W ostatnich miesiącach coraz częściej obserwuję w mediach społecznościowych dyskusje nt. niskich standardów rekrutacyjnych. Pojawia się w nich wiele historii, zwykle pełnych żalu. Najczęstszym zarzutem wobec rekruterów jest traktowanie kandydatów przedmiotowo.
A przecież za każdą firmą, każdym biznesem zawsze stoją ludzie. Podobnie jest w przypadku rekrutacji. Rekruter to człowiek. O określonych preferencjach i oczekiwaniach. Potrzebujący szacunku, indywidualnego traktowania i zauważenia w tłumie innych osób. Cieszący się z niedawnego awansu lub leczący właśnie złamane serce. Kandydat to także człowiek, który ma swoje potrzeby i doświadczenia. Lepszy lub gorszy moment w życiu. Niby oczywiste, ale często o tym zapominamy, zatracając się w swojej roli i goniąc za kolejnymi miernikami i słupkami.
W grupie Praca na naszym forum istnieje wątek HR-owcy pod lupą – co macie do zarzucenia rekruterom? Wątek o tyle cenny, że pokazuje, jak zachowania rekruterów oceniają sami kandydaci. I jak często z powodu rekrutera przestają się czuć człowiekiem, będąc sprowadzanymi do roli przeciwnika lub narzędzia.
Brak partnerskiego podejścia. Czyli my możemy nie mieć czasu i traktować was taśmowo, ale wy musicie do każdej firmy podchodzić indywidualnie.
Brak zainteresowania, co mogę wnieść do firmy (jestem z tej samej branży), choć w ogłoszeniu zawarta była informacja o oczekiwaniach: kreatywność, pomysły, rozwój!!!
Przykre, gdy rekruter wysyła sms-em zaproszenie na II etap spotkania, ba do miejscowości oddalonej o ok. 300km z dnia na dzień… Dodam, że sms wysłany został w niedzielę, rozmowa w poniedziałek w południe.
To co mnie najbardziej dziwi w rekruterach, to ich negatywne nastawienie do osoby z jaką rozmawiają. Większość patrzy z bardzo dziwnym wyrazem twarzy, nazwałabym to zawiść, niedowierzanie, niechęć, spojrzenie inwigilujące ;-). Brak mi uśmiechu, pozytywnego nastawienia, ciekawości kandydata. A wiem, że można, bo w 2 rozmowach zdarzyło mi się , że wyszłam spocona z rozmowy, a jednak rekruterzy byli życzliwi i pełni szacunku.
Większość kandydatów nie oczekuje niczego spektakularnego od osób prowadzących rekrutację. Właściwie oczekuje podstaw, takich jak: szacunek, zrozumienie oczekiwań i sytuacji kandydata oraz wypełnienia roli partnera w procesie rekrutacji.
Kandydat to osoba, ktoś z osobistymi przekonaniami, obawami i celami. Podmiot a nie przedmiot za pomocą, którego rekruter realizuje wyłącznie swój cel.
Powyżej znajduje się zaledwie kilka wypowiedzi. Jednak posty w podobnym tonie można znaleźć na każdej z 32 stron wątku. Obecnie największą i w dodatku w pełni uświadomioną potrzebą kandydata jest po prostu uznawanie go za żywego, czującego człowieka i partnera, który też ma swoje prawa: do szacunku, informacji zwrotnej, wyrażenia swoich pomysłów, oczekiwań i preferencji. Do usłyszenia dzień dobry, dziękuję, przepraszam oraz proszę. Ile razy sami irytowaliśmy się – w pracy, w domu czy choćby w sklepie spożywczym – kiedy ktoś zapominał o takich podstawach dobrego wychowania? Jak bardzo rozgoryczeni byśmy się czuli, gdybyśmy np. przejechali 200 km tylko po to, by usłyszeć, że umówione spotkanie się nie odbędzie, a ktoś zapomniał nas o tym poinformować? Pal sześć zapomniał – co jeśli w ogóle o tym nie pomyślał? Nasz czas, finanse i energia nie były dla niego ważne. Czyli to my nie byliśmy ważni. Nawet jeśli ten dystans to zaledwie 10 km albo będzie chodziło o rozmowę na skype, to uczucie żalu i tak będzie obecne.
Nauczyliśmy się już współpracować z biznesem jako HR Business Partnerzy. Może teraz czas z rekruterów przeistoczyć się w HR Candidate Partnerów?
Ćwiczenie dla Ciebie:
Wybierz dowolny proces rekrutacyjny prowadzony przez Ciebie w ostatnich tygodniach. Przypomnij sobie każdego z kandydatów w tym procesie. Jak z każdym rozmawiałeś? Jakich słów użyłeś? Co zrobiłeś, a o czym zapomniałeś? Które z Twoich słów czy gestów kandydat mógł zrozumieć na opak albo jako przejaw arogancji (nawet jeśli nie taki był Twój zamiar)? Czy każdym z tych kandydatów odpowiednio się zaopiekowałeś?