Wypowiedzi
-
Dziękuję za Wasze opinie :-)
-
Witam
Stosowałam dotąd zasadę, w myśl której didaskalia dialogowe, informujące kto i w jaki sposób wypowiedział słowa, zapisuje się małą literą, natomiast te opisujące tzw. tło dialogowe rozpoczyna się wielką literą, wypowiedź bohatera zamykając kropką.
Pracuję obecnie nad tekstem, którego autorka życzy sobie konsekwentne zapisywanie wszystkich didaskaliów małą literą. Poszperałam trochę w posiadanych książkach i istotnie, taki sposób zapisu da się znaleźć. Czy słusznie?
Będę wdzięczna za Wasze opinie :-) -
Eliza S.:
Moim zdaniem tak - o ile masz dowody na to, że tę korektę wykonałaś. Za pracę w świetle KC zawsze należy się zapłata (chyba że odstępujesz jej efekt na innych, jasno określonych warunkach) - a tekst zawierający Twoje poprawki korektorskie jest w pewnym sensie również Twoim "dziełem"*. Tak to widzę i przy tym bym obstawała.
Oczywiście mam dowody na to, że korektę wykonałam: umowę, korespondencję z wydawnictwem, faktury, wystąpiłam o uzyskanie sądowego nakazu zapłaty i czekam na rozstrzygnięcie.
Chodzi mi o to, czy skoro „wydawca nie ma prawa wykorzystać efektów pracy, dopóki za nią nie zapłaci”, to może ponieść jakieś prawne konsekwencje z powodu takiego działania? -
Eliza S.:
Pisałam o tym kilka razy, gdzieś na tej grupie też.
Ostatnio - tutaj: http://www.goldenline.pl/forum/2629106/ciekawe-pytanie...
Poczytałam. Tam sprawa dotyczy wykorzystania tekstów bez zgody autora. Czy podobnie ma się rzecz z wykorzystaniem efektów mojej pracy (korekty tekstów), za którą nie otrzymałam zapłaty, a książki zostały wydane i są w sprzedaży? -
Eliza S.:
I pamiętaj, że dopóki Ci nie zapłacą, nie mają prawa korzystać z wykonanej przez Ciebie pracy.
A jeśli jednak nie zapłacą, a z efektów pracy korzystają, to jakie mogą być konsekwencje takiego działania? -
Dziękuję wszystkim za porady.
-
Mam potwierdzenia odbioru dwóch wezwań do zapłaty, co do rachunków, to jedynie korespondencję mailową. Ponadto książki, których korektę wykonałam, zostały już wydane z moim nazwiskiem jako korektorki, może to będzie dodatkowy dowód wykonania pracy.
-
Mam umowę o dzieło podpisaną przez obydwie strony, ponadto pełną korespondencję mailową dotyczącą wykonanej pracy (maile z tekstami od zleceniodawcy i moje maile z tekstami po korekcie). Rachunki, których co prawda wystawiającym jestem ja, jednak zostały one wypełnione przez zleceniodawcę, a do mnie przesłane mailem, niepodpisane, i nie mam żadnego dowodu, że je w wydawnictwie złożyłam.
-
Dodam jeszcze, że wysłałam do pracodawcy dwa wezwania do zapłaty na kwotę z rachunków listami poleconymi z potwierdzeniem odbioru.
-
Witam
Współpracowałam z wydawnictwem na podstawie umowy o dzieło. Rachunki wypełniał za mnie wydawca, przesyłając mi je mailem. Było to wygodne, dopóki nie pojawiły się problemy z płatnościami. Obecnie dochodzę należności z tytułu tejże umowy za trzy miesiące. I tu moje pytanie: czy takie rachunki, nie podpisane, mogą być dowodem w procesie dochodzenia należności, czy też może powinnam je wydrukować, podpisać i wysłać listem poleconym do pracodawcy? -
Dziękuję za wyjaśnienie, bo nie zdawałam sobie z tego sprawy. Gdy nie było problemów z płatnością, nie zawracałam sobie tym głowy, niestety.
Dziękuję. -
Idź do radcy prawnego bądź adwokata.
R.S.
Wielkie dzięki :-( -
Witam
Jeszcze w tej samej sprawie, której końca nie widać...
Wydawnictwo dotąd wystawiało miesięczne rachunki za korekty, które były mi przekazywane mailem. Ponieważ ciągle nie zostały uregulowane płatności i, że tak to ujmę, pozostajemy w konflikcie, odmówiono mi wystawienia rachunku za trzy zlecenia wykonane w sierpniu. Czy mogę dokonać tych obliczeń sama i wystawić rachunek? Pytanie może infantylne :-), ale dotąd tego nie robiłam. -
Dziękuję wszystkim za wypowiedzi. Umocniły mnie one w przekonaniu, że trzeba walczyć z podobnymi praktykami.
Mam nadzieję, że finał tej sprawy pokaże się na moim koncie (w postaci niemałej sumy notabene), o czym nie omieszkam powiadomić :-) -
Magdalena M.:
O, ja też współpracowałam z Radwanem, dość intensywnie w końcu zeszłego roku. Nie zauważyłam problemów z płynnością finansową, wszystko było na czas. Czyżby teraz coś się u nich złego działo? W sumie od ponad pół roku się nie odzywali, spisałam już nawet tę współpracę na straty, ale widzę, że to oni jakieś odnotowują.
