Dominika Swodział

Student, Uniwersytet Wrocławski

Wypowiedzi

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Nie radzę sobie z odmową. Seks w związku.
    17.01.2013, 10:14

    Umieściłam ten wątek tutaj, właśnie po to, by temat mógł być omówiony na forum.

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Nie radzę sobie z odmową. Seks w związku.
    17.01.2013, 09:30

    Mam problem, który urasta już do gigantycznych rozmiarów.

    Byłam przez 10 lat w związku, w którym musiałam skomleć o seks, odrobinę czułości, a i tak byłam nazywana nimfomanką, podczas gdy mój mąż robił sobie "dobrze" przed porno. Oczywiście związek się rozsypał i było mnóstwo powodów ku temu - choć, ten ostateczny i bezpośredni - to właśnie był seks. A właściwie jego brak.

    Po którejś awanturze i jego zimnej obojętności trzepnęłam drzwiami w środku nocy, aby już nigdy nie wrócić... Powroty były, ale to na inne wątek.

    Mój eks mąż traktował seks jako system nagród i kar - uważał, że ma prawo "dawać" mi, kiedy na to zasłużyłam, a z reguły odmawiał, żeby mnie "ukarać". Uczestniczyłam w obrzydliwej, chorej, walce o władzę - gdzie seks był kartą przetargową i środkiem manipulacji.

    Brzydzę się tym, ale to właśnie spotykało mnie przez wiele lat - czułam się nieatrakcyjna, wpadłam w anoreksję itd.

    Ten rozdział mam na szczęście dawno za sobą.

    Żyję w bardzo szczęśliwym związku, czuję się kochana, chciana, potrzebna.. Mój partner doskonale odnalazł się w roli ojczyma dla mojego syna z pierwszego małżeństwa.

    Tylko ten seks... Wychodzi na to, że ja mam większe potrzeby, niż on. Do tego mam poczucie, że tkwi w nim syndrom "madonny i ladacznicy" i generalnie mnie można by przebrać w ciuchy anielskie i aureolę powiesić. Kiedy ja bym chciała... No, właśnie.

    Czuję, że moje potrzeby są tłamszone. Mieszkamy razem od niedawna. Dla niego raz w tygodniu to "trochę za mało", dla mnie to niemal dramat. Nie pracujemy dużo, nie mamy malutkich dzieci, moglibyśmy używać sobie, niczym króliki... Ale on woli wieczorami leżeć na sofie i oglądać telewizję. Sygnalizowałam o swoich potrzebach - najpierw bardzo nieśmiało ( bo wcześniej to zawsze on wykazywał inicjatywę ), potem omówiliśmy to i doszliśmy do wniosku, że "mam bezpośrednio mówić, o co mi chodzi. Albo położyć dłoń na jego męskości i on będzie gotowy."

    Tymczasem przeżywam coś zupełnie odwrotnego. Przed tygodniem mi odmówił, tłumacząc, że jest zmęczony i doszło do mało przyjemnej wymiany zdań, w której on powiedział, że "wcześniej mieliśmy więcej seksu, bo były wakacje, lato, itp.itd." I że ja nie określam swoich potrzeb.

    Ostatecznie wyparowałam z sypialni trzaskając drzwiami i siedząc do samego rana w salonie, taką wściekłością kipiałam. Przynajmniej kuchnię uprzątnęłam.

    Wczoraj - już w łóżku wyraziłam chęć na "szybki numerek". Usłyszałam: "no, nie wiem, musiałbym się najpierw wykąpać ( sic! ), a jestem zmęczony i w ogóle chciałem iść wcześniej spać". "Czy zatem możemy odłożyć to do jutra ? Możemy pójść razem pod prysznic".

    I teraz: - dlaczego mam odkładać do jutra, kiedy chce mi się/ potrzebuję - dzisiaj ?? Całość nie trwałaby więcej, niż 5 minut - on i tak ekspresowo kończy, więc może i zmieściłabym się w 3 minutach. Tylko tyle z jego snu - i tak wiele - dla mnie.

    Nie zasnęłam już. Borykałam się ze swoimi kipiącymi emocjami w łóżku do 3 nad ranem, po czym ostatecznie wyparowałam waląc drzwiami do salonu. Nie było sensu dłużej leżeć i się męczyć ze śpiącym facetem obok.

    Bilans - jedna nieprzespana noc na tydzień, rozżalenie i postępująca frustracja. Nie wiem, jak sobie z tym radzić. Chciałabym myśleć, że to tylko ja mam problem z tym, jak odbieram odmowę.
    Ale tym samym mamy problem wspólnie. I naprawdę nie wiem, jak go rozwiązać :,-(

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Wrocław w temacie dobry fryzjer i stylista we Wrocku poszukiwany
    30.05.2012, 06:00

    Potrzebuję pilnie naprawdę dobrego fryzjera, zajmującego się blondami.

    Moje włosy przeszło dość sporo w ostatnim czasie, po farbowaniu w poprzednim salonie, wyszedł kolor..nieco spranej szmaty. Do tego z rudawymi refleksami przy skórze.

