Wypowiedzi
-
Marzena Kuśmirek:
Marzena, ale ZDAJESZ SOBIE SPRAWĘ, ze to klasyczna piramida finansowa? Uczestnictwo w tym i propagowanie jest karalne... :/ -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy ABY POMÓC W 48 GODZIN
-
Mieszkam w Polsce, już od dłuższego czasu nie oglądam wiadomości (jeżeli tv to tylko filmy), nie słucham radia (jak coś to tylko muzykę). Czasami coś przeczytam na ten temat w necie, ale generalnie to co wyprawiają politycy bardzo głęboko mnie wali, chyba że zaczynają się mieszać do biznesu który prowadzę.
Sytuację polityczną bardziej znam z dowcipów w internecie ;P
Da się w Polsce żyć bez politykierstwa i nasiąkania tym całym gównem... -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy ABY POMÓC W 48 GODZIN
-
Koliberek się zwinął... Szkoda, myślałem, że zachowa się jak mężczyzna... (może jakieś badania robił)
Ale w sumie, ta rozmowa podbudowała mnie wewnętrznie, bo po raz kolejny widzę, że internet to piękne miejsce. Na dłuższą metę tu żadna ściema się nie uchowa ;P -
Piotr F.:
No to Cię Tomku Piotrek podsumował... Odniesiesz się jakoś do tego? (tylko nie pisz, że rozmowa nie jest o Tobie, bo tez jest. Każdy z nas - biorących udział - albo ma jakieś doświadczenie w tym co twierdzi, albo jest zwykłym gawędziarzem) Bo ja Cię też na początku rozmowy szukałem jako firmy i także nie mogłem znaleźć (nawet www firmy - jeżeli jest, ale nieznajdywalna, to zajebiście świadczy o Twoim profesjonalizmie, biorąc pod uwagę branże...).
Tomasz Heidtman:
Biorac pod uwage ze firma "galerio" nie istnieje w CEIDG, Tomasz Heidtman nie istnieje rowniez, zdjecie masz ukradzione z:
A firmę prowadzę od 6 lat. Więc daruj sobie te gadki o ZUS-ach.
smiem sugerowac ze jestes trollem, nie masz pojecia o prowadzeniu firmy i powinienes wyleciec zarowno z grupy jak i calego portalu.
jak dla mnie EOT. ze zlodziejami nie rozmawiam.
Na tą chwilę także przyjmuję Twoje wypowiedzi jako wypowiedzi idealisty - gawędziarza (być kimś takim to nie dyshonor, ale twierdzić przy tym, że 6 lat biznes się prowadzi i zatrudniało ludzi, to znaczy, że albo kłamiesz nas, albo pracujesz na czarno, czyli oszukujesz Państwo - czyli jak w świetle tego mają się Twoje idealistyczne wypowiedzi?) :(Dariusz Boniukiewicz edytował(a) ten post dnia 22.11.12 o godzinie 13:00 -
Tomasz Heidtman:
nic nie wspominałem o ustroju, tylko o systemie. Nie wiem jak jest w USA, znam sytuację w Polsce.Dariusz Boniukiewicz edytował(a) ten post dnia 21.11.12 o godzinie 11:56
Związki zawodowe to nie postkomunistyczny relikt. W USA związki zawodowe są wyjątkowo silne. W branżach kreatywnych również - vide: strajk scenarzystów w Hollywood. -
Cyprian Szyszka:
Zgadzam się z Tobą. Tylko teraz pytanie, którego z wymienionych przez Ciebie stanów w Polsce jest więcej? Z naszych obserwacji wynika że drugiego, dlatego nie jesteśmy skorzy do zz w branży.