Moja współpraca z RADWANEM rozpoczęła się około rok temu i przez pierwszych kilka miesięcy wypłaty były na czas, bez żadnych problemów. Potem nastąpiły opóźnienia, uzasadniane przejściowymi kłopotami firmy. Ostatnio chyba jednak zbyt usilnie dopominałam się o zaległe wynagrodzenie i tak się to skończyło. Gdyby zaproponowano mi jakieś rozsądne rozwiązanie tego problemu (wypłaty ratalne, konkretny termin, którego by dotrzymano), zgodziłabym się na to. Poirytowana jednak zupełnym ignorowaniem moich pytań o wypłatę, musiałam uciec się do radykalniejszych kroków. -
Wysłałam ze zwrotką. W mojej niezwykle ożywionej korespondencji z prezesem wydawnictwa pozwoliłam sobie także na uwagę, iż pozytywnego wizerunku nie zbudują wydawnictwu ani jego osobie procesy sądowe i opinia o nieuczciwości w środowisku redaktorów i korektorów. Odpowiedź jednak była na tak żenującym poziomie, że zakończyłam tę wymianę zdań.
Myślę, że kardynalnym dowodem, iż wykonałam pracę i uzasadnieniem żądania zapłaty jest wydanie tych książek, z moim nazwiskiem jako korektora.
Zastanawia mnie jeszcze, czy takie postępowanie jest zgodne z prawem (mam na myśli wydanie i sprzedaż książek bez uiszczenia zapłaty osobom współpracującym nad tekstem). Nie mam zupełnie doświadczeń w tej mierze, ale może ktoś z Was? -
Obiecałam, że poinformuję o dalszym ciągu mojej sprawy, zatem:
Wysłałam wczoraj listem poleconym wezwanie do zapłaty z wyznaczonym terminem, czekam teraz na reakcję.
Po przemyśleniu Waszych porad, napisałam do prezesa tego wydawnictwa, że nie zamierzam czekać na wykaz popełnionych błędów, bo jest to aż nader czytelny wybieg mający odwlec w czasie wypłatę należnej kwoty, na co otrzymałam odpowiedź, że nie jestem taka doskonała, jak mi się wydaje i on sam poprawiał po mnie błędy. Naturalnie nie uważam się za nieomylną i sądzę, że żaden z korektorów się takim nie czuje, ale błędy, jeśli takowe były, należało odsyłać mi do poprawy i tyle. Dodam jeszcze, że większość książek, których korektę wykonałam, została już wydana i znajduje się w sprzedaży, pozostałe są wykazane jako zapowiedzi.
Pragnę ostrzec przed współpracą z wydawnictwem RADWAN, bo o nim tu mowa. -
Dziękuję za Wasze głosy.
Dam znać, jak mi poszło i któż to taki... -
Dziękuję bardzo za porady. O trybie uproszczonym już poczytałam :-)
Czy, Waszym zdaniem, powinnam teraz czekać na odpowiedź wydawnictwa, którego prezes poinformował, że wykaże moje błędy i wyznaczy termin ich poprawienia, czy też skierować pisemne wezwanie do zapłaty w określonym terminem, a po jego upływie wystąpić o sądowy nakaz zapłaty? -
Witam. Jestem korektorką tekstów, współpracowałam z pewnym wydawnictwem, wykonując sporo zleceń, dotąd nikt nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń do mojej pracy. Od pewnego czasu pojawiły się problemy z terminowością wypłat, na początku tolerowałam to, cierpliwie wysłuchując wyjaśnień o przejściowych kłopotach z płynnością finansową firmy. Kiedy jednak sytuacja się nie poprawiała, a do tego doszło zupełne ignorowanie moich zapytań o wypłatę, przesłałam maila do prezesa wydawnictwa informując, że w przypadku nieuregulowania należności we wskazanym terminie, zmuszona będę wdrożyć procedurę uzyskania sądowego nakazu zapłaty. W odpowiedzi otrzymałam maila, w którym prezes pisze, iż wszystkie moje prace podda weryfikacji, aby stwierdzić, czy to wynagrodzenie w ogóle mi się należy. Współpracowałam z nimi na zasadzie umowy o dzieło (bardzo lakonicznej zresztą, teraz muszę przyznać, że nie przywiązywałam wagi do jej treści, niestety), umowa określa jedynie, że ja zobowiązuję się do wykonania korekty tekstu, a zamawiający do wypłaty wynagrodzenia najpóźniej w ciągu 7 dni od wystawienia rachunku. Aktualnie dochodzę należności za czerwiec i lipiec. Rachunki zostały wystawione, ale otrzymałam je jedynie drogą elektroniczną, bez podpisu. Poinformowałam prezesa, że jeśli wykonana praca jest wadliwa, powinien odesłać mi ją do poprawki i wyznaczyć termin.
Będę wdzięczna za wszelkie porady, jak powinnam dalej postąpić. Po jakim czasie od oddania dzieła zamawiający może weryfikować jego wykonanie (w umowie nie było to określone), w jakim przypadku może odmówić wypłaty wynagrodzenia, ile ma teraz czasu na to, by mi przesłać teksty do poprawki. Zdaję sobie sprawę, że te poprawki to sprytny wybieg, by odwlec sprawę wypłaty. Czy te rachunki mogą być podstawą żądania zapłaty, gdyby doszło do procesu sądowego?