Dominika Swodział

Student, Uniwersytet Wrocławski

Wypowiedzi

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Brak seksu... On sie wymiguje i masturbuje zamiast :,(((((
    6.03.2016, 18:51

    Ewa W.:
    Robert R.:
    Ewa W.:
    wydaje mi sie ze historia wyssana z palca..
    A mnie się wydaje że historia jest prawdziwa, chociaż może bohaterowie niekoniecznie.
    o klasyczny przypadek niedopasowania, jedna strona z ogromnym libido, dynamiczna, ofensywna, a druga wycofana , bez ikry, bierna i z niewielkim temperamentem.
    W przykadku gdy pierwszą osobą jest mężczynz a druga kobieta, to mówimy o tzw. tradycyjnym podziale ról, natomiast gdy to kobieta tak silnie dominuje, to zaczyna się problem, ponieważ kobieta flakowatego mężczyzny do seksu raczej nie zmusi z przyczyn fizjologicznych.


    eeee kto sie tak wybebesz na gl ?
    wydaje mi sie ze ktos szuka tematu do brukowca

    Nie mam z tym problemu. Choc nie mam imie Dominika. Ale dla sprawy nie ma to znaczenia.
    Tyle w temacie .

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Brak seksu... On sie wymiguje i masturbuje zamiast :,(((((
    5.03.2016, 21:04

    Karolina Ł.:
    Ja pierdziu.....on Cię wyzywa, mówi Ci, ze Cię nie znosi, że ma Cię dość, że nie moze patrzeć na Ciebie, a Ty po tym wszystkim robisz mu kanapeczeki i proponujesz seks........jestes gorsza niż gwałciciel

    Mysle, ze jest wielu, wielu mezczyzn, ktorzy z radoscia przyjeliby kobiete chetna zawsze, a na dokladke pragnacej seksu na zgode :-)

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Brak seksu... On sie wymiguje i masturbuje zamiast :,(((((
    4.03.2016, 23:46

    Robert R.:
    Różnica między raz w tygodniu przez pięć minut a kilka razy dziennie, jest zbyt duża żeby cokolwiek z tego mogło wyjść.
    A swoją drogą, to gdzie były takie kobiety wtedy gdy ja byłem wolny? Aż przykro czytać że taki potencjał się marnuje :)

    Moglabym pojsc na ten kompromis, zeby spotykac sie co 2-3 dzien - ale absolutnie nie mniej. I nie rzadziej. On - rzekomo - potrafilby pojsc na taki kompromis. Ale "nie dzis" i "nie jutro".
    On po prostu "nie ma takich potrzeb, ani checi".

    Gdzie byly takie kobiety? Podejrzewam, ze w roznych miejscach, moze zle szukales ? ;-)
    Nikt sie tym przeciez oficjalnie nie afiszuje :-)

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Brak seksu... On sie wymiguje i masturbuje zamiast :,(((((
    4.03.2016, 23:18

    Marcin S.:
    Skoro wiadome jest, że faceci mogą nieustannie ( oczywiście, nie wszyscy) , to dlaczego kobiety mają żyć w celibacie ???

    Nie sadze, zeby mialy... Kwestia znalezienia odpowiedniego partnera...

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Brak seksu... On sie wymiguje i masturbuje zamiast :,(((((
    4.03.2016, 23:17

    Troche nowego - wrocil dzisiaj pozno z pracy ( okolo 17-tej ), byl calkowicie obojetny, powiedzial, ze nie ma nic nowego, co moglby dodac i ze bedzie bronil swojego prawa do ogladania golych cip, bo to "jego prywatna sprawa", a niezaleznie od okolicznosci, on "nigdy nie bedzie mial checi na seks codziennie, a i co drugi to duzo".

    Uslyszalam, poza wyzwiskami, litanie zarzutow, dowiedzialam sie, ze jestem:
    - asocjalna,
    - nudna,
    - wstyd mnie gdziekolwiek zabrac,
    - on sie "nie moze realizowac w zyciu przeze mnie" ( bo nie potrafi sie zabrac za siebie, bo - uwaga - ciagle JESTEM w domu ),
    - fakt, ze jestem na okraglo w domu jest okropny,
    - mam sobie znalezc towarzystwo,
    - traktuje go czasem, jak malego chlopca.

    Zgodzilam sie jedynie z ostatnim. Zreszta rzeklam rowniez, ze chcialabym to usilnie zmienic.

    Zreszta, glupia, powtarzalam ciagle, ze wyciagam do niego dlon, plaszczylam sie, jak idiotka...
    On nie probowal mnie przeciez zatrzymac.

    Etc.etc - NIC, co moznaby przyjaz za dobra monete. Przeciwnie.

    Uslyszalam, rowniez, ze on w zasadzie mnie nie znosi, ze go mecze swoja obecnoscia...i tak dalej, i tak dalej...
    Jesli chodzi o zycie erotyczne, to - rzekomo - jesli nie jest zly, to ma ochote.. Z tym, ze potrafi byc zly tygodniami... Wsciekly i podkreca sie sam - raz za razem...

    Ach, powiedzial mi rowniez, co lubi, ale nie ma to zupelnie przelozenia na rzeczywistosc.

    Po rozmowie poszedl na jointa, a nastepnie kazal zostawic w spokoju i samego. Obiecalam, ze zostawie, zrobie mu cos do jedzenia, oczywiscid powiedzialam, ze rozumiem, ze jest zmeczony itd, a na koncu zapytalam, czy nie mozemy wykonac kroku w dobra strone... I spotkac sie wspolnie w lozku przed spaniem.

    Spuscil mnie drzewo.

    Kazal zejsc ze wspolnej sofy, zadal tego, zebym sobie "gdzies" poszla, a skoro NIE - to powrzeszczal, powyzywal mnie i..poszedl sam do lozka :(

    Taka brutalna rzeczywistosc :((((((((

    Joanna D.:
    Dominika S.:

    >
    On nie pracuje duzo, ma w ciagu tygodnia 28 godzin. Ani kawalka wiecej. Nic.

