Temat: Koniec licencji maklera i doradcy?
Pawle,
Więc pytanie jest zgoła inne.
Czy to naprawdę jest deregulacja? Przecież założenie domu maklerskiego czy funduszy hedge, trwa 2-3 lata (znane mi z 1 lub 2 ręki historie niezależnych polskich przedsiębiorców - często w branży od wielu lat i do tego milionerów). KNF jest bardzo upierdliwa... Tymczasem na boku rozwija się taka firma jak Amber Gold, którego KNF nie miał prawa objąć nadzorem?
Lub choćby zebranie choćby małego kapitału od kilku znajomych, by zarządzać tym kapitałem legalnie - w Polsce rzecz praktycznie niewykonalna, bez swojej licencjonowanej firmy inwestycyjnej (patrz wyżej).
Także, jak na to wskazuję już od wielu miesięcy w różnych rozmowach, tak naprawdę w przypadku regulacji nie tyle licencje dla ludzi są problemem, tylko licencje dla firm inwestycyjnych... Tu jest bariera i beton. I to pozostaje nietknięte.
Natomiast Pawle, sam egzamin na MPW nie jest problemem. Nie jest też prawdą, że jest loteryjką. Ale by go zdać trzeba być naprawdę mocno obrytym i mieć pewne predyspozycje by go zdać. Znam przypadki kilkudziesięciu osób, którym się powiodło i co najmniej kilkudzisiesięciu, którym się nie powiodło. Kwestią osobną jest czy nie przebudować zakresu tematycznego i nie uwspółcześnić pomocy (jak np. do teraz jest prosty kalkulator i tablice matematyczne).
W chwili obecnej, uzyskanie tej licencji, umożliwia wejście do branży (oczywiście w Warszawie), osobom bez koneksji, częściowo wynika to z faktu, że firmy inwestycyjne muszą zatrudniać licencjonowanych. Po likwidacji tego egzaminu, firmy inwestycyjne mogą zwyczajnie nie być zainteresowane zatrudnianiem jakichkolwiek osób z wiedzą, bo po co? Przecież takie już są i grzeją miejsca od lat w FI. Jak zdarzy się jakieś wolne miejsce to znajomy zostanie wciągnięty, lub pociotek jakiegoś posła czy radnego... Dla pozostałych osób - pozostaje akwizycja... W Czechach nie ma licencji dla osób. Jakiś czas temu działała i chyba nadal działa - czeska firma inwestycyjna - Bohemia - była/jest to typowa akwizycja, rodem z Boiler Room (firma działała lub nadal działa legalnie - na zasadzie paszportu unijnego). Ludzie tam zatrudnieni to telemarketerzy, którzy na temat jakichkolwiek akcji czy czegokolwiek wspólnego z rynkiem kapitałowym praktycznie nic nie wiedzą.
Moje obawy budzi, to że po likwidacji licencji - w Polsce będzie znacznie więcej tego typu firm...
Rynek sam szybko tego nie ureguluje... Rynek jest chciwy... A cwaniaczki dostaną pole do działania...
Dlatego jak już deregulować to:
1. Uprościć zakładanie firm inwestycyjnych, lub mikro-asset-managementów - na podobnej zasadzie do USA/UK (gdzie jest skalowalność licencji, dla różnej wielkości podmiotów).
2. Raczej przesunąć miękko (w ewolucyjny sposób) licencjonowanie do wcześniej przygotowanego rynkowego podmiotu, który pozostanie pod nadzorem KNF (może to być fuzja kilku organizacji branżowych).
A dzieje się tak:
1. nic się nie dzieje.
2. dotychczasowy system weryfikacji ma po prostu zniknąć, bez przygotowanego miękkiego przejścia.
Pozdrawiam,
Mariusz
Paweł K.:
Dotychczasowe regulacje przynajmniej częściowo wymuszają na firmach określone zachowania w przypadku zatrudniania ludzi porządnie zweryfikowanych z zakresu wiedzy (kwestią osobną jest reforma merytoryczna samego egzaminu). Jak znikną te regulacje - to po co firmy będą miały kogokolwiek zatrudniać do tych ciekawszych miejsc pracy? Przecież w City tyle zdolnych ludzi ma się znacznie gorzej niż jeszcze kilka lat temu? Nie lepiej, prościej i weselej dla wszystkich będzie zatrudnienie na umowach śmieciowych do zwykłej i bezczelnej akwizycji? Przecież Polaczki nie są od myślenia, a rynek taki jak Polska to toż to tylko rynek zbytu i zrzutu dla naszych wysłużonych lub gorszych jakościowo produktów.
