Temat: "Rozmowa ze Zbigniewem Gachem"- Przemysław Gulda

Przemysław Gulda: Skąd wziął się pomysł twojej książki? Idea wywiadu rzeki z doświadczonym rybakiem dalekomorskim jest bardzo oryginalna.

Zbigniew Gach: Najpierw poznałem bohatera tego wywiadu, Leona Skelnika, potem okazało się, jak wiele ciekawego ma on do powiedzenia o życiu i zawodowych doświadczeniach. A na koniec zadałem sobie bardzo ważne pytanie: co się dziś stało z całą gałęzią polskiego rybołówstwa dalekomorskiego. Jeszcze kilkanaście lat temu była to prawdziwa potęga: 100 statków, około 6 tysięcy ludzi na morzu i drugie tyle w biurach i magazynach na lądzie. A potem, właściwie nagle, to wszystko upadło. Dlaczego? To było jedno z pierwszych pytań, jakie zadałem bohaterowi swojej książki.

I co się okazało?

- Zaważyły na tym dwie kwestie: po pierwsze - wstrzymanie państwowych dotacji. To był mechanizm analogiczny do tego, który dotknął system PGR-ów, zamykanych natychmiast, gdy tylko upadł system komunistyczny. Ale jest jeszcze jedna sprawa - ciągłe, konsekwentne poszerzanie stref wyłącznej eksploatacji bogactw morskich przez kraje leżące nad morzami i oceanami. Kiedy osiągnęły one zasięg 200 mil, okazało się, że swobodnie łowić można już tylko na prawdziwych głębinach, gdzie ryb w zasadzie nie ma.

Czy bohater twojej książki jest z tego powodu człowiekiem rozgoryczonym? Czy żałuje tamtego świata?

- Nie znalazłem w nim goryczy. Odszedł z zawodu, przed upadkiem tej sfery gospodarki, jako człowiek bardzo spełniony. W swej kilkunastoletniej karierze przeszedł wszystkie szczeble: od zwykłego rybaka do kapitana największych statków-baz, pełnił odpowiedzialne funkcje na lądzie. Powiedział mi coś, co bardzo przemawiało do wyobraźni - przez kilkanaście lat z rzędu spędzał na morzu wszystkie święta i imieniny. W pewnym momencie najzwyczajniej w świecie chciał usiąść przy wigilijnym stole z rodziną we własnym domu, a nie w mesie bujającego się okrętu.

Czy Skelnik okazał się - jak każe stereotyp dotyczący doświadczonych wilków morskich - gawędziarzem?

- Wody z pewnością nie lał. W swoich opowieściach był bardzo precyzyjny, czasem lapidarny, odpowiedzialny za to, co mówi. To wymagało ode mnie dużo lepszego i dokładniejszego przygotowania się do tej rozmowy. Całymi miesiącami opracowywałem pytania i uczyłem się wszystkiego, co powinienem wiedzieć o rybołówstwie, sieciach, trawlerach.

Czy opowiedział ci jakieś historie, których koniec końców nie zdecydowałeś się zamieścić w książce?

- Nie musiałem w zasadzie nic wycinać, wystarczyło tylko dobrze uporządkować ten materiał. A było go sporo, odbyliśmy kilkadziesiąt długich rozmów. Było natomiast kilka tematów, o które świadomie nie pytałem. Czułem, że Skelnik nie będzie chciał opowiadać o takich sprawach jak np. alkohol na pokładzie statku. Uznałem, że to zupełnie nie pasowałoby do jego opowieści i czystej, może trochę wyidealizowanej wizji tego zawodu. Dało mi do myślenia to, co mi powiedział podczas jednej z rozmów: i tak nie da się opisać tego, co się czuję, gdy stoi się godzinami na zamrożonym pokładzie i filetuje świeżo złowioną rybę. Rzeczywiście, nie da się.

* Zbigniew Gach jest trójmiejskim dziennikarzem i felietonistą. Jego najnowsze dzieło to opublikowany właśnie przez Gdański Kantor Wydawniczy - w formie książki zatytułowanej "Leon rybak" - wywiad rzeka z długoletnim kapitanem rybackich jednostek dalekomorskich Leonem Skelnikiem.

16 stycznia 2009Maria Tomaszewska edytował(a) ten post dnia 03.03.12 o godzinie 08:58