    Chodzi mi o ściągnięcie tego koloru, tudzież położenie nowego, ale tak - żeby wyszedł ładny świetlisty blond, zamiast tego dziwacznego czegoś, co mam teraz na głowie... Ratunku!

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...
    6.01.2012, 21:42

    Gośka J.:
    Dominika Swodział:
    Oczywiście, jestem.

    A tak z ciekawości-dokąd trafiłaś?

    Gosiu, napiszę do Ciebie na priv.
    Mam tez pytanie :)

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...
    5.01.2012, 14:18

    Beata B.:
    Dominika Swodział:
    Napiszę więcej później

    No to napisz, bo dziś jest już wczorajsze jutro, więc jesteś po wizycie u psychologa.
    Czy nie jesteś?

    Oczywiście, jestem.
    Wczoraj byłam w szoku, musiałam przegryźć się przez wszystko, co usłyszałam.

    Trafiłam na dobrego terapeutę, więc za linki jestem niezmiernie i wdzięczna.
    Terapię będę kontynuować, ale będę musiała wrócić do kraju, by dochodzić do siebie. To nie będzie krótki proces.

    Dziękuję Wam za wszystkie rady. Były bardzo pomocne. Na pewno napiszę z czasem jeszcze, na razie muszę zostać sama z całą wiedzą, którą posiadłam - także dzięki Wam.Dominika Swodział edytował(a) ten post dnia 05.01.12 o godzinie 14:20

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...
    4.01.2012, 17:16

    To nie tak.. Napiszę więcej później, po prostu, na decyzje potrzeba czasu, ja przetrawiam wszystko powoli. Wybieram się do psychologa, dopiero wieczorem postaram się odpisać na Wasze wypowiedzi... :(

    Ach tak, to taki mały "rzut" na sytuację teraz: prosiłam, żeby mąż przywiózł mi dziecko.. On na to, że chciałby jechać z nami, że tak samo odpowiadam za to, co się stało, że go sprowokowałam ( sms do kolegi z życzeniami ), że za przemoc mnie przeprosił i przeprasza... Powiedziałam, że to wszystko, nawet koło starań o związek nie leżało. Że mówiłam, że go kocham, a on śmiał się prosto w twarz, usłyszałam, że jestem samarytanką ( znów ów sms ) i, że zdrady nigdy nie wybacza ( ?! ). Owszem, powiedziałam, że jestem samarytanką, bo gdybym nią nie była, zostawiłabym go w cholerę 7- 6 - 5 czy 4 lata temu, kiedy się nieomal zapił, zamiast poświęcać wszystko, wyjeżdżać z nim za granicę i wyciągać go z alkoholizmu !
    "Coś jeszcze ..?"... Usłyszałam w odpowiedzi :(

    On twierdzi, że nigdy "sobie nie pozwoli na takie zachowanie u żadnej kobiety z którą będzie"... Ale związek to przecież nie zniewolenie, a człowiek nie jest niczyją własnością ! Przyjaciółka mi powiedziała, że jak on chce mieć kobietę na własność, niech jedzie do Arabii Saudyjskiej. Bez niego nawet na ulicę nie wyjdzie.

    Nie pozwolę sobie wmówić, że to moja wina, że zrobiłam coś źle.. Napisałam mu w ospowiedzi, żeby nie obwiniał mnie za te wszystkie lata, kiedy wierzyłam w naszą rodzinę. Że byłam jedynie marionetką w jego rękach.
    Zmienił ton i znów pisze, jak bardzo przoerasza i,że powinnam respektować zasady na których mu zależy ( sms! ). Przepraszam, ale to jest chore i nie chodzi o żaden głupi sms...chyba ?

    On twierdzi, że to ja nie usłuchałam jego próśb o nie posiadaniu kontaktów..:(

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...
    3.01.2012, 23:04

    Ewa S.:
    Napisałaś w tytule,ze chcesz uciec ze związku, w którym jesteś niszczona, dostałaś wiele odpowiedzi,które można streścić do: "nie kontaktować się z mężem" i zacząć pracę terapeutyczną.

    Jutro mam wizytę u psychologa. Ze stowarzyszenia, które zajmuje się terapią uzależnień. Dodatkowo pani zajmuje się głównie terapią par. Nie wiem tylko, czy iść sama i leczyć się "z" męża, czy może iść właśnie z nim :(((

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...
    3.01.2012, 23:02

    Artur Król:
    Dominika Swodział:
    Dominika, takie pytanie, bo chyba nie znalazłem tego, mimo dużej ilości tekstów, które napisałaś - a czego Ty chcesz? Co chciałabyś uzyskać po tym wątku?

    Chciałabym... żyć w zdrowym związku.. spełniona, rozumiana, wspierana.

