Temat: Inwestuj regularnie :)
Zbyszku oczywiście, że pamiętam :)
Na amnezję to jeszcze w moim przypadku trochę za wcześnie, a na głowę w ostatnim okresie też nie upadłem ;)
Wracając jednak do sprawy.
Moje wypowiedzi w tym wątku przede wszystkim miały na celu MOCNE PODKREŚLENIE, że
jakiekolwiek inwestowanie wiąże się z konkretną pracą którą trzeba wykonać i co najważniejsze, wynik jest tylko prawdopodobny.
Właśnie ze względu na to, że wynik jest niepewny konieczne jest zarządzanie podejmowanym ryzykiem czyli wielkością pozycji i sposobem realizacji inwestycji (czyli ważne jest nie tyko kiedy i co kupić, ale ile kupić, jak zabezpieczać, jak prowadzić i zakończyć pozycję). To wszystko jest ważne (moim zdaniem) dla każdego inwestora, bez względu na to w jakie aktywa będzie inwestował.
Zarządzanie ryzykiem niestety ograniczy też możliwe do osiągnięcia zyski (tak jak zaznaczył Tomek). Zwłaszcza w okresach trudniejszych. I naprawdę nie jest łatwo przeglądać wówczas listy z osiągalnymi stopami zwrotu funduszy i porównywać je z wypracowaną stopą zwrotu z własnego portfela. A takie porównanie nasuwa się samoczynnie np. przy pobieraniu danych z kwotowaniami. Dlatego uważam, że tak ważne jest, aby każdy z inwestorów sam potrenował z własną strategią na danych historycznych. Wtedy będzie bardziej odporny na obsunięcia kapitału, czy na wypłaszczenie krzywej kapitału swojego portfela.
Co do doradców i "wiedzy" którą przekazują. Uważam, że wielu z nich nawet nie zdaje sobie sprawy z bzdur, jakie opowiadają. Po prostu takie "dane" przekazano im na szkoleniach.
To smutne, ale taka jest rzeczywistość.
Sam pamiętam mój zachwyt, gdy na jednym z pierwszych moich szkoleń była mowa o uśrednianiu. Tyle, że ja (taki mam charakter) postanowiłem to sprawdzić i to na najgorszym funduszu w tamtym okresie. I niestety rozczarowałem się. Koncepcja działała tylko w momencie wejścia na samej górce, o ile po spadkach następowało solidne odbicie. Był to więc co najwyżej sposób na zminimalizowanie strat, które już powstały, i to niepewny ze względu na nieprzewidywalną przyszłość. A ja wolę nie dopuszczać do tak dużych strat.
Jeśli chodzi o różnego typu naciąganie, najbardziej rozwścieczają mnie sytuacje, gdy nakłania się studentów, aby inwestowali kredyt studencki lub nakłania się osoby biorące kredyt hipoteczny do inwestycji w UL. To jest draństwo. Nie dlatego, że to zły pomysł. Jeśli ktoś wie jak inwestować i umie wprowadzić swoją wiedzę w życie, to jest ok. Jest to wtedy zwykłe zapewnienie zewnętrznego źródła inwestowania dla naszego przedsięwzięcia. Ale to proponuje się ludziom, którzy nie mają żadnego doświadczenia inwestycyjnego. I skutek jest prosty do przewidzenia. Wiadomo kto w takiej sytuacji "jest frajerem", a kto na tym zarabia.