm był tolerowany chwilowo, a potem aż do dziś nie jest. No dobra, dziś trwa wielka kampania żeby go tolerować.

No ale homoseksualizm ma przecież tak długą tradycję, w dodatku w tak znakomitym społeczeństwie :)
No i przecież skoro ludzie to wymyślili, to ma to sens, prawda?
A Grecy byli dość rozwiniętą cywilizacją, bynajmniej nie barbarzyńską. Ścinanie głów jest dla mnie barbarzyńskie, homoseksualizm nie, no ale to może kwestia gustu jest.

Ani jedno, ani drugi nie jest niczym przyjemnym :) Według mnie.

Według Ciebie. Według kogoś homoseksualizm jest przyjemny, jest normalny i naturalny. Czy jeśli nie lubisz lodów czekoladowych, to zakażesz innym ich spożywania? Będziesz twierdziła, że lody czekoladowe są gorsze od waniliowych, niepełnowartościowe, a ludzie je jedzący są niedojrzali?
Dodam jeszcze cudowny zwyczaj wydawania za mąż 13-letnie dziewczynki oraz tradycję dobierania małżeństw przez rodziców (a nie samych zainteresowanych. Pewnie znalazło by się bardzo wiele takich przykładów, w tym abstrahując od głównego wątku różnego rodzaju pomysły na intrygi, mordy, wojny itd.

Nie ma znaczenia, w jaki sposób dochodzi do małżeństwa. Sama napisałaś o jeszcze jednym sposobie doprowadzania do jedynej formy usankcjonowania istnienia rodziny - zawarcia związku formalnego.
No ale ludzie to wymyślili, więc ma to sens, prawda?

Prawda :)

Gratuluję, właśnie przyznałaś, że sens mają wojny, mordy, rasizm i innego rodzaju nietolerancja i cała masa niefajnych rzeczy wymyślonych przez ludzi.

Nie, ja przyznałam, że gdzieś tam 13-latki wydaje się za mąż. Dla nas to barbarzyństwo, dla nich nie. Dlatego ma to sens, ponieważ potrafię uznać, że w innej kulturze może to być jedyne prawo, dla nas, Europejczyków, haniebne i niepojęte.

Widzisz, moje zdanie "No ale ludzie to wymyślili, więc ma to sens, prawda?" odnosiło się do wszystkich wymienionych przeze mnie wcześniej kwestii.

Czy jeśli w jakiejś kulturze ludzie mają prawo mordować się wzajemnie ot tak, mąż bić żonę/żony, dzieci poniżej 10 lat mogą być zaganiane do pracy, itd. to uważasz, że jest to jak najbardziej w porządku, bo ma długą tradycję?

>
Piszę z osobistych powodów, ale nie takich jak napisałaś. Sama chcę w przyszłości sformalizować swój związek. Po prostu zawsze jestem zwolenniczką zostawienia ludziom wyboru, myślę, że każdy żyje inaczej, myśli inaczej, czuje inaczej, potrzebuje innych rzeczy, więc to, ze ja czegoś chcę, nie oznacza, że to będzie jedynie słuszne rozwiązanie dla wszystkich. W ten sposób staram się również konstruować swoje wypowiedzi. Stwierdzenie "Sformalizować! Szanujmy się!" może być obraźliwe dla tych, którzy mają odmienne zdanie. Znaczy, oni się nie szanują, tak?

Żyję, inni też sobie żyją. Ale dlaczego mam się zachwycać tym, że ludzie stanu wolnego żyją w wolnych związkach? Ja uważam to za krótkowzroczne i niedojrzałe.

Nikt Ci się nie każe zachwycać. Masz swoje zdanie i według niego żyjesz.

Byłoby zapewne milej, jakbyś jeszcze akceptowała, że ktoś ma inne zdanie i to nie czyni jego, ani jego życia w żaden sposób gorszym. Jeśli ktoś związku formalnego nie potrzebuje, to nie oznacza od razu, że jest niedojrzały, że nie chcę się zobowiązywać, że jest niepewny, że nie szanuje siebie i partnera itd itd. Może to oznaczać, że po prostu nie chce i nie potrzebuje papierka, żeby czuć się dobrze. Nie potrzebuje, żeby partner ogłosił wszem i wobec, że o to zobowiązuje się być z Tobą. Wystarczy jak powie to prosto w oczy tej jednej osobie. Może pewnie być jeszcze tysiąc innych powodów, zarówno pozytywnych jak i negatywnych. Życie nie jest czarno-białe.
Bardzo trafnie napisała jedna z koleżanek tutaj, że nawet geje walczą o prawo do legalizacji związków. Jak to takie nieważne, to skąd ta zapalczywość w walce o prawo do bycia związkiem legalnym? :)

Niektórzy homoseksualiści (bo dotyczy to również kobiet) chcą formalizować związki, tak jak chcą tego niektórzy heteroseksualiści. Nie widzę w tym nic dziwnego, nie jest to dla mnie również argumentem przemawiającym na korzyść małżeństwa.

