Wypowiedzi
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Sieci Komputerowe
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy IT – Praca dla osób z charakterem
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Projekty start-up
-
Dariusz R.:
Bartosz T.:
A to akurat jest całkiem często spotykane zjawisko wśród programistów.
Branża podlega pod te same prawa rynkowe jak każda inna. Zakładam też prawo Pareto, więc ile to może być procent programistów w ogóle? A ograniczając się tylko do Polski, ile to może być procent takich co zarabiają na poziomie min. 5K netto miesięcznie?
5k netto miesięcznie to ok. 7k brutto. Weźmy dane ze strony wynagrodzenia.pl:
http://wynagrodzenia.pl/moja_placa.php#letter-P
(Nie da się zrobić linku bezpośrednio do właściwej strony. Musisz wyszukać hasło "programista".)
Wychodzi tam, że w 2014 roku górny kwartyl zaczyna się od 7326zł. Czyli jedna czwarta programistów w Polsce zarabia powyżej 7326zł brutto. Gdyby obniżyć ten próg do 7000zł, to załapałoby się pewnie 30%.
Zakładam również, że tylko pewien odsetek dotyczy ludzi skłonnych podjąć ryzyko wejścia w spółkę. Zresztą biznes nie jest dla wszystkich.
Ryzyko można policzyć. Czasem opłaca się podjąć jakieś przedsięwzięcie pomimo ryzyka, bo potencjalne zyski kompensują je z nawiązką. Uważam, że jeżeli ktoś nauczył się programowania, to może też nauczyć się metod oceny ryzyka. Jest to stosunkowo proste.
Jeżeli ktoś odkłada głupi 1000zł miesięcznie, to w 3 lata powinien uzbierać sumkę wystarczającą na drobne inwestycje.
To tylko 36 tys. zł. Trochę mało, grozi niedofinansowaniem. Jaki biznes można rozpocząć tak małym nakładem finansowym?
Samemu? Żaden. Ale można wejść z tym do spółki.
Właśnie taka jest idea spółki - kilku wspólników działających razem ma większe możliwości odniesienia sukcesu, niż każdy z osobna.
Ach, ta słynna polska nieufność.
Nie ma najmniejszego znaczenia czy mamy do czynienia z Polakiem, czy z kimś z innej narodowości. Na pieniądzach kończy się przyjaźń. Kiedyś też wierzyłem, że w tych sprawach można polegać na zaufaniu, życie pokazuje że to nie takie proste.
A ja Ci mówię, że nie wszędzie na świecie panuje taka nieufność, jak w Polsce. Są kraje, gdzie pierwszym pytaniem dotyczącym wejścia w spółkę jest "ile na tym zarobię", zamiast polskiego "a co jak wspólnik mnie oszuka".
@DominikKiedyś określaliśmy ludzi na zasadzie czasu dokonanego, czyli ktoś osiągnął
sukces, ktoś zrobił karierę, a teraz mamy przypływ ludzi "nastawionych na
sukces" oraz "robiących karierę".
Ale od czegoś trzeba zacząć. Nikt nie zrobił kariery z dnia na dzień. Dochodzi się do tego w bólach i po wielu próbach.
Dlatego nie zżymałbym się tak na początkujących "adeptów sukcesu". Niech próbują. Na początku nie będzie im wychodzić i będą robić nieprofesjonalne wrażenie, ale uważam, że powinniśmy ich wspierać a nie zniechęcać.Ten post został edytowany przez Autora dnia 12.10.14 o godzinie 14:46 -
@Dominik
Natomiast polskie piekiełko w moim odczuciu to właśnie takie udawanie przedsiębiorczości, modne w ostatnich latach, "startapy prosto z kanapy"
Polskie piekiełko w ścisłym sensie to zazdroszczenie innym sukcesu. Próba sprowadzenia do poziomu gruntu każdego, kto próbuje się wybić.
Zwróciłeś mi za to uwagę na pewną kwestię. Jak ważny w świecie biznesu jest wizerunek. Nie tylko trzeba umieć prowadzić firmę, ale jeszcze w dodatku trzeba umieć sprawić, żeby innym WYDAWAŁO SIĘ, że firma jest "profesjonalna".
Uwierz mi, zdecydowana większość zdawałoby się "poważnych" dużych firm to w rzeczywistości takie firmy "z kanapy", jak to określiłeś.
Niestety, ludzie mają w głowach pewne wyobrażenie, jak firma powinna wyglądać, co niekoniecznie ma wiele wspólnego z dochodowością.