    Nie pracuje fizycznie, w domu tez niczego nie robi. Uwala sie na kanapie i gapi w telewizor.
    Na seks nie ma ochoty, bo mu sie "nie chce" ( to wymaga przeciez jakiegolwiek wysilku!). Ten 5-minutowy seks o poranku w sobote, polega dokladnie na "jestem sztywny, siadz na mnie"...

    Skoro taki zły - to po co z nim jesteś?

    I teraz, bo mialam pisac o sobie - ja sprzatam, ja piore, ja skladam ubrania, planuje remonty, dzwonie po ludziach, place rachunki.. W sumie - robie wszystko. Bardzo wygodny uklad, prawda?
    On przewaznie gotuje i to jedyne, co robi. Dalej - dbam o dom, staram sie, jestem zadbana.
    Wyjscia planuje ja ( on nigdy mnie w sumie nigdzie nie zabral - na poczatku naszej znajomosci jedynie ). To ja podejmuje decyzje, ja biore na bary cale nasze wspolne zycie.

    Skoro to robisz, to zwyczajnie lubisz. A może wychodzisz z założenia, ze sama zrobisz to najlepiej.

    Problemem jest nie seks. A przynajmniej nie tylko. Problemem jest to, ze nie ma niczego co was łączy. Nie ma dla tego związku żadnej przyszłości jak nie spuścisz z tonu.
    Wybacz, ale jesli Ty potrzebujesz kilka razy dziennie, to może z Toba cos nie tak? Zastanawiałaś sie nad tym? Nimfomanka?

    Joanna.
    Masz racje. Po co z nim jestem ?!

    I absolutnie nie moge znalezc odpowiedzi. Poza dzieciatkiem w drodze, wynika z tego, ze nie ma zadnej plaszczyzny, ktora nas laczy... To byla wielka pomylka. Bankrut, palacz marihuany, leniwiec, stroni od seksu, traktuje mnie jak go..no, za przeproszeniem.

    Pora zrzucic klapki z oczu :,(((

    PS. Nie potrzebuje kilka razy na okraglo, zdarzaja sie tylko takie dni. Czasem nie mam checi.

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Brak seksu... On sie wymiguje i masturbuje zamiast :,(((((
    4.03.2016, 14:16

    Paweł B.:
    Jedno mi się przebija przez tę dyskusję aż po oczach wali
    on to, on tamto, on wrzeszczy, on nie potrafi, on mnie oszukuje
    on on on on on .....

    Pawle, moge pisac o sobie, ale co to da?! Probowalam, zachecalam, namawialam...
    On nie pracuje duzo, ma w ciagu tygodnia 28 godzin. Ani kawalka wiecej. Nic.

    Nie pracuje fizycznie, w domu tez niczego nie robi. Uwala sie na kanapie i gapi w telewizor.
    Na seks nie ma ochoty, bo mu sie "nie chce" ( to wymaga przeciez jakiegolwiek wysilku!). Ten 5-minutowy seks o poranku w sobote, polega dokladnie na "jestem sztywny, siadz na mnie"...

    Zawsze! A mnie to juz nudzi, ja tak nie chce.. A na pewno nie raz w tygodniu przez pare minut..:((((

    I teraz, bo mialam pisac o sobie - ja sprzatam, ja piore, ja skladam ubrania, planuje remonty, dzwonie po ludziach, place rachunki.. W sumie - robie wszystko. Bardzo wygodny uklad, prawda?
    On przewaznie gotuje i to jedyne, co robi. Dalej - dbam o dom, staram sie, jestem zadbana.
    Wyjscia planuje ja ( on nigdy mnie w sumie nigdzie nie zabral - na poczatku naszej znajomosci jedynie ). To ja podejmuje decyzje, ja biore na bary cale nasze wspolne zycie.

    Tak, tyle ja. I co dalej ?!

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Brak seksu... On sie wymiguje i masturbuje zamiast :,(((((
    4.03.2016, 14:09

    Karolina Ł.:
    To się kuźwa, mińcie, a nie uczepiłaś się go i molestujesz.
    Tak, ma prawo się masturbować poza związkiem- gdzie chce. Tak, ma prawo nie mieć ochoty na seks z Tobą, woląc onanizm i nie jest to zaniedbywanie związku.

    Potrzeby seksualne są prywatną sprawą człowieka i jeśli czuje, ze ma ochotę na masturbację lub oglądanie porno to ma do tego prawo.

    Jestes singelka? Bo takie odnosze wrazenie.

    Tak, mozemy sie minac, jasne - ale nie DLATEGO o tym pisze, tylko po to, zeby zlapac perspektywe i moze sprobowac cos naprawic?!

    Nie, 5 minut seksu raz w tygodniu w sobote rano - mnie NIE SATYSFAKCJONUJE.
    On nie chce niczego zmienic. Jemu "pasuje, tak jest i to JA mam problem."
    Wydawalo mi sie, ze w zwiazku mowi sie o tym, ze PARA ma problem, zwlaszcza, jesli dotyczy wspolzycia.

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Brak seksu... On sie wymiguje i masturbuje zamiast :,(((((
    3.03.2016, 23:15

    Karolina Ł.:
    Dominika S.:
    Proponujesz lepszy ?

    Sposób ich wyrażania.

    Jego brak potrzeb czy inne potrzeby są tak samo ważne, jak Twoje. Czemu Twoje mają być ważniejsze i Twoje trzeba zaspokajać? To on nie może mieć ochoty obejrzeć porno lub się masturbować gdzie chce? Ma prawo. Ty robisz tak straszne awantury o brak seksu, że ja na jego miejscu bym Cię nie tknęła palcem. To, co robisz to gwałt psychiczny.

    Pewnie by mogl, gdyby przy tym zaspokajal i mnie. Jesli tego nie robi, nie chce mu sie, to zaniedbuje mnie i zaniedbuje zwiazek. Zaspokoja potrzeby fizyczne POZA zwiazkiem, a to juz jest mocno nie halo.

