Temat: Kandydat Komorowski
CYTAT
===========
"""
Przy Szkole Głównej Handlowej Społeczny Komitet Poparcia Jarosława Kaczyńskiego na Prezydenta Rzeczpospolitej Polski
Dlaczego nie Komorowski
1. Kwestia struktury dominacji w sferze realnej w sektorach opartych na wiedzy.
Komorowski podkreślając, że mówi o KOMERCJALIZACJI a nie prywatyzacji szpitali albo "rżnie głupa" albo naprawdę nie wie , że zmiana ustroju przedsiębiorstwa państwowego na spółkę prawa handlowego (tu akurat szpitali) - a więc KOMERCJALIZACJA - oznacza zmianę struktury dominacji w takim przedsiębiorstwie. Realna władza, a lepiej powiedzieć -podmiotowość - odbierana jest pracownikom, którzy przez swoje Rady mają wpływ na wybór "managmentu" i jego kontroli a przekazywana jest ciałom zewnętrznym : Radzie Nadzorczej powoływanej przez "właściciela" oraz managmentowi powoływanemu przez taką Radę. Z tego punktu widzenia nie ma znaczenia, czy mówimy o szpitalach, czy szkołach i czy właścicielem jest "samorząd lokalny", czy prywatny przedsiębiorca czy jakaś inna osoba prawna - w każdym takim przypadku dochodzi do wyzucia pracowników z "praw własności" - wyrażanych właśnie zdolnością wpływu na obsadzenia władz firmy oraz de facto konwersja ich ze statusu wolnego zawodu na status "zwykłego najemnika".
Z listu do Marszałka Sejmu z 05.11.2008 : "Panie Marszałku, statuty narzucane uczelniom przez Ministra mają rozliczne wady prawne, w tym oczywiste niegodności z Ustawą z 27 lipca 2005 r pomyślane tak, aby ułatwić wstęp do „Akademii” osobom nie powołanym, z gwałceniem norm akademickich i kadrowych norm jakościowych, które powinny być przez ministra szczególnie chronione. (przykład ostatnich wydarzeń w ZWSHiFM w Zielonej Górze)
Rozstrzygnięcia prawne stosowane wobec uczelni niepaństwowych, których osobiście doświadczyłem, likwidują podmiotowość kadry akademickiej i samorządność uczelni i są ostrzeżeniem przed skutkami rozwiązań prawnych proponowanych dla sektora ochrony zdrowia i dlatego należy się im sprzeciwiać"
Z listu z dnia 25.08.2010 do senatora PO, Przewodniczącego PKA, dr hab. Marka Rockiego "Fundamentalność casusu Wyższej Szkoły Handlu i Finansów Międzynarodowych im. Fr. Skarbka w Warszawie skłoniła mnie do wysłania niniejszego pisma do wiadomości osób odpowiedzialnych za nadzorowanie jakości funkcjonowania szkolnictwa wyższego i jakości prawa w ogóle
Fundamentalny, ustrojowy charakter opisywanego przypadku polega na tym, że instytucje, takie jak szkoły, uczelnie wyższe, szpitale, których funkcjonowanie oparte jest na wiedzy i które konstytuuje nie własność kapitału finansowego czy rzeczowego lecz własność kapitału ludzkiego, mają inną istotę i muszą mieć - dla efektywnego działania w realizacji statutowych celów na odpowiednim jakościowo poziomie - inny ustrój i inną organizację niż te konstytuowane przez własność kapitału finansowego czy rzeczowego. Pilność poprawnego rozumienia tej istoty wyłania się obecnie w dobie przygotowywania zmian w prawie o szkolnictwie wyższym i zmian w prawie o systemie ochrony zdrowia, jej zlekceważenie nie przyniesie niczego ponad wzrostu kosztów i obniżki jakości sektora usług publicznych"
Z listu do pracowników SGH i całego środowiska akademickiego polskiego z dnia 26. 04. 2010 w sprawie propozycji nowelizacji Ustawy o Szkolnictwie Wyższym:
1. Celem proponowanych zmian w ustawie jest rozwalenie do końca i tak ledwie zipiącego akademickiego charakteru szkolnictwa wyższego. A zauważmy, że tam gdzie ono zachowało swój akademicki charakter, tam też zachowało i poziom i kontakty z renomowanymi ośrodkami światowymi.
2. Celem drugim jest rozwalenie środowiska akademickiego polskiego, dalsza jego dezintegracja i atomizacja i oddanie go do dyspozycji "menadżerów sprawnie zarządzających uczelnią jako przedsiębiorstwem pracującym dla zysku" - co można odczytywać jako próbę stworzenia pewności wejścia „środowiska posłanki Sawickiej” („platformerskiej esbecji") do władzy w sektorze kształcenia, (tak jak to ma miejsce przy „kopaczowej” reformie służby zdrowia) i sprowadzenie pozycji AKADEMIKA do roli zastraszonego najemnika wykwalifikowanego.
