Zbigniew J
Piskorz
www.PISKORZ.pl
sMs692094788
kreowanie wizerunku
...
Temat: ŚWIADKOWIE JEHOWY też nie zawsze są tacy święci na jakich...
Konkurs, który on sam chciałby wygrać?Ten, w którym nagrodą był klucz do przytulnego pokoju
Tam na szerokim łożu z baldachimem czekała na zwycięzcę gorąca, choć naga blondynka.
Swój pierwszy bal Andrzej Łyszyk pamięta doskonale. Miał 9 lat, a na komunię dostał kolta - i to nie byle jakiego kolta, tylko poważny, drogi pistolet z komisu. Koniecznie chciał się nim pochwalić, wybrał więc strój kowboja: kapelusz taty, kamizelkę dziadka, frędzle doszyte do spodni, no i oczywiście specjalnie uszyta kabura. A w niej – dumnie sterczący kolt.
- Problem w tym, że kowbojów na tym dziecięcym baliku było kilku, a każdy z nich był bardziej okazały niż ja - żali się po latach pan Andrzej. - I to nie na mnie zwróciła uwagę ciemnooka Daga, w której się wówczas kochałem. Nie pomógł mi na nawet kolt.
Co pamięta z tej karnawałowej imprezy w poznańskim związku aptek, gdzie pracowała jego mama? Beznadziejne konkursy, tańce z balonikami, zjadanie jabłka nad miską z wodą. - Pomyślałem sobie wtedy, że to bardzo nieprzyjemna praca, tak namawiać dzieci, żeby robiły z siebie idiotów.
Jeszcze gorzej, jak robią ich z siebie dorośli. "Panie proszą panów" albo konkurs z przepychaniem jajek przez spodnie partnera, tak, że nie może obyć się bez pogłaskania genitaliów, to najgorsze momenty wielu potańcówek w jakich brał udział pan Andrzej. - Już wtedy, kiedy zaczynałem się tym zajmować profesjonalnie, widziałem, że nie będę wodzirejem – prostakiem - kiwa głową Andrzej Łyszyk.
Bo po skończeniu socjologii, po kilku występach w studenckich kabaretach, po paru próbach konferansjerki dla poznańskiej "Estrady" okazało się, że pan Andrzej to lubi. Lubi rozbawione twarze ludzi, lubi świąteczny nastrój balu, gustownie ubrane panie i szałowych panów.
- Zdecydowałem się prowadzić bale na początku lat 90-tych - wspomina poznański wodzirej. - Były to bale dla różnych ludzi - dla tych, którzy pieniądze mieli i dla tych, którzy dopiero je zrobili. Ci pierwsi bawili się z klasą, choć nie zawsze, ci drudzy bawili się po chamsku, zawsze.
To były lata, w których królem balu był alkohol. Lał się strumieniami, a potem paniom przez ręce lali się mężowie. Albo zasypiali pod stołem. Czasem wynosili jedzenie do domu. Kiedyś jednemu panu z kieszeni marynarki wypadł ser. Nie owinął go nawet serwetką. - Nie brakowało zwykłego prostactwa, ale dobry wodzirej musi być na nie przygotowany - zdradza pan Andrzej.
http://wiadomosci.onet.pl/1593278,2677,1,wodzirej,kios...
Świadkowie Jehowy i niemoralność
Świadkowie Jehowy przy każdej okazji próbują wmówić swoim rozmówcom, że tylko ich organizacja podoba się Bogu. Podobne wrażenie można odnieść, gdy przegląda się ich literaturę, w której starają się przeciwstawić swoją doskonałość "niemoralnemu" chrześcijaństwu:
"z odrazą odrzucamy niemoralność i pobłażliwość widoczne w chrześcijaństwie, pośród jego kleru". ("Strażnica" 1989, nr 8, s. 18; wyd. pol.)