    Przez te lata, zdarzylo mu sie kilkukrotnie, widzialam, to byly jednorazowe przypadki,NICZEGO nie powiedzialam. Nawet slowem nie pisnelam, udajac, ze o niczym nie wiem.
    Ale to bylo co innego. Raz na dlugi, dlugi czas.

    A teraz?! Nie dosc, ze to.. To jeszcze mnie oklamuje. Dlaczego upiera sie przy tym, ze sie nie masturbowal? To co robil?! Dopijal kawe i wychodzil?! I co niby zrobil z tym cisnieniem ?!
    Samo poszlo?!

    To jest zalosne, ze zamiast przyjac sprawe po mesku, to jeszcze w taki sposob mnie oklamuje. Przydalby sie komentarz mezczyzny, bo chcialabym wiedziec, PO CO mezczyzna oglada gole baby, jesli NIE po to, zeby sie podniecic?! Jako zagryzke do lunchu?!
    ...............

    "Tak straszne awantury"- zauwaz, ze minelo sporo lat. Bylo akceptowalnie.

    No i jeszcze na koniec - zalozmy, ze - ok - jego Male potrzeby, sa rowniz wazne, jak moje wieksze potrzeby. I co z tego bedziemy miec ? Nic, miniemy sie.

  • Dominika Swodział
  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Brak seksu... On sie wymiguje i masturbuje zamiast :,(((((
    3.03.2016, 22:02

    No wlasnie nie.. seksuolog w zasadzie niczego nie mowil, tylko sluchal.

    Co w wyrazaniu moich potrzeb jest nie tak?! Te potrzeby sa normalne, nie szukam gdzie indziej...

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Brak seksu... On sie wymiguje i masturbuje zamiast :,(((((
    3.03.2016, 21:26

    Hmm, bylam u psychologa-seksuologa kilkukrotnie, ale generalnie niczego to nie zmienilo?
    No bo co by mialo zmienic? Moje libido? Czy przyzwolenie na jego samodzielne zaspokajanie sie?!

    No i mleko sie rozlalo...

    Skonczylo sie dzikim wrzaskiem z jego strony, jak przewidzialam. On nie umie inaczej.

    Zaczelam dobrze. Zapytalam spokojnie, choc ze lzami w oczach, co sie stalo?
    Czy przestalam byc dla niego atrakcyjna w ciazy?

    Czego mu przy mnie brakuje, ze jezdzi wieczorami masturbowac sie do pracy?

    Na poczatku gral "glupa"- niestety. O ile byloby latwiej, gdyby nie zaprzeczal.
    Mowil, ze cos sobie ubzduralam, ze co ja kombinuje w tej glowie i takie tam... Powiedzialam, ze mam dowod, po czym doreczylam mu kalendarz, na ktorym czarnym markerem napisalam ogolnie, co ogladal, kiedy - kiedy mnie odrzucal i kiedy mielismy seks ( zreszta kiepski ).

    I ruszyl do kontrataku, wrzeszczac na mnie, ze "to jest chore", ze jestem "chora na glowe wiedzma" i tym podobne. Odpowiedzialam jedynie, ze chory jest fakt, ze realizuje swoje potrzeby seksualne jezdzac do pracy...

    Pozniej bylo o tym, ze on sie rzekomo NIE MASTURBOWAL, ze przeciez by nigdy tego nie zrobil w pracy, ze na glowe upadlam i takie tam... Wiec odpowiedzialam, ze skoro wchodzi z pracy na redtube, to i moze sie w kiblu zamknac i masturbowac, zwlaszcza, ze wtedy NIKOGO nie ma.
    Ale on szedl totalnie w zaparte, darl sie jak wariat, ze sie nie masturbowal, ze obwiniam go o cos, czego nie robil i koniec, kropka!!!!!!!

    Po co wiec wchodzil na redtube? Ach, "tylko popatrzec". Dodal, ze wlaczyl tylko jeden, jedyny film ( podobno kiepski ), obejrzal "moze poltorej minuty" i wylaczyl.

    Jakby to mialo byc wytlumaczeniem! Ze "krotko"!!!
    Jemu wiele nie trzeba, minuta patrzenia na rzniecie spokojnie wystarcza, zeby czlonek wybil mu zeby.

    Co prawda faktem jest, ze tylko w dwa dni byly tam strony porno. Pozostale, to nagie, rozdziawione laski.

    I, jak mi sie tlumaczyl, przygotowywal cos do pracy ( fakt ), gdzie musial znalezc tego typu obrazki.. A potem, skoro juz robil to wczesniej, to zagladal z ciekawosci - wpisujac haslo "nagie laski", chwile popatrzyl, potem zamykal.

    To prawda, zaawansowanej aktywnosci tam nie bylo. Ale on sie bardzo latwo podnieca.

    Na pytanie - "po co, jesli nie do masturbacji"? Uslyszalam, ze.."tak mu przyszla ochota, bo jest MEZCZYZNA, wiec popatrzyl na nagie piekne kobiety i tyle. Nic wiecej."

    Ale po co facet ma patrzec na nagie, totalnie rozdziawione, kobiety i...tyle?!? I co, nie brac czlonka w obroty ?! Jakos nie rozumiem, chyba nabija mnie w balona... ZNOWU :-(

    Zreszta, nikt nie oglada kawalka pornola, nie dopija kawy i jedzie do domu, prawda? Cisnienie sie ma, to jasne. O czym mu powiedzialam - ze zdjeciami lasek - nie wiem, jak bylo. Ale jednoczesnie NIGDY nie uwierze, ze wchodzac na redtube, nie miales konkretnego zamiaru.

    Potem dodalam jeszcze, ile razy mnie odrzucil w ciagu tego miesiaca ( jakos ciekawie pokrywaja sie te dni z jego "inna" aktywnoscia ). Uslyszalam, ze to NIC nie ma ze mna wspolnego i juz!

    Zapalil, powiedzial, ze "przeciez mnie kocha.. I nikogo wiecej", ze "jestem orzynajmniej tak samo piekna i atrakcyjna, jak wczesniej", "oraz ze to, ze jestem w ciazy, tak naprawde dodaje troche pieprzu".