3. Nachalna, pseudo-menadżerska retoryka i dyrdymały o zarządzaniu uczelnią jako przedsiębiorstwem "produkującym kapitał ludzki" , które "musi szybko reagować na sygnały rynku" - JEST GŁUPIA z następujących powodów:
a) sprzeczna z teorią ekonomii powiadającą , że producentem kapitału ludzkiego jest sam student kompilujący nakłady czasu własnego, własnych środków rzeczowych i finansowych oraz usług edukacyjnych i rzeczowych Uczelni. Uczelnia tylko potwierdza wystawianiem stopni i nadaniem dyplomu, że student taki kapitał wyprodukował i zakumlował. Uczelnia i jej kadra MUSI MIEĆ zapewnione warunki by nie bała się stawiać dwójek nieukom (i aby np. Zbyszek Staniek nie przepuszczał niemot ekonomicznych na egzaminach magisterskich)
b) sprzeczna z samą istotą procesu wytwarzania bazowego kapitału ludzkiego, ktorego cykl jest DŁUGI - trzy lata dla licencjata, pięć magistra, jakby sie spinał to 8 -10 lat (licząc od poczatku studiów - u mnie to było 8,5 roku) dla doktora.
c) błędna z punktu widzenia tego podziału pracy i struktury kształcenia KTÓRY UCZELNIE MAJĄ OD LAT WYPRACOWANE i PRAKTYKUJĄ bez ingerencji p. Kudryckiej - mianowicie "na potrzeby rynku pracy" odpowiadamy właściwie błyskawicznie zmienną i żywą ofertą studiów podyplomowych - to jest ten elastyczny rynkowy element - a jest on tym lepszy i tym elastyczniejszy im na silniejszych stoi fundamentach bazowej wiedzy wymagającej spokoju i stabilnych, godziwych ekonomicznie warunków do jej powstawania (pkt. b. wyżej).
4. Obłuda, OBŁUDA powtarzam, "projakościowej" retoryki połączonej z propozycjami rozwiązań mających w jakość UDERZYĆ (doktorzy zastępujący habilitowanych i profesorów w uprawnieniach, procedura habilitacji - już widzę ilu im nam naprodukuje taki np. Jerzy ... no mniejsza z tym)
5. Obłuda , OBŁUDA powtarzam, troski o obecność naszych uczonych na łamach światowych czasopism - gdy nasi uczeni by z głodu nie zejść, przy coraz niżej obniżanym pułapie nakładów na naukę i kształcenie (np. na bibliotekę SGH największej uczelni ekonomicznej w regionie mamy w 2010r - 300 tys. zł. tyle ile 4/5 miesięcznej płacy Krzysztofa Bieleckiego, gdy był prezesem Pekao i nie wypłacał mi odsetków od moich pieniędzy, ale dał Profumo 2,5 mld na jego potrzeby) - muszą udzielać się dydaktycznie, zamiast pisać wymagające dodatkowego nakładu czasu artykuły na poziomie światowym.
To tyle
Reszta zależy od nas - od opowiedzenia się za Polską solidarną, podmiotową, czy Polską roboli zarządzanych odgórnie przez "menadżerów z platformerskiego konkursu" , czy to sektorze kształcenia czy ochronie zdrowia.
Wybranie B. Komorowskiego otworzy drogę dla środowiska p. poseł Sawickiej (które wyżej umownie i niezobowiązująco nazwałem "esbecją platformerską" z celem przez nią wskazanym jako "kręcenie lodów" w ochronie zdrowia. W istocie środowisko to patrzy na sektory oparte na wiedzy jako na "miliardowe rynki do przejęcia". OBŁUDA, albo niewiedza Komorowskiego polega na tym, że twierdząc, że leczenie będzie bezpłatne dla pacjentów również w systemie skomercjalizowanym, przemilcza fakt, że wówczas środki przelewane z funduszy społecznych do przysłowiowych szpitali muszą wystarczyć nie tylko na ich koszty związane z procesem głównym , ale również na zyski "spółki prawa handlowego" i wynagrodzenia jej będącego poza kontrolą managmentu, który może nie mieć zielonego pojęcia o medycynie, wszak nie stawia się nigdzie merytorycznych barier wejścia do sektora. W obecnym systemie wydajemy na służbę zdrowia 4-6% PKB - w USA z ich prywatnym systemem wydaje sie rocznie ponad 15%! PKB. I w końcu tego i oni nie wytrzymali. Owa różnica między 15 a 4% PKB - to są owe lody, które środowisko platformerskie chce ukręcić - NIC ZE SWEJ STRONY NIE WNOSZĄC.