W stanie idealnym związki są w pierwszym rzędzie po to by dawać pracownikowi (czy etatowemu, czy kontraktowemu) ochronę i wsparcie. Nie wszyscy są harpaganami i sobie radzą 'na luzie' z sytuacją prawną, społeczną i psychologiczną związku pracy. Masz kłopoty z mobbingiem, wściekniętym szefem, ilością godzin, zleceniodawca Ci nie płaci, coś nie działa z umowami, ktoś Cię zrobił na prawach autorskich i tak dalej... Choćby poprzez dostęp do wysokiej jakości związkowego prawnika to jest korzyść. Nie masz związków, walczysz sam. A gdy ktoś silny Cię dyma, to jest to trudne i trzeba ostro kozaczyć, by wyjść na swoją rację.
W stanie patologicznym związki stają się politykującym organizmem kolesiowskim i nad tym się nie będę rozpisywał. -
Tomasz Heidtman:
Racje już dosyć dokładnie Tomku omówiliśmy. "Co z tym fantem należałoby zrobić"?
Rozmawiamy tutaj o postawach, stanowiskach i ocenach. Mnie interesują racje jakie Wami kierują. Dostrzegam ogromny kryzys wizerunkowy ZZ. I aż chciałoby się spytać specjalistów z tego forum co z tym fantem należałoby zrobić.
Chyba nic. Dlatego, że moim zdaniem problem nie leży w idei związków (sam ich pomysl jest dobry), tylko po pierwsze w uczciwości (a tu możesz tylko edukować, albo karać), a po drugie w tym, że one należą do poprzedniego systemu i razem z nim powoli będą odchodziły do lamusa... Oczywiście to tylko moje zdanie, ale wyrobiłem go sobie na podstawie prawie 20 letniej obserwacji z różnych punktów widzenia (i jako pracownik na różnych stanowiskach i jako pracodawca, czy samozatrudniony) -
Tomasz Heidtman:
Ja bym nie chciał. :) Podejrzewałbym, że za jakiś (niedługi) czas będę miał wizytę "Brygady RR" koło 5 rano w domu, bo mój "związek zawodowy" tak naprawdę nie jest związkiem tylko pralnią brudnych pieniędzy (bo z jakiego innego źródła bierze pieniądze?!). A tu już kłania się paragraf o współudziale w przestępczości zorganizowanej ;P
A jakby sytuację odwrócić - ktoś Wam płaci za wstąpienie do związku. Dba o Wasze interesy także byście nie chcieli ich?
Tomek, związek zawodowy teoretycznie jest po to aby chronić swoich członków (i ta TEORIA jest dobra), w praktyce jednak (jak Ci już pokazaliśmy) służy przede wszystkim finansowaniu swoich władz.
Rozmawiamy tu o rzeczywistości i faktach, czy o SF? Bo jak SF, to nie widzę sensu związków zawodowych. Wystarczy najprostszy model replikatora z Star Trek do powielania większej gotówki i wszyscy pracownicy branży będą opływać w bogactwa i związki nie będą im do niczego potrzebne :)
A jak już jesteśmy przy tym pomyśle i SF... Był taki odcinek w serialu Babilon 5 w którym za wstąpienie do Straży Nocnej i noszenie opaski z ich symbolem (taki prawie związek zawodowy) ;) dostawało się kasę. Piękna idea, tylko okazało się już po czasie, że ceną tych kilku dolarów które dostawali nie było tylko noszenie opaski, ale znacznie, znacznie więcej. Ale to okazało się gdy już nie bardzo ludzie mogli się wycofać. ZAWSZE podchodzę z rezerwą do tego co wydaje się za piękne, aby było prawdziwe w naszych realiach (podchodzę z rezerwą, nie neguję).Dariusz Boniukiewicz edytował(a) ten post dnia 21.11.12 o godzinie 11:06 -
Czyli podsumowując Tomku wątek. Pytałeś kto jest za związkami zawodowymi w Twojej branży. Wychodzi na to, że nikt... I na tym proponuję zakończyć wątek, bo faktycznie już niepotrzebne emocje i wycieczki osobiste się zaczynają, a ze zdaniem innych osób można się nie zgadzać, ale ludzi warto szanować...