Zaznaczę, mimo, że już to robiłam wcześniej - ja nie jestem przeciwko małżeństwu tak w ogóle. Jedynie nie oceniam z góry negatywnie ludzi, którzy tego nie potrzebują.

Temat: Mieszkać razem, czy nie mieszkać?

Helena Z.:
Anna, myślę, że za kilka lat może ci się zmieni perspektywa :) Chociaż trzeba przyznać, że niektórym się nigdy nie zmienia...
Że niby zmieni mi się na tę właściwą perspektywę??? Niedoczekanie! Heh...;)
Ja nie muszę rozmawiać na poziomie słów typu "bzykanko" lub "browar". Może dlatego, że wzięłam swego czasu ślub i nigdy nie zdecydowałabym się z nikim zamieszkać na zasadzie "to sobie spróbujmy" albo "kochanie po co nam ten papierek".

A ja powiem więcej: ja nie rozmawiam na takim poziomie i nie mam najmniejszego zamiaru!
Podchodzę do zwiąków poważnie - nawet bardzo - i właśnie dlatego nie robię tak "jak trzeba", bo "od wieków tak było", bo "to rytuał przejścia", itd, itp.....

A' propos: Jestem ciekawa - po co Tobie ten papierek???

I jeszcze jedno: Sądzę, że Życie jest poniekąd jednym wielkim Próbowaniem, bo jest nieprzewidywalne. Każdy związek to w jakimś sensie próba, bo nigdy nie wie się na 100% (w sensie takim, jak w powiedzeniu: "Nigdy nie mów nigdy"). Chodzi o zaufanie. A nie zmuszanie do odpowiedzialności.
Tamara Marczewska

Tamara Marczewska specjalista ds.
Marketingu i PR -
B2B: Qumak-Sekom SA

Temat: Mieszkać razem, czy nie mieszkać?

Anna Jaśkiewicz:

Na to pytanie, sama sobie odpowiedz, moja droga.
Witaj Anno,
proszę, bez poufałości
:)
nie znamy się aż tak dobrze
I nie żadne kocie łapy! Trochę szacunku się należy dla każdego
związku i każdej miłości, czy uważasz może inaczej?


w jakimś sensie po części ja sama żyję na kocią łapę
i lubię to określenie,
nie czuję się mniej szanowana, niż gdyby ktoś powiedział mi, że żyję w konkubinacie.
czy już jasne, co uważam?
Ślub we wszystkich kulturach jest uroczyście obchodzony,
jako wejście dwóch osób w inną rolę społeczną, powstanie czegoś nowego oraz wielka zmiana w obrębie rodziny panny młodej i pana młodego.

Tak, ja to wszystko wiem. Tylko, że to jest teoria! Piszesz o
tym, co było.

byłaś kiedyś w sobotę w kościele?
pójdź sobie w najbliższą.
w niedzielę pogadamy o treaźniejszości, OK?
A gdyby ludzie patrzyli tylko na to, co było, to Ludzkość by sie w ogóle nie rozwijała.

przeciwnie.
gdyby ludzie uważnie patrzyli i jeszcze wyciągali wnioski, rozwijałaby się o wiele lepiej,
ale ludzie mają to do siebie, że lubią wywarzać otwarte drzwi i rozwalać głową mury
A na szczęście,np.patriarchat mamy już - może nie tyle
zlikwidowany - co poważnie zakwestionowany i nadwątlony. A może ?> wolałabyś, żeby wcale tak się nie stało?

wolałabym wiedzieć, że mam przy obku odpowiedzialnego partnera który ma silną pozycję w domu, niż mieć w domu przemykającego od yv do kuchni i z powrotem facecika, którego rola w domu właściwie nie jest zdefiniowana, i tylko każdy wie, że trzeba go znosić, ale i tak władza to matka
to ostatnie szczególnie ważne dla teściowych, zwłaszcza tych co bardziej opornych.

Gratuluję! To dla kogo ten ślub? Dla młodej pary, czy dla teściowej? Śmieszne!