Innymi słowy - po likwidacji licencji, proponuję poważnie rozejrzeć się za miejscami pracy zagranicą. Bo w Polsce poza nachalną bankwizycją lub makwizycją niewiele już będzie się działo...
Na dobrą sprawę, już się niewiele dzieje...
Pozdrawiam,
Mariusz Śliwiński
maklers.pl
Mariusz,
Pracowałem w paru domach maklerskich i zapewniam Cię, że z ludzie z licencjami nie gwarantują etycznego działania wobec klienta. Akwizycja o której mówisz ma miejsce od wielu lat, spostrzeżenia są jak najbardziej trafne lecz w tym samym czasie te wszystkie licencje istniały i nie gwarantowały lepszej obsługi klientom. Filozofia o której mówisz funkcjonuje od wielu lat. Czy może być gorzej niż sprzedaż emerytom "lokat inwestycyjnych" w miejsce lokat i to przez kasjera/kasjerkę w banku ? Podobnie jest w wielu domach maklerskich, bankach, TFI.
Spójrzmy na Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych. Z danych publikowanych przez KNF wynika, że doradztwo inwestycyjne to usługa, która praktycznie nie istnieje pomimo tego, że są podmioty, które mogą ją wykonywać.
Odnośnie rozglądania się za pracą zagranicą - to dość oczywiste, że w Polsce bez względu na poziom wiedzy i umiejętności nie będziesz odpowiednio wynagradzany. Oczywiście jest mała grupka (kilkanaście osób) które funkcjonują na rynku instytucjonalnym i jako maklerzy jak na polskie warunki nieźle zarabiają ale szara rzeczywistość tego zawodu od dawna to jest okolice 3000-4000 zł netto podstawa i iluzoryczne bonusy i premie (które bardzo trudno uzyskać). Tyle lub znacznie więcej w Wiedniu zarabia pani na kasie w Tesco, pomoc domowa w Niemczech, barman w Wielkiej Brytanii (bez napiwków), pracownik opieki społecznej w Londynie. Natomiast makler który pracuje z klientem (Sales Trader) z CFA to 100 000 EUR rocznie (Frankfurt nad Menem lub Londyn) plus premie albo 15 000 USD miesięcznie bez podatków w Abu Dhabi:)
Nasz problem polega na tym, że polski specjalista łatwiej stworzy firmę zarządzającą w Londynie niż w Warszawie. W gąszczu przepisów i regulacji sprawnie poruszają się tylko zachodnie korporacje prowadzone za rękę przez międzynarodowe kancelarie prawne. Nam zostaje tylko jak na załączonym obrazie dyskusji, zdać egzamin i liczyć że któraś z nich nas zatrudni.
Gdyby w Polsce było tak łatwo założyć firmę zarządzającą to mielibyśmy bardziej dojrzały rynek usług finansowych i więcej zadowolonych klientów.
Nie wiem czy czytałeś stanowisko KNF w sprawie ogólnego doradztwa inwestycyjnego ? Według nich jeśli napiszę Kup KGHM po 150 na stronie internetowej to jest to ogólne doradztwo inwestycyjne (czyli każdy to może robić bo jest oczywistym, iż nie jest to doradztwo inwestycyjne w rozumieniu ustawy uwzględniające sytuację finansową klienta) natomiast jeśli to samo napiszesz na stronie internetowej, która jest zabezpieczona hasłem to stanowisko KNF jest takie, że można domniemywać, iż ta usługa jest doradztwem inwestycyjnym w rozumieniu ustawy (czyli że realizujesz tą usługę w oparciu o wiedzę o stanie finansów klienta = działalność licencjonowana).
Długo można o tym pisać ale by tych negatywnych zjawisk nie było tak wiele, branża powinna być w miarę otwarta na poziomie osobowym i podmiotów natomiast nadzór powinien być znacznie silniejszy niż jest obecnie.
Pozdrawiam,
Paweł Kalinowski