Wypowiedzi
-
Mam trójkę pogodnych, towarzyskich dzieci, a co za tym idzie bardzo szeroki i dobry kontakt z nastoletnią młodzieżą, która licznie odwiedza nasz dom. Kontakt ten jest poszerzony również z tytułu pełnionej przeze mnie od wielu lat funkcji przewodniczącej Rady Rodziców w miejscowej szkole i częstej styczności z uczniami gimnazjum z którymi organizuję liczne imprezy, uroczystości. W środowisku miejscowości w którym się obracam (dość znana miejscowość podwarszawska) nadmieniony problem jest problemem marginalnym. Braki dobrego wychowania obserwuję wyłącznie u młodych ludzi, których zachowanie rodziców pozostawia wiele do życzenia, lub kontakt z rodzicami jest zachwiany, niewielki, utrudniony. Tutaj upatrywałabym największej przyczyny zjawiska braków w savoir-vivre, wszak młodzież powiela zachowania ludzi, dla których żywi szacunek, lub postępuje odwrotnie wyrażając tym bunt przeciw ludziom z którymi ma zaburzone relacje. Zaobserwowałam natomiast inne bardzo niepokojące zjawisko, a mianowicie naganne przykłady zachowań ze strony ludzi dorosłych, mających być dla młodzieży wzorem do naśladowania z racji wykonywanego zawodu nauczyciela. Zdarza się niejednokrotnie ignorowanie "dzień dobry" (rozumiem, że czasem można nie dosłyszeć, czy nie zauważyć, ale mówię o przypadkach ewidentnego braku odpowiedzi na pozdrowienie), zamykanie uczniowi drzwi przed nosem w trakcie jego wypowiedzi, karygodne i uwłaczające godności młodego człowieka zwroty pod jego adresem oraz wiele innych. Na takie zachowania, młodzież, której nieobce jest dobre wychowanie reaguje olbrzymim oburzeniem, nieraz buntem. Ze zjawiskiem tym mam niejednokrotnie do czynienia również w warszawskich szkołach. Jest to tym bardziej bulwersujące, że również inni nauczyciele dostrzegają niewłaściwe zachowania koleżanki lub kolegi po fachu, ale nikt nawet dyrekcja nie ma dostatecznego wpływu, aby to zmienić lub nie reagują z innych powodów. Znam bardzo wielu wspaniałych nauczycieli - wychowawców - żywię dla nich wielki szacunek. W bezpośrednich kontaktach skarżą się na wcześniej wspomniane przeze mnie zjawisko, jak również na brak kultury rodziców, których dzieci stwarzają problemy wychowawcze. Myślę, że powiązanie tych zachowań jest nierozerwalne, bo to my dorośli przekazujemy dzieciom od chwili ich narodzin wzorce godne lub mniej godne do naśladowania i od naszej kultury i więzi z dzieckiem zależy z jakim wychowaniem rozpocznie dorosłe życie i jak będzie następnie wychowywało swoje dzieci.
-
Droga Pani - nie rozumiem ataku, ktory na tyle Pania zaslepil ze wspak odczytuje Pani moje slowa interpretujac z nich, ze nie spedzam z synem czasu a moja dziewczyna jest zarobiona po lokcie praniem, gotowaniem, sprzataniem, dzieckiem i bidulka siedzi w domu kiedy ja sie dobrze bawie...
Drogi Panie Robercie,
to nie był atak, tylko propozycja. Nie twierdziłam, że nie spędza Pan czasu z dzieckiem i jest ciemiężycielem swojej partnerki, a już z pewnością nie zarzucałam panu, że się Pan dobrze bawi, bo po pierwsze nie wynikało to z kontekstu pańskiej wypowiedzi, a po drugie nie uważam, żeby bawienie się dobrze można traktować jako coś nagannego, wręcz przeciwnie. Miło mi, że Pański standard życia wychodzi ponad przeciętną, jak sam Pan zaznaczył dzięki pracy obojga. Niemniej Pana wypowiedź sprowokowała mnie do złożenia Panu takiej propozycji, będącej prozą życia, gdyż nader często daje się słyszeć podobne stwierdzenia, może w innym kontekście i z innych pobudek a jako inteligentny człowiek, chyba rozumie Pan, co mam na myśli. Co się zaś tyczy wiecznych wakacji, to chyba mam zbyt małą wyobraźnię, żeby uwierzyć, że aktywny człowiek, byłby w stanie całkowicie zrezygnować z satysfakcji, jaką może dawać praca.
Pozdrawiam serdecznie, mając nadzieję, że nie czuje się Pan tym razem atakowany. -
Panie Macieju,
Skupia Pan na swoich forach i nie tylko ojców głęboko zainteresowanych tematem wychowania dzieci, zaangażowanych uczuciowo i wrażliwych. To bardzo dobrze. Myślę jednak, że walka o równouprawnienie ojców to walka z wiatrakami i taką będzie, dopóki nie zmieni się stereotypów wychowywania dzieci, zakorzenionych od wieków, powielanych przez kolejne pokolenia. Ojciec - głowa rodziny, dostarczyciel środków materialnych, zapewniający rodzinie byt, często nieobecny, przez co posiadający mniejsze możliwości kontaktu z dziećmi. Matka, której obowiązkiem jest dbałość o domowe ognisko, wychowanie potomstwa i rozsądne gospodarowanie środkami dostarczonymi przez głowę rodziny. Czasy się zmieniają, stereotypy niekoniecznie. W praktyce wygląda to tak w wielu rodzinach, że mimo, iż matka również podejmuje pracę zarobkową, to głównie na niej ciąży rola wychowania i opieki i to bynajmniej nie ze względu na fizjologię, jak powiedziano wyżej, bo prawdziwy ojciec we wszystkich procesach może uczestniczyć czynnie, wspierając kobietę. Może, ale często nie uczestniczy, bo to niemęskie, bo lenistwo i wygodnictwo bierze górę, bo taki przykład wyniosło się z domu. Głowa po pracy zasiada w fotelu i ma czas dla siebie, bo już swoje zrobiła. Znam wielu wspaniałych facetów, fantastycznych, odpowiedzialnych, dojrzałych psychicznie ojców, zarówno w kwestii zapewnienia bytu rodzinie, jak również w sprawach kontaktu z dziećmi, chęci przekazania im tego, co w nich samych najbardziej wartościowe, takich, którzy uważają, że zupełnie normalną rzeczą jest zabawa z synem, czy córką, rozmowa, a i mieszanie w garnku, czy sprzątanie też im ujmy nie przynosi. Niestety należą oni do mniejszości. Jak pan myśli Panie Macieju, ilu z tych stereotypowych ojców zwróciło uwagę na podnoszony przez Pana problem. Wydaje mi się, że bardzo niewielu. Przykre to, bo szczerze mówiąc świadczy o tym, że sami panowie nie doceniają olbrzymiej roli, jaka im przypadła w udziale i jak ogromne znaczenie dla psychiki dziecka ma kontakt z ojcem.
I jeszcze parę słów do Pana Roberta. A może by tak drogi Panie, wziąć dłuższy urlop i na miejscu pouczyć syna różnych sportów, przy okazji gotując mu, piorąc i uważając nieustanie, żeby sobie krzywdy nie zrobił, a żonę wysłać w tym czasie na wojaże, niech sobie biedaczka odpocznie.... Zapewniam, że radość, z jaką po tym okresie wróci Pan do pracy będzie nieopisana! -
Tak niewiele trzeba, żeby wywołać uśmiech na buzi dziecka! Popieram akcję z całego zasmuconego serca.