Wygrana Komorowskiego i jego wejście na drogę wytyczaną przez pp. Sawicką, Kopacz, Kudrycką to wejście na drogę NIEZGODY, która jątrzy, rozwija napięcia społeczne i rujnuje - i nie wiem czy Komorowski nie widzi tego czy tylko "rżnie głupa".
Zagadnienie "struktury dominacji w sferze realnej w sektorach opartych na wiedzy" tak czy inaczej zachowa swoja aktualność po wyborze dokonanym przez nas 4 lipca.
2. W kwestii Państwa Prawa. Czy trzeba by powtórzyć "Sulejówek"
Gdy idzie o praworządność myślimy nie tyle występkach obywateli, co raczej o czystości i rzetelności zachowań "władzy", której wierność zasadom prawa (i moralności) daje legitymację do egzekwowania prawa wobec występnych obywateli. Dlatego przykładem siły państwa prawa była działalność CBA pod kierunkiem Mariusza Kamińskiego mająca na celu eliminację zachowań niegodnych przy tworzeniu prawa (bo ich wyniku może powstać tylko prawo niegodne). Przykładem demolowania już nie tylko, że "państwa prawa" , ale idei państwa w ogóle, jest zachowanie Donalda Tuska, który doniósł "kombinatorom" na swojego "policjanta". Kiedyś któryś z polityków posłużył się pojęciem "felonii" w sensie zdrady popełnionej przez wodza wobec swoich rycerzy. (W encyklopedii "Bertelsmana" którą mam pod ręką definicja felonii nie jest tak jednoznaczna). Gdyby się trzymać tego sensu, to mamy pytanie czy Donald Tusk dopuścił sie felonii wobec aparatu państwa? Tak czy nie? Wydaje się, że dla dobra państwa prawa i państwa w ogóle, struktury stanowiące jego filary - a więc sądownictwo i prokuratura - powinny już nie to, że dla ochrony swojego honoru, ale w ogóle obrony i uzasadnienia sensu swojego istnienia - odpowiedzieć zdecydowanymi sygnałami wskazującymi Donaldowi Tuskowi, że w swojej postawie jest izolowany. Otóż wydaje się, że takie sygnały padły - pierwszy to umorzenie postępowania w Płocku przeciw Zbigniewowi Ziobrze i drugi to "bezapelacyjne" zwycięstwo Kamińskiego w sporze z J. Piterą. Ale niedobrze by było, gdyby to dopiero grzech felonii premiera budził aparat ścigania i aparat sprawiedliwości z letargu.
Powtórzę- nie wtedy mamy pogwałcenie zasad państwa prawa gdy władza nie używa siły wobec protestujących górników, ale wtedy gdy prawo jest łamane, "naciągane", wadliwie stosowane przez samą administrację rządową. To dopiero demoluje kapitał społeczny rozumiany jako internalizacja norm i reguł prawnych, zwyczajów i obyczajów regulujących zachowania społeczne i zakreślających niewidzialne horyzonty tego co "uchodzi za stosowne", "co wypada" i sprawiających, że ludzie nie czynią sobie "na złość" z uwagi na swój własny interes, a cała maszyneria społeczna pracuje sprawnie
Można pokusić się o podanie dalszych przykładów tego swoistego, "względnego" stosowania prawa.
Pierwszy przykład to wadliwe stosowanie prawa o konkurencji przez UOKiK pod rządami , a jakże prawnika, prof. Banasińskiego.o Rzecz dotyczy prowadzonej przed paru laty "nagonki" UOKiK na uczelnie niepaństowe, za to, że "pobierają czesne". UOKiK wskazywał "abuzywne" reguły zapisów regulaminów wewnętrznych uczelni, które naruszają prawa konsumenckie, studenta-konsumenta. W tej sprawie - jako rektor wówczas jednej z niepaństwowych uczelni, która też została zaatakowana "przez Banasińskiego" - odwołałem się do ekonomicznej teorii kapitału ludzkiego i ekonomicznej koncepcji pokusy nadużycia ("moral hazard"). UOKiK zaś swoją interwencją tworzy prawną sytuację pokusy nadużycia, której powstawaniu dobre prawo powinno zapobiegać. Rozprawę przed Sądem OKiK wygrałem w I instancji. UOKiK w apelacji dowodził ,że "NIE TAKIE PRZECIEŻ BYŁY WYTYCZNE DLA SĄDÓW". Oto zatem wysoki urzędnik WYTYCZA sądom OKIK jak mają decydować (bezstronnie?) w sprawach, gdzie UOKiK jest stroną. Zrozumiałe, że satysfakcją przyjąłem informacje o odwołaniu prof. Bnasińskiego z kierownictwa UOKIK po dojściu do władzy "trudnej koalicji" PiS-LPR-Samoobrona. Z ogromna też satysfakcją przyjąłem informację o proteście sędziów wobec propozycji nowelizacji ustawowych ich dotyczących i mających ich przekonwertować w najemników podległych urzędnikom.