    Jak ten wątek miałby Ci w tym pomóc? Pytanie odnośnie tego i wszystkich kolejnych Twoich odpowiedzi, ponieważ to co podałaś, to taka trochę, mam wrażenie, lista "jak fajnie by było, gdyby taki był świat". Kwestia tego, że świata nie zmienimy, a już zwłaszcza przez pisanie na wątku w internecie, więc pytanie do Ciebie ponownie - co chciałabyś uzyskać po tym wątku?

    Czym miałaby się różnić Dominika, która kończy swoją obecność w tym wątku stwierdzając, że w tym zakresie jest ok, od tej Dominiki, która ten wątek zaczęła?

    Arturze, czym miałaby się różnić..? Dominika chyba najbardziej potrzebuje wsparcia i światełka w tunelu.. Takiego "prowadzenia za rękę" po meandrach swojej własnej psychiki, po której błądzę, pozwalam się krzywdzić i nie umiem powiedzieć "dość".

    Prawdopodobnie nie stanę się "żyletą" po zakończeniu tego wątku, będę dalej miękką dziewczyną, której z tak wielkim trudem przychodzi podejmowanie wszelkich ( nie tylko tych ostatecznych ) decyzji. Chciałabym być odporna na manipulacje - a pierwsze efekty tego już zauważyłam. Widzę to, czego nie widziałam wcześniej. ( Mąż wysłał mi smsa, że "znów jest tak, że on jest "be", a ja cacy, a przecież tak nie jest i prosi mnie o zmianę myślenia". Nic nie odpisywałam - bo jak jest ? Czy jest jakiekolwiek zachowanie, którym można byłoby sobie na takie traktowanie zasłużyć ? ).

    Więc tak, chciałabym ( ja ) się bardziej uodpornić.
    Chciałabym być silną żyletą, która nie pozwoli sobie na takie traktowanie, a nie miękką "c**ą", której można robić świństwa, a ona się na to zgadza.
    I chciałabym też znaleźć rozwiązanie, najlepsze rozwiązanie, z tej sytuacji.
    Tak, jak pisała Pani Małgorzata stronę wcześniej - boję podejmowania decyzji w obawie, że nie będą one trafne. Że mój mąż jednak mógłby być dla mnie tą "opoką", którą przecież nie był. Że bilans po 11 latach jest kiepski, ale po 15 może mógłby być dodatni..? A może wcale nie :(

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...
    3.01.2012, 22:29

    Artur Król:
    Dominika, takie pytanie, bo chyba nie znalazłem tego, mimo dużej ilości tekstów, które napisałaś - a czego Ty chcesz? Co chciałabyś uzyskać po tym wątku?

    Chciałabym... żyć w zdrowym związku.. spełniona, rozumiana, wspierana.
    Chciałabym kochać i ufać, bez obawy, że zostanę wbita w ziemię.
    Chciałabym móc realizować się na zewnątrz, wracając później do swojej małej, domowej przystani.
    Chciałabym mieć cele i wspólne plany, do których można byłoby dążyć.
    Chciałabym móc rozmawiać o wszystkim bez obawy, że usłyszę jedynie: "to pier**ły i g**na".
    Chciałabym rozwijać się zawodowo wedle ścieżki, którą JA sobie wytyczyłam, a nie ktoś.
    Chciałabym mieć spokój i wieść normalne życie.
    Chciałabym mieć wspólnych znajomych, wyjść raz na pół roku do pubu, bez obawy, że partner się upije i stanie się moim katem.
    Chciałabym móc wierzyć w piękną, wspólną przyszłość.
    Chciałabym mieć swoją, małą przystań - wspólne mieszkanie, domek, z wystrojem, o jakim marzę.
    Chciałabym stawać się mądrzejsza każdego kolejnego dnia.
    Chciałabym działać w wolontariacie i nie słyszeć, że to kolejne g**no.
    Chciałabym dzielić się radością z partnerem każdym kolejnym dniem.
    Chciałabym być wsparciem i opoką wiedząc, że otrzymuję to samo.

    Tak. Tego właśnie bym chciała.

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...
    3.01.2012, 17:02

    Odebrałam telefon. Pytał, czy może jechać z nami. Już wcale nie płakał. Był niewzruszony.
    Ze złością zapytał, czy "nadal żadnych decyzji nie umiem podejmować"?!

    Spokojnie powiedziałam, że potrafię i się rozłączyłam.

    Następny telefon: usłyszałam, że "niepotrzebne były te moje prowokacje", bowiem wysłałam smsa do kogoś, kogo nie powinnam, że "mam już swojego drogiego" ( Chodziło mu o to, że treść owego smsa zaczynała się od "Drogi X - Wszystkiego najlepszego " ), że nie poznałam go w pracy, że "to porażka",że wysłałam temu koledze życzenia - "Twoja porażka!!!" dodał z perfidią i śmiejąc się okrutnie.

    Powiedziałam, że nie pozwolę się więcej ranić. Rozłączyłam się.

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...
    3.01.2012, 12:57

    Małgorzata Halicka:
    Dominika Swodział:
    Ale stało się, prawda ..?

