Temat: Szukam wydawcy
Panie Jerzy, zapewniam Pana, że nie mam nic przeciwko spełnianiu ambicji i marzeń, ale chciałbym aby od początku traktowano takich ludzi uczciwie.
Aby nie być gołosłownym, próbuje się marzycielom wcisnąć przysłowiowy kit pisząc: "75% wszystkich wpływów ze sprzedaży książki trafia na konto Autora."
I Autor jest więcej niż szczęśliwy, bo przecież klasyczne wydawnictwa proponują max ~ 10% ceny książkowej lub jak ktoś jest bardziej bezczelny to od ceny sprzedaży.
Po czym następuje wyjaśnienie: "Te wpływy to 50% ceny detalicznej, umieszczonej na okładce (to Autor decyduje, jaka będzie to cena); reszta to marże hurtowników i księgarzy."
Czyli jakby nie liczyć, to prawda jest po mojej stronie, bo z owych 75% naraz robi się połowa czyli 37,5 %..., więc w żaden sposób nie jest to interes 50/50 :-)
Powie Pan: To i tak więcej niż daje klasyczny Wydawca!"
Owszem, ale większość tych wydawców nie chce od Autora najpierw pieniędzy na druk i wydanie książki, mamiąc go półprawdami, że przecież zarobi na książce 75%, lub trochę mniej.
Prawda jest taka, że Autor zarabia wtedy gdy czytelnik tę książkę kupi, a obaj wiemy, że od wydruku do sprzedaży jeszcze daleka droga. Bo cóż to oznacza, że wydawca zajmie się promocją i sprzedażą hurtową. NIC - to są puste słowa bez pokrycia, bo równie dobrze może ją wystawić na stronę swojej księgarni internetowej, gdzie poza kilkoma pracownikami nikt nie wchodzi. Ale zgodnie z ogłoszeniem, poczynił starania a ponieważ książka nie zyskała zainteresowania, to nie ich wina. Obaj dobrze wiemy, że oni swoje już na książce zarobili i jest im absolutnie obojętne czy ktoś inny po nią sięgnie. Dla mnie ta reklama, to zwyczajowa "wędka na głupie ryby" - tylko że rybami mają być marzyciele i ludzie którym się wydaję, że zarobią na swojej książce. Dla przykładu, aby im się zwróciło owe 8 tys, a cenę książki ustalili na 20 zł/egz, to wie Pan ile tych książek muszę sprzedać? Tak bez zagłębiania sięw rachunkach, jakieś 1200 egz (wliczając w to vat), a średni nakład książek to ~ 2000 tys/egz, które nie zawsze się sprzedają i to renomowanym Autorom.
Na koniec podam Panu przykład, który mnie rozbawił. Otóż, jedno z nowych wydawnictwo wydało książkę Autorowi, po czym gdy nadszedł czas rozliczeń przekazali mu 50% nakładu przyjmując wartość książki jako 50% ceny wydrukowanej. Więc owe klasyczne Pańskie 50/50 :-) Co z tą masą pieniędzy do odzyskania zrobił Autor - nie wiem, ale ja bym jednak proponował zrobić stosowne ognisko przed "wydawnictwem", na przestrogę dla innych "głupich ryb"
Z wyrazami szacunku.