NIE ŚLUB,
kochana, NIE ŚLUB,
naprawdę przejdź się do urzędu czy kościoła - jak wolisz - i poznaj rytuał, zanim będziesz dyskutować.

młodzi mówią: biorę sobie ciebie za męża/żonę,
i ŚLUBUJĘ CI miłość, wierność, uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci.

a dla teściowej/teścia, koleżanek, innych krewnych i znajomych królika to ZNAK,
jakiś wyryty w korze mózgowej impuls, że to nie jakaś koleżanka, nie kolejna znajoma z dyskoteki zawraca głowę synkowi, dziś jest jutro jej nie będzie, ale ŚLUBNA ŻONA.

rytuał przejścia.

jeśli nie czujesz różnicy w słowie "dziewczyna", "narzeczona", "żona", to ja już nic ci na to nie poradzę. ale polecam twoje własne słowa nt. szacunku przestudiować raz jeszcze.
Ja uważam, że jeśli się kogoś w ten sposób zmusza do odpowiedzialności, to to nie jest prawdziwa odpowiedzialność.

jejku, dziewczyno
:)
nic nie mówię, ale skąd ty tą wiedzę bierzesz??

ślub NIE JEST przymusem
jest obustronną DOBROWOLNĄ DEKLARACJĄ i przysięgą.
Albo chce z własnej woli, albo ...żegnaj!

tak,
jest pewnien okres: poznali się, spotykali, /albo nie, i żegnaj/ weszli w okres narzeczeństwa /albo nie, i żegnaj/, pobrali się /albo nie, więc żegnaj, i szukam następnego, tym razem właściwego mężczyzny

Przywiązać do siebie na siłę - tego chcesz?

ale jakie na siłę? toż wychodzenie za mąż albo żenienie się jest DOBROWOLNE
jakie przywiązać?
przywiązanie rodzi się z czasem, o wiele wcześniej niz ślub

własne decyzje i honorowanie własnych zobowiązań, /że cię nie opuszczę/ to nagle ma być jakieś nie na miejscu?
Cenniejszy jest związek bez papierka - bo jak trwa to znaczy, że
dla tej drugiej osoby i relacji, która jest ważna sama w sobie.

nie zgadzam się
związkowi bez papierka brak kropki nad "i".
ŻADEN sformalizowany ani niesformalizowany związek bez związku nie przetrwa.
ale ja osobiście nie związałabym się z partnerem, który wstydzi się głośno powiedzieć, że chce ze mną być, że mnie kocha, że ze mną będzie, że jestem wybraną spośród reszty ludzkości osobą.

Temat: Mieszkać razem, czy nie mieszkać?

Tamara Marczewska:

przywiązanie rodzi się z czasem, o wiele wcześniej niz ślub

I dlaczego to przywiązanie (przed ślubem) ma nie wystarczyć? Tego nie rozumiem!
ale ja osobiście nie związałabym się z partnerem, który wstydzi się głośno powiedzieć, że chce ze mną być, że mnie kocha, że ze mną będzie, że jestem wybraną spośród reszty ludzkości osobą.

Róznimy się chyba właśnie tym, że mi wystarczy, jak partner powie to głośno do mnie i tylko do mnie, a nie w obecności pana w sutannie lub urzędnika oraz bliższej i dalszej rodziny.
Agata Wika K.

Agata Wika K. grafik komputerowy,
działania PR w
mediach
społecznościowych

Temat: Mieszkać razem, czy nie mieszkać?

Pamiętam kiedyś rozmowę z moja mamą na temat mojego zwiazku... Zapewniłam ją, ze jest mi dobrze, ze jestem szcześliwa, spełniona itd. Że tęsknię za nim, ze chce być blisko, że myslę o tym powaznie... Ale... nie chcę z nim mieskzać... Mam potrzebę przebywania sama ze soba, nie chcę moją samotnością obarczac druga osobę, czasami się w sobie zamykam i nie chcę tym jego ranić. Do tego kocham mieszkac sama, kocham miec swój świat, nie potrafie z tego zrezygnować... Mama gdy mnie wysłuchała powiedziała tylko jedno: 'nie mów mu tego. nie ran bez potrzeby'... :)
W chwili kiedy usłyszałam od niego jako jeden z argumentów za tym, żebysmy sie rozstali, że ja potrzebuje zwiazku, domu, a my nigdy byśmy razem nie mieszkali, bo on jest samotnikiem - kopara mi tak opadła, ze az nie miałam szans nic powiedzieć :)

A więc ciągle i bezapelacyjnie: chce mieszkac sama...



Wyślij zaproszenie do