Na przekór tradycyjnym metodom retoryki, ten wstęp okazuje się podsumowaniem: nie istnieje jednoznaczna odpowiedź, które z miejsc jest lepszym pracodawcą i nawet nie starajmy się jej szukać. Dlaczego?
Bo wcale nie jest tak, że korporacje to demoniczne twory, w których zespoły HR tylko czekają na pochłonięcie kolejnej nieświadomej niczego ofiary, wkraczającej do Mordoru. I wcale nie jest też tak, że startupy wypełnione są millenialsami, dziarsko przemierzającymi na swoich hulajnogach korytarze biura wzorowane na siedzibie Google’a. Zgoda, w ZnanymLekarzu można spotkać się z człowiekiem pędzącym na hulajnodze, ale dla nas to taka sama przerwa w pracy jak dla pracowników korporacji relaks w pokoju z fotelem do masażu. Poznanie różnic i podobieństw między dwoma środowiskami pracy jest najlepszą metodą na znalezienie właściwego miejsca dla siebie.
Czasem w kolorowej karetce, czasem u Ludwika XVI, a czasem we własnym fotelu
ZnanyLekarz może pochwalić się nietuzinkowym wystrojem, ale przecież nie zawsze tak było. Jeszcze kilka lat temu kilkuosobowa grupa założycieli rozpoznawalnego dzisiaj start-upu pracowała w małym pokoju, by po kilku latach zatrudniać w samej Polsce ponad 100 osób i wypełniać swoją misję w dużej, kolorowej przestrzeni.
Jak zauważa Iwona, nasza PR Manager, to jedna z wielu zalet start-upu. Przyjazne biuro zachęca do codziennej pracy, tym bardziej, że zaprojektowane jest według naszych własnych zasad, a nie wizji narzuconej z centrali firmy znajdującej na drugim końcu Europy czy świata. W start-upie sami decydujemy, czy na biurkach znajduje się artystyczny nieład i czy danego dnia mamy ochotę zjeść przy nim nasz obiad. To buduje poczucie wspólnoty i integruje zespół, a trudno o tego typu proste inicjatywy w wielkich korporacjach.
A jeśli mowa o tworzeniu atmosfery miejsca pracy, nie można zapomnieć o imprezach integracyjnych. Nie są to jednak wielkie konferencje w luksusowych hotelach ani restauracjach. Dlatego, jeśli lubisz kameralne przyjęcia czy spotkania przy piwie i pizzy, to start-up jest miejscem dla Ciebie.
Zdaniem Marleny kuchnia w ZnanymLekarzu to prawdziwe miejsce spotkań. Właśnie tutaj może wychillować ze swoim teamem po pracy, czego, pracując w korporacji, nigdy sobie nie wyobrażała. Z kolei Wojtek nigdy nie przypuszczał, że kiedykolwiek zaprosi własnego przełożonego na imprezę urodzinową: w ZnanymLekarzu nie jest to niczym niespotykanym. A ponieważ takie drobne czynności tworzą więzi międzyludzkie, łatwiej o branie odpowiedzialności za własne działania. Przecież nikt nie chce zawieść koleżanki czy kolegi z teamu.
W start-upie naprawdę zależy nam na na naszych relacjach i na jakości pracy, którą wykonujemy. Dlatego też elastyczne godziny pracy nie są employer brandingowym frazesem, a codziennością ZnanegoLekarza. Jak zauważa Zuza, elastyczne godziny są tutaj „oczywistą oczywistością”, dzięki której może kontynuować studia. Z kolei Kasia mówi o braku z góry narzuconych deadline’ów: ok, każdy ma cele kwartalne do zrealizowania, ale konkretne daty ich wykonania i organizację pracy wyznacza w porozumieniu ze swoim teamem. Dzięki temu ma więcej czasu, zarówno w pracy, jak i w życiu prywatnym: home office to jedna z zalet pracy w ZnanymLekarzu.