Pozdrawiam Cię serdecznie :)
Dariusz -
Tomasz Heidtman:
Oj żeby to było tak łatwo. Słyszałem o wymogach samozatrudnienia dla sprzątaczek :-) Pewnie najlepszych wśród najlepszych. Nie mydlmy oczu. Samozatrudnienie to nie jest jakaś ścieżka dla odważnych i wyjątkowych, tylko wymóg jaki stawia rynek, by pracodawcy mieli niższe koszty. Nic więcej. Śmiecówki przede wszystkim służą zleceniodawcom, nie zleceniobiorcom. Przecież wszyscy wiemy jak jest.
Tomku, rozumiem, że rozmawialiśmy o pracownikach którym najwięcej płacą :)
Więc powiedziałem Ci jak się to odbywa aby człowiek dostawał większa kasę od dyrektora. Nic nie pisałem o ogólnym zjawisku samozatrudnienia.
Możemy o tym porozmawiac, choć już na temat ciapć Ci pisałem (znów nie doczytałeś) :)
I przypominam, że baaardzo odbiegliśmy już od tematu związków zawodowych które nie moga mieć nic wspólnego z samozatrudnionymi... -
Tomasz Heidtman:
Pracownicy etatowi nie, samozatrudnieni tak (przez szefa rozumiem np. zatrudnionego dyrektora, przez samozatrudnionego rozumiem wysokich kompetencji specjalistę pracującego dla firmy na zasadzie jednoosobowej działalności). Widzisz samozatrudniony to pracownik o najwyższych kompetencjach. Taki idzie krok dalej i zakłada jednoosobową działalność.
Doprawdy?? Nie znam ani 1 przykładu, gdy pracownik o najwyższych kompetencjach dalece większych od szefa (sektor IT świetnym przykładem) zarabiają więcej niż szefowie! To tak nie działa. Niestety. Merytokracja jest pustym frazesem.
Jeżeli ma umiejętności / kompetencje prowadzenia większej firmy i chce podjąć ryzyko za innych (co bardzo fajnie sam wyjaśniłeś we wcześniejszej wiadomości) zaczyna zatrudniać innych, jezeli nie, to zwyczajnie pracuje sam dla siebie.
OO! Masz ci los. To na co ludzie narzekają na całym świecie??? Nie widziałem, nie słyszałem o strajku pracodawców, milionerów. A Ty?
Oczywiście, że słyszałem i widziałem! Ty zresztą pewnie też. Przypomnij sobie sam jakie akcje już bywały w Warszawie, TAKŻE ze strony organizacji pracodawców! -
Tomasz Heidtman:
ZGADZAM SIĘ W 100% Przeczytaj to co tu napisałeś jeszcze raz z uwagą i zrozumieniem, bo właśnie w ten sposób sam sobie zdefiniowałeś dlaczego pracodawca (właściciel firmy który ją stworzył) powinien zarabiać więcej niż jego pracownicy na ciepłych posadkach o które on się musi troszczyć, ponosić za nie wszystkie koszta i ryzyka :)
Zapominasz o tym, że jest to sytuacja ciągłej niepewności. Nie masz żadnych praw - nie obejmuje Cię prawo pracownicze! Zazwyczaj nie możesz sobie pozwolić na urlop, na chorobowym dostaniesz jakieś śmieszne pieniądze z ZUS, jeśli ci nie zapłacą zostajesz sam z problemem, przy drobnych kwotach odzyskiwanie nie ma sensu nawet firmy windykacyjne się nie podejmą.
Ponosisz wszystkie koszty i wszystkie ryzyka.
Zarobisz dokładnie tyle samo co na etacie, albo niewiele więcej.
Nie generalizuj. To już zależy tylko od Ciebie.
Jeśli stałyby za tym sensowne pieniądze to ok. Ale nie stoją. W większości przypadków.
