Temat: Platformy transakcyjne, brokerzy (MM, STP,ECN),...
Market Makers
Witam panowie, przepraszam za kolejny temat o brokerach. Wiem, że macie tego dosyć tak samo ja.
Ale chciałem napisać coś wartościowego, coś co rozwieje niektóre mity o brokerach, w szczególności market makerach.
Pracowałem w dużym banku inwestycyjnym w Sydney – mała wskazówka, niedawno bank chciał przejąć londyńską giełdę. Pracowałem w dziale FX cash dealing desk w 2003 i 2004 – ci, którzy wiedzą czym jest praca w pokoju zleceń… wiedzą, że to najniższe stanowisko dla dealera. Ale miałem wtedy osiemnaście lat, byłem tam na praktykach organizowanych przez bank współpracujący z uczelnią.
Pracowałem u boku najlepszych sprzedawców i traderów w kraju. Ci goście co roku zarabiają dosłownie miliony dolarów, dziesiątki milionów w pensjach i bonusach. Tak czy inaczej, moim marzeniem była praca po drugiej stronie telefonu w charakterze niezależnego tradera, taka jak teraz – praca w banku jest dość stresująca, wolę spokojny tryb życia, finanse są moją pasją.
Mniejsza o to, koniec z historyjkami z życia wziętymi. Działaliśmy na rynku międzybankowym. Bank, w którym pracowałem był jednym z 15 największych banków inwestycyjnych na świecie. Byliśmy na końcu tego wszystkiego, że tak powiem, dokonywaliśmy transakcji jedynie z innymi dużymi bankami. (Naczelną zasadą było dokonywanie transakcji z Citigroup tak rzadko jak to możliwe… hehe)
Możesz wierzyć lub nie – byliśmy także market makerem dla naszych klientów. Tak jak większość największych banków inwestycyjnych. Wbrew powszechnym opiniom o bezpośrednim procesie zawierania transakcji, co jest prawdą – bank umożliwiał zawieranie transakcji po cenach oferowanych klientów i parując je ze zleceniami innych klientów.
Dość często zajmowaliśmy pozycje przeciwstawne do pozycji naszych klientów – nasz dział nie tylko zajmował się obsługą klienta, zajmowaliśmy się również tradingiem. Nie masz pojęcia ile nasi klienci tracili każdego dnia… to były miliony. Przez nasz dealing desk przechodziło średnio 60 miliardów dolarów (czasami osiągaliśmy 100-150 miliardów) - To było w 2003 i 2004, dzisiaj z pewnością jest to znacznie więcej. Nasi dilerzy codziennie próbowali skalpować wasze pozycje za co dostawali prowizje i zarabiali na spreadzie.
Przykładowo – miałeś pozycję długą na 100,000 euro po 1.20. Nasz bank zajmował przeciwną, krótką pozycję na 30,000 euro po 1.20. Czekaliśmy aż rynek osiągnie 1.1990 i zamykaliśmy pozycję na ustawionym stop-loss realizując zysk. Nie robiliśmy tak cały czas, ale zdarzało się to za każdym razem, gdy uznawaliśmy, że jest odpowiednia okazja. Liczba stratnych transakcji wśród traderów przekraczała zyskowne i bank dzięki temu zarabiał.
Ustawialiśmy także przeciwne pozycje klientów. Ale nie w negatywnym tego słowa znaczeniu, to służyło polepszeniu obsługi klientów, zaraz wyjaśnię o co chodzi.
Jednym z powodów dla których bank skupiał się na byciu market makerem była nie tylko chęć zarabiania. To służyło poprawieniu jakości obsługi. Naprawdę chcieliśmy, żeby klienci zarabiali, ale większość i tak traciła bez względu na to jak bardzo się staraliśmy udzielając im porad i konsultacji. Do największych utracjuszy zaliczały się również duże korporacje.
Lepszą obsługę klientów osiągaliśmy dzięki próbom realizacji większości zleceń (nie mogliśmy realizować wszystkich ze względu na to, że niektórzy klienci otwierali pozycje liczone w miliardach dolarów, uwzględniając lewar) - i niektóre zlecenia mogły być realizowane poprzez parowanie przeciwstawnych pozycji klientów. Nie dawaliśmy gwarancje realizacji zleceń.
Dealing desk zapewniał całodobową opiekę nad klientami, włączając w to konsultacje z traderami. (Większość transakcji traderzy dokonywali przez telefon, mieli do dyspozycji platformę internetową, ale sami zachęcaliśmy ich do kontaktu telefonicznego - dzięki temu mogliśmy świadczyć usługi na wyższym poziomie pomagając im w handlu - dawać porady i informacje o rynku - klient mógł zadzwonić o dowolnej godzinie i zapytać o market depth lub kto kupuje daną walutę itd.)
Często faworyzowaliśmy klientów, którzy trzymali pozycje dłużej - lubiliśmy konta, na których uprawiano day trading, ze względu na duży wolumen.
Pomimo, że był to duży bank inwestycyjny, nienawidziliśmy skalperów i często ich zniechęcaliśmy do korzystania z naszych usług. Większość brokerów detalicznych także ich nie cierpiała ponieważ nie byli w stanie wystarczająco szybko dostarczać cen (to brokerzy level 2 - mają ceny z interbanku, potem muszą je przekazać klientowi, co czyni ich zwykłymi pośrednikami). Być może dlatego brokerzy tacy jak FXCM umieszczają skalperów w egzekucji ręcznej - skalperzy mogą wykorzystywać możliwości arbitrażu z prawdziwego rynku i grać przeciwko cenom oferowanym przez brokera.