    Powiedzialam mu, ze mnie nie chodzi i milosc, mnie chodzi o POZADANIE, a to kompletnie rozne rzeczy!!!! Moze mnie kochac i pozadac laski w sieci, mnie to wcale nie urzadza!

    A skoro leci stereotypami, ze "jest mezczyzna i to jest normalne, ze facet chce patrzec na nagie kobiety", to mu powiedzialam, ze "skoro jest MEZCZYZNA, to powinien mnie rznac dwa razy dziennie, a ja uciekac z bolem glowy na jego widok".

    Nie uzyskalam odpowiedzi na pytanie, co sie zmienilo.. Powiedzial jedynie, ze NIC.. Robil cos do pracy, a pozniej to juz ciurkiem szlo, bo mial akurat ochote popatrzec na nagie kobiety. Bez powodu i wielkiego halo, czy nawet kontekstow...

    Tylko na mnie nago jakos specjalnie nie zwraca uwagi, nie prosi nigdy, zebys sie rozebrala itp.
    Poplakalam sie, ze nie czuje pozadania z jego strony, ze moje potrzeby w ogole nie sa zaspokojane, ze nie inicjuje niczego, nie zaprasza mnie nawet do lozka.. Ze nawet przestalam nalegac, bo wydaje mi sie, ze on "taki biedny i zmeczony".. A tu takie dno.

    Uslyszalam, ze jesli przez taki drobiazg "chce sie wyprowadzic, to mam sie wyprowadzic". A w ogole to mam "chory stosunek do nagich ludzi i powinnam sie leczyc, a poza tym nigdy nikomu nie moge zabronic masturbacji, czy porno. I juz."

    Do tego uwazam, ze "porno to diabel najgorszy, a przeciez "WSZYSCY" to robia, tylko ja nigdy tego nie widzialam i jie wiem, do czego to sluzy"...

    Naiwniak, jesli nas porownac- to ja ogladam porno nalogowo, zeby zaspokoic swoje potrzeby, jemu zdarzylo sie od wielkiego dzwonu... tylko, ze potrzebuje energicznego mezczyzny, a nie...

    Ach, i na koniec, podsumowujac - "on ma potrzeby takie, jak ma. Ja mam swoje i nie znajdziemy rozwiazania sytuacji". I juz.

    Zalamalam sie :-( Nie wyszedl z jakakolwiek inicjatywa, niczym, co mogloby poprawic nasze zycie :(((

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Brak seksu... On sie wymiguje i masturbuje zamiast :,(((((
    3.03.2016, 17:13

    Rzecz w tym, ze wydawalo mi, ze o "niedopasowaniu seksualnym" mowimy wtedy, kiedy ta druga ma znacznie nizsze libido i mniejsze potrzeby od pierwszej.
    Z tego, co napisalam, nie wynika, ze on ma skrajnie niskie potrzeby, tylko, ze realizuje je sam ze soba...

    Tak zle od lat nie bylo, w zasadzie od tej awantury przed trzema laty, kiedy zagrozilam bezposrednio odejsciem i bylam ( jestem ) gotowa to zrobic. Nie dam sie tak tlamsic... :-(

    Mialam/mam nadzieje, ze to sie jakkolwiek udaloby rozwiazac...

    I tak, masz racje, niedopasowanie seksualne to koszmar... :-(

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Brak seksu... On sie wymiguje i masturbuje zamiast :,(((((
    3.03.2016, 16:55

    Nie boi sie, bo seks czasami jednak jest... Tylko, ze teraz rzadko, podczas gdy on JEDZIE do pracy po to, zeby sie masturbowac! To jest jakas paranoja...

    No i ja robie to samo w domu, bo mi ciagle brakuje... Nie spodziewalam sie, nie sadzilam, ze on bedzie mogl realizowac swoje potrzeby w taki sposob... Znowu!

    No i najwazniejsze - jesli rzeczywiscie moja ochota zle na niego dziala, to NIGDY nie bedziemy dogranym zwiazkiem. Bo ja mam ochote. Kropka.
    On tylko czasami. Rzadko. Ten post został edytowany przez Autora dnia 03.03.16 o godzinie 16:56

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Brak seksu... On sie wymiguje i masturbuje zamiast :,(((((
    3.03.2016, 16:17

    Prosze, podejdzcie do tematu powaznie...

    Zanim sie poznalismy, on przez ponad 3 lata byl singlem ( ponad ), wiec zaspokajal sie sam. Pozniej, w zwiazku ze mna, okazalo sie, ze mam znacznie wieksze potrzeby, niz jego... Po kilku miesiacach, kiedy zobaczylam, ze zamiast mnie "przetrzepac", masturbowal sie przy porno, zagrozilam odejsciem - nie bede zyc w NOWYM zwiazku i zadowalac sie stosunkiem raz na tydzien.

    Sytuacja sie unormowala. On przez kolejne lata nawet nie mial dostepu do tresci erotycznych, jesli gdzies-cos, to bardzo sporadycznie i wiem, ze sie wtedy nie onanizowal. A i seksu bylo bylo wiecej i lepiej, on byl "nagrzany" i czulam to.

    Przez caly ten czas walczylismy tez o dziecko. Teraz, jestesmy 4 lata razem i w koncu, z duza pomoca lekarska, sie nam udalo. Jestem w 5.-tym mcu.
    Nie przypominam hipopotama, jestem ladna, przytylam zaledwie 2 kg ( calosc poszla w "brzuszek" ). Jestem przeszczesliwa, ze Maluszek w drodze, on rowniez.

    Ale jednoczesnie nasze zycie seksualne jakby zamarlo, puste, rzadkie, mechaniczne - nie raz prosilam i zachecalam, on nie mial ochoty.

    Jakiz szok przezylam, kiedy kilka dni temu, piszac dokument w jego komputerze sluzbowym, wyskoczyly mi zdjecia nagich, "rozdziawionych"lasek... A pozniej, a jakze, historia powiedziala mi wszystko...