Zwolnienie pracownika jest nieco trudniejsze od zakończenia współpracy.
TAK? :P To poczytaj Kodeks Pracy i dołóż sobie do tego jeszcze te prawa które mają związkowcy ;)Dariusz Boniukiewicz edytował(a) ten post dnia 20.11.12 o godzinie 19:14 -
Tomasz Heidtman:
1. bo rozumiem szefa, wiem skąd był jego opór. Facet wobec mnie był uczciwy. Nie dogadaliśmy się, ale to nie znaczy, że wszystko jest do bani.
Dariusz Boniukiewicz:
No widzisz - wniosek jest z tego taki, że wypiąłeś się na ten system z powodu kasy! Więc nie wiem czemu uparcie go bronisz?
2. teraz sam jestem szefem. tak jak mój szef, jestem współwłaścicielem sp. z o.o. i wiem od jego strony jak to się kręci. Nie jestem pazerny na kasę, z ludźmi którzy dla mnie pracują także dzielę się najuczciwiej jak umiem, ale rozumiem ten system, działam ekonomicznie. Uważam, że pewne osoby zasługują na bardzo duże pieniądze, a inne zasługują tylko na minimum. Podziałem tu nie jest podział szef - pracownik, tylko podział kompetencyjny. Dlatego pewni pracownicy zarabiają bardzo dozo, a pewne firmy plajtują. Dzielenie kasy między pracownikami "po równo" czy jakieś takie pomysły, uważam Tomku, że zwyczajnie nie są uczciwe wobec pracowników.
Co do proporcji - wiesz ja szanuję panią sprzątającą. Szanuję każdego człowieka i może to nie pozwala mi z taką deprecjacją patrzeć na to co robi. Owszem nie jest niezbędnym ogniwem w firmie, ale ktoś musi także tę pracę wykonać i nie widzę powodów, by patrzeć na nią z góry. Łatwo leczyć w ten sposób swoje kompleksy.
Zgadzam się.
Konkret? Myślę, że najwyższy szczebel powinien zarabiać maksymalnie pięciokrotność tego co najniższy. Paradoks, ale wtedy najwyższemu szczeblowi zależałoby by najniższy zarabiał więcej, czyż wszyscy nie byliby szczęśliwsi?
Zgadzam się pod warunkiem, że mówimy cały czas o pracownikach (rozgraniczam właściciela firmy od zatrudnionego prezesa który jest pracownikiem)
Ale i tu nie przesadzałbym z generalizacją. Są różne branże, różne specyfiki firm itp. Na pewno zgadzam się z Tobą w tym punkcie odnośnie firm państwowych.
Tego pozwolisz, że nawet nie skomentuję :)
No jeśli operujesz taką logiką, że ludzie przejedzą pensje więc nie warto im płacić więcej to rzeczywiście rozumiem dobrze, że nie chciano Ci zapłacić więcej. Bo i po co?
Zgodzisz się ze mną, że dobrze się stało... Hmm ale zastanawia mnie w takim razie dlaczego płaci się więcej pracownikom wyższego szczebla, przecież też bezmyślnie "przejedzą"...
odpowiedziałem Ci na to pytanie Tomku chyba nawet w kilku miejscach w poprzednich wiadomościach :) -
Tomasz Heidtman:
Ehhh. Błagam! Idziesz na rozmowę o pracę, a okazuje się, że masz założyć działalność. Tak w sensie prawnym jest tak jak piszesz. Ale pokaż mi jakieś ogłoszenie o pracę gdzie jest wprost napisane, że chodzi o taki rodzaj współpracy. Napisałem zatrudnienie ironicznie. OK powinienem dać cudzysłów.
Więc po pierwsze nie może tu być mowy o związkach zawodowych! Więc ten przykład jest zupełnie niezasadny w kontekście tematu który wywołałeś.