Drugi przykład jest bardziej jeszcze znamienny, a znamiennością swą "normalny" jako ewenement "falandyzacji prawa" (To Tusk w dniu 01.12. oznajmił, że traktat lizboński jest ważny w Polsce, chociaż jest nie ogłoszony, co podobno jest konstytucyjnym warunkiem ważności aktu prawnego). Przykład ten to przypadek przestępstwa przeciw dokumentom jakiego mogła dopuścić się - jak pozwalają podejrzewać nagromadzone dokumenty- minister Barbara Kudrycka. Towarzyszy temu całkowita, nazwijmy to partyjniacka obojętność Premiera, który już nawet i zapowiedział, że sprawa będzie zbadana i jakoś mimo upływu 18 miesięcy nie została. Mogę tylko mniemać, że usunięcie cichcem vice-minister Prawelskiej –Skrzypek w styczniu br. ze stanowiska, po interwencji senatora Ryszki na forum Senatu, ma związek ze sprawą
Jeszcze innym przykładem jest znamienne wezwanie PANA PREMIERA do łamania prawa przez konsumentów i nie płacenia za abonament radiowo-telewizyjny, finansujący media publiczne. I co? Nie ma żadnego narzędzia prawnego w Polsce, by takich wezwań godzących w interes publiczny Premier nie mógł wygłaszać?
Podane w tekście wyżej i w załączonych pismach i dokumentach przykłady "juz nie tylko naruszania idei państwa prawa, ale sensu idei państwa w ogóle" doprowadza nas do kwestii propozycji zmian w Konstytucji wniesionych "ni z gruszki ni z pietruszki" przez Donalda Tuska . Otóż w świetle przytoczonych przykładów nonszalancji prawnej i braków etyki administracji państwowej formowanej z oczywistego partyjnego nadania partii zwycięskiej w wyborach, nie bez wpływu obcych, choć polskojęzycznych, mediów konieczne wydaje sie nie osłabianie, ale właśnie wzmacnianie władzy prezydenckiej, łącznie z przywróceniem decydującej roli w powoływaniu na stanowiska w resortach "siłowych" i związanych z zagraniczną reprezentacją Państwa.
Rzecz w tym, że wobec pustoty wyborczych obiecanek, propagandowo-promocyjnej roli "Czwartej władzy" wykrzywiającej proporcje i wprowadzającej w błąd, wyborcy de facto głosują za grą pozorów , a nie za rzeczywistością. Potem jednak nadchodzi okres "reform" proponowanych faktycznie przez zwycięską partię , które mogą się mieć nijak do wyborczych obietnic i miraży (miraży roztopionych w łzach p. Sawickiej, której nie pozwolono kręcić lodów). Wtedy MUSI istnieć OSTATECZNY urząd odwoławczy i takim ma być prezydent zaopatrzony w prawo veta i prawo kierowania ustaw pod ocenę Trybunału Konstytucyjnego, a Premiera pod ocenę Trybunału Stanu (nie wiem jak to jest obecnie rozwiązane w Polsce, jakie prerogatywy ma tu prezydent). Jest też kwestia zdolności rozwiązania parlamentu, jeśli aktualny, w sposób rażący "drwi" sobie z obietnic wyborczych, a dzięki nim został przecież uformowany w takim składzie w jakim został.
No ale aby Prezydent mógł sprawować swoją rolę "ostatniej instancji - moralnej deski ratunku dla Polaków" NIE MOŻE nim zostać Bronisław Komorowski, tak silnie partyjniacki kandydat podporządkowany Donaldowi Tuskowi, jakiego nie mieliśmy w całym okresie "nowego ustroju".
Zagadnienie sensu "Państwa Prawa" tak czy inaczej zachowa swoją aktualność po wyborze dokonanym przez nas 4 lipca.
Pozdrawiam wszystkich
dr hab S. Ryszard Domański prof. SGH
Przewodniczący Społecznego Komitetu Poparcia Jarosława Kaczyńskiego przy SGH
"""
===============
koniec CYTATU