Marcin Nowak

Marcin Nowak Handel B2B

Temat: Jack Ma - chiński Bill Gates. Alibaba.com wchodzi na giełdę.

Jack Ma - chiński Bill Gates. Alibaba.com wchodzi na giełdę.

Jack Ma zbudował w szalonym tempie internetowe imperium. Dzisiaj Alibaba.com wchodzi na giełdę.

Aura pozaziemskiej istoty otacza go wszędzie. W fotelu biurowym, na podium, podczas wywiadu - Jack Ma roztacza wciąż coś genialnego, coś bajecznego. I także trochę szalonego. Ze swoimi wyraźnymi kościami policzkowymi, ciągłym uśmiechem i odstającymi uszami szef Alibaba przypomina trochę E.T.
25 mln klientów W Chinach do Alibaba Group należy już wyszukiwarka Yahoo, system płatności online Alipay oraz Taobao.com - cieszący się dużą popularnością chiński odpowiednik Ebay

Widocznie dla tego chińskiego guru internetu nie ma ziemskich granic. Jego .internetowa platforma handlowa Alibaba.com rośnie wręcz z bajeczną prędkością i ma już 25 mln klientów. Giełdowy debiut w Hongkongu o wartości 1,5 mld dolarów ( jeden miliard euro) już uznano za największy IT-Listing Chin.

"Od pierwszego dnia wierzyliśmy w naszą bajkę" - mówi spokojnie Jack Ma. Głos elokwentnego menadżera nie pozostawia wątpliwości, ma w sobie raczej coś z kaznodziei kiedy mówi: "Zmienimy chińską gospodarkę." Poważne słowa jak na 43-latka, który dopiero przed ośmiu laty założył Alibaba.com.

Zdumiewający sukces jak na kogoś, kto przed trzydziestką nie miał w rękach komputera. Po raz pierwszy w życiu zobaczył komputer w roku 1995 podczas swojej pierwszej podróży do USA, wspomina śmiejąc się Jack Ma. "Naprawdę bałem się go dotknąć" - przyznaje nawet dziś. W Chinach komputery uchodziły wówczas za bezcenny luksus.

Najmądrzejszy w chińskim e-commerce

Dzisiaj Jack Ma określany jest jako "chiński Bill Gates". Firma konsultingowa Ovum uznała go za "najmądrzejszą głowę chińskiej sceny internetowej". Jego pomysł na biznes jest przy tym niezwykle prosty: międzynarodowi producenci szukają stale klientów i dostawców, przede wszystkim w Chinach. Można by ich skojarzyć przez internet, pomyślał Ma.

Skarpety, banany lub koparki - na Alibaba.com zaopatrzeniowcy znajdą kooperantów, firmy średniej wielkości odpowiedniego partnera."Nasza platforma wyklucza pośredników, którzy byli w Chinach dotychczas potrzebni", mówi szef Alibaba.com. Pozwala to eliminować opłaty za pośrednictwo, obniżać koszty i zwalczać korupcję. "Przede wszystkim jednak kończymy w ten sposób ze starym myśleniem" - mówi charyzmatyczny menadżer stawiając na koniec nepotyzmu.

Codziennie na Alibaba.com rejestruje się 11 tys. kolejnych. Przed trzema latami z internetu korzystało cztery miliony chińskich firm, do końca bieżącego roku liczba ta wzrośnie do 35 milionów.

Pieniądze z debiutu giełdowego Alibaba.com chce zainwestować w globalne działania w branży E-Commerce. Analitycy są zdania, że można się również spodziewać przejęć. Jest to jednak prawdziwym wyzwaniem, przyznaje sam Jack Ma: "Alibaba jest dobry w zakładaniu nowych firm, jednak nie mamy zbyt dużego doświadczenia z przejęciami."

Oferujący ma bardzo solidną bazę klientów, mówi Jacky Huang, analityk instytutu badań rynkowych IDC China. "Jednak Alibaba będzie musiał opracować system, w jaki sposób otrzymać od użytkowników więcej pieniędzy." Jednak w stosunku do roku 2006 tegoroczny zysk ma wzrosnąć trzykrotnie do 622 mln Yuan (około 65 mln euro).