    Ufalam mu, wierzylam w niego... Ostatnio raz za razem byl "zmeczony", "nie byl w nastroju" itd... Okazalo sie, ze w samym miesiacu lutym, ogladal nagie laski az 8 razy.
    OSIEM razy przy jego marnych potrzebach!!! My nawet tyle zblizen wtedy nie mielismy!

    Malo tego, bo to jeszcze nie wszystko... On jezdzil specjalnie do pracy wieczorami, czasami przez trzy dni z rzedu...niby po "cos" - okazalo sie, ze jezdzil do pracy, zeby sie onanizowac... :-Oooo

    Szok na potege... :-( Zebym jeszcze ja nie chciala i zadalabym spokoju... Ale nie, gdzie tam!

    Sama onanizuje sie czesto ( nawet bardzo ), bo tak rzadkie zblizenia w zaden sposob nie potrafia mnie zaspokoic. Czasem i kilka razy dziennie. Przestalam nalegac i zachecac, bo wydalo mi sie, ze jestem namolna, a on po prostu nie ma wiekszej checi... Teraz juz wiem, dlaczego :-(((((((((((

    Nie chce mi sie na niego patrzec, nie chce mi sie z nim rozmawiac, nie chce Sie nic. Nie chce go pochopnie oceniac.
    Mam ochote sie wyprowadzic, bo czuje, ze moje poczucie wartosci lada chwila spadnie do zera. Co robic ?? :-(((

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Nie radzę sobie z odmową. Seks w związku.
    20.04.2013, 14:05

    Przede wszystkim - już wcześniej rozmawialiśmy. Rozmawialiśmy i znowu i znowu i jeszcze jeden i jeszcze raz. Ale jak pisała Magdalena Bartoszewska - "mogłam sobie pogadać" i tyle z tego wynikało. U podłoża kłótni często ( albo przeważnie ) leżał seks, a raczej jego wątła ilość.

    We środę, 3 tygodnie temu, znowu mi odmówił - twierdząc, ze "no przecież mieliśmy seks dzień wcześniej, to nie możesz mieć takiej chęci". Mnie zabolało to mocno, a właściwie ambicje.

    Dzień był zepsuty, nie wyszłam z łóżka, a kiedy próbowałam i zachęcałam jegi w jakiś tam sposób, powiedział, że mam "odłożyć i nie naciskać". Okay. Przestałam.
    Myślałam, że sam się zgłosi. I tak, w nadziei i oczekiwaniu minął czwartek, piątek, sobota, niedziela..poniedziałek.. Ile można!

    Magdalena B.:
    > Masz pieniądze i masz czas, co Cię powstrzymuje?

    Za sprawą powyższej rady rzeczywiście postanowiłam wyjechać. Więc we wtorek, na dzień przed moim wyjazdem, zrekompensował się ( żebym w bok nie poszła, czy jak ? ).

    Po powrocie również tydzień był fantastyczny, myślałam, że w końcu do niego dotarło, że to "coś normalnego w związku, że możemy często mieć udany seks i nikt na tym nie traci".

    Ale tydzień euforii minął, przyszła szara rzeczywistość i brak, jak zwykle. Wrócił dość zmęczony, więc - ja - jak zwykle na paluszkach, postanowiłam dać mu spokój i poszłam na górę "żeby się chłop wyspał"..Roiłam swoje, zajęłam się wszystkim innym, żeby dać mu odpocząć i nie kręcić się, ani nie siedzieć nad głową.

    Ale on nie spał. Nadużył totalnie mojego zaufania - zaspokajając się przy porno, pomijając znów mnie.

    Ale po kolei.

    Zeszłam na dół, był.. taki nieco oziębły, zero sygnałów, nic. Później pytał, jako to film będziemy oglądać wieczorem, na co ja myślałam, że on mi tu o filmie, a ja myślę, jak zaciągnąć faceta do łóżka.

    Wieczorem wygonił mnie z toalety ze słowami, że bierze prysznic, po czym trzasnął drzwiami i...zamknął je na klucz. NIGDY wcześniej tego nie robił. ( drzwi nie zamykał ), a na moje pytanie, że chciałam dołączyć i czy mogę, nawet nie odpowiedział.

    Wyczułam pismo nosem, pomaszerowałam do komputera, miałam rację. Po drzemce musiał się zadowolić.

    Wybiegłam z domu z psem, żeby zaczerpnąć powietrza i przemyśleć sprawę. Rozmowa z mamą też mi nieco dała. Postanowiłam wyłożyć karty na stół.

    Po powrocie, on zły i zszokowany pytał, co "tym razem". Więc wypaliłam wprost, że "jeśli on wymienia mnie na porno i własną rękę, to nie możemy być razem."

    Pierwsza linia obrony brzmiała: "co Ty pleciesz" "to nieprawda", "nigdy zamiast ciebie"..Na co powiedziałam, że mam dowód, sprawdzałam coś przy komputerze, natknęłam się w historii na porno, mleko się wylało.

    "Ależ to PIERWSZY RAZ odkąd jesteśmy ze sobą !!!!!!!!!" ( co za bzdura, sic! )
    "Wcześniej nigdy tego nie robiłem, a w ogóle to chcesz ode mnie odejść, bo się raz onanizowałem. Jesteś śmieszna i żałosna!"

    "A poza tym, 99% ludzi na świecie używa porno, w tym nie nic złego!"

    Nie raz, a znacznie więcej - w zasadzie wcześniej było to dość regularne w kilkudniowych odstępach. A w ogóle, "to nie zapytałaś, dlaczego to zrobiłem!"

    "Przepraszam, dlaczego więc?"

    I tu będzie najciekawsze i najbardziej soczysty kawałek:

    "Ależ zrobiłem to ze względu na ciebie, kochanie!"

    "...???"

    "Bo tak sobie myślałem, że może będziemy mieć seks wieczorem i chciałem móc dłużej, żebyś ty też coś z tego miała!"

