Wypowiedzi
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Analityk Procesowy
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Analityk Procesowy
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Analityk Procesowy
-
To może coś konstruktywnego.
Wrzuć w google inkubatory przedsiębiorczości. Są skupione wokół uczelni. Działają na szczególnych zasadach. Prowadzą za Ciebie księgowość, doradzają w sprawie finansów, masz legalnie założoną działalność gospodarczą i często dbają o zdobycie dla Ciebie klientów. ZUS o ile wiem też opłacają, może częściowo tu nie jestem pewna.
W inkubatorze możesz być o ile wiem 2 lata, czyli tyle by trochę zarobić i rozwinąć skrzydła o ile będzie Ci to dane.
Masz adres rejestracji firmy w siedzibie "inkubatora", a także skrzynkę. Możesz skorzystać z ich sal konferencyjnych i zaprosić klienta na prezentację, rozmowę. Warto się koło tego pokręcić. Sama zamierzam to zrobić.
Czasami warto się trochę "pokręcić", a nie "wykręcić" :). Można w ten sposób zyskać zamiast liczyć ile można stracić. -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Zarządzanie Procesami Biznesowymi
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Zarządzanie Procesami Biznesowymi
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Zarządzanie Procesami Biznesowymi
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Zarządzanie Procesami Biznesowymi
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy HACCP
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Zarządzanie Procesami Biznesowymi
-
Chętnie przyłączę się do entuzjastów spotkania. Popytam znajomych organizujących szkolenia o tanie fajne miejsca.
Może to dobry pomysł na początek dla wszystkich. Czasu jest niewiele, tym bardziej, że prawdopodobnie będzie ruchomy skład.
Może by ustalić dead line na zapisywanie się. Trudno bez takiej informacji coś rezerwować, a nawet pytać o miejsca -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Zarządzanie Procesami Biznesowymi
-
Henryk M.:
Emilia Szymańska:
Moja odpowiedź jest absolutnie subiektywna bo sama jestem w tej grupie 85% (hi, hi, hi), a więc:
1) centralizacja - NIE w jakiś szczególny sposób, tak u nas było zawsze
Razem:
3) utrata innowacyjności,
4) opór wobec zmian,
9) narastanie konfliktów,
10)ograniczona komunikacja,
11)deficyty w pracy zespołowej,
- NIE. Pracownicy, którzy zostają/ udało się utrzymać (jak kto woli) walczą o potwierdzenie sensu swojego istnienia i nie brakuje im kreatywności;
:o))) ja rzeczywiśc...
Trochę dłuuuugo, ale trzeba :)
Szkoda, że tak to Pan odebrał. Tu naprawdę pracuje się dobrze. Ludzie się organizują bo od lat pracuje się tu w trybie projektowym. Nawyk. W projekcie nie ma wielu standardowych sytuacji. Zarządzanie zmianą i ryzykiem jest jak codzienna kawa.
Z tego co Pan napisał zrozumiałam, że uważa Pan ich opisana przeze mnie rzeczywistość to wystraszeni, skupieni na zagarnianiu pod siebie, walczący o przeżycie z krwią na ustach (najlepiej kolegów) ludzie. Na przykładzie takiej firmy można napisać pracę doktorską i to dobrą lub przygotować merytoryczne szkolenie z zarządzania sytuacją kryzysową dla ZARZĄDU pt. "Jak nie dać się zjeść i zniszczyć przez własnych pracowników".
Z pewnością takie firmy istnieją. Nie zalicza się do niej MOJA własna. Mój opis miał być potwierdzeniem, że są WYJĄTKI OD REGUŁY. Nie mam problemów z pomocą czy kooperacją. Ten stan nazwałabym ASYMILACJĄ, ale nie taką nastawioną na przetrwanie minimalnym nakładem sił, ale taką, która pozwoli rozwijać nowe obszary, którymi firma dotąd się nie zajmowała.
Najlepiej mówić o sobie. Jestem w okresie wypowiedzenia i prowadzę projekt, którego celem jest uporządkowanie i zoptymalizowanie wszystkich procesów, a także sformalizowanie współpracy z firmami zewnętrznymi, w tym zarządzanie ryzykiem. Robię to bo uważam to za właściwe i oczywiste. Zaangażowałam w ten projekt wielu ludzi i oni także się zaangażowali - nie dlatego, że musieli, ale dlatego że mają poczucie, że cel projektu jest ich własnym celem. Przy okazji Zarząd będzie miał "pozamiatane" za chwil parę w zakresie organizacji pracy.
Ten opis powinien być raczej czymś BUDUJĄCYM, pokazującym, że potrafimy działać normalnie (nie w nienormalnej sytuacji, jak Pan sugeruje), ale w nowej rzeczywistości. KONTINUUM ot co.
PANTA RHEI KAI OUDEN MENER (wszystko płynie i nic nie zostaje takie samo)
Pozdrawiam ;) -
Izabela Sopoćko:
Tak dokładnie, choroba dotycząca pracowników, którzy byli świadkami zwolenień kolegów.
Jej objawy zawierane są najczęściej w "parszywej dwunastce":
c
Które z objawów pojawiają się, według Państwa, najczęściej?