Boom na sukces w Chinach

Nie bez powodu zaczerpnął nazwę dla swojej firmy z baśni o "Ali Babie i czterdziestu rozbójnikach". Teraz Jack Ma, jeden z najbardziej znanych i najbogatszych Chińczyków, oczarowuje jednocześnie inwestorów i społeczność internetową Kraju Środka. Szef Alibaba.com jest również częścią boomu, jaki przetacza się przez Chiny - szybki, odważny, odnoszący sukcesy. Jego recepta? Nie zastanawia się długo nad odpowiedzią. "Obojętnie, jak wielki jest Twój sen, zawsze musisz pozostać realistą."

Trzymał się tego już jako dwunastolatek, kiedy w latach siedemdziesiątych Chiny otworzyły się i do kraju zaczęli napływać pierwsi turyści. Każdej wiosny, w swoim rodzinnym mieście Hangzhou, Jack oferował swoje usługi jako przewodnik po mieście. ,,Wtedy potrafiłem tylko powiedzieć "hello" i "good morning." Dwanaście lat późnej był już nauczycielem języka angielskiego w Hangzhou. Dzisiaj znajduje się tam siedziba Alibaba.com. W nowoczesnej centrali firmy, w której zatrudnionych jest 2,3 tys. osób, Jack nie uważa się za szefa: "Nie potrzebuję biura na dziesiątym piętrze." Nadal jest dobrym nauczycielem i potrafi motywować, chwalą go pracownicy. "Możemy dyskutować z nim o wszystkim i wyrazić swoje zdanie", mówi młoda dziewczyna. W wielu chińskich firmach jest to niemożliwe.

Kiedy Jack Ma chce się odprężyć, idzie w swoim rodzinnym mieście do herbaciarni i czyta poezję patriotycznego poety Jin Yong. Wiersze opowiadają zawsze o prostych ludziach, mówi Jack. Musieli on najpierw pokonać kryzys, zanim odnieśli sukces. To mu imponuje.

Chiński Bill Gates w wirze internetowego kryzysu

Swój kryzys Jack przeżył ze swoją pierwszą firmą internetową China Pages, która pod koniec lat dziewięćdziesiątych wpadła w wir internetowego kryzysu. Przełom nastąpił dopiero w roku 2005 wraz z przejęciem Yahoo China. Za jednym zamachem amerykański rywal został wypchnięty z przyszłościowego chińskiego rynku online. Z dnia na dzień Alibaba stał się silny prawie w we wszystkich lukratywnych obszarach Internetu.

"Nie boję się nikogo" - mówi dziś pewny siebie świadomie internetowy sztukmistrz spoglądając na konkurencję, która wciąż prze do kraju Alibaby. China Telecom, Yahoo, Ebay czy Google - jak dotąd pokonano wszystkich "rozbójników" w swoim królestwie.

Jego Alibaba-Group ma się stać silnym koncernem jak General Electric lub Microsoft, Ma myśli już o kolejnej bajce. I jak zawsze brzmi całkiem przekonująco. Większości się tego po nim spodziewa. Jak tylko "pozaziemski" Ma wyląduje ze swą firmą Alibaba na planecie giełda, tak jego wersja "tysiąca i jednej nocy" nie będzie już bajką.

tłum. Robert Susło Handelsblatt
http://manager.money.pl/ludzie/portrety/artykul/jack;m...
Marcin Nowak

Marcin Nowak Handel B2B

Temat: Jack Ma - chiński Bill Gates. Alibaba.com wchodzi na giełdę.

Jack Ma. Nowy cesarz Chin

Klaus Schachinger, 13.12.07

Jack Ma jest inny niż wszyscy - charyzmatyczny, otwarcie mówi to, co myśli, i nie obawia się prasy. Były nauczyciel języka angielskiego tym właśnie różni się od większości przedsiębiorców w Chinach. Ma jest popularny niczym gwiazda rocka. Ten dziś 43-letni przedsiębiorca uchodzi za wizjonera internetu, choć po raz pierwszy miał okazję skorzystać z komputera dopiero w 1995 r. podczas podróży do Seattle.
- Jack jest pionierem rozwoju sieci nie tylko w Chinach, ale też na całym świecie. Zachodnie firmy uważnie śledzą jego strategię działania, szukając wzorów dla siebie - mówi Bob Peck, analityk amerykańskiego banku Bear Stearns.