    Tak, stało się bardzo dużo.
    Dominiko, mąż Tobą manipuluje - choć niekoniecznie świadomie. On po prostu żyje chwilą i używa wszystkich możliwych środków, by dostać to, czego akurat mu w danej chwili brakuje.

    To prawda, bo już od dawna twierdziłam, że jest egoistą. Nie ogląda się na nic i na nikogo, jeśli czegoś chce, musi to mieć od razu, jest jak dziecko w sklepie z zabawkami. Cierpliwość nie jest jego mocną stroną, jeśli czegoś nie można mieć od razu, to po co się w ogóle starać?
    A dla mnie z kolei myślenie o przyszłości i dążenie do jakiegoś celu jest nadrzędną wartością.
    Myślałam, że tworzymy razem rodzinę i nasze cele są zbieżne.
    Nie były :(((

    Co do manipulacji, odbyłam część terapii, chodziłam na spotkania z psychologami, wybrałam się też do psychiatry, którzy tłumaczyli mi wiele rzeczy. I tak naprawdę utrzymanie swojej decyzji w mocy - jakakolwiek by nie była - uzależnione jest od środowiska zewnętrznego. Jeśli słyszę, że "nic się nie stało", to naprawdę wierzę, że nic się nie stało... choć we wnętrzu, we własnym środku, czuję się zdeptana.

    I jeszcze znamienna rzecz, podczas owej nocy usłyszałam, że mój mąż jedynie do mnie się tak odnosi i - jak powiedział - do żadnej innej kobiety nie byłby w stanie się tak odezwać, czy zachować. Przyjaciółka powiedziała mi, że to jasne: każda inna kobieta dawno pokazałaby mu drzwi. A on zna mnie jak wytartą kieszeń, wie, że jestem słaba, więc może pozwolić sobie na wszystko.. :(
    I trzecie pytanie, a właściwie wskazówka: co musiałby zrobić Twój mąż, żebyś mogła zacząć myśleć o jego ewentualnym powrocie i zechciała z nim w ogóle rozmawiać? Odpowiedź na to ostatnie pytanie da Ci większą stabilność w kontaktach z mężem. Będziesz wtedy wiedziała, czego się trzymać, będziesz mogła sprawdzić: czy on spełnia kolejne wymagania? Nie? To do widzenia.

    Dziękuję za te pomysły. Moim wymogiem, po listopadowych wydarzeniach, było podjęcie stałej terapii. Opieka psychologa, mentora, kogokolwiek, kto pomoże mu poukładać się samemu ze sobą.
    Wtedy właśnie chciałabym z nim być, wierząc, że będzie jednak dobrze.
    Ewa S.:

    >(chcę uciec- ale tez jednocześnie, chcę
    aby on sie zmienił i był ze mną)
    >przekazujesz mu sprzeczne sygnały i utrudniasz
    podjecie decyzji-to ty go zatrzymujesz)

    I tu jest też odpowiedź na Twoje pytanie, Ewo.
    Chciałabym, by normalne życie z tą osobą było możliwe.
    Jeśli jest niemożliwe, chcę uciekać, żeby ratować siebie. To mnie niszczy.
    Joanna W.:
    Czy naprawde chcesz tak zyć? Nie wierzę.
    dziś poznałam prawdziwą miłosć bo przedtem tylko wiedzialam jak powinna wygladac ale nie znalam jej. Życze Ci jeszcze raz wiele odwagi i sily w dązeniu do swojego szczescia i...konsekwencji.

    Oboje weszliscie w pewien nowy etap własnego rozwoju z tym,ze Ty rozwiniesz sie dalej, on nie.

    Dziękuję. A co do zmian... przecież przestał pić po wyjeździe.. :(
    Był między nami bardzo szczęśliwy okres... Do którego jednak on nie chce wrócić.
    Twierdzi, że "tam" żył nie będzie, bo "tam" stracił rodzinę. Jaka jest w tym konsekwencja ? Przecież wracając miałby tę rodzinę i mógłby ją scalać, pracować nad nią...?
    Konrad Górak:
    Dominiko,

    Zamknij oczy, na chwilę skup świadomość na swoim sercu i w myślach spytaj jaką powinnaś podjąć decyzję. Pierwsza rzecz, pierwsza myśl która zobaczysz, poczujesz, usłyszysz będzie Twoim wewnętrznym głosem. Tym który nigdy Cię nie zawiódł pomimo że go prawdopodobnie czasem niesłuchałaś.

    Ta myśl, to "ucieczka".

    I ja się teraz naprawdę cieszę, że on wyjeżdża do GB.
    Widzę w tym szansę na normalne samodzielne życie.. Nawet nie podejmując ostatecznych decyzji.. Czas pokaże... :(

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...
    3.01.2012, 11:23

    Gośka J.:
    Dominika Swodział:
    Czy to nie manipulacja..? Wiedząc, że w ten sposób może mnie złamać..?

    Owszem. To manipulacja.

    O tym powiedziała mi przyjaciółka, próbując stawiać mnie na nogi.
    Dlatego pytałam.
    I po co teraz chce do kogoś iść..? Wiedząc, że za 2-3 dni wyjeżdżam..?