A które są dla firmy najbardziej niebezpieczne?
Ja właśnie pracuję w firmie, gdzie poziom zatrudnienia w ciągu kilku miesięcy zmniejszył się o 85% (to chyba wystaraczy by wziąć udział w dyskusji ;). Dla porządku trzeba dodać, że część pracowników i procesów została przeniesiona do firm zewnętrznych.
Moja odpowiedź jest absolutnie subiektywna bo sama jestem w tej grupie 85% (hi, hi, hi), a więc:
1) centralizacja - NIE w jakiś szczególny sposób, tak u nas było zawsze
2) kryzysowa mentalność, - NIE ROZUMIEM SFORMUŁOWANIA
Razem:
3) utrata innowacyjności,
4) opór wobec zmian,
9) narastanie konfliktów,
10)ograniczona komunikacja,
11)deficyty w pracy zespołowej,
- NIE. Pracownicy, którzy zostają/ udało się utrzymać (jak kto woli) walczą o potwierdzenie sensu swojego istnienia i nie brakuje im kreatywności;
kiedy nagle zaczyna się pracować za 7 swoich kolegów, którzy przeszli do historii, trzeba zmieniać i moderować rzeczywistość wokół bo inaczej nie da się pracować ani żyć, a ponieważ wszystkich spotyka to samo, ludzie skłonni są bardziej sobie pomagać, bo rozumieją problemy innych (na ogół oczywiście)
5) obniżone morale, - NIE nie ma czasu na sentymenty (patrz opis powyżej), ale jeżeli przez obniżone morale rozumiemy szaleńcze poszukiwanie pracy (bo lojalność wobec firmy jest jedną ze składowych) - TAK, ale oczywiście to żadne odkrycie
6) upolitycznienie, - CZEGO DECYZJI (tu: nie rozumiem), może to nie dotyczy firm komercyjnych traktując sformułowanie dosłownie
7) zanik priorytetów, - NIE, są wielkie (bo nowy właściciel ma nowe pomysły i b. wysokie wymagania) i trzeba dobrze ustawiać i kontrolować priorytety by nie zgubić tego co ważne
8) utrata zaufania, - TAK, oczywista sprawa
12)deficyty w przywództwie - TAK, bo zwolnienia były z klucza "stanowiskowego", a z ludźmi odchodzi wiedza, pewna kultura czy znajomość niuansów itd.; mianowanie kierownikiem osoby z najniższego szczebla nie zawsze oznacza utrzymanie poziomu -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Normy ISO
-
wspierania innych kobiet tylko dlatego, że są kobietami działa na mnie rzeczywiście jak alergen. Sorry, tak mam. I wiem, że wielu paniom się to nie podoba. Trudno.
I tu się całkowicie zgadzam. Mi dobrze się pracuje tylko tam, gdzie mam realny wpływ na to co dzieje się wokół mnie. Nie miałam nigdy problemu z akceptacją i nigdy nie odczułam, że jestem kobietą, co nie oznacza, że nie pracowałam z mężczyznami o jednoznacznie antykobiecych poglądach. Wydaje mi się, że jak ktoś ma rozum na swoim miejscu bez względu na płeć ;-))) to nie ma problemów w pracy, a ewentualne spory czy nawet konflikty są rozwiązywane na drodze merytorycznej. Choć może miałam szczęście pracować w takim a nie innym środowisku.
Druga kwestia jest taka, że uważam, iż należy komunikować się z otoczeniem w sposób najbardziej zrozumiały dla osoby/ grupy do której się mówi. Bywa (choć to nie reguła), że z facetami mówię o danej sprawie w dany sposób, a z kobietami o tej samej sprawie w inny. Jest to kwestia indywidualna, ale zgadzam się, że kobiety i mężczyźni różnią się na podłożu emocjonalnym. Kobiety bardziej osobiście traktują to co robią czego konsekwencją są często gwałtowne reakcje kobiet na np.: krytykę. I tu pojawia się temat złej interpretacji takiego zachowania i teksty typu: kobiety to histeryczki, mężczyźni na zimno i racjonalnie podejmują decyzje.
Długo już - więc wniosek. KOBIETY nie rezygnujcie z tego jakie jesteście. Nauczcie się komunikować z otoczeniem, a jeżeli ono was zrozumie - wtedy doceni co robicie. Tu droga do awansu jest otwarta.
Kij w mrowisko ? Ups.Emilia Szymańska edytował(a) ten post dnia 18.04.11 o godzinie 12:26 -
Beata Bielak:
Emilio, jestem zwolenniczką nowoczesnego, transformacyjnego stylu zarządzania. Nie ma w nim miejsca ..
Hej. W pełni się z Tobą zgadzam. Nie znam jednak firmy, a mam znajomych pracujących w najrozmaitszych branżach, która by myślała w ten sposób, a co ważniejsze stosowała te standardy. Moje obserwacje i rozmowy świadczą raczej o tym, że brak informacji jest strategią samą w sobie (mówię tu o komunikacji pionowej).