    Cóż za wierutna i jakże przykra bzdura. NIGDY, przenigdy, nie skarżyłam się na długość stosunku.
    NIGDY! Jedyne, na co się skarżyłam, to na ich brak! Powiedział, że ma wyrzuty sumienia, kiedy za szybko dochodzi ( sic! )

    "Przecież wiesz, że ja się nigdy nie skarżyłam, ja też potrafię dojść w minutę, doskonale o tym wiesz, więc co pleciesz. Gdybyś naprawdę chciał mi zrobić radość, to wziąłbyś mnie po prostu za koszulę i przetrzepał, choćby miało to trwać 20 sekund !!!"

    "Będę wiedział na następny raz"

    Z tym, że następnego nie będzie.

    Do tego jego linia obrony zmieniła się w atak: "A Ty się nigdy nie onanizowałaś, odkąd jesteśmy razem?"

    "Oczywiście, że tak! Ale tylko dlatego, że nie mogłam uzyskać tego od Ciebie, a nie dlatego, że tego chciałam!".

    "Wszyscy mężczyźni to robią, a ja jestem tym, co ogląda porno najmniej ze wszystkich mi znanych! A w ogóle to masz skrzywione podejście do seksu, jesteś śmieszna z tym, co mówisz, jak chcesz odejść to spadaj teraz, bo nie mam ochoty na tę dyskusję więcej! A w ogóle to jesteś nimfomanką!"

    Wspaniale, to chyba nowa definicja nimfomanii - oczekiwanie, że w stałym związku ma się regularny seks, najlepiej co 2-3 dni.

    Jest mi kosmicznie przykro, jest mi żal... Ale z drugiej strony czuję też niejako ulgę.. że będę mogła wychodzić z domu, nie myśląc o tym, że mój partner będzie spędzał czas na zadowalaniu siebie, a j później będę musiała się prosić, albo skomleć o seks. To nie jest związek.

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Nie radzę sobie z odmową. Seks w związku.
    20.04.2013, 02:39

    Magdalena B.:
    A koniec końców i tak przyjdzie czas na szczerą rozmowę. Że tak dalej być nie może. I albo coś się zmieni, albo Wasz związek się rozpadnie. Bo ile jeszcze wytrzymasz w tej heroicznej pozie?

    I - pora przyszła. Wyłożyłam przysłowiową "kawę na ławę", bo okazało się, że wpadłam w depresję. Nie wiem, czy wina długiej zimy, czy raczej "heroicznej pozy" - jak ją nazwałaś.

    Raczej to drugie, bo nie wytrzymałam. Choć w gruncie rzeczy na spodzie - leżał i tak seks.
    A właściwie jego...niewielka ilość, podczas kiedy mój "słodki" partner dawał sobie upust...sam.
    Jest mi tak bardzo przykro :(((

    Ach, taaaak - dotarło również do mnie, że powinnam zmienić tytuł wątku. Nie o odmowę chodzi i nie o to, czy ja sobie z nią radzę, czy nie - a o kondycję związku, w którym to jeszcze, na samym końcu, się znajduję. W całokształcie. Plus użycie porno przez mojego partnera i mój lęk z tym związany.Dominika Swodział edytował(a) ten post dnia 20.04.13 o godzinie 02:44

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Nie radzę sobie z odmową. Seks w związku.
    21.02.2013, 17:30

    Marcela K.:
    Dominika Swodział:

    Na ile więc twoje potrzeby seksualne są twoimi naturalnymi potrzebami seksualnymi, a na ile wtórną potrzebą udowodnienia sobie, że jesteś warta miłości?

    Wydaje mi się, że najpierw idą potrzeby seksualne. A że z tym kuleje i one nie są zaspokajane, a partner jest wręcz obojętny pod względem, znajduję mnóstwo innych powodów, dla ujścia swojej złości.

    I tak powiedziałam dzisiaj o pieniądzach, że ma myśleć sam o wiązaniu końca z końcem, choć tak naprawdę nawet nie o to chodzi. Też, ale TO jest właśnie problem zastępczy.

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Nie radzę sobie z odmową. Seks w związku.
    21.02.2013, 15:34

    Magdalena Bartoszewska:
    Dominika Swodział:
    Anito, to brzmi bardziej rozsądnie. Chyba takich przyciągam ;-) Opiekuńczych, ale nie "ruch...wych".

    Mnie się jednak wydaje, że trudno na początku związku wyrokować o ilości seksu, jaka będzie zaraz po wspólnym zamieszkaniu. Powiem więcej, na początku również tego "było więcej" - ale na to pytanie usłyszałam odpowiedź: "Bo było lato i człowiek też myślał inaczej"... :-///

    Nie, nie przeoczyłam tego od razu, seks trwał krótko, ale był za każdym razem, kiedy się widzieliśmy - a że były to weekendy, to w moim mniemaniu winno tak i być później.
    Tymczasem okazało się, że po zamieszkaniu również zostały "przysłowiowe" weekendy, do tego od biedy i to z mojej inicjatywy.

    Nie powtarzałabym takiego schematu, gdybym była świadoma, że początki to "pic na wodę", a dalej leń, leń, leń...

    Z pierwszym partnerem było jednak inaczej - on robił to ewdentnie mi na złość, deptając moją godność, ten... jakby nie zdawał sobie z tego sprawy i myślał tylko o sobie. ( Czyli: "nie chce mi się.. a kiedy mi się zechce, to skorzystam" )

    A ja mam wrazenie, ze tu kompletnie nie chodzi o seks. Seks jest milym tematem zastepczym, ale wytlumacz mi dlaczego:

    a) bez przerwy porownujesz swojego obecnego ze swoim bylym - chcialabys, zeby Twoj facet ciagle myslal o Tobie w kategoriach "moja byla zachowywala sie w okreslony sposob, a obecna tylko powiela schemat"?

