Temat: Strona z rozwiązaniami egzaminów
Witam wszystkich,
Krzysztof Łatuszyński:
A ile kosztuje u Ciebie rozwiazanie zestawu z egzaminu aktuarialnego?
Kazde zadanie do konca, a nie 6 czy 8 na 10, z ktorych wiekszosc
jest rozwiazana przez wykluczenie albo heurystyczny argument, ze
ta odpowiedz musi byc prawidlowa, a inne nie. Czyli w praktyce w
pelni rozwiazane w warunkach egzaminacyjnych sa ze 3.
Przeczytałem ten post kilka razy i nadal nie rozumiem niczego, poza tym, że Autor jest wzburzony. Może wyjaśnię, pisząc od początku.
"Ja" było żartem. Poważna część mojego posta to ta, która mówi, że nie jestem pewien, czy zadania egzaminacyjne są wcześniej testowane - a to niezbędny warunek wychwytywania w nich błędów, o których traktowały poprzednie posty, jeśli dobrze zrozumiałem.
Na pewno nie sa. Aktuariusze sie zazwyczj nie nudza i maja
lepsze rzeczy do roboty i argument, ktorego uzylem powyzej
nie odnosi sie tylko do Ciebie.
Kiedy kłopot polega na tym, że ja w żadnej linijce powyżej nie widzę agrumentu - tylko zdanie rozpoczynające się od "A ile kosztuje...". Piszę zupełnie poważnie, bez ironii, że nie wiem, o jaki argument chodzi. Jeśli reszta czytających wie, zlitujcie się i powiedzcie mi.
Egzamin wymaga specjalnego przygotowania, miedzy innymi pamieciowego opanowania znacznej ilosci wzorow i trudno sie spodziewac, zeby nawet aktywny aktuariusz mial przystapic do takiego egzaminu bez chocby kilku dni poswieconych na
powtorzenie i przypomnienie.
I dochodzimy do sedna sprawy, o której zapewne wie i Autor poprzedniego posta, tyle że zamiast skoncentrować się na przekazie, kopie posłańca. Przy ludziach.
==== Sedno sprawy ====
Egzamin aktuarialny, który ma tę własność, że aktywny aktuariusz musi się do niego przygotowywać parę dni, jest do d*py!
==== Koniec sedna sprawy ====
==== I jeszcze coś ====
A ponadto stwarza wrażenie, że aktuariusze tworzący takie egzaminy, tworzą zamkniętą korporację zawodową, ustawiając warunki wejścia takie, których sami by nie spełnili, gdyby jeszcze raz musieli.
==== Koniec i jeszcze czegoś ====
UK Fellowship Exam, który na całe szczęście dla siebie zdałem rok temu, jest tak pomyślany, żeby aktywny aktuariusz zdał go bez przygotowywania się. Co więcej, każdy zestaw zadań (i to już nie tylko Fellowship, ale *każdy* egzamin) jest sprawdzany przez *ochotników* (tzw. guinea pigs) będących aktywnymi aktuariuszami na 6-12 miesięcy przed datą faktycznego egzaminu.
Ile kosztuje u Ciebie kilka dni, zebys sie przygotowal do egzaminu? A moze masz ochote wziac tydzien urlopu i uczyc sie i
zdawac egzamin w ramach dzialanosci spolecznej?
Autor zamierzał być ironiczny, ale przypadkowo trafił: to, co w warunkach polskich jest śmieszne, gdzie indziej jest standardem. Tak, owszem, biorę wolne godziny z pracy na spotkania egzaminatorów i testowe rozwiązywanie egzaminów. Nie jest to urlop, tylko czas wolny, ponieważ każdy pracodawca aktuarialny chętnie wspiera Institute & Faculty of Actuaries, na przykład poprzez pomoc pracownikom w wypełnianiu obowiązków egzaminatora, czy wspomnianego "oblatywacza egzaminów". Urlop jest od czego innego.
Aha, nie przypominam sobie, żebym musiał brać wolne i/lub douczać się, aby móc rozwiązywać/sprawdzać egzamin ST2 w zeszłym sezonie. Jeżeli takie wolne byłoby konieczne w przypadku polskich egzaminów, to do licha, jest to właśnie problem, o którym mówię i piszę od lat - polskie egzaminy aktuarialne wyglądają inaczej, niż powinny, i cała nasza profesja robi sobie nimi kuku.
Co do dwukrotnego pytania o koszty - nie podam tutaj stawek godzinowych KPMG UK, bo i tak nikt nie uwierzy.
Na sam koniec - ja, kiedy rozmawiam po polsku z nieznajomymi, przechodzę na 'Ty' dopiero, kiedy ich spotkam osobiście, jeśli w ogóle. Wiem, że w angielskim to działa trochę inaczej, ale trudno - nie zadziała na mnie argument, ile Pan siedzi w UK.
Pozdrawiam wszystkich,
/MZ