"Wprawdzie nie pozwalamy sobie na przemoc, niemoralność jak otaczający nas świat, ale musimy się strzec, by nie zaczęły one nas pociągać ani nęcić". ("Strażnica" 1990, nr 8, s. 21; wyd. pol.)
"nie kradniemy, stronimy od niemoralności". ("Strażnica" 1993, nr 16, s. 19; wyd. pol.)
Są to tylko pozory. Wnikliwe przebadanie ich literatury pozwoli nam przekonać się, że nie są tacy święci, za jakich się podają.
Świadkowie Jehowy o swojej niemoralności
"Chociaż brzmi to szokująco, ale nawet niektórym szerzej znanym w społeczności ludu Jehowy zdarzyło się popaść w czyny niemoralne, nie wyłączając homoseksualizmu, wymiany żon, napastowania dzieci". ("Strażnica" 1986, nr 5, s. 11; wyd. pol.; podkreślenia dodane)
"Niestety zdarzały się wypadki, nawet gdy obie zainteresowane strony miały się za wierzące, że rozmyślnie dopuszczono się rozpusty (zwykle w grę wchodziło cudzołóstwo), aby w tak podstępny sposób stworzyć biblijne przyczyny do zerwania więzów małżeńskich. (...) Widocznie doszły do wniosku, że mogą świadomie dopuścić się czynu niemoralnego, być mniej więcej przez rok wykluczone, po czym razem z nowym partnerem małżeńskim okażą 'skruchę' i zostaną ponownie przyjęte do zboru". ("Strażnica" 1984, nr 7, s. 25; wyd. pol.)
"Problem uczestniczenia w cudzych grzechach powstaje niekiedy wśród młodzieży znajdującej się w naszych szeregach. (...) Dało się już słyszeć o młodych, którzy utworzyli szajki uprawiające nieczyste praktyki, a przysięgali sobie nawzajem dochowanie tajemnicy, żeby ani starsi, ani rodzice nie dowiedzieli się o ich sprawach". ("Strażnica" 1986, nr 11, s. 17; wyd. pol.)
"Kilka lat temu doszło do szokujących wykroczeń w pewnych zborach ze środkowej części Stanów Zjednoczonych. Trochę później taka sama sytuacja wytworzyła się w niektórych zborach w Europie. Okazało się, że sporo młodych osób tkwi w niemoralności, zażywaniu narkotyków i w innych niegodziwych praktykach. Nie brakło w tej liczbie dzieci nadzorców, którzy najwidoczniej przymykali oczy na wyskoki swoich latorośli". ("Strażnica" 1987, nr 2, s.12; wyd. pol.)
"Na przykład niektórym użytkownikom magnetowidów poważnych trudności przysporzył dość łatwy dostęp do filmów pornograficznych lub przesyconych przemocą. W Europie pewien brat czekał, aż żona pójdzie do łóżka, po czym oglądał sobie wideokasety, przedstawiające takie nieczyste postępki. (...) W jednym z krajów afrykańskich grupa młodych Świadków pożyczyła od kolegów szkolnych taśmy z filmami o nieczystej treści i oglądała je pod nieobecność rodziców". ("Strażnica" 1988, nr 8, s. 17; wyd. pol.)
"Nadchodzą informacje, że duże grupy Świadków zbierają się w wynajętych obiektach, gdzie korzystają z niezdrowych świeckich form rozrywki i gdzie brak jest należytego nadzoru. Podobne zabawy, zachwalane jako 'weekendy Świadków Jehowy', urządza się w hotelach i innych lokalach. Tak licznym grupom trudno zapewnić odpowiedni nadzór, co stwarza kłopoty. Nieraz dochodzi do awantur, nadużywania trunków czy wręcz do niemoralności (...). Takie spotkania towarzyskie nie przysparzają czci Jehowie. Ściągają raczej hańbę na dobre imię zboru i gorszą drugich..." ([:(] "Nasza Służba Królestwa" (NSK) 1995, nr 9, s. 2; wyd. pol.)