konto usunięte

Temat: Czy biogazownia rolnicza w Polsce jest rolnicza?

Każdego niemal dnia czytam różne doniesienia medialne na temat sektora biogazowni rolniczych (używam także skrótu BGR). Mają one najróżniejszy charakter. Są pozytywne i negatywne. Dotyczą płaszczyzny makro jak i lokalnych społeczności. W tym nawale informacji dostrzegam m.in. taki wspólny mianownik. Otóż, biogazownia rolnicza jest traktowana jako "instrument inwestycyjny", rolnik jako "narzędzie" dostarczające substrat oraz coraz częściej lokalna społeczność - przepraszam - jako "konieczne otoczenie biznesu". Z tej sytuacji rodzi się pytanie, które bardzo często przetacza się w różnych dyskusjach na temat BGR. "Czy chcemy mieć taką biogazownie u siebie?" I często pada odpowiedź - NIE. Inwestorzy biogazowi - tak nazwijmy umownie przedsiębiorców chcących produkować EE z biogazy - przekonują na wszelkie sposoby, że ta inwestycja jest cenna dla lokalnej społeczności, władzy, itp. No cóż, w moim przekonaniu jest to tylko jeden, ale nie jedyny, ze sposobów na budowanie sektora biogazowni rolniczych w Polsce. Co więcej, uważam, że taki rozwój sytuacji hamuje rozwój tego sektora w tym znaczeniu, że biogazownie rolnicze nie są tym, czym powinny ze swej natury być. Kontrowersyjne? Może i tak, ale zastanówmy się czym tak na dobra sprawę jest biogazownia rolnicza i do czego - mówiąc w sposób narzędziowy - powinna ona służyć.
Z moich obserwacji polskiego sektora BGR oraz sytuacji w Niemczech wynika, że w tej przestrzeni tworzą się przynajmniej dwa segmenty. Jeden z nich są to biogazownie o mocy poniżej 1 MW i nazwijmy je umownie małymi oraz biogazownie o mocy od 1 MW wzwyż. Pierwszy segment, który tworzą biogazownie rolnicze o mocy w okolicach 0,5 MW mają zdecydowanie mniejszy udział w sektorze. Ta sytuacja potwierdza moją tezę, że rozwój polskiego sektora BGR może iść nie właściwą ścieżką. Zupełnie inaczej było i jest w Niemczech, gdzie gros biogazowni rolniczych stanowią instalacje małe i średnie. W oparciu o analizę tego sektora pozwalam sobie na pewną definicję, że biogazownia rolnicza powinna stanowić pewnego rodzaju sposób na dywersyfikację działalności gospodarczej rolników, co ma skutkować poprawą efektywności ekonomicznej ich podstawowej działalności operacyjnej. W takim właśnie duchu rozwijał się sektor BGR m.in. w Niemczech, Austrii, Holandii czy Danii. Biogazownia rolnicza w swoim fundamentalnym sensie jest rozwiązaniem dla rolników, którzy w określonych warunkach mogą je wykorzystać do optymalizacji swojej działalności rolniczej. To jest segment, który powinien generować wzrost całego sektora BGR. Nie aspekty energetyczne, nie aspekty inwestycyjne tylko zagospodarowanie "odpadów" poprodukcyjnych w taki sposób, aby koszty z nimi związane związane "przekształcić" w przychody. (patrz model biznesowy firmy Poldanor S.A.) Można zatem powiedzieć, że biogazownia rolnicza jest pewnego rodzaju sposobem na rozwiązanie problemu rolnika. Oczywiście, inwestycja ta w takim podejściu będzie generowała także dodatkowe korzyści. Patrząc na tak zorganizowany sektor BGR z perspektywy całej gospodarki można powiedzieć, że poprzez efekt tworzenia wielu małych i lokalnych źródeł energii zwiększamy bezpieczeństwo energetyczne. Takich korzyści może być więcej. Powiedzmy sobie jednak szczerze, biogazownie rolnicze nigdy nie będą istotnym, ze względu na wolumen MWe, odnawialnym źródłem wytwarzania energii elektrycznej. Z tego względu mogą być zawsze traktowane jako nieistotny element. Jak będziemy postrzegać biogazownie z perspektywy rolnika, tak jak ja to proponuję, to BGR staje się narzędziem generującym wzrost rentowności, mówiąc z perspektywy makro, produkcji rolnej. Tak się stworzył zatem czynnik, który powinien wymusić na polskim rządzie, stworzenia odpowiednich i realnych mechanizmów wsparcia dla rozwoju - tak rozumianego - sektora biogazowni rolniczych w Polsce.
Przedstawiając powyższe przemyślenia na temat sektora BGR nie neguję drugiego podejścia do inwestycji bezpośrednich w biogazownie rolnicze. Uważam, że takie wykorzystanie technologii dla generowanie zysku jest jak najbardziej podstawne i ma ekonomiczne uzasadnienie. Nie jest to jednak, w moim mniemaniu, podstawowa funkcja rynkowa. Jednym z argumentów, który przemawia do mnie najbardziej, jest fakt, że taki rozwój sektora generuje bariery chociażby społeczne. Polscy rolnicy obawiają się - nie wiem czy słusznie czy też nie, to nie jest przedmiot tych rozważań - wykorzystania przez inwestorów w sposób narzędziowy. To jest problem, który przejawia się w pytaniu, od którego zacząłem ten post. Czy my chcemy tą biogazownie u siebie czy też nie? Rolnik powinien sam sobie zadać pytanie inne. Czy ja w swojej działalności POTRZEBUJĘ takiego rozwiązania czy też nie ??? To pytanie ma sens. Takie podejście tworzy przestrzeń, w której tenże rolnik może wygenerować realny zysk i wymierne korzyści dla własnej działalności. Oczywiście, może ten plan realizować wspólnie z jakimś inwestorem - partnerem. To jednak ROLNIK JEST TU GŁÓWNYM GRACZEM!!! To rolnik staje się głównym beneficjentem korzyści wynikającym z prowadzenia biogazowni rolniczej, i to korzyści nie tylko finansowych.
Zachęcam do dyskusji.