    Żeby wyjechać razem z Wami, żebyś uwierzyła, że potem będzie chodził.

    Widać to jak na dłoni, a mimo to chciałabym wierzyć, że jest zupełnie inaczej :,(
    Spotkaliśmy się niestety w drzwiach, kiedy przyjechał po dziecko.
    Wyciągał do mnie rękę, zeszłam z nimi. Już na ulicy dziecko przysunęło go do mnie i popatrzyło wymownie :( Przytuliłam męża, ale wyszeptałam mu jednocześnie, że robię to tylko i wyłącznie dla dziecka, że gdyby nie ono, nie zobaczyłby mnie już nigdy więcej na oczy.

    I tu jest pierwszy przykład Twojej labilności emocjonalnej. Robię to tylko dla dziecka. Kategorycznie powiedziałaś mu, że gdyby nie dziecko to by Ciebie już nigdy nie zobaczył. Wcześniej piszesz, że nie raz prosiłaś go o powrót, robiłaś sceny na ulicy itd... Gdzie tu stałość emocjonalna?

    Brak. Ale wtedy mnie zgnoił psychicznie, teraz doszła do tego przemoc fizyczna. Z tym mam już znacznie gorsze doświadczenia i, mimo że miały miejsce wiele lat temu (5-6 lat), to jednak z tym samym człowiekiem, a boję się tego piekła jak diabeł święconej wody. Psychicznie również mnie zdeptał, noc sylwestrową zamieniając w chore przesłuchanie.
    Drżał cały strasznie, miał łzy w
    oczach.
    Później, kiedy dziecko zapiął w foteliku, wstał i ocierał łzy z oczu. Znów wyciągnął do mnie rękę, powiedziałam, że pomacham im na pożegnanie, a po cichu, że to, co zrobił, jest nieakceptowalne w żaden sposób. Ocierał łzy odjeżdżając, płakał, patrząc jak zbity pies :(

    Żal Ci go tutaj, choć chwilę wcześniej jakoś powiedziałaś mu, że zeszłaś tylko dla dziecka.

    Zeszłam dla dziecka, nie byłoby mi tak żal, gdybym nie widziała, jak płacze. Gdybym nie zeszła, nie widziałabym wcale.
    Później jeszcze dzwonił ze 3 razy, ale nie odbierałam :(

    Znowu trzymasz go na dystans-nie odbierasz po to, by później odbierać po raz kolejny. Kolejny przykład, że jesteś labilna emocjonalnie i nie umiesz kontynuować tego, co zaczęłaś.

    Nie odebrałam do tej pory. Bo, jak mi powiedziała przyjaciółka: "CO więcej ci powie ? Powie to samo, co ci pisze w smsach, nic więcej. Po co masz tego słuchać ?"
    Właściwie słowa innych osób trzymają mnie niejako "w ryzach", bo sama pewnie szybko bym wybaczyła, zapomniała, tłumacząc sobie, że "przecież nic się nie stało". Nawet zaczynałam już tak myśleć.. że "dla świętego spokoju".
    Ale stało się, prawda ..?

    Wiem, że nie umiem kontynuować i dopiąć do końca tego, co zaczęłam. W innym przypadku byłabym już po rozwodzie.
    I tak fakt zamieszkania osobna, przeprowadzki, radzenia sobie samej z dzieckiem, uważam za swój przeogromny sukces.

    A rano dostałam też smsa, w którym pisze, że "to wielka szkoda, że jestem tak nieugięta"...
    Ja i "nieugięta"... ;(
    Raz współuzależniona a za chwilę terapeutka i ktoś kto doskonale umie sobie wytłumaczyć czemu tak jest i z czego to wynika. Której siebie masz zamiar słuchać? Obu na raz?

    Nie. Tylko nie wiem, której słuchać. Czasami czuję się silna, po rozmowach, po wyrzuceniu z siebie wszystkiego, a zaraz po tym potrafię skulić się w sobie i myśleć o tym, jak mi żal. Tego wszystkiego żal. Ale chyba najbardziej tej iluzji i tych dawnych, pielęgnowanych starannie marzeń.

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...
    3.01.2012, 00:27

    Joanna W.:
    Tymczasem autorka wątku oczekuje, ze ktoś z nas napisze - daj mu szansę, kocha Cie na pewno się zmieni

    To już usłyszałam właśnie od własnej matki.

    Przede wszystkim, od wczoraj już pisał do mnie smsy, że płacze, że mu żal, że mu przykro.
    Dzisiaj odebrałam telefon stacjonarny, powiedział, że nadal bardzo chciałby z nami pojechać, że prosi, żebym przemyślała sprawę.

    Powiedziałam, że nie. I że we środę mam psychologa. Powiedział, że o tym też chciał ze mną porozmawiać, czy z nim nie pójdę, jeśli kogoś odpowiedniego znajdę :(((
    Czyli czy nie pójdę z nim do psychologa.