Jednak elastyczność nie byłaby możliwa bez wzajemnego zaufania na linii team member – manager. Marlena nie boi się popełniać błędów, bo wie, że ZnanyLekarz gwarantuje jej przestrzeń do działania i zachęca do nauki, a tym samym uczy przedsiębiorczości. Na możliwość rozwoju wskazuje też Wojtek, który właśnie w start-upie zaczął uczyć się Pythona. Co jednak tworzy prawdziwie rodzinną atmosferę ZnanegoLekarza? Marta uważa, że to możliwość bycia sobą. Tutaj nikt nie musi ukrywać swoich zainteresowań ani bać się, że zostanie źle odebrany: w najgorszym wypadku wszystko obrócimy w żart.
Dorosłe życie
Kariera w dużej korporacji łączy w sobie wiele zalet. Najważniejszą z nich jest możliwość nauczenia się pracy w ogóle. Według tych członków zespołu ZnanegoLekarza, którzy mieli wcześniej możliwość pracy w korporacji, przeważa opinia, że nie ma chyba lepszego początku kariery jak wejście do dużej organizacji. Korporacje często otwierają drzwi na stażystów, tworząc programy stażowe, co rzadko zdarza się w start-upie. Tym samym korporacja daje sposobność praktycznego wykorzystania wiedzy zdobytej na studiach.
Marta uważa, że niewątpliwą zaletą wielkiej firmy jest to, że korporacja potrafi dostrzec potencjał drzemiący w pracowniku: właśnie w dużej organizacji po raz pierwszy w życiu miała okazję prowadzić poważne rozmowy biznesowe, bo dopatrzono się u niej łatwości w nawiązywaniu kontaktów. Kasia i Zuza z kolei cenią sobie to, że rzucono je na głęboką wodę. I chociaż na początku bały się nowych obowiązków czy wielkich budżetów, szybko weszły w swoje role i poczuły, czym jest duży biznes oraz dojrzałość z tym związana.
Z dojrzałością wiąże się też dress code, który dla wielu jest dodatkowym atutem. Zwłaszcza, jeśli jeszcze studiujesz i musisz wyskoczyć z trampek, by ubrać się w garsonkę czy garnitur: poważny strój dodaje pewności siebie. Z kolei na asertywność zwraca uwagę Kasia, która w korporacji musiała nauczyć się mówić „nie”. Niekiedy jest tyle pracy, że po prostu trzeba umieć organizować czas, by własne projekty doprowadzić do końca. A jeśli cele zakończą się z sukcesem, w korporacji możesz liczyć na jasną ścieżkę kariery i awanse.
Zaletą nie do przecenienia w korporacji jest bogaty pakiet benefitów. Karty sportowe, prywatna opieka medyczna, bony na zakupy czy vouchery do kina to tylko kilka najczęściej spotykanych benefitów w dużych organizacjach. Start-upy rzadko mogą pochwalić się taką liczbą dodatków, o ile w ogóle umożliwiają je pracownikom.
A minusy?
Prawda jest taka, że swoje wady ma i korporacja, i start-up. Za korporacjami jak duchy ciągną się legendy o wyścigu szczurów, mobbingu czy śledzeniu pracowników w godzinach pracy. Niektóre organizacje podobno stosują tak dziwne metody sprawdzenia lojalności pracowników jak fire walking.
Z kolei o start-upach usłyszeć można, że praca po 15 godzin na dobę jest normą. Jednak doświadczenia członków teamu ZnanegoLekarza przeczą tym pogłoskom. Zdaniem Kasi „korporacja” czy „start-up” to tylko nomenklatura. Najważniejsi są bowiem ludzie, którzy tworzą dany zespół, bo to od nich zależy atmosfera firmy. Marta zaś uważa, że zarówno korporacja, jak i start-up pozwalają poznać samego siebie.
Niektórzy zauważą, że korporacja jest dla nich, inni przekonają się, że to start-up skradł ich serce. Jeszcze inni podejmą decyzję, by na samym końcu zbudować własną firmę. Bo jak mówi Zuza korporacja jest po to, by się nauczyć, start-up, by zrozumieć, a potem? A potem działać.