Temat: Aegon vs. Skandia + wnioski ze spotkania w Expandzerze i...
Chyba muszę się włączyć do dyskusji, nie ma siły.
Moim zdaniem trochę mieszacie pojęcia. Wieszacie psy na doradcach, na kilku firmach doradczych. Ale ludzi, którzy nie mają pojęcia co zrobić z pieniędzmi jest wielu. Wierzcie mi. Dla nich właśnie są doradcy. A to, czy są oni uczciwi czy nie, zależy tylko od ich sumienia, a nie od firmy w której pracują. W bankach, które również pośredniczą w sprzedaży jednostek TFI, są plany sprzedażowe i okresowe nagonki na dany produkt. I tylko od uczciwości danego doradcy zależy czy wciśnie chałę klientowi czy nie. A sytuacje są różne, mówię to na podstawie mojego 10-letniego doświadczenia. Daczego firmy, które pośredniczą mają nie zarabiać? Po co kupujemy ubezpieczenia? Dlaczego martwimy się o przyszłość? Dlaczego jedni piją "taniego sikacza", a inni nie wypiją wina poniżej 100zł? Każdy ma inne preferencje, każdy jest inny. Tak zbudowany jest ten świat.
Ktoś, kto ma wiedzę nt.rynków kapitałowych, niech nie szuka doradców. Niech inwestuje sam i w razie czego do siebie ma prestensje.
Ktoś kto nie ma czasu ani ochoty zagłębiać się w te meandry niech nie będzie zdziwiony, że za doradztwo będzie musiał zapłacić. Przecież każdy może sobie kupić książkę np. o medycynie i leczyć się sam, prwada? Niewielu to jednak robi, tylko idzie do prywatniego ganinetu i za 10 min wizytę płaci 50zł, czasem 100zł, czsem 300zł.
Dla każdego klienta jest inny produkt. Ktoś wieszał psy na PSO, ale jeżeli klient nie może jednarazowo wpłacić pieniędzy na fundusz (obojętnie jaki) to dla niego systematycze wpłaty na PSO są dobre. Są przecież mniejsze stawki prowizyjne za właty na PSO. A że trzeba przez jakiś czas zamrozic środki? No cóż, coś za coś. Bo niby jaką klienta ma alternatywę? Odkładać na rachuku ROR po 300 zł i potem "wpłacić" na fundusz? Założyć standardową lokatę? Kto mi odpowie?
Dla klinetów, którzy mają zgromadzone większe kwoty, oczywiście najlepsze jednostki uczestnictwa - wpłata jednorazowa. Dalej, trzeba sobie odpowiedzć na pytanie: ile ten klient może odkładać miesięcznie? 300zł? 1000zł? 5000 zł? A może nic? I tutaj jest pole dla doradcy. A to czy jest uczciwy czy nie zależy tylko od jego sumienia. Jedni dadzą sie pokroić za 100zł premii, a inni nie naciągną klienta choćby mogli za to zarobić 1000zł.
Przykładów można mnożyć, życie jest nieprzywidywalne. Czasami przez lata opłacane ubepieczenie, okazuje się być zbawienne. Trzymane na rachunku bieżącym pieniądze, potrzebne z minuty na minutę. Lokowane systematycznie środki w TFI umożliwią sfinansowanie studiów dziecku... itp. itd.
Doradzanie w finansach to przede wszystkim rozmowa i wsłuchanie się wpotrzeby danego człowieka. To "pochylenie się" nad człowiekiem. Są klienci, którzy powierzają swoje sekrety doradcy. Ten zawód łączy w sobie i ekonomistę i po części psychologa. Zdarzało mi się, że klient podczas rozmowy wyjawiał rzeczy z życia prywatnego i zaczynał płakać. Wtedy trzeba było odłożyć sprzedaż na bok i poromawiać o życiu. Kto tego nie rozmumie niech nie garnie sią do tego zawodu. A kto z klientów natrafił na "oszołoma" który wciska co popadnie niech nie boi się napisać skargi na niego. Ja opowiadam sią za czystością tego zawodu. Podobnie jak za czystością zawodu: lekarza, prawnika, urzędnika i innymi.
A czy dokładać ubepieczenie do funduszu? Temat rzeka. Wszystko zależy od sytuacji klienta....
Małgorzata Sawicka edytował(a) ten post dnia 17.07.07 o godzinie 14:38