    Czy to nie manipulacja..? Wiedząc, że w ten sposób może mnie złamać..?

    Był już raz u psychiatry, po ostatniej akcji, kiedy "nagle" już nie chciał być ze mną.
    Powiedziałam, że jest niestabilny emocjonalnie i chciałam, żeby poszedł się ogarnąć. Namawiałam, poszedł. Ale tylko raz... choć lekarz uznał za stosowne, by przychodził regularnie...
    Z jednej wizyty niczego nie da się wyciągnąć... może więc poszedł dla świętego spokoju...?
    I po co teraz chce do kogoś iść..? Wiedząc, że za 2-3 dni wyjeżdżam..?

    Spotkaliśmy się niestety w drzwiach, kiedy przyjechał po dziecko.
    Wyciągał do mnie rękę, zeszłam z nimi. Już na ulicy dziecko przysunęło go do mnie i popatrzyło wymownie :( Przytuliłam męża, ale wyszeptałam mu jednocześnie, że robię to tylko i wyłącznie dla dziecka, że gdyby nie ono, nie zobaczyłby mnie już nigdy więcej na oczy. Drżał cały strasznie, miał łzy w oczach.
    Później, kiedy dziecko zapiął w foteliku, wstał i ocierał łzy z oczu. Znów wyciągnął do mnie rękę, powiedziałam, że pomacham im na pożegnanie, a po cichu, że to, co zrobił, jest nieakceptowalne w żaden sposób. Ocierał łzy odjeżdżając, płakał, patrząc jak zbity pies :(

    Tak mi go żal :(
    I siebie też :( Kiedy ja przepłakałam pół nocy sylwestrowej, jego to specjalnie nie obeszło, prawda ..? Nie wiem zupełnie, jak się zachować :,(

    Później jeszcze dzwonił ze 3 razy, ale nie odbierałam :( Napisał też smsa, w którym pisze, jak strasznie mu przykro, jak bardzo przeprasza, że wie, że to nie to, o co "próbowaliśmy walczyć"...
    Że wie, że to jest chore, że bardzo mu źle i żałuje, i że nadal bardzo chciałby jechać z nami.. :(

    Jednocześnie podczas tej nocy sylwestrowej powiedział mi, że "nie ma motyli w brzuchu, że wszystko przyjmuje na rzadko ( jego słownictwo ), i że to dobrze, że ja podchodzę do tego wszystkiego z dystansem"...Dominika Swodział edytował(a) ten post dnia 03.01.12 o godzinie 00:29

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...
    2.01.2012, 23:41

    Ewa S.:
    Dominika Swodział:
    PS. Lata temu, dokładnie 5-6 lat temu, na pewnym forum, napisano mi; "że dają mi jeszcze rok lub dwa na zobaczenie swojego związku z innej perspektywy i ucieczkę".
    Ucieczka zajęła mi niemal 6 lat i nadal nie uciekłam skutecznie :(
    korzenie twojego problemu tkwią w twojej osobowości i wytrenowanych -więc automatycznych- sposobach reagowania.

    Czy mogę prosić, żebyś rozwinęła ?
    Z dużym prawdopodobieństwem -na podstawie tego,co napisałaś-, mogę stwierdzić,ze tkwią one w twoim dzieciństwie (relacja z ojcem, wzorzec zwiazku twoich rodziców).

    I tutaj również...?

    Z góry dziękuję.

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...
    2.01.2012, 15:50

    Joanna W.:
    p.s. a co do Twoich dylematów nt meza....jeśli ktoś uzywa przemocy, sam sie boi i bedzie uzywal jej zawsze..a nic tak nie zabija wiary w siebie jak takie traktowanie i..dlatego nic takiego zachowania nie usprawiedliwia.NIC.

    Dziękuję, Joanno.
    Wiesz, mi też zawsze wydawało się, że on ma problem z poczuciem własnej wartości, mnóstwo kompleksów, dlatego wpadł w alkohol i nie radził sobie z życiem... Mnie jest go żal.
    Jemu zawsze imponowali jacyś "mafiozi", jacyś napakowani ludzie... Nosi przy sobie gaz, bo się boi... Cieszy się znajomością z "kimś tam"... Nie rozumiem ni w ząb takiego zachowania, to nie mój świat...

    Joanno, bardzo dziękuję Ci za całego posta, włącznie z tym, że potrzebna jest mi opieka kogoś silnego. A raczej wsparcie. Bo najgorsze jest to, że dzisiaj, kiedy emocje opadają, ja również zaczynam wierzyć, że "przecież nic się nie stało", czy też, że "zawiniliśmy oboje". Że tak można żyć, że jest tak zazdrosny, więc przecież mnie kocha... Wszystkie to myśli przelatują mi przez głowę, na szczęście żadna się nie zatrzymuje na stałe...
    Joanna W.:
    staje sie bezwolny,
    wystraszony i nie ma sil lub nie czuje sil by cos w swoim zyciu radykalnie zmienić,trochę na zasadzie lepsze znane zło niż nieznane nie wiadomo co..