@Dariuszkto z programistów dysponuje wolną kwotą rzędu kilkudziesięciu do kilkuset tys. zł,
A to akurat jest całkiem często spotykane zjawisko wśród programistów. Jeżeli ktoś odkłada głupi 1000zł miesięcznie, to w 3 lata powinien uzbierać sumkę wystarczającą na drobne inwestycje.
żeby później móc się bronić przed cwanymi posunięciami wspólnika?
Ach, ta słynna polska nieufność. Totalnie nie wierzy się u nas we współpracę. Każdy wszystko chce robić sam a drugiego podejrzewa tylko o to, że chce go oszukać. A bez współpracy nie da się zbudować firmy. -
Nie rozumiem emocji wokół tego wątku. To chyba nasze słynne polskie piekiełko.
-
Nie jestem sadomasochistą. Z chęcią komus udostępnie kilku moich ludzi. O ile projekt jest tego wart.
Z całym szacunkiem, ale... ja pierwszy :). -
Można założyć jednoosobową spółkę za granicą i tą spółkę uczynić prezesem polskiej. Prawdziwego kontrolującego i tak trzeba podać raz do roku w dokumentach dla GUS, więc żadna wielka tajemnica to nie będzie. Ale w internetowych bazach danych żadne nazwisko się nie pojawi.
-
Popieram kolegę Mustafizura i życzę mu powodzenia.
Nawiązując do tematu: czemu informatycy wolą siedzieć na etatach, zamiast budować własne firmy? Bo wszyscy ludzie tak mają. Informatycy nie są żadnym wyjątkiem. Wysokość zarobków nie ma tu nic do rzeczy. 90% ludzi odda swoją wolność za iluzję bezpieczeństwa.
Dodajmy tutaj jeszcze specyfikę takiego kraju, jak Polska, gdzie:
1) jest bardzo mało edukacji z zakresu przedsiębiorczości a dodatkowo przez 50 lat poddawani byliśmy indoktrynacji, że przedsiębiorczość jest zła
2) jest bardzo mało zaufania między ludźmi, czy to w kwestiach życiowych czy biznesowych i każdy raczej spodziewa się bycia oszukanym przez wspólnika, niż zarobienia na tym jakichkolwiek pieniędzy.
Odpowiadając koledze Dariuszowi:
Po jakiego wała dzielić się z kimś milionowymi zyskami (prawdę mówiąc tutaj nietrudno o konflikty) z programistą, skoro można mu zapłacić wielokrotnie mniejsze ale i tak dla niego spore wynagrodzenie?
Bo żeby płacić programiście pieniędzmi (a nie udziałami) trzeba mieć najpierw kapitał. A ponieważ banki nie finansują u nas start-upów a rynek VC jest słabo rozwinięty, więc na takie rozwiązanie mało kto jest sobie w stanie pozwolić.
Więc to nie jest wybór "milion czy pół miliona", tylko raczej "pół miliona czy nic".
Załóżmy więc, że programista zrezygnuje z pracy i zajmie się jakimś projektem będąc wspólnikiem. Przyjmijmy że dopiero po roku biznes będzie w stanie na siebie zarabiać. Pytanie: z czego przez ten czas utrzyma rodzinę?
Z oszczędności, które przy obecnych zarobkach powinien bez problemu zgromadzić.
Wreszcie trzecia sprawa. Co się stanie w przypadku gdyby podjęto uchwałę o podwyższeniu kapitału zakładowego a programista nie miałby dla przykładu środków na jego pokrycie?
Można zakładać na wstępie, że wspólnik chce nas oszukać a można też zakładać, że chce uczciwej współpracy. Kwestia mentalności. -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Projekty start-up
-
Na przykład ta: https://www.smallfirmsservices.com/
-
Jak kolega powyżej, również uważam, że taki układ ma szanse się udać.
Ale... ta konkretna propozycja przedstawiona przez Ciebie jest niekorzystna.
Normalny sposób postępowania w takich wypadkach to założenie spółki. Tworzycie spółkę, wpłacacie udziały i każdy ma prawo do przyszłej dywidendy, kiedy spółka zacznie już przynosić zysk.