Druga sprawa, jeżeli trafiasz na taką sytuację, to na czym polega problem? Dogadujesz sie z pracodawcą na warunki które Wam obu pasuja i świadczysz dla niego usługę.
Albo jesteś ciapcia i potulnie zgadzasz się na każdą bzdurę którą Ci zaproponuje, ale to już Twoja decyzja i konsekwencje. -
Tomasz Heidtman:
Tomku, "szerszy kontekst" to taka "dialektyczna teoria propabilistyki ekonomiczno ekologicznej" czyli ładnie brzmi, ale nic nie znaczy ;P
Założenie moje ma szerszy kontekst.
Albo rozmawiamy o konkretach, albo tworzymy teorie z kosmosu. Więc jak: dzielisz się po równo z Panią Sprzątającą aby mogła się w spokoju realizować jako "usatysfakcjonowany finansowo człowiek", czy dalej rozmawiamy o dialektyce? :)
Zmniejszenie dystansów zarobków ma uzasadnienie systemowe. Jeśli każdy zarobi tyle, by się nie martwić, by móc realizować po pracy swoje pasje, żyć godnie, bezproblemowo, gdy będzie wiedział, że zarobki nie są czystym wykorzystyuwaniem to jak będzie pracować lepiej czy gorzej?
A kto broni pracownikowi zarabiać lepiej? Mnie np. (aby nie być gołosłownym) pracodawca tylko raz na pensji oszukał. W następnym miesiącu już pracowałem u konkurencji. Kilka lat temu w ostatniej firmie (którą zresztą bardzo cenię) 3 razy podszedłem do szefa z prośba o podwyżkę. Z róznych względów nie mógł mi jej dać. Przed Nowym Rokiem przyszedłem z wypowiedzeniem (mina szefa bezcenna), od nowego roku pracowałem już na swoim i od czasu do czasu nawet dla byłego pracodawcy. Zarabiałem tyle ile chciałem, bo brałem te zlecenia które mi odpowiadały. (przy okazji mogłem zweryfikować ile potrafię a na ile tylko pensję jak darmozjad brałem - cenne doświadczenie) :)
Jak będzie się zachowywać publicznie jak frustrat czy jak usatysfakcjonowany finansowo człowiek? Jak wpłynie to na jego zdrowie, tym samym budżet państwa? Jak będzie się nam żyło spotykając w urzędach, na ulicach, w firmach osoby dobrze opłacone? Dobrze czy źle? Jaką to wyzwoli energię społeczną? Ile małżeństw, rodzin to wzmocni? Etc. Etc. Etc. Można tak długo.
Prawda jest taka, że pracownikowi (mówię tu o sposobie myślenia, nie funkcji w firmie) wyższa pensja nic nie da. Przeje i będzie chciał więcej. Kiedyś jadąc do klienta i w radiu był konkurs w którym laska wygrała 30 tyś zł. Było pytanie redaktora: "na co pani te pieniądze wyda". Odpowiedź laski mnie powaliła: "no zrobię remont domu bo dotychczas nie było mnie stać - bo nie mam pracy(!), pojadę na drogą wycieczkę..." A potem dalej będzie siedzieć bez grosza przy duszy w domu na który jej nie stać... :(
Odpowiedzialność? A niby jaką? Nie ponosi żadnej odpowiedzialności! Jak firma padnie, powie cóż panie i panowie nie wyszło nam (nie! on nie powie, nie wyszło mi, wybaczcie) życzę powodzenia. Tylko, że on najpewniej będzie miał tyle oszczędności, że da sobie radę. Cała reszta wiadomo... Dramat.
