Temat: zbudowałem... lepiej chyba się nie dało :)

Drodzy Państwo,

Sprawy zawodowe potrafią człowieka pochłonąć... Zbudowałem sobie pierwszą w życiu grupę dyskusyjną, a potem zniknąłem bez słowa...

No właśnie, a dom zbudował się sam...

06.08.2014 - a można było i wcześniej - wprowadziliśmy się oficjalnie do pachnącego nowością domu. Jak dotąd nic się nie zawaliło, wszystkie należności uregulowane, nikt za nic nie ściga, prąd w ścianach, woda w kranach, w podłogach miłe ciepło z okolicznej ciepłowni, a w kominku ogniki spalanego drewna. Nad głową ledwie wyczuwalny szum (a raczej świadomość, że jest) wentylacji mechanicznej, czysto, świeżo, przytulnie... DOMOWO...

Inwestor zastępczy - strzał w dziesiątkę pod każdym względem. Teoria była malownicza, praktyka jeszcze lepsza. Całkowita przewidywalność budowy - żadnych przestojów, dodatkowych kosztów nie do udźwignięcia. Etap za etapem, jak w dobrze zarządzanej firmie. Owszem, w tryby machiny wpadały kamienie, bo życie to jednak nie książka.

Ale dziś, siedząc na wygodnej kanapie nowego domu, mogę śmiało stwierdzić, że zakończył się raczej film obyczajowy, niż sensacyjny. Postaram się niebawem jakoś podsumować poszczególne etapy, ale, Droga Czytelniczko i Drogi Czytelniku, ostrzegam, że nudą będzie wiało. Scenariusz do pierwszego odcinka filmu grozy napisze niebawem samo życie, gdy przyjdzie łopatą odśnieżyć 80 metrów drogi dojazdowej. Ale to już nie temat na tę grupę.

Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za uwagę,
Andrzej