Wypowiedzi
-
Ewa P.:
UPR (teraz chyba inaczej się nazywają)
Są dwie, a w zasadzie trzy partie: WiP (Wolność i Praworządność), na czele której stoi JKM, UPR "klasyczny", który wciąż popiera JKM, oraz UPR zagarnięty częściowo (np. stara strona www partii) przez proPiSowskich (sic!) rozłamowców.
Ja, kiedy dowiedziałem się o wyczynach Witczaka, postawiłem na UPR krzyżyk. Okazało się jednak, że nie wszystko stracone i chociaż mąciwody próbowały rozwalić tę partię, to na szczęście im się to nie udało (choć szkody poczynili poważne). -
Marek R.:
ale spojrzenie w ten matrix dookoła jest bolesne :))
Ja byłem świadomy bagna (antykomunistą byłem od dziecka), ale oczy otworzyły mi się na rozwiązania i na to, co za JKM stoi (czyli wielu zupełnie nieznanych Polakom autorów m.in. z dziedziny ekonomii).
Ostatnio obserwowałem forum stricte kobiece i się podłamałem poziomem wiedzy i świadomości. Garstka pań (bo resztę pominę milczeniem), twierdziła, że oczywiście głosowałyby na JKM, ale... właśnie, zawsze miały jakieś "ale". Problem w tym, że zawsze było to "ale" wynikające z niewiedzy, albo z chęci "wygrania wreszcie czegoś" (to co pisałem o zwycięskim teamie). Pojęcie o kwestiach zasadniczych, leżących u podstaw idei libertariańskich niemal zerowe
(mylenie państwa z krajem i społeczeństwa z narodem to standard).
I, niestety, wiele osób chcących głosować na JKM wynajduje sobie różne powody, by nie zagłosować na niego, tylko na Kaczyńskiego czy Komorowskiego. A wynajdują, bo to, co głosi, pomimo tego, że bezsprzecznie logiczne i dość proste, okazuje się zbyt trudne. A jest dla ludzi takie, gdyż niemal wiek socjalistycznej propagandy robi swoje. To są zmiany pokoleniowe.
Widzimy, że Amerykanie walczą:
http://www.ronpaul.com/2010-05-18/rand-paul-wins-kentu...
A w Polsce... cóż, Kisiel to przewidział mówiąc, że UPR będzie partią elitarną, która zdobędzie w porywach do 4% głosów.
Bo on regularnie śledził "nieubłagany" postęp i zdawał sobie sprawę z jego konsekwencji.
Pytanie: jak tu zachwycać się demokracją? :) -
Marek R.:
i tu się nie zgodzę,
kto więcej napisał ( ew wydał obcych autorów ) na temat wolnego rynku ?
Dokładnie.
Niestety mało kto w ogóle się tymi książkami (rewelacyjnymi! swoją drogą) interesuje. A przecież taka Szkoła Austriacka to powinna być podstawa na SGH (jest zupełnie co innego, patrząc po wypowiedziach medialnych profesorów tejże), w szkołach ekonomicznych, etc.. Za to Joanna Senyszyn (profesor, o zgrozo!) stwierdziła przecież, że biurokracja jest dobra, bo likwiduje bezrobocie. Bastiata czy Rothbarda, tudzież von Misesa czy Friedmana w rękach nie miała, to pewne.
A co do otwarcia oczu: bez mrugnięcia okiem podpisuję się pod tym. Gdyby nie wystąpienia JKM w TV Centrum (pamięta ktoś jeszcze, że taka stacja istniała w Polsce?) musiałbym mozolnie dochodzić do prawdy sam (ile by to trwało?).
A facet otworzył mi oczy w ciągu 1,5 godziny, co pozwoliło mi szukać dalej w tym kierunku. I robię to do dziś, zachowując JKM we wdzięcznej pamięci :) -
Grzegorz Lepianka:
Ale czy jesteś przekonany co do tego, że jeśli JKM kiedyś rzeczywiście wygra wybory to wprowadzi proponowane przez siebie rozwiązania?