Z tego typu działalnością wiąże się nawet w polskim prawie pewna mała korzyść podatkowa - nie trzeba płacić PITu od bezpłatnego świadczenia usług. "Normalnie" bezpłatna usługa świadczona spółce stanowi zysk tej spółki i trzeba od niej płacić podatek. Natomiast jeżeli sami właściciele spółki świadczą na jej korzyść bezpłatne usługi, to wtedy to już jest nieopodatkowane. Prawo podatkowe w Polsce jest ogólnie bezsensowne i generalnie służy tłamszeniu przedsiębiorczości, ale w tym wypadku na szczęście fiskus pozwala nam budować biznes bez przeszkód.
Co rzekłszy, propozycja autora tego wątku jest niekorzystna. Wkład autora w spółkę jest nieproporcjonalnie mały, żeby żądać podziału wkładów na połowę. Pomysł na biznes nie jest aż tyle wart. Autor właściwie niczym nie ryzykuje i nic nie wnosi do spółki. Mógłby sobie założyć 1000 takich biznesów i opalać się na plaży, kiedy jego programiści pracują za darmo.
Żeby spółka była uczciwa, obie strony muszą coś z siebie dawać. Najlepszym układem moim zdaniem jest programista + marketingowiec. Jedna osoba programuje i wykonuje techniczną robotę, druga zajmuje się sprzedażą i reprezentacją spółki na zewnątrz. Czytałem wiele opinii na temat start-upów i większość komentatorów chwali to rozwiązanie. Ale oznacza to, że obie strony pracują i poświęcają swój czas.
Dodam jeszcze tutaj, że to właśnie zespół stanowi o wartości firmy a nie pomysł na biznes. Pomysł w start-upie często w trakcie rozwoju się zmienia a dobrze zgrany zespół jest w stanie wygrać wszystko. -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Programiści
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy IT – Praca dla osób z charakterem
-
znasz jakiegoś magika od rozpoznawania obrazów, który by mi był w stanie z tym pomóc?
Dobrze wiesz, jak dzisiaj wygląda rynek pracy. Jeżeli ktoś coś umie, to już ma zajęcie i nie ma na nic czasu. Tak więc niestety nie znam nikogo takiego, kto mógłby mieć czas.
PS. Tymczasem przekonwertowałem kod do czystego C, mam już wersję w Java, Python, PHP, Delphi, C, masz jakieś sugestie może jeszcze w jakim języku by to mogło być przydatne?
Generalnie czytniki kodów są w urządzeniach embedded. Dlatego za najbardziej przydatne obok C i Javy (Android) uznałbym Objective C i C#, odpowiednio dla iOSa i Windowsa. -
Nie chwyta. Aż sprawdziłem z kilkoma kodami znalezionymi w internecie.
Wygląda na to, że mój program czyta tylko "pełne" kody Aztec z trzema czarnymi kwadratami wokół centralnej kropki. Odczytał mi wszystkie, jakie znalazłem. Natomiast nie czyta "uproszczonych" kodów z dwoma kwadratami. Używam programu "Barcode Scanner" firmy Manatee Works na Androida. Jeżeli Twoja biblioteka czyta uproszczone Azteki, to już jest lepsza :). Może spróbujesz im sprzedać swój kod :)?
Sugeruję też, żebyś odwrócił kolory na tym bannerze, tzn. zamienił biały z zielonym. W tej chwili kod jest w negatywie. Nie wiem, czy to coś zmienia.
Tak czy owak, dobra robota. -
Moja komórka czyta Azteca.
Jeśli chodzi o porównania kodów, to Aztec jest moim zdaniem po prostu ładniejszy. QR jest irytująco asymetryczny a Aztec ładnie komponuje się z tłem, na którym jest umieszczony.
Powodzenia. -
Skoro to jest dekoder Aztec, to mogłeś na tym bannerze umieści właśnie Aztec a nie QR :).
-
Szukam jakiejś darmowej platformy hostingowej z Node.js.
Patrzyłem na Heroku, ale on zawiesza aplikację po pięciu minutach nieaktywności a ponowne włączenie trwa jakieś 30 sekund.
Inną opcją jest OpenShift/RHCloud. Zawiesza aplikację po dwóch dniach nieaktywności, ale nie ma żadnych narzędzi do debuggowania (aplikacja przewraca się po cichu).
Znacie może jakieś inne platformy? Chodzi mi o prawdziwie darmowe rozwiązanie na dowolnie długi okres. Jedynym ograniczeniem może być ilość zasobów. Znalazłem pełno platform na zasadzie "free trial" albo takich, gdzie można założyć darmowe konto tylko na czas określony.
Czy znacie też może hostingi z Node.js z Polski (darmowe lub nie)? -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy IT – Praca dla osób z charakterem