Temat: Starość nie radość, młodość nie wieczność… co dalej?
Moim zdaniem nie ma sensu dalej się spierać. Ani my nie przekonamy Witolda, ani Witold nie przekona Mirka, Remigiusza czy mnie. I dobrze.
Myślę że każdy inwestor powinien indywidualnie zestawić swoje cele, możliwą do wypracowania stopę zwrotu i prawdopodobieństwo osiągnięcia takiej stopy zwrotu (w wyznaczonym przez siebie horyzoncie i przy zastosowaniu przyjętej przez siebie strategii). Uwzględniając podatek i inflację będzie w stanie ocenić, która z form inwestowania jest dla niego najlepsza. I na tym koniec.
Wiem, że dla niektórych może być problem z takim wyliczeniem. Można wtedy poprosić o pomoc doradcę (bez znaczenia czy to będzie w banku czy w innej firmie). Poprosić o wyliczenia i metodologię tych wyliczeń. I sprawa jest jasna. Jeśli doradca nie potrafi tego wyliczyć, to nie jest doradcą (bo w czym ma doradzać) lecz sprzedawcą. Osobą potrzebną, ale też osobą od której nie możemy wymagać zbyt wiele.
I koniecznie proszę pytać o prawdopodobieństwo osiągnięcia danego wyniku inwestycyjnego. Najlepiej jeśli doradca poda rozkład wyników tzn. przynajmniej minimum, maksimum i medianę, choć lepiej by było gdyby podał także pierwszy i trzeci kwartyl. Wtedy będziemy wiedzieli, co osiągniemy jeśli będziemy mieli pecha, jaki wynik możemy oczekiwać z 25%, 50% i 75% prawdopodobieństwem i jakiego wyniku na pewno nie otrzymamy. I wtedy możemy wybierać :)
Można oczywiście dyskutować, czy wyliczenia oparte o dane historyczne mogą być wiarygodne. Dla mnie jest to dyskusja czysto akademicka.
Praktyk musi opierać się na takich danych jakie ma do dyspozycji(a nikt z nas chyba nie ma szklanej kuli, aby poznać przyszłość). I niechaj argument o niewystarczalności danych historycznych nie będzie usprawiedliwieniem dla braku umiejętności, czy niechęci do podjęcia wysiłku (a trzeba się przy tym trochę napracować) przez doradcę.