W 100% zgadzam się z tym co mówiłaś o komunikacji poziomej. Moim zdaniem różnica w obu komunikacjach polega na tym, że na pionową komunikację pracownicy mają niewielki wpływ, a na poziomą - o ile jest ku temu atmosfera - mogą ją sobie lepiej lub gorzej zorganizować. Pozostaje tylko kwestia dobrej woli, chęci i najczęściej narzędzi za które już odpowiada kierownictwo.
Myślę, że komunikacja jest bardzo niedoceniana. Główną przyczyną jest trudność w przeliczeniu strat jakie ponosi firma z powodu dziur. Dlatego kierownictwo często ignoruje potrzeby (w tym finansowe) w tym zakresie. Robiłam kilka tego typu analiz i wyliczeń i dopiero kwoty (niestety post factum) dają do myślenia kierownictwu. Tylko skoro wiadomo było, że straty te są nieuniknione, po co czekać na problemy? Nie potrafię sobie racjonalnie odpowiedzieć na to pytanie.
Kiedy kierownictwo musi uzasadnić przed właścicielem wydatek - w przypadku komunikacji (np.: work flow) pojawia się problem.Emilia Szymańska edytował(a) ten post dnia 07.12.10 o godzinie 14:08 -
>>
Pozwolę sobie się nie zgodzić.
Dobra kontrola w organizacji to tylko jedna z funkcji zarządzania - ostatnia w łańcuchu zresztą. Komunikacja ma również wpłynąć na zwiększenie motywacji pracownika, niezbędnej dla podniesienia efektywności jednostkowej lub grupowej. Pracownik jest właściwie zmotywowany, jeśli wie, co dzieje się w firmie, w której pracuje. Przekazywanie podwładnym tylko dobrych wieści, to tworzenie ułudy, ze szkodą dla całej organizacji. Niewiele ma to wspólnego z dobrym zarządzaniem. Dobry pracownik, to świadomy pracownik.
I w takiego pracownika jestem w stanie zainwestować:)
Myślę, że należy jasno oddzielić komunikację poziomą i pionową. Są to dwa różne kosmosy.
Kilka słów o komunikacji pionowej.
Moje obserwacje mówią mi, że złe wiadomości ZAWSZE trafiają w dół. Nie da się ukryć pewnych rzeczy, gdyż każdy zarząd zależy od informacji i analiz z dołu. Gorzej, że złe wieści nie są komentowane i nie ma de'menti. To właśnie wtedy pojawia się problem, gdyż interpretacje pracowników powodują chaos, pojawia się problem z poczuciem bezpieczeństwa i pracownicy zamiast pracować i rozwiązywać bieżące problemy debatują nad problemami zarządu i wszyscy na tym tracą.
Drugim problemem jest sytuacja, gdzie kierownictwo podejmuje decyzje, pracownicy zaczynają pracę, ale nie wiedzą co ma stać na końcu drogi (czasem samo kierownictwo tego nie wie). Taka sytuacja działa lepiej na zaangażowanie niż kąpiel w przerębli.
Na braku komunikacji pionowej zawsze traci firma, a więc zarząd, który jest odpowiedzialny za właściwe informowanie o tym co się dzieje (oczywiście w granicach rozsądku, to jest akurat jasne). -
Dodam jeszcze, że jeżeli Zarząd chce być poinformowany o sprawności finansowej, wydolności operacyjnej, stanie realizacji projektów strategicznych itd. to rada dla Ciebie: zamiast się zamartwiać jak napisać raport - zbierz ich do sali lub porozmawiaj z każdym z osobna i pierwszą prezentację zrób z próbnych wskaźników w różnych konfiguracjach. Niech wskażą te, które ich interesują. Możesz odwołać się częściowo do raportów fin. spółek giełdowych. Jest wiele książek z rachunkowości zarządczej, które pomagają odczytać dane w bilansie i przekuć je na ocenę firmy.
Nie wiem jaka jest u Ciebie sytuacja, ale widzę, iż są duże oczekiwania tyle, że obciążyli Cię obowiązkiem, który może Cię przerastać. Nic Ci nie ujmuję, ale polityka raportowa, KPI to strategiczna sprawa dla Zarządu.
Przeprowadź analizę co jest raportowane, jakie są ustawione KPI, w jakich czasookresach są one badane i jak wyglądają trendy. Dowiesz się zapewne, że 55% tych wskaźników nikt nie czyta i nie analizuje. To jeden z lepiej konserwowanych elementów każdej firmy. Idą wskaźnikami w ilość, nie jakość. Zacznij zatem od polityki raportowej w firmie. -
:)
To nie tak że nie wie, ale sami nie mają czasu okreslić co chcą, oczekują ode mnie raportu i rzeczywiście to wtedy ja decyduje co im pokazuje.
Jednak chciałem się dowiedzieć z Waszego doświadczenia jakich infromacji wy oczekujecie.
No ręce mnie opadli. Współczuję Zarządowi jego poczucia odpowiedzialności za to co robić powinni i żal mi właściciela/ rady nadzorczej, bo stać ich na naprawdę sponsorowane stanowiska.
Nie mają tam więcej takich etatów :))) Żartuję. Nie poszłabym na ten układ
- 1
- 2