Temat: Prognozy na nowy rok...
Ponury ślepy zaułek
Aferalnie rozpoczął się rok i nie sądzę by skończył się lepiej. Hazardowa, czy przebrzmiała już stoczniowa to zaledwie przedsmak. Rok – jakby nie patrzeć wyborczy – na chwilę przed objęciem przewodnictwa w Unii Europejskiej, dopiecze rodakom bardziej niż 2009. Postara się o to Platforma Obywatelska, która niczym małpa z brzytwą, niszczy czego się tylko dotknie.
Aby określić możliwy scenariusz polityczny na nadchodzący rok, zacznę od zdefiniowania punktu wyjścia.
Osią sporu politycznego w nadchodzących miesiącach będzie niewątpliwie afera hazardowa, która osiągnie kulminację w najgorętszym okresie czyli podczas ostatniej fazy wyborczej kampanii prezydenckiej. Tymczasem w komisji śledczej mamy do czynienia z pozornym patem. Opozycja została wycięta, co pozwoliło przełożyć przesłuchania Drzewieckiego, Tuska i Chlebowskiego co najmniej o miesiąc. Jednak taktyczna przewaga Platformy jest pozorna, a gra na czas nieuchronnie prowadzi do tym większej klęski. Nie ulega bowiem wątpliwości, że lobby hazardowe osiągnęło zamierzony cel. Po pierwsze, były już minister sportu, Mirosław Drzewiecki, w swym słynnym liście z wrześnie ubiegłego roku upoważnił ministra finansów do uszczuplenia budżetu państw o 500 milionów złotych! Nikt i nic nie zmieni tego faktu. Po drugie, już nazajutrz po spotkaniu Tuska z Kamińskim, medialni bohaterowie afery hazardowej, panowie Drzewiecki i Chlebowski dowiedzieli się o akcji CBA. Po trzecie, beneficjentami ustawy anty-hazardowej, w pośpiechu przepchniętej przez Sejm, okazali się potentaci przemysłu hazardowego - właściciele kasyn. Oto punkt wyjścia.
Aparat partyjny i rządowy
Afera hazardowa niewiele różni się w swym przebiegu jak i konsekwencjach od afery Rywina. Nieznaczna odmienność wynika z faktu, że Kamiński widząc zagrożenia dla porządku prawnego, politycznego jak i stabilności finansowej budżetu państwa upublicznił rolę i dążenia lobby hazardowego. Nie doszło do politycznych targów.
Michnik odwrotnie, mając dowody w ręku, przez wiele miesięcy skrywał je przed opinią publiczną, ba, dążył do zażegnania konfliktu - w kuluarach sejmu i zaciszu gabinetu ówczesnego premiera. Z korzyścią wyłącznie dla Agory.
U zarania obu afer pozycja rządzących partii była równie silna. Tak jak dziś Platforma, wówczas SLD dysponowała większością w Sejmie, aparatem rządowym i władzą w województwach. Próbowała w podobny sposób ukręcić łeb sprawie jak czyni teraz Platforma. Arogancja wobec prawa i opinii publicznej stanowią wspólny mianownik obu afer. I ta, a nie inna okoliczność powoduje niemal otwarty bunt w służbie cywilnej, bezwład w organach państwa i osamotnienie premiera Tuska (jak kiedyś Millera). W obecnej sytuacji na start w wyborach prezydenckich większe szanse mają Komorowski, Sikorski czy nawet Palikot od przewodniczącego partii i premiera rządu w jednej osobie. Choć podobnie jak na Tusku będą na nich ciążyły aferalne uwikłania od Sobiesiaka, Grasia, Palikota do rajów podatkowych i Katarczyków w stoczniach.
Strony gotują się do walki
Kiedy w centrum i po lewej stronie spektrum politycznego kandydaci na prezydenta mnożą się jak grzyby po deszczu, to po prawej panuje niczym niezmącony spokój. PiS, wydawać się może, zwyczajnie nie pali się do władzy. Niepokoją odrobinę deklaracje negocjacji z PO za pośrednictwem Jana Krzysztofa Bieleckiego. Wszak Jarosław Kaczyński został już raz wpuszczony w POPiS-owe maliny przez Tuska i ówczesnego prezesa banku Pekao (vide wywiad rzeka z Ludwikiem Dornem).
Paradoksalnie cisza płynąca z pałacu prezydenckiego gra na korzyść Lecha Kaczyńskiego. I choć harcownicy po lewej stronie mogą jeden po drugim wypalić się za nim dojdzie do kluczowego starcia, to jednak oni kształtują obecnie agendę wyborczą. Gdzie skrywają się Marek Jurek, Artur Zawisza czy Ujazdowski? Co z kandydaturą Rafała Dudkiewicz, prezydenta Wrocławia?
Uwarunkowanie ogólne
Konsensus panuje tylko wśród komentatorów życia gospodarczego. Rząd Tuska nie powinien chwalić się sytuacją gospodarczą Polski, ponieważ jedyną jego zasługą było to, że nie zdołał wbrew wcześniejszym deklaracjom, wprowadzić euro. To właśnie słaby złoty ochronił polskie miejsca pracy. Wzrost gospodarczy stymulowano obniżką podatków i składki zdrowotnej, które, wprowadzone decyzją rządu PiS z początkiem 2009 roku, stanowiły ozdrowieńczy pakiet stymulacyjny wielkości prawie 30 miliardów złotych - przypadkiem - w początkach światowego kryzysu. Rezygnacja z emerytur pomostowych również wymuszone było decyzjami podjętymi jeszcze przez poprzedni rząd. Jedynym przyczynkiem do chwały PO staje się więc przyśpieszenie wykorzystania środków unijnych, a i to pod niezwykle silnym naciskiem zarówno opozycji, ekspertów jak i opinii publicznej. Pozostaje poczekać czy zawarte kontrakty na budowę dróg okażą się rzetelne, realne i przyniosą końcowy efekt. Oby i ta „zasługa” PO nie okazała się prezydencką kiełbasą wyborczą, a drogi i autostrady nie podzieliły losu stoczni!
