Temat: Mieszkać razem, czy nie mieszkać?
Anna Jaśkiewicz:
Na to pytanie, sama sobie odpowiedz, moja droga.
Witaj Anno,
proszę, bez poufałości
:)
nie znamy się aż tak dobrze
I nie żadne kocie łapy! Trochę szacunku się należy dla każdego
związku i każdej miłości, czy uważasz może inaczej?
w jakimś sensie po części ja sama żyję na kocią łapę
i lubię to określenie,
nie czuję się mniej szanowana, niż gdyby ktoś powiedział mi, że żyję w konkubinacie.
czy już jasne, co uważam?
Ślub we wszystkich kulturach jest uroczyście obchodzony,
jako wejście dwóch osób w inną rolę społeczną, powstanie czegoś nowego oraz wielka zmiana w obrębie rodziny panny młodej i pana młodego.
Tak, ja to wszystko wiem. Tylko, że to jest teoria! Piszesz o
tym, co było.
byłaś kiedyś w sobotę w kościele?
pójdź sobie w najbliższą.
w niedzielę pogadamy o treaźniejszości, OK?
A gdyby ludzie patrzyli tylko na to, co było, to Ludzkość by sie w ogóle nie rozwijała.
przeciwnie.
gdyby ludzie uważnie patrzyli i jeszcze wyciągali wnioski, rozwijałaby się o wiele lepiej,
ale ludzie mają to do siebie, że lubią wywarzać otwarte drzwi i rozwalać głową mury
A na szczęście,np.patriarchat mamy już - może nie tyle
zlikwidowany - co poważnie zakwestionowany i nadwątlony. A może ?> wolałabyś, żeby wcale tak się nie stało?
wolałabym wiedzieć, że mam przy obku odpowiedzialnego partnera który ma silną pozycję w domu, niż mieć w domu przemykającego od yv do kuchni i z powrotem facecika, którego rola w domu właściwie nie jest zdefiniowana, i tylko każdy wie, że trzeba go znosić, ale i tak władza to matka
to ostatnie szczególnie ważne dla teściowych, zwłaszcza tych co bardziej opornych.
Gratuluję! To dla kogo ten ślub? Dla młodej pary, czy dla teściowej? Śmieszne!
NIE ŚLUB,
kochana, NIE ŚLUB,
naprawdę przejdź się do urzędu czy kościoła - jak wolisz - i poznaj rytuał, zanim będziesz dyskutować.
młodzi mówią: biorę sobie ciebie za męża/żonę,
i ŚLUBUJĘ CI miłość, wierność, uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci.
a dla teściowej/teścia, koleżanek, innych krewnych i znajomych królika to ZNAK,
jakiś wyryty w korze mózgowej impuls, że to nie jakaś koleżanka, nie kolejna znajoma z dyskoteki zawraca głowę synkowi, dziś jest jutro jej nie będzie, ale ŚLUBNA ŻONA.
rytuał przejścia.
jeśli nie czujesz różnicy w słowie "dziewczyna", "narzeczona", "żona", to ja już nic ci na to nie poradzę. ale polecam twoje własne słowa nt. szacunku przestudiować raz jeszcze.
Ja uważam, że jeśli się kogoś w ten sposób zmusza do odpowiedzialności, to to nie jest prawdziwa odpowiedzialność.
jejku, dziewczyno
:)
nic nie mówię, ale skąd ty tą wiedzę bierzesz??
ślub NIE JEST przymusem
jest obustronną DOBROWOLNĄ DEKLARACJĄ i przysięgą.
Albo chce z własnej woli, albo ...żegnaj!
tak,
jest pewnien okres: poznali się, spotykali, /albo nie, i żegnaj/ weszli w okres narzeczeństwa /albo nie, i żegnaj/, pobrali się /albo nie, więc żegnaj, i szukam następnego, tym razem właściwego mężczyzny
Przywiązać do siebie na siłę - tego chcesz?
ale jakie na siłę? toż wychodzenie za mąż albo żenienie się jest DOBROWOLNE
jakie przywiązać?
przywiązanie rodzi się z czasem, o wiele wcześniej niz ślub
własne decyzje i honorowanie własnych zobowiązań, /że cię nie opuszczę/ to nagle ma być jakieś nie na miejscu?
Cenniejszy jest związek bez papierka - bo jak trwa to znaczy, że
dla tej drugiej osoby i relacji, która jest ważna sama w sobie.
nie zgadzam się
związkowi bez papierka brak kropki nad "i".
ŻADEN sformalizowany ani niesformalizowany związek bez związku nie przetrwa.
ale ja osobiście nie związałabym się z partnerem, który wstydzi się głośno powiedzieć, że chce ze mną być, że mnie kocha, że ze mną będzie, że jestem wybraną spośród reszty ludzkości osobą.