Wypowiedzi
-
Elwira Z.:
Tak czytam i czytam i zastanawiam czemu nikt z Was nie szuka po prostu kogoś kto będzie nas uzupełniał i po prostu był? ;)
Po prostu był? To myślenie etatowca. Przedsiębiorczy ludzie coś jeszcze robią, np. sprzątają, gotują lub oczekują tego od innych hehe -
Jolanta I.:
No cóż kolejna firma "krzak", którą nie stać na płatne ogłoszenie o pracę tylko posiłkuje się rzekomo intrygującymi postami :D.
Karola -też dostałaś na priv informację co to za praca? Bo chyba ani Ty ani ja nie prosiłyśmy o to autora tematu.
Jolanto, to nie do końca tak. Niektóre firmy są zorganizowane w taki sposób, że każdy manager sprzedaży rekrutuje dla siebie. W mojej firmie, gdy zamieszczam ogłoszenie cetralne, muszę potem dokonać cyrkulacji zgłoszeń na poszczególne oddziały, biura i managerów - niektórym udostępniam nawet konta centralne na portalach pracy. Jeżeli dany manager zamieszcza ogłoszenie, najczęściej chce to zrobić bezpłatnie, podobnie jak centrala firmy. Przyznaję się bez bicia, że nie przeczytałem regulaminu GL, więc nie wiem o co dokładnie chodzi... Jak złamie regulamin, najwyżej mnie zbanują, a wolę się kierować zdrowym rozsądkiem, niż tracić czas na czytanie zbyt długich regulaminów:) -
Słusznie zostało zauważone, że success fee należy dość często rozumieć jako marżę, a koszty liczyć swoją drogą. Success fee w branży finansowej, gdzie klient powierza powierza swoje pieniądze w zarządzanie, jest czymś naturalnym w mojej firmie. Nie dochodzi bowiem do konfliktu interesów pomiędzy zarządzającymi, a klientami. Ze względu na fakt, że to my zarządzamy kapitałem, nie ma problemu z wypłatą zysków od zysków klienta. Koszt przygotowania rozwiązania dla klienta z 10 mln PLN, przy kosztach na minimalnym poziomie, to 200 tys. PLN. W powyższym przypadku, klient nie ponosi ryzyka straty - gwarantujemy mu, że w najgorszym wypadku dostanie 100% kapitału po określonym czasie. Z drugiej strony, abyśmy na tym zarobili, musimy zapewnić zyski klientowi. W przeciwnym wypadku, możemy być nawet stratni i takie ryzyko jesteśmy w stanie zaakceptować.
Usługi doradztwa finansowego oparte są w większości o success fee: pracodawca nie ponosi dużego ryzyka zatrudnienia niewłaściwej osoby i płacenia nieproduktywnym pracownikom. Z drugiej strony, firmy, które dają podstawę oraz bonus od wyników, najczęściej mają te podstawy i bonusy na bardzo niskim poziomie. Muszą sobie bowiem zdyskontować ryzyko, które ponoszą na nieosiąganiu targetów. Można też całkiem łatwo obliczyć, że w firmach tego typu każdy, kto zrobi target i ma 100% success fee otrzyma co najmniej 1.5x wynagrodzenia pracownika, który miałby podstawę. Im wyższy target, tym ta różnica się zwiększa na korzyść success fee.
Niektóre projekty konsultingowe, np. dotyczące optymalizacji operacji, layoutu, czasu pracy itp., są dość łatwo mierzalne. Wystarczy dobra symulacja. Na podstawie danych zebranych od klienta, można obliczyć ile klient zaoszczędzi po implementacji naszych rozwiązań. Na tej podstawie powinno być dokonane rozliczenie. W przypadku dużej ilości zmiennych, można oczywiście iść na różnego rodzaju kompromisy, jednakże nie powinny one iść zbyt daleko.
Konsultanci z uniwersytetu Strathclyde w Glasgow biorą 1200 funtów za dzień pracy. Jest to standardowa stawka, jaką pobiera uczelnia za usługi consultingowe. Oczywiście te stawki są negocjowalne i czasem są znacznie wyższe, czasem niższe. Success fee też jest brane pod uwagę, ale dopiero po opłaceniu uzgodnionych opłat za udostępnienie na dany okres pracownika uniwersytetu. -
Cezary D.:
Szukam żony
Możesz kupić żonę z Rosji. One są dość wymagające i kosztowne. No ale jeśli jesteś kasiasty i chcesz atrakcyjną, usłużną (i być może wierną) żonę, możesz sobie całkiem łatwo takową sprawić ;-)
Nie wiem, czy okres próbny wchodzi w grę. Gdyby była taka możliwość, pewnie sam byłbym już kilka razy żonaty hehe :D -
A mogę wiedzieć, czym się zajmują prawnicy w przypadku handlu na instrumentach pochodnych poza pisaniem niezrozumiałych umów dla klientów w taki sposób, że myślą, iż są nabywcami opcji, a w rzeczywistości są ich emitentami?
Z mojej praktyki wynika, że jeżeli chcę komuś sprzedać produkt inwestycyjny oparty o instrumenty pochodne i opakować go w ubezpieczenie na życie (opłaca się, jeżeli jest to drobny klient z kapitałem do 10 lub 15 mln EUR w zależności od tego, czy to Szwajcaria, czy Luksemburg) to wówczas w spotkaniu z klientem w Szwajcarii bądź Luksemburgu musi uczestniczyć makler ubezpieczeniowy z licencją na jeden z tych dwóch krajów.
Inna obecność prawnika, a właściwie audytora (z wykształcenia może być nawet ogrodnikiem lub filozofem) wiąże się z koniecznością przeprowadzenia audytu zewnętrznego jeżeli drobny klient zdecyduje się nie brać parasola ubezpieczeniowego.
Proszę mnie źle nie zrozumieć - nie przechwalam się, ani nie wywyższam. Po prostu jestem ciekaw do czego są potrzebni w Polsce prawnicy przy handlu na instrumentach pochodnych, bo na pewno nie do tworzenia strategii opcyjnych ani do tradingu.