    Twoj poprzedni zwiazek byl tylko i wylacznie Twoj, nie Twojego obecnego partnera. Ergo, Twoj obecny partner Ci nie pomoze rozwiazac problemow, ktore wciaz nad Toba wisza, a pochodza z poprzedniego zwiazku. Nie przerzucaj na niego odpowiedzialnosci.

    b) napisalas, ze na codzien jestes mila, kochana i ustepliwa. Wyobrazam sobie, ze te male ustepstwa Cie cholernie duzo kosztuja i stad te emocje. Nie dosc, ze na codzien sie przystosowujesz to jeszcze ten seks! A moze sprobuj jednak troche o siebie powalczyc i wypracowac z partnerem taki system, w ktorym obydwoje bedziecie szczesliwi?

    c) dlaczego odbierasz masturbacje jako katastrofe? To jedna z form zaspokojenia, rownie dobra jak kazda inna. Pomaga wyrownywac roznice w zapotrzebowaniu na seks i nie ma w tym nic zlego.

    no i jak to z Toba jest, Dominika?

    Masz rację. Przemyśliwałam to, co powinnam Ci odpowiedzieć, od wczoraj.

    Pozwolisz, że zacznę od punktu b.) ?

    Otóż przeprowadzając się do niego, zostawiłam swoją niezależność, samodzielność, przytulnie wynajmowane mieszkanko w centrum jeszcze przytulniejszego miasteczka.
    Teraz zamieszkałam na totalnym wygwizdowie, bez dostępu do normalnej "infrastruktury miejskiej" - a nie mamy samochodu. Tym samym ograniczyłam sobie całkowicie różne możliwości, jeśli nie odcięłam ich całkowicie.

    On przyznał sobie prawo do decydowania o wszystkim ( jest o 7 lat starszy ), bo wydaje mu się, że ma zawsze rację ( tym samym: poniekąd władzę nade mną - przynajmniej tak się czuję ).
    Często w żartach powtarza, że:
    1. "On ma zawsze rację", a jeśli jej nie ma:
    2. patrz punkt pierwszy.

    Z jednej strony to żarty, ale z drugiej to "żart raczej na serio", aniżeli żart, z którego można było by się śmiać.

    Zdecydowałam w trakcie naszego związku o kierunku dalszego kształcenia, a teraz, gdybym mówiła o czym innym, on wyraża swoją delikatną dezaprobatę.

    Poza tym, on nie robi w tym domu nic. Siłą rzeczy ( brak samochodu! ), jestem cały czas w domu. W mojej mieścince mi to nie przeszkadzało, mogłam wyjść wszędzie i po 20-tej i zrobić zakupy, podczas gdy tutaj nie mogę nic.

    Czuję się jak sprzątaczka w jego domu. Niczym fryga, która nie dość, że ślicznie wygląda, to jeszcze uwija się wokół niego proponując herbatkę, podstawiając kawę pod nos, albo czasem czekając z naleśnikami, kiedy "pan" wróci z pracy.

    Uważam, że równowaga jest mocno zaburzona, a kiedy o tym mówię, on bagatelizuje sprawę. Kiedy mówię o sprzątaniu, on odpowiada: " nie mam nic przeciwko odkurzaniu"... albo "nie mam nic przeciwko opróżnianiu zmywarki". I nie ma nic przeciwko ;-) Ani tym bardziej nic przeciwko temu, że nadal robię to tylko ja.

    Kiedy prosiłam go umycie podłogi w kuchni, czekałam dwa tygodnie, po czym znowu zrobiłam to sama. Piorę, wyrzucam śmieci, szoruję kibel.

    Kiedy wczoraj powiedziałam, że trzeci raz z rzędu wyczyściłam łazienkę i następny raz to jego kolej, usłyszałam żartem: "zwariowałaś"?? Z tym, że to taki żart, że kolejny raz pewnie i ja to zrobię.

    Dlaczego ? Bo wydawało mi się, że tak powinnam. Że skoro przesiaduję w domu, a on wraca z pracy o tej 13-14-tej, to ja w tym czasie powinnam uwinąć się z domem.
    Dlaczego ? Nie wiem. Żeby zasłużyć na miłość ? Na miejsce w domu ? Na prawo do własnego zdania ? Nie wiem.

    Pieniądze: wcześniej miałam swoją autonomię, swój budżet, wydatki i ich listę.
    Teraz nie mam nawet prawa pójść do fryzjera. No dobrze, mam, ale niemalże wyszarpane, choć to moje pieniądze. Na stwierdzenie, że muszę pójść do fryzjera, zapytał, czy to naprawdę konieczne.

    Kupiłam ser, za moje pieniądze, taki jak lubię. Ale "ten ser jest okropny, smakuje jak papier!"
    Przecież nikt mu, cholera, nie każe go jeść.

    Naprawdę muszę się tłumaczyć, na co wydaję swoje pieniądze i czuć się solidarnie z jego cholernymi długami, jego wydatkami i rachunkami ? Czy fakt, że mieszkamy razem, że żyjemy razem - świadczy jednocześnie o tym, że mamy żyć z moich pieniędzy, dlatego, że on był naiwny kiedyś i prowadzi nieodpowiedzialną gospodarkę finansową, bo nie ma kompletnie "wglądu i oglądu" na swoją sytuację ekonomiczną ?

    A przez to ja czuję się odpowiedzialna ? W grudniu to częściowo ja sfinansowałam prezenty świąteczne dla jego rodziny ( ok, wprawdzie dostaliśmy sporo z powrotem, ale liczy się fakt ). Cały grudzień i styczeń finansowałam również jego papierosy, mimo, że on podkreślał jak upokarzające jest branie ode mnie pieniędzy. Skoro jest upokarzające, a ja nie piskałam ani słówkiem wystawiając swoją kartę z portfela, to dlaczego je brał..?

    Tak, masz rację. Teraz jaskrawo widzę, ile te ustępstwa mnie kosztują. Napinam się, nie do końca jestem sobą, chodzę na palcach, poświęciłam swoją autonomię...To trudna sztuka życia razem, ale w tym momencie bilans się nie równoważy. Czuję, że daję z siebie wiele, że tracę, a nie zyskuję... Albo, że brakuje tu przynajmniej równowagi.

    Poza skrajnym lenistwem on ma dużo naprawdę wspaniałych cech, jest kochanym, spokojnym, ugodowym człowiekiem... Który dużo mówi, a mało działa.
    Czuję, że nakarmił mnie swoimi marzeniami, ale ja..zaczynam być głodna. Ich realizacji, nie planów kreślonych palcem na niebie, w nieokreślone kiedyś.