    Właśnie to trzymało mnie przy nim przez te wszystkie lata. Aż do wspólnego wyjazdu za granicę przed prawie 4 laty.
    I zmienił się. Byłam szczęśliwa, że wierzyłam w człowieka, który tę szansę wykorzystał.

    I tak, cudownie byłoby móc przeczytać, że się zmieni, że będzie świetnie, kochany i nasz mały świat się zjednoczy... I uwierzyć w to, niczym prawdę objawioną. Ale tak nie jest.
    Na obczyźnie nie pił, nie bił... I cóż z tego, kiedy teraz nie żyjemy razem, a takie zachowania wracają jak bumerang ?
    Tak, Joanno. Chciałabym móc wybaczyć. Chciałabym wierzyć.
    Chciałabym karmić się iluzją. Chciałabym, żeby pojechał z nami.
    Ale jednocześnie lęk jest silniejszy. Lęk przed tym, co "tym razem"...

    To jest nie do zniesienia... :(((

    PS. Lata temu, dokładnie 5-6 lat temu, na pewnym forum, napisano mi; "że dają mi jeszcze rok lub dwa na zobaczenie swojego związku z innej perspektywy i ucieczkę".
    Ucieczka zajęła mi niemal 6 lat i nadal nie uciekłam skutecznie :(Dominika Swodział edytował(a) ten post dnia 02.01.12 o godzinie 15:55

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...
    2.01.2012, 13:51

    Jacku, raz jeszcze dziękuję, bo to, co piszesz trafia w samo sedno. Coś, z czego gdzieś, we wnętrzu zdaję sobie sprawę, ale potrzebuję usłyszeć głośno i bardzo dobitnie.

    Domyślam się, że bez wsparcia się nie obejdzie. Zwłaszcza, że znów pisał do mnie, że "jest mu źle, przykro, że nie będzie mnie nagabywał, a czekał, aż ja się odezwę. Że bardzo przeprasza i okrutnie żałuje, że nie o to walczyliśmy, że jestem stale gotów, by z nami pojechać" ( wedle wcześniejszego planu ).

    Mnie też jest źle, potrzebuję wsparcia i wiem, że przyjaciółka po południu to za mało :(

    Odnośnie instytucji chodziło mi o Al-anon i linka, którego podał na 1.stronie Krzysztof, przepraszam.

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...
    2.01.2012, 13:19

    Dostałam smsa, że "serce ma pęknięte.. że bardzo mu źle, że nadal chciałby jechać z nami.." ( przecież po to wziął wolne ).

    Napisał też, że bardzo serdecznie przeprasza, że jest mu przykro, że żałuje...

    Odebrałam telefon stacjonarny, pytał, czy się z nim zobaczę. Powiedziałam, że nie.

    Prosił, żebym przemyślała, czy może jechać z nami... że bardzo chce, ale... "przecież razem zawiniliśmy, bo wysłałam smsa z życzeniami, a poza tym, powiedziałam o tej prawdzie, że by "jej nie przeżył", więc te wydarzenia to nasza wspólna wina..."

    Jest mi cholernie ciężko, przykro i źle... Tak bardzo chciałabym, żeby było dobrze :,(((

    PS. Od matki właśnie usłyszałam, że "przecież może to nic strasznego, to nic, co się stało, jeśli obieca mi poprawę"...
    ... ... ...

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...
    2.01.2012, 13:13

    Dziękuję, Jacku.
    Dzwoniłam do podanych przez Ciebie instytucji, na razie jednak bezskutecznie :(((

    Mój mąż dzwonił wczoraj wielokrotnie, ja jednak nie miałam odwagi, żeby odebrać telefon.

    Później wysłał mi smsy, w których pisał, że "cały noworoczny dzień spędził w łóżku płacząc w oczekiwaniu na to, że mnie jednak usłyszy. Że cholernie mu źle i jeszcze bardziej przykro".

    W następnym, że dłużej tego "nie wytrzyma", a w ostatnim "że życzy mi dobrej nocy i ma nadzieję na rozmowę ze mną nazajutrz."

    Mnie jest naprawdę jego żal. Mnie jest żal go, jako człowieka. Jako własnego męża, jako faceta, którego kocham... Ale co mogę zrobić..?

    Jeśli się złamię...

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...
    2.01.2012, 11:25

    Marcela K.:
    Dominika Swodział:
    Mam sporo napędu i możliwości do podjęcia takiego życia, jakiego chcę, jednak kiedy znajduję się przy nim, on mnie zniża do swojego poziomu, swojego prymitywizmu, mówiąc, że "niczego nie osiągnęłam, nie czego nie mam". etc.
    Wspaniały przykład pokazania czarno na białym, że kompletnie nie rozumiesz, co to znaczy BYĆ ODPOWIEDZIALNĄ za swoje życie. On cię "nie zniża", nie potrafiłby. Nikt tego nie potrafi. Sama się zniżasz. Sama się zmuszasz.

