Beata Sawoń

marketing, Egmont Polska Sp. z o.o.

Wypowiedzi

  • Beata Sawoń
    Wpis na grupie Nie polecam ! w temacie Szkoła jazdy ekstremalnej ExtremeFun
    24.08.2011, 13:50

    Ja tez zgadzam się z Wami w całej pełni.

    Szkoła Jazdy Ekstremalnej EDC (czasem pisane jako Extreme Fun) to totalni oszuści, a ich oferta to jakiś ponury żart. Kupiłam mężowi 3,5 godzinny kurs jazdy wyścigowej z instruktorem. Skusiła mnie oferta znizkowa 450 zł, profesjonalny tor wyścigowy w Słomczynie i jazda 3 samochpodami, w tym Subaru Imprezą, o której ciagle słyszę, jaki to jest super szybki. Podarowałam kupon męzowi na urodziny i zarezerwowałam termin. Okazało sie, że tor w Słomczynie jest remontowany i proponuja nam jakieś lotnisko. Ale że było to z ich winy, to przełozyłam termin na koniec maja. Zależało mi na Słomczynie. W maju dostalismy informację, że wszystko jest odwołane, bo samochody zostały rozbite i wymagana jest naprawa i że kupon ma przedłużoną ważnośc o jeden miesiąc. Zazgrzytalam zębami, ale ok. Czekamy. W lipcu nie działały kody do zapisu (bo przecież juz sie kiedys u nich zapisywałam), więc musiałam z nimi wymienić kilka maili i w końcu sie udało. Zapisałam męża na 21 sierpnia, niedziela, 15.30. I tu zaczyna sie chamskie oszustwo firmy EDC. Na dwa dni przed kursem mąż dostał maila, że miejsce będzie inne. Maila!!!! Nie telefon, tylko maila. Bez konieczności potwierdzania. Ciekawe, co by było gdyby nie odebrał, tylko pojechalibyśmy do Słomczyna... Nikt nie sprawdził, czy taka ważna informacja do nas dotarłą. Juz byliśmy wkurzeni. Ale pojechaliśmy do Józefowa pod Legionowem. Myślałam, że się rozpłaczę na miejscu. Plac z połamanych płyt betonowych. Syf niemiłosierny. Brak miejsc siedzących dla osób towarzyszących. zaznaczam, że prawie wszyscy panowie byli ze swoimi paniami. Niektórzy młodsi byli z rodzicami. Upał powyżej 30 stopni; żadnej wody. Pomijam gości, ale nawet dla uczestników wody nie było. Totalna żenada. Mąż od razu chciał rezygnowac i trzeba było. Jeden z panów wkurzony zrezygnował. Ale my postanowilismy zobaczyc co bedzie dalej. Najpierw było krókie szkolenie teoretyczne i mąż nawet był zadowolony. Miała być jazda z instruktorem, korygowanie błędów; potem jazda na "żyletkę" - czyli dwa auta na torze jedno za drugim. Niestety całośc okazała się koszmarem. Subaru to stało tylko jako wystawa. Nie wiem, po co? Niektórzy sobie zdjęcia przy nim robili, ale ja zapłaciłam za jazde subaru, a pooglądac to obie moge na TVN turbo. O BMW serii 3 w ogóle nikt nic nie słyszał. Do dyspozycji kursantów były maleńkie kie (totalne wraki) i jedna stara mazda, która zresztą za chwilę się zagotowała i na tyle ją widzieliśmy. Mąż ani razu nie siedział w aucie z instruktorem. Były obsuwy czasowe, wiec panowie siadali po dwóch - jeden jedzie, drugi kieruje. Po 3-4 slalomach między słupkami na dziurawym placu, zmiana kierowcy. Po 8(!!!) okrążeniach zmiana grupy ("bo inni jeszcze nie jechali"). Masakra! Mąż liczył na wyścigową prędkość, a twierdzi że maksymalna była 70km/h. Wow. rzeczywiście, wyścigowo. A moc tych aut była tragiczna. Niby wyścigowe, a mocy mniej niż w naszym osobistym samochodzie. Po blizko 3 godzinach i zrobieniu może 10 kółek jako kierowca i 10 jako pasażer, mąż miał zmieniac "sytanowisko" i iść na tor do "żyletki". Oczywiście o jeździe na żyletkę mowy nie było, bo co chwila kolejne auta odpadały (wyłamane drążki albo zagotowanie). Na torze zostało jedno auto i kolejka do niego na ponad godzinę. Nie wytrzymaliśmy. Było to najgorsze doświadczenie. Najbardziej mi było przykro, że to był prezent. Przez prawie pół roku nastawialiśmy się na jazdę BMW i Subaru, a była Kia... Za te pieniądze mogłam go zabrac na super kolację z noclegiem w hotelu spa... Ech...

  • Beata Sawoń
    Wpis na grupie Praca w mediach w temacie Baza CV – dziennikarze.

    Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Praca w mediach

Dołącz do GoldenLine

Oferty pracy

Sprawdź aktualne oferty pracy

Aplikuj w łatwy sposób

Aplikuj jednym kliknięciem

Wyślij zaproszenie do