Krzysztof
W.
profesjonalne cięcie
kosztów - zarabiamy
dla Ciebie
Temat: consulting a success fee
Piotr Wojciechowski:Nie rozumiemy się. Głupio cytować siebie, ale pisałem wcześniej :
Panie Krzysztofie to od danego przedsiębiorcy zależy czy chce
się rozwijać czy nie. Jeśli nie (w końcu "póki co jeszcze da się funkcjonować na rynku patrząc tylko na własne uwarunkowania), to nie ma kłopotu, nie korzysta z usług za które nie płaci. Jeżeli chce się rozwijać to musi wybierać jak lokować swoje środki, by w przyszłości mieć ich jak najwięcej. Do przedsiębiorcy należy wybór ścieżki pomnażania majątku, a jedną z nich jest dotacja z UE. Jeśli ktoś ma ochotę korzystać z wyspecjalizowanych usług, których poziom zależy od doświadczenie i ciągłego śledzenia zmian w prawie, to powinien za to zapłacić. Alternatywą jest sięgnięcie po wolontariusza, który zrobi to za darmo. Najprawdopodobniej z ujemnym skutkiem dla jakości usługi (gdyby
osoba znała się dobrze na rzeczy, nie chciałaby robić tego za
darmo). Dokładnie taki sam schemat i dylemat czeka przedsiębiorcę pragnącego uzyskać poradę prawną - albo sowicie zapłaci radcy, albo polegać będzie na wiedzy nieprofesjonalisty.
Jeszcze jedna kwestia. Ocena wniosku i załączników. Jako profesjonalista mogę brać (i biorę) odpowiedzialność za aspekty formalne przygotowania dokumentacji. Jednak ocena merytoryczna to już zupełnie inna sprawa. Tu już oceniany jest
pomysł klienta, za który ja odpowiedzialności wziąć nie mogę. Spowodowane jest to tym, że niestety nie mam specjalistycznej dziedziny w każdej dziedzinie życia. Nie jestem na przykład w stanie oszacować na ile innowacyjny będzie nowy model samolotu, który będzie produkowany dzięki linii produkcyjnej powstałej na skutek zainwestowania środków z dotacji. Tak samo nie znam się na procesorach komputerowych, metodach zapobiegania hałasowi czy na hodowli koni. W związku z tym (co podkreślam raz jeszcze) nie mogę brać odpowiedzialności za czyjś pomysł i za to jak on zostanie oceniony przez komisję przyznającą dotację.
Jako profesjonalista i zdroworozsądkowy człowiek mógłbym ewentualnie zgodzić się na podział ryzyka 50% na 50%. Ja muszę
zaufać, że ktoś ma świetny pomysł, ktoś musi mi zaufać, że ja dobrze przygotuję dokumentację i opiszę jego pomysł. Ale wtedy podzielmy też dotację 50% na 50%. Wtedy będzie to partnerskie traktowanie klientów, ale czy klient jest na to gotowy i czy go na to stać?
W gruncie rzeczy zapewne zależy to po prostu zwyczajnie odTymczasem Pan sprowadza wszystkie możliwe sytuacje konsultingu wyłącznie do swojej branży. Proszę zauważyć, że rozmawiamy tu ogólnie o rozliczeniach success fee, a nie o stosowaniu ich wyłącznie do pisania wniosków o pozyskanie funduszy.
branży, konkurencji, godnego zabezpieczenia interesów obu stron > - czyli ponoszonego przez nie ryzyka itp.
Oczywiście zgadzam się, że piszący (usługowo) wniosek nie musi mieć pojęcia o tym, jaka jest jakość tego pomysłu. Niemniej, stosowanie tej zasady w ogólnie pojętym consultingu jest nieuprawnione. W większości przypadków zlecający daną usługę (jakąkolwiek) również nie ma szczegółowego pojęcia o tym, co zleca na zewnątrz - czyli możliwości obiektywnej oceny rzetelności specjalisty przed podjęciem decyzji o skorzystaniu z jego usług. Według mnie należy próbować rozumieć drugą stronę i co najmniej dzielić odpowiedzialność.
Propozycję podziału dotacji 50/50 rozumiem jako humorystycznie retoryczną, bo jednak jest różnica pomiędzy wartością pomysłu a wartością jego opisu, robionego w dowolnych celach. Przy takim podejściu również agencje reklamowe powinny oczekiwać 50% udziału w zyskach z proponowanej kampanii.