Od czterech lat Ma organizuje jesienią w swoim rodzinnym mieście Hangzhou, położonym jakieś dwie godziny jazdy pociągiem na południe od Szanghaju, dwudniowe "święto Ali". Zjeżdżają na nie dziesiątki tysięcy przedsiębiorców i pasjonatów internetu. Kiedy jakiś czas temu wygłaszał przemówienie w ogromnej Hali Ludowej w Pekinie, tłum jego fanów musiało powstrzymywać aż sześciu ochroniarzy.
We wtorek 6 listopada 2007 r. Ma świętował w Hongkongu wejście na giełdę platformy Alibaba.com, najważniejszego przedsięwzięcia w jego grupie. Alibaba.com to internetowa platforma business-to-business, z której korzystają przede wszystkim średnie przedsiębiorstwa, dokonując transakcji ze swoimi klientami i dostawcami. B2B było jednym z tych czarodziejskich zaklęć, za pośrednictwem których na przełomie tysiącleci nadmuchano internetową bańkę. Kiedy bańka pękła, amerykańskie firmy B2B w efektowny sposób spłynęły w dół rzeki bankructw. Jack Ma ciągle trwa.
Jego platforma, która powstała w 1999 roku, już od dawna jest obecna na arenie międzynarodowej, za pośrednictwem Alibaba.com kupują towary również przedsiębiorcy z USA. A następnie sprzedają je, korzystając z portalu eBay. Tym samym Ma dokonał w Państwie Środka tego, co nie udało się firmom amerykańskim, takim jak Commerce One czy Ariba. Amerykanie chcieli przede wszystkim ograniczyć koszty zaopatrzenia wielkich koncernów, a to była ślepa uliczka. Credo byłego nauczyciela Jacka Ma jest inne: woli mniejsze rybki od wielorybów. "Klienci amerykańskich stron internetowych B2B są jak wieloryby. Jednak 85 proc. ryb w oceanie ma wielkość krewetek. Nie znam nikogo, kto zarabia na wielorybach, znam natomiast wielu, którzy zrobili pieniądze na krewetkach" - drwił już siedem lat temu Ma.
Jego firma funkcjonowała od roku i również musiała przetrwać trudne czasy. Podczas gdy amerykańska konkurencja była na najlepszej drodze do klęski, Ma ściągnął kapitał z banku Goldman Sachs oraz od Masayoshi Sona, założyciela i szefa japońskiego koncernu technologicznego Softbank, i dał sobie radę. Do Softbanku należy obecnie 29,3 proc. grupy Alibaba.
Do ośmiu strategicznych inwestorów trafiły już akcje o wartości 300 mln dol. amerykańskich. Wśród nich są miliarderzy z Azji, jak Terry Gou, założyciel największego tajwańskiego koncernu elektronicznego Hon Hai Precision, rodzina Kwok, właściciel koncernu nieruchomości z Hongkongu - Sun Hung Kai, a także największy bank Chin ICBC oraz koncerny amerykańskie Cisco i Yahoo.
- Niektórzy przegapili wejście Google na giełdę i teraz za wszelką cenę nie chcą przepuścić Alibaba.com - cieszy się Ma.