Odpowiem tak:
Ja nie jestem demokratą. To po pierwsze. Dlatego głosuję na osobę, która również demokracją się brzydzi. A że głosuję w ogóle? Cóż, mam taki kaprys... a serio: jestem po prostu bardziej świadomy niż znakomita większość demokratów (zwłaszcza tych, którzy w ogóle nie głosują) i skoro tylko w ten sposób mam szansę na wyrażenie własnej opinii i zmianę systemu, to z niej korzystam (nawet jeśli to szansa mała, to jednak jakaś!). W eurowyborach takiej szansy nie widziałem, więc rozmyślnie te wybory olałem.
Czy jestem przekonany,że JKM wprowadzi swój program w życie?
Gdybym nie był, to bym w ogóle nie szedł do wyborów, to chyba oczywiste.
Jest jeszcze jedna istotna kwestia, przesłanka, która sprawia, że mam zaufanie do JKM: mówi prawdę. Często bardzo niewygodną, często bolesną, często trudną, ale nie kłamie. Nie szuka poklasku (z czego często czyni mu się zarzut). Ludzie zazwyczaj nie rozumieją, że, jako przeciwnik demokracji, JKM nie startuje po to, by narobić obietnic bez pokrycie, gadać brednie (jak pozostali kandydaci) i w ogóle bawić się w demo-soc szopkę. On daje wybór osobom takim jak ja, które chcą żyć w normalnym kraju okupowanym przez państwo minimum, a nie w socjalistycznym raju dla cwaniaków i idiotów.
Gdyby ludzie, którzy nie głosują na niego, a brali to pod uwagę, jednak na niego zagłosowali, to miałby bardzo realne szanse wygrać. Ale ludzie w Polsce wolą bawić się w półśrodki i próbować reformować socjalizm - system niereformowalny. Efekty jakie są każdy chyba widzi... A może nie każdy (ten mój optymizm: wyłazi nie wtedy, kiedy ma podstawy ;P)
Na marginesie: zdajesz sobie sprawę, że zastosowałeś bardzo tani chwyt z tym "kierowaniem się wyłącznie emocjami". Z moich wieloletnich obserwacji wynika, że emocjami kierują się zwolennicy PiS, PO, SLD, PSL, PPP, etc. natomiast zwolennicy JKM/UPR kierują się logiką i raczej mocno stąpają po ziemi.
Zaraz uczynisz mi zarzut, że tak to każdy może powiedzieć.
Weźmy pierwszy przykład z brzegu: narodowo-żałobne wydanie programu Młodzież kontra. Wszyscy bredzą o pojednaniu, solidarności, porozumieniach ponad podziałami itp. głupoty. W pewnym momencie przedstawiciel UPR mówi (cytuję z pamięci, ale sens zachowuję): "Za jakieś dwa, trzy tygodnie skończy się ten festiwal hipokryzji i politycy wrócą do skakania sobie do gardeł. Jedni ludzie zostaną zmienieni przez innych i wszystko wróci do normy, bo ten system wyzysku spokojnie takie rzeczy zniesie." Oczywiście następuje seria dość delikatnych polemik: inne młodzieżówki się nie zgadzają ze zdaniem kolegi z UPR. Po programie składają wniosek o wykluczenie UPR z programu pod fałszywymi zarzutami.
Dwa tygodnie po żałobie narodowej w studio TV Info występowali Olszewski i Oleksy i obaj jak jeden mąż stwierdzili, że te oczekiwania (te, które zgłaszały w programie młodzieżówki, a które serwowały nam przecież inne media i politycy) były ułudą.
Trochę się rozpisałem, ale chciałem pewne rzeczy sprecyzować :) -
Grzegorz Lepianka:
To zagłosuję w I turze na Morawieckiego albo na Leppera. W ten sposób też pokaże, że istnieje ktoś poza Komorowskim i Kaczyńskim.
Są jakieś inne argumenty przemawiające za poparciem JKM?
Sprawa jest dość prosta: jeśli głosujesz świadomie to nie dlatego, żeby być w zwycięskim teamie, tylko dlatego, żeby wygrała osoba, która jest Ci najbliższa światopoglądowo. Jeśli głosujesz tylko po to, żeby wrzucić kartkę do urny, to tak naprawdę powinno Ci być obojętne na kogo oddasz głos. Możesz też, jak większość ludzi, głosować nie "za", a "przeciw" (przeciw Kaczyńskiemu na Komorowskiego, przeciw Komorowskiemu na Kaczyńskiego, przeciw Lepperowi na Kaczyńskiego lub Komorowskiego), tylko zazwyczaj jest to wybór słabo przemyślany i niepoparty głębszą analizą (swoją drogą, że między dżumą a cholerą).