    No tak, to prawda.
    Poza tym, dlaczego dajesz mu szansę, gdy o nią nie prosi? Dlaczego chcesz coś budować, gdy tego nie oczekuje? I wreszcie dlaczego uciekasz, gdy nagle to do czego tak intensywnie dążysz zaczyna działać?

    Chyba nie rozumiem. W którym miejscu pisałam o tym, że uciekam, kiedy zaczyna działać to, do czego dążę ? Czyżbym miała sielankową rodzinę obok siebie ?
    Mieszkam sama, żyję sama.

    Powtórzę jeszcze raz. Jesteś w pełni ODPOWIEDZIALNA za swoje życie i nie nabiorę się na złego męża, nierozumiejących cię rodziców i perspektywę Domu Samotnej Matki, bo gdyby było ci naprawdę źle to taki Dom byłby wybawieniem, a nie karę. Moim zdaniem lubisz zamieszanie dla samego zamieszania, emocje nawet negatywne, dla samych emocji.

    Bardzo się mylisz. I coś mi się wydaje, że nie masz pojęcia i alkoholiźmie, o byciu 21- latką z małym dzieckiem w domu, w którym wiesz, że wróci mąż i nigdy nie wiesz, co się wydarzy, o lęku, o upokorzeniu, wreszcie upodleniu, o dzielnicowym i ... wielkim wstydzie.
    Oto, jak wykształcona w prywatnym liceum córka pana doktora, wyszła świetnie za mąż, dygocze na samą myśl o powrocie "kochanego" męża do domu.
    To na szczęście przeszłość i nie o tym pisałam.
    Pisałam o tym, jak uciec, bo mnie to nie odpowiada. Nie bawi mnie to.

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...
    2.01.2012, 00:51

    Gośka J.:
    Chyba jednak umie. W swoich wypowiedziach nie raz wyraziłaś opinię, że może to Ty zawiniłaś...
    Odnoszę takie wrażenie, może się mylę, że zmieniasz, modyfikujesz swoje emocje, słowa, opinie w zależności od chwili, w zależności od tego, co kto Ci napisze. Raz jesteś słaba, przestraszona, uległa a raz mówisz, że Twój mąż nie jest w stanie wzbudzić w Tobie poczucia winy. Raz piszesz, że on przyjeżdża do Ciebie, atakuje Cię i osacza, że chcesz się uwolnić od niego a za chwilę odpisujesz komuś, że Ty się już uwolniłaś od niego i nic już Was nie łączy. Zaprzeczasz cały czas sama sobie.

    Być może. To skutek nocnych wydarzeń, a może i wydarzeń ostatnich lat ?
    Tylko, że on mnie ranił skutecznie, zanim odeszłam

    To skutecznie Cię rani, czy też nieskutecznie...?

    Skutecznie.
    Poza tym,
    mam tutaj otoczenie, bliskie mi osoby ( nie mówię tutaj o rodzicach ), koleżanki, którym łatwiej będzie mnie wspierać na miejscu, niż na odległość.

    Nie przeceniasz czasem tego wsparcia?

    Chyba jednak nie. Ojczyzna to ojczyzna. Koniec, kropka.
    Znajomi i to wszystko, co buduje naszą tożsamość.
    Higiena psychiczna. I nie o męża tu chodzi, jego tutaj nie będzie.
    Masz dziecko a cały czas zachowujesz się jak nastolatka, która kiedy coś jej się nie podoba, pakuje walizkę i jedzie gdzie indziej szukać marzeń a jak ich nie znajduje to wraca z powrotem. Dziecko to nie zabawka, którą można spakować do walizki i podróżować w nieznane. Dziecko musi mieć jeden dom, jedno stałe miejsce. Robiąc tak stale uciekasz od odpowiedzialności. Nie podejmiesz terapii tam, bo nie wiem co. Pojedziesz do Polski i za pół roku znów stwierdzisz, że to nie to, więc przerwiesz terapię i uciekniesz...no właśnie dokąd?
    Zostań na jednym miejscu, podejmij terapię, zapuść z dzieckiem korzenie. Niech wie, która ojczyzna jest jego i który dom jest jego. Myślisz, że jak wrócisz tu to będzie Ci łatwiej? Mylisz się. Ktoś kiedyś powiedział, że nasz dom jest tam, gdzie nasze serce. Twoje serce nadal jest przy mężu dlatego nie znajdziesz swojego domu dopóki nie wyrzucisz go z serca na zawsze.

    Dziecko chodzi na stałe do przedszkola tam, tutaj jestem przy okazji wszelkich ferii, świąt itd, a że jest ich sporo, to tak to wygląda, że ciągle jesteśmy w rozjazdach.
    Nie chcę więcej uciekać. A odnośnie męża... cóż, ciężka praca i wiele trudnych chwil przede mną. Nadal chciałabym żyć z nim, ale... nie na jego zasadach. Już nie.

Dołącz do GoldenLine

Oferty pracy

Sprawdź aktualne oferty pracy

Aplikuj w łatwy sposób

Aplikuj jednym kliknięciem

Wyślij zaproszenie do