Alibaba to chiński Google. Inwestorzy są o tym przekonani. Instytucjonalni, tacy jak na przykład administratorzy funduszy, zamówili już akcje Alibaba.com o wartości 160 mld dolarów. To 190 razy więcej, niż dla nich przewidziano. Inwestorzy prywatni chcieli zakupić akcje o wartości ok. 60 mld dolarów. Tym samym Alibaba została przesubskrybowana aż 257-krotnie. W porównaniu z ceną emisyjną kurs pierwszego dnia na giełdzie wzrósł aż trzykrotnie - do 5,15 dol. za akcję.
A przecież od samego początku te walory nie były tanie: relacja ceny akcji do zysku to okazałe 54. Jednak perspektywy wzrostu dla Alibaba.com i innych firm Ma są ogromne. Za sprawą ponad 160 mln osób korzystających z sieci Chiny są drugim pod względem wielkości rynkiem internetowym na świecie, a w przyszłym roku zastąpią Stany Zjednoczone na pozycji lidera. Dlatego Ma nie ma powodów do przesadnej skromności.
- Myślę, że za dziesięć lat na całym świecie będą funkcjonować trzy główne koncerny internetowe. Jeden z nich będzie pochodzić z Chin - mówi i uśmiecha się szelmowsko.
Dla nowego cesarza Chin duma narodowa odgrywa drugorzędną rolę, przynajmniej jeżeli chodzi o interesy. Także tym różni się od swoich rodaków.
- Nie postrzegam swojej firmy jako przedsiębiorstwa chińskiego, Alibaba mogła powstać gdziekolwiek - mówi Ma. Mimo to właśnie w Państwie Środka handel za pośrednictwem internetu wydaje się optymalnym sposobem na pokonanie trudności związanych z transportem towarów. Branża znajduje się przy tym dopiero na początku drogi. - Pokonamy bariery stojące na drodze do wolnego handlu - twierdzi Ma z przekonaniem.
Jego syn chodzi do szkoły z internatem w Anglii. Alibaba nie jest firmą rodzinną. To kolejna różnica w stosunku do tradycji azjatyckich. - Mój syn może robić, co zechce, pod warunkiem że będzie odpowiedzialny i zachowa dobre serce - mówi nieco patetycznie Ma. To przekonanie jest owocem długoletnich dyskusji Ma z jego własnym ojcem. Rodzice Ma byli właścicielami ziemskimi; przeżyli trudne lata w okresie rewolucji kulturalnej Mao.

Zrób to w prosty sposób - to zasada Jacka Ma. Rzadko wspomina o technologii, zamiast tego mówi: "Nawet taki głupiec jak ja może zrozumieć nasze aplikacje". Dla niego samego zbyt złożona jest nawet struktura eBaya, opracowana na potrzeby handlu w Chinach. Może wydawać się to niezrozumiałe dla większości osób na Zachodzie, którzy dorastali z internetem.
- eBay poniesie w Chinach klęskę, ponieważ odnosi takie sukcesy w Stanach Zjednoczonych i w Europie. Chiny to mulisty teren. Nie można wylądować boeingiem 747 na błotnistym podłożu placu zabaw - żartuje Ma.
Przed trzema laty założył przedsiębiorstwo konkurencyjne Taobao (chińskie określenie poszukiwaczy skarbów). Dzisiaj firma ta zdominowała targi staroci w chińskiej sieci; eBay tu ma zaledwie 8 proc. udziału w rynku.
Doświadczenie, z jakim - z punktu widzenia Ma - musi zmierzyć się jeszcze szefowa eBaya Meg Whitman, ma już za sobą współzałożyciel Yahoo. Jerry Yang w 2005 roku sprzedał Ma chińską część firmy, a w zamian przejął 39 proc. grupy Alibaba o wartości 1 mld dol. i przekształcił porażkę amerykańskiego koncernu w Chinach w jedną z najbardziej opłacalnych dla niego transakcji. W tym czasie zaprzyjaźnił się z Ma.
Wejście na giełdę Alibaba.com przyniosło 2 mld dolarów. Ma potrzebuje pieniędzy na rozwój pozostałych firm-dzieci Alibaby. W portfelu obok Taobao jest jeszcze Alipay, system płatności zbliżony do systemu PayPal w eBayu, a także AliSoft, powstała w 2007 roku firma projektująca oprogramowania.
- Google, Wal-Mart, General Electric czy Microsoft to wzory, od których chcę się uczyć po to, by je prześcignąć - twierdzi Jack Ma.
Najwyraźniej inspiracją są dla niego Stany Zjednoczone. Nawet nazwa dla jego firmy przyszła mu do głowy po wizycie w chińskiej restauracji w San Francisco.

http://www.forbes.pl/forbes/2007/12/13/060_nowy_cesarz...

Następna dyskusja:

Interview with Alibaba.com'...




Wyślij zaproszenie do