Chyba najlepszym miejscem dla scalperów są brokerzy ECN. Ludzie, którzy gwarantują uczciwą realizację zleceń. Problem w tym, że większość brokerów ECN nie posiada dealing desks.
Mit o brokerach, którzy dają klientom błędne ceny rynkowe, żeby polować na zlecenia obronne jest ciągle żywy. Takie praktyki nie tylko postawiłyby całą firmę w złym świetle, ponieważ ograny nadzorujące nie tylko z Australii (gdzie są niezwykle surowe), ale z całego świata nadzorujące rynki, w których dokonujemy transakcji byłyby zamieszane w sprawę wprowadzania w błąd, oszustwa oraz okradania klienta. ASIC w Australii jest głównym organem nadzorującym i uważa manipulację ceną za przestępstwo. Prawidłowo.
To mogłoby zszargać dobre imię banku - media podchwycą temat błyskawicznie. Jedną z najważniejszych zasad w naszej firmie była uczciwość, zwłaszcza wobec klientów.
Rynek wymiany walut w pewnym stopniu jest nieregulowany - ale jeśli kwotowania nie mogą zostać potwierdzone jako ceny rynkowe w zadanym czasie (ceny rynkowe oznaczają, że musi istnieć ślad danej ceny gdziekolwiek na świecie w danym czasie) są niezgodne z prawem.
Nie wiem czy brokerzy mogą wykorzystywać ten pomysł - tworzyć sieć fałszywych punktów wymiany i podawać nieprawidłowe ceny. Ja wiem, że my tego nie robiliśmy. I wątpię, że któryś z dużych borkerów detalicznych robi coś podobnego.
Jeśli chodzi o łapanie stopów - tak, miało to miejsce, całkiem często. Zwłaszcza podczas publikacji ważnych danych. Widzieliśmy gdzie są stopy naszych klientów, wiedzieliśmy jaka jest głębokość rynku i dokonywaliśmy transakcji o dużym wolumenie, by je aktywować tak, żeby bank zarobił pieniądze.
Bank zawsze jest na pierwszym miejscu… dla banku zyskowność jest priorytetem. Klienci mogą w końcu zrezygnować, osiągając sukces lub nie… ale bank będzie dalej istniał, więc zyskowność była naszym głównym celem.
Na rynku każdy musi martwić się o siebie. Brokerzy, traderzy, fundusze hedgingowe itd. chcą zarabiać i będą to robić za każdym razem, gdy nadaży się okazja.
Jeśli jesteś dobrym traderem – znasz wszystkie plusy i minusy rynku (odpowiednie umieszczanie stop-loss) nie musisz się niczym martwić, wiesz jak grać i zarabiać.
Moja rada - wybieraj poważanych i RENTOWNYCH brokerów (rentowność brokera jest tak ważna dlatego, że im więcej ma klientów, tym lepszą jakość obsługi może zaoferować - i istnieje mniejsza szansa na jego bankructwo), którzy obsługują klientów na wzorowym poziomie. Szukaj dużych brokerów detalicznych, którzy mają ugruntowaną pozycję na interbanku.
Kiedy sprawdzasz brokera zapytaj z iloma bankami współpracują na interbanku. Jeśli z mniej niż pięcioma… odpuść sobie, ponieważ elastyczność cen oferowanych tobie, jako klientowi będzie bardzo, bardzo kiepska!
Nie wybieraj brokera tylko dlatego, że ma niski spread itd. Jasna rzecz, że chcesz zarabiać jak najwięcej… ale chcesz również bezproblemowej realizacji zleceń i dilera, z którym będziesz mógł porozmawiać - właśnie dlatego nie jestem fanem brokerów bez dealing desk.
Każdy kto korzysta z usług amerykańskich brokerów powinien wejść na
http://cftc.gov - potem przejść do ‘financial reports for FCM’s’. Można tam sprawdzić jaki kapitał posiadają brokerzy i wybrać tych z największym kapitałem
Możesz tam sprawdzić wszystkich brokerów, wybieraj te z największym kapitałem - większy kapitał oznacza więcej klientów, lepszą współpracę z większą ilością banków na interbanku, a to gwarantuje duże obroty i lepszą obsługę.
I najważniejsze… upewnij się czy twój broker posiada licencję i jest zarejestrowany w organach nadzorujących w państwach rozwiniętych. Na przykład - nie otwieraj konta u brokera z Nigerii, który oferuje niski spread i gwarantowane zlecenia.
Brokerzy nie są źli, nie są po to, by grać przeciwko tobie. Ale mogą z tobą nie współpracować w sensie rynkowym. Większość wielkich firm brokerskich obsługujących dużą liczbę klientów stara się pomagać klientom osiągać zyski.
Kiedy składasz zlecenie, jesteś zdany wyłącznie na siebie…
Mam nadzieję że pomogłem zrozumieć jak działają najwięksi brokerzy i instytucje finansowe tym, którzy dopiero zaczynają.
Autor: Rusty_forexman
Źródło: MarketMakers
Tłumaczenie: Adam Orzełek