Tu słowo o deficycie. W gospodarce, jak świat światem, liczą się zamierzenia i plany rozwoju, ale uwaga, na ich drodze może stać twarda rzeczywistość związana właśnie z deficytem finansów publicznych. Przekroczenie ustawowych i konstytucyjnych progów zadłużenia państwa doprowadzi przecież do okrojenia budżetu i odcięcia kraju od niemal 300 miliardów złotych finansowania ze środków unijnych w perspektywie do 2015 roku. Byłaby by to katastrofa gospodarcza rozmiarem przekraczająca zapaść w krajach bałtyckich czy na Ukrainie. Igranie z tym ryzykiem nie jest do wybaczenia! Dlatego rząd Tuska, Rostowski i PO odejdą w niesławie do lamusa historii. Przyszły prezydent i rząd muszą zmierzyć się z problemem rosnącego zadłużenia państwa polskiego. Lekarstwem na zło są fachowcy, którzy okazali się skuteczni w działaniu, jak choćby była Minister Finansów Zyta Gilowska. Antybohaterami tej bajki zdają się dzisiaj Balcerowicz, Rostowski i spółka.
Umowa społeczna
Głęboko poruszyła mnie ostatnio rozmowa z podeszłym w wieku działaczem społecznym. Stwierdził, mimo niewątpliwej wrażliwości na sprawy państwa, że polska służba zdrowia dokonuje… holokaustu na chorych i zaawansowanych wiekiem obywatelach Polski. Swoją tezę podparł opisem własnej sytuacji - na niezbędny zabieg będzie czekał, wszystko na to wskazuje - do śmierci…
Czy politycy mogą uczciwie spojrzeć w oczy swoim wyborcom i pytać o kolejne wyrzeczenia? Czy politycy, notable, biznesmani, których recepty są w równym stopniu dotowane jak recepty biednych emerytów, a z drugiej strony górnicy, policjanci, sędziowie czy prokuratorzy wyjęci z powszechnego systemu emerytalnego to jedyni wyborcy w Polsce w 2010? Czy rzesza zamożnych obywateli, którzy przekwalifikowali się na rolników, by zaoszczędzić na opłatach ZUS ma stanowić języczek wyborczej wagi? Polska potrzebuje nowej Umowy Społecznej. Jej elementem powinna być sprawna służba zdrowia za głęboką reformę finansów publicznych (przykład idzie z USA). Podobnie reforma podatków, zmniejszenie kompetencji państwa w gospodarce (mowa choćby o licencjach czy funduszach celowych), walka z korupcją, bezpieczeństwo energetyczne czy określenie ponadpartyjnych elementów racji stanu. Obywatel Polski, powinien bowiem stać się w końcu - po 20 latach niepodległości, podmiotem, a nie przedmiotem dla organów państwa i partii politycznych. W sporach przed sądami czy organami wymiaru sprawiedliwości winien czuć się w pozycji uprzywilejowanej w stosunku do graczy z krajów Unii. Ich bowiem świetnie chronią prawodawstwo, sądy i aparat państwowy Niemiec, Włoch czy Wielkiej Brytanii.
Co tam na świecie?
Również sytuacja w światowej gospodarce nie nastraja optymistycznie. Zapaść w gospodarcza przywodzi porównania z Wielkim Kryzysem, którego konsekwencją była II Wojna Światowa.
Problemy sektora bankowego ciągle zamiatane są pod dywan. Banki zbyt duże by upaść rosną w siłę i wpływy polityczne. Rynek derywat i długu ma się dobrze i przynosi rekordowe zyski głównym graczom jak Goldman Sachs i JP Morgan. Nadmierne lewarowanie leczymy jeszcze większy lewarowaniem. Banki centralne i rządy dokonały ekspansji fiskalnej i monetarnej rzędu 15 bilionów dolarów. Średnie zadłużenie każdego obywatela świata (wliczając dzieci i starców) wzrosło o ponad 2 tys. dolarów w ciągu roku! Pęcznieją kolejne, nowe bańki spekulacyjne. 2010 zapowiada się jako finansowy roller coaster. Obawiam się, że za rok będziemy z nostalgią wspominać spokojny i nudny rok 2009. Brzmi ostro? Gorsze byłoby zaklinanie rzeczywistości.
Trzecia siła
Wracając na nasze podwórko, jeśli PiS w przekonywujący sposób nie odegra roli jaka przypada opozycji zarówno w wyjaśnianiu afery hazardowej jak i w sferze polityki gospodarczej, nieuniknione zdaje się wejście na scenę polityczną nowej siły politycznej. Poprzedzi je polityczne tsunami, nie w perspektywie 5 lat, lecz już w roku wyborów prezydenckich i samorządowych - 2010.
A politykom należy życzyć, jak co roku - by pamiętali o swej służebnej roli - wobec społeczeństwa i porzucili myślenie kadencyjne.
Jerzy Bielewicz
Stowarzyszenie Przejrzysty Rynek, Więcej na:
http://unicreditshareholders.com/bie%C5%BC%C4%85ce_inf...