Temat: Ten filmi troche tłumaczy o co w tym wszystkim chodzi
Konrad Rudzki:
Niektórzy uważają, że niewidzialną rączką wszystko się da naprawić,
ale to właśnie liberalizm i działanie według zasady wszystko wolno doprowadziło do tego kryzysu: niskie stopy procentowe, subprime, umorzenia itp.
Spokojnie, ja też uważam, że część banków musi zwyczajnie paść, ale
jakby rządy nic nie robiły to byśmy mieli dopiero kocioł polityczny i zupełną destabilizację.
Konrad, ja Cię prosze, cenie Cię za wiedzę o opcjach, mam dzięki Wam (Michałowi, Tobie i Marcinowi) motywację do nauki :) Ale przestan gadać herezje. JAKA wina liberalizmu? Liberalizm gospodarczy polega na tym, ze: jest sobie bank. Bank ten moze pozyczac pieniadze na jakis procent, przy czym musi prowadzić politykę odpowiedzialną, opartą na dobrze oszacowanym ryzyku, wycenie aktywów, musi analizować setki wariantów czy mr Smith któremu damy kredyt, spłaci go czy tez nie?. Jesli bank wystawia się na zbyt wielkie ryzyko i paskudna sytuacja ma miejsce - to taki bank PADA. Koniec kropka.
To co się dzieje w USA nie ma zadnego związku z liberalizmem. Jest zaprzeczeniem liberalizmu. Panstwo, w połączeniu z grupką bankierów, doprowadziło do stanu skrajnej nieodpowiedzialnosci. Zezwoliło na obracanie niemal wirutalnym pieniądzem, tanim pieniadzem z (w domysle) nieograniczoną linią kredytową z FED-u. Gdyby banki nie mialy przyzwolenia panstwa na tego typu spekulacje - to nie robiłyby tego! Wiedziały, ze stopa % jest masakrycznie niska, ze boom nie potrwa wiecznie, a jednoczesnie nabijały sobie kabzę tymi kredytami. Pytanie jest taki: 1) czy wiedziały, ze w razie wtopy panstwo im "pomoze" i spłaci ich zobowiązania lub zobowiązania ich klientów? czy tez 2) nie wiedziały, grały w tę grę mimo ze kazdy student ekonomii mogł wyczuć , ze cos smierdzi.
Jesli powiemy TAK na 1 pytani - to znaczy ze banki to po prostu gangsterzy, którzy bedą żerować na podatniku w razie wpadki. Jesli powiemy na 2 pytanie TAK - to znaczy ze to ultraidioci i powinni zająć się uprawa marchewki a nie bankowoscią!
Nie ma tu liberalizmu i wolnego rynku, tylko jakiś ekonomiczny libertynizm i wolna amerykanka, za przyzwoleniem rządzacych. Przeczytaj sobie ten wywiad z Dickiem Armeyem w Rzepie, ciekawie mowił na jakich zasadach udzielano kredytów, jaką politykę zalecano, nakazywano wręcz tym molochom F.Mae i F.Macowi - normalny etatyzm, a nie liberalizm.
tutaj link do wywiadu z tym panem:
http://www.konserwatyzm.pl/publicystyka.php/Artykul/1137/
Liberalizm i wolnosc wiązie się w STU procentach z odpowiedzialnoscią majątkiem za swoje działania. Tu nie ma zadnej odpowiedzialnosci niemal. Jest straszenie ludzi, ze krach, ze depresja, ze lepiej wydac 1 trylion niz masowe bezrobocie. To są bzdury i wie o tym kazdy bankier, który trzęsie portkami, bo to on straciłby ciepłą posadkę.
Jeszcze jedna uwaga, pozwolę sobie dopisać.
Otóz, w tym wszystkim nie chodzi tak naprawdę o banki czy rząd. O to czy winien jest ten czy inny prezes FED, czy ten lub inny prezydent. Tu chodzi o mentalnosc ludzi i ich postrzganie swiata. Ludziom się wydaje, ze im "się nalezy". Ze mogą byc sobie jak gwiazdy, jak najbogatsi. Moze nie jacht prywatnie, ale 2 samochody i 2 razy w roku urlop z wypadem w góry - czemu nie. To jest jak zaraza. Juz nastolatki wpadają w jakies depresje, jak nie kupi im sie jakiegos ipoda czy innego czegos. Jest totalne parcie na posiadanie. Ja jako liberał nie mam nic do tego, niech sobie maja co chca. Ale za realne mozliwosci zarobkowe. Kredyt - to obłed. O ile jeszcze kredyt na działalnosc firmową to zrozumiale, na rozwój, na inwestycje - to jest normalne. Ale kredyt na wakcje na Dominikanę?? To jest paranoja. Kredyt na nowy samochód, jak sie ma juz 1 czy 2 i zmienia się bo w tamtym tapicerka sie przytarła? Dopóki ludzie nie zrozumieją, ze bogactwo bierze się z pracy pracy pracy inwestycji i jeszcze raz pracy, a nie z zadłuzania się - te problemy NIGDY nie znikną. Dopóki kazdy gówniarz moze miec karte kredytową, dopóki cała kasta ludzi zyje z naganiania na postawę "wydawaj wydawaj wydawaj" (zamiast oszczedzaj oszczedzaj oszczedzaj"), dopóki ludzie bedą czuli chore kompleksy ze maja 2 pokojowe mieszkanie a nie 4 jak ich sasiad, wiec trzeba wziac jeszcze wiekszy kredyt - dopoty to sie bedzie powtarzac.
mam takiego koleżkę jednego. Zona, dziecko, zarabia bardzo dobrze , ma dobrych klientów. Facet ma 2 pokoje, w zupelnosci się miesci, ale... sasiad ma wlasny jacht, domek w Chorwacji, luksus. On nie moze byc gorszy a co! (mimo ze ma szkole srednia i rok temu zarabial 2000 zł w innej firmie). Teraz ma premie po 10-15 k + podstawę pare tysiów, wiec co? Wzial sobie kredyt na 500 000 na wielkie mieszkanie, mają 3 (TRZY!) samochody (na kredyt rzecz jasna z czego 2 wlasne, 1 firmowy). I co - luzik, po co sie stresowac. To jest choroba konca XX wieku i wieku XXI. Nie zycze nikomu deflacji i zeby to wszystko sie zawaliło, ale przeraza mnie jacy ludzie są durni.
Hubert S. edytował(a) ten post dnia 12.10.08 o godzinie 23:02