Ty chyba o firmach państwowych piszesz :)Dariusz Boniukiewicz edytował(a) ten post dnia 20.11.12 o godzinie 18:36 -
Tomasz Heidtman:
Tomek, to nie jest żadne zatrudnianie! To jest współpraca między firmami. Rozliczacie się fakturami. Przez zatrudnienie rozumiemy jedynie tzw. etat, ewentualnie tzw. "umowy śmieciowe" ale z tego co wiem związki zawodowe zajmują się jedynie osobami na etacie w firmie.Dariusz Boniukiewicz edytował(a) ten post dnia 20.11.12 o godzinie 18:12
Doprawdy? W branży reklamowej powszechnym zjawiskiem jest zatrudnianie (sic!) osób samozatrudnionych! -
Tomasz Heidtman:
Nie twierdzę, że nie jest to sytuacja nie rodząca problemów, ale w mojej opinii obecna sytuacja, również daleka jest od ideału, by nie powiedzieć, że jest równie patologiczna. Ktoś żyje w dostatku dzięki ciężkiej pracy innych. To jest dla mnie dopiero patologia. Wypłacać sobie co miesiąc horrendalną pensję, gdy innym płacisz grosze.
Tomku, ja też nie twierdzą, że obecna sytuacja jest idealna. Dlaczego jedni zarabiają dużo a inni nie, już Ci pisałem. Dla mnie nie jest problemem to, że jeden zarabia dużo inny mało. Dla mnie jest ważne aby te zarobki były UZASADNIONE tym co robi dana osoba (praca, odpowiedzialność itp). -
Tomasz Heidtman:
No właśnie firma zarabia... nie boli Cię to?
W żadnym wypadku.
W Polsce mamy wyjątkowo niesprawiedliwy podział zysku. Dystanse płac między poszczególnymi szczeblami są zatrważająco duże.
Jest takie powiedzenie: "pracownik zarabia tylko tyle aby nie odszedł". Jest w tym dużo racji. Dlaczego sa pracownicy zarabiający wielokrotność średniej krajowej? Bo są tak cenni dla firmy, że firma nie chce się ich pozbyć...
To Tomku nie mit, tylko generalizacja :) W niektórych wypadkach faktycznie oznaczają, w niektórych nie. Ale zawsze oznaczają zmniejszenie rentowności firmy poprzez zwiększenie jej kosztów.
To mit - podtrzymywany z oczywistych względów przez właścicieli - że podwyżki płac oznaczają duże ryzyko dla firmy.
Wystarczy równomierniej podzielić to, co jest płacone w danym momencie.
Równomierniej to znaczy? Jesteś Copywriterem? Czy chciałbyś zarabiać tyle samo co pani sprzątająca kibelki u Was? Co prawda Ty masz wykształcenie, a ona nie, Ty przynosisz swoimi tekstami zarobek firmie, ale dzięki niej masz codzienne sranko w dobrej atmosferze i czystości i możesz na kibelku obmyślać komfortowo nowe teksty :) Więc jej się należy taka sama pensja co Tobie. Nawet ona jest ważniejsza, bo jeżeli Ty przez miesiąc nie pojawisz się w firmie, to nic się nie stanie, bo inni zrobią teksty za Ciebie. A niechby ona przez miesiąc przestała do pracy przychodzić, to przepraszam za sformułowanie, ale utonęlibyście w gównie... Więc weźmy Twoje przykładowe 2000 (z przykładu o pracownikach), jej przykładowe 800 zł i wypłacimy Wam obojgu po 1400 zł "na łeba". Podoba Ci się nadal rozwiązanie które proponujesz? :)
Dlaczego prezes ma zarabiać powiedzmy 30 000 na m-c podczas, gdy jego pracownicy 2000?
A to jest bardzo dobre pytanie. Jeżeli prezes tylko siedzi i pierdzi w stołek tak jak to często robią w firmach państwowych, to faktycznie nie widzę uzasadnienia.
Ale jeżeli prezes ponosi pełną odpowiedzialność za firmę, za pracowników, za podejmowane decyzje finansowe i personalne, za "być albo nie być" firmy to uważam, że pensja 30 000 w niektórych wypadkach może być za niska...