    Jestem człowiekiem czynu. Potrzebuję dążyć, czuć, działać. On siedzi. I nie rusza z miejsca.

    A do tego ja sprzątam, piorę, jestem nadzwyczaj słodka i miła ( do tego stopnia, że czasem mam dość samej siebie ), choć mam ochotę pobyć sobie jędzą.

    Wyprowadzam jego psa, chodzę na paluszkach, podsuwam herbatkę, zarywam noce, żeby obejrzeć z nim film, wypłacam swoje pieniądze, poświęcam się, pozwalam sobą dyrygować i rządzić...

    A do tego wszystkiego on nie raczy nawet mieć ze mną porządnego seksu, choć ja się tak staram w każdej dziedzinie.. A jak już raz to zrobił, to potem narzekał na swoje zmęczenie przez cały dzień. I to - uważam za zwyczajny skandal !!!

    I tak to jest ze mną, pokrótce, acz głębszych przemyśleniach. O !

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Nie radzę sobie z odmową. Seks w związku.
    19.02.2013, 21:12

    Odejście.

    Bilans korzyści i strat wypada w tej sytuacji nieciekawie. Tracę coś i jestem ograniczana.

    Gośka J.:terapię do psychoterapeuty i popracować najpierw nad sobą? Jak na razie widzę, że myślisz tylko o sobie i wybierasz takie rozwiązania, które zadowolą Ciebie. A co jeśli Twój partner nie zgodzi się na taki układ? Odejdziesz od niego, bo nie daje Ci tego, co Ty chcesz?

    A widzisz sens pozostawania w nie satysfakcjonującym związku ? I cóż psychoterapeuta ma do tego. U seksuologa byłam - odpowiedź jest jasna - jeśli dwie strony nie mogą się dogadać, to nie można nikogo zmusić do abstynencji, ani nikogo do seksu. I psycholog tu nic nie zdziała.

  • Dominika Swodział
    Wpis na grupie Bezpłatne Porady Psychologiczne i Coachingowe w temacie Nie radzę sobie z odmową. Seks w związku.
    19.02.2013, 13:39

    Anita L.:
    Dominika Swodział:
    Nie powtarzałabym takiego schematu, gdybym była świadoma, że początki to "pic na wodę", a dalej leń, leń, leń...

    Na początku zawsze jest więcej, urok nowości, seks się kojarzy z weekendami, wolnym, relaksem, odpoczynkiem... Potem przychodzi rzeczywistość i wtedy jest nieco mniej, choć - jak bardzo mniej, to zależy od danej pary.

    Mnie w Twoim opisie sytuacji niepokoi zestawienie faktów, że partner ma siłę na porno, ale za to 20 minut stosunku to dla niego ciężka praca, którą Ci potem wypomina. Nie mam nic przeciwko porno, potrafi dodać pieprzu, jednak bywa też niebezpieczne. W tym przypadku być może
    a) partner generalnie woli porno, bo tak - potrzebuje odmiennych bodźców, odstresowuje go to
    b) partner woli porno bo kobieta wymaga dłuższej obsługi, porno załatwia sprawę w 5 minut
    c) faktycznie cierpi na ten MiL, czyli kobieta do wspólnego życia to aseksualny anioł, a fantazje spełnia się z Jenną James

    Jak by nie patrzeć, widzę dwie opcje: terapia albo zmiana partnera na inny model, bo mam wątpliwość czy w opisanych przez Ciebie okolicznościach przyrody dasz radę się z tym ogarnąć sama bez szkód dla siebie i partnera.

    Mnie również to niepokoi.
    a ) nie wiem, tego nie ma aż tak wiele;
    b ) mnie również "załatwia" się w 5 minut, a nawet i mniej, jeśli zachodzi taka potrzeba. Generalnie jestem aż nazbyt "prosta" w obsłudze. Specjalnie starać się nie trzeba :-?
    c ) tak mi trochę tym pachnie :-/
    Jestem cudownym aniołkiem, ale żeby...seks ??? Rety!
    I to się zmieniło niedługo po decyzji, że zamieszkamy wspólnie.

    Na temat porno może będziemy mieli okazję porozmawiać w najbliższych dniach, choć nie do końca wiem, jak się za to zabrać.

    Najgorsze, że dla niego nie ma problemu. Powiedział mi, że nie rozumie, o co się czepiam, bo on uważa, że mam wspaniałe życie erotyczne!

    I sam fakt, że o n tak uważa jest powodem, że ja również powinnam być tego samego zdania. A, kurka, nie jestem :,-( Plus fakt, że na mojego focha w niedzielę powiedział, że "ostatnio mieliśmy masę udanego seksu. Dla niego ta "masa", to dwa razy w tygodniu, kiedy do tego sama wyszłam z inicjatywą. Plus on wyszedł z inicjatywą raz czy dwa.
    Dla mnie "masą" byłoby dwa razy dziennie i pewnie wtedy sama miałabym dość.

    Odpowiedziałam, że nie jesteśmy jednomyślni w tym temacie i tyle. I poszłam ryczeć do łazienki.
    Marcela K.:
    Dominika, a gdybyś założyła, że twój partner bez względu na to co zrobisz (czy będziesz prosić czy grozić, czy będziesz sexy, czy niedostępna, itd) NIGDY SIĘ NIE ZMIENI?
    Co w tej sytuacji TY możesz zrobić i co dla ciebie byłoby najlepszym wyjściem, biorąc pod uwagę co masz teraz i co możesz stracić i to czego teraz nie masz, a co ewentualnie możesz zyskać?

    To...nie wiem, już teraz się męczę. Nie tego oczekujemy od związku, prawda..?

    Ostatnią deską ratunku... Zaproponowałabym związek otwarty. I stale chodzi mi to po głowie.

Dołącz do GoldenLine

Oferty pracy

Sprawdź aktualne oferty pracy

Aplikuj w łatwy sposób

Aplikuj jednym kliknięciem

Wyślij zaproszenie do