Na JKM głosuję od lat i nigdy nie mam wątpliwości czy oddać na niego głos. Bo widzisz, ja głosuję na niego, ponieważ uważam go za człowieka rozsądnego i mądrego i praktycznie we wszystkim się z nim zgadzam.
Wychodzenie z założenia: "on nie wygrał tyle razy, to na niego nie zagłosuję" jest, wybacz, dziecinne. Jeśli chodzisz do wyborów tylko po to, żeby czuć smak zwycięstwa, to Twój problem. Jeśli JKM głosi poglądy zbieżne z Twoimi, to kompletnie nie rozumiem Twoich rozterek i za bezzasadne uważam powyżej zadane przez Ciebie pytanie. Masa osób nie głosuje na JKM z takich powodów: "bo on nie ma szans". Na pewno nie ma szans, kiedy większość potencjalnych wyborców ma takie podejście do sprawy.
Antoni De Mello napisał w jednej ze swoich książeczek: "ludzie gotowi są oddać życie za demokrację, a potem nie robią nic, by się ona sprawdziła".
Przemyśl swoje poglądy i wybierz sobie kandydata, z którym się zgadzasz w największym stopniu. -
Na razie nie mam natchnienia do tej gry. Zobaczę, może mi przejdzie po weekendzie i znowu zainstaluję ja na kompie.
To wypróbuje wtedy granaty i strzelanie do drzwi :D -
Maciej Figiel:
Ona jest prawie ślepa trzeba ją wyciągnąć na zewnątrz. strzelając w drzwi - nie koniecznie rzucając granatami.
To, że jest ślepa wiem. Natomiast u mnie strzelanie do drzwi niewiele dało. Nie wiem czemu... :/ Za to granaty, albo wykorzystanie Berserkerki jako tarana skutkowało możliwością przejścia do następnej sali i w efekcie na zewnątrz. -
Kamil Grygieńć:
Gears of War wywaliłem z komputera po tym jak nie mogłem przejść etapu z Berkserką. Zjeżyłem się strasznie do tej gry i utknąłem.
Mogę Ci pomóc, bo sam się z tym męczyłem, ale wpadłem na to jak sobie poradzić, kiedy przeleciała przez filar goniąc mnie. Potem znalazłem granaty i pomyślałem o rzuceniu nimi w drzwi. Generalnie trzeba troszkę się sprężyć, a potem - już na świeżym powietrzu - przypalić ją z satelity. Tak ze dwa trzy razy powinny wystarczyć :) Podchodziłem do tego tak z 15 razy, ale się udało :D -
Ostatnio grałem sporo w Titan Quest. Poza tym: Medieval Total War 2: Kingdoms z modem Stainless Steel 6.1, Assassin's Creed, S.T.A.L.K.E.R., Gears of War i oczywiście COD4 po sieci. Czasami sięgam jeszcze po Hearts of Iron 2, Obliviona i Faces of War oraz podchodzę jak pies do jeża do Gothica 3. Taki lekko rozrzucony jestem ;P No i Wiedźminka mam zamiar odświeżyć. Typowy Gramowicz ;P
-
Witaj Macieju!
Ja niestety nie jestem gadżeciarzem i mam tę samą klawiaturę od jakichś... 7 czy 8 lat ;P Myszka też nie grzeszy (no wiadomo, że myszki nie grzeszą) exclusivem - A4Tech Evolution (przy czym ewolucja to w tym wypadku chyba "chłyt mantetidowy"). Chyba szkoda mi kasy na jakieś full wypasione dodatki.W słuchawkach prawie nie gram, a głośniki mam Creative Giga Works T20.
A może Ty się pochwalisz... myszką? :D
Pozdrawiam!
P.S. Nowa praca, nowe wyzwania, nowy wątek :) -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy GRY KOMPUTEROWE
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy GRY KOMPUTEROWE
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy GRY KOMPUTEROWE
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy GRY KOMPUTEROWE
-
Hm... tylko jak Pan wyjaśni powstanie ruchu hippisowskiego w WB, Francji etc. Tylko tym, że Europa przyjęła wzorce amerykańskie? Dziwnie szybko by to nastąpiło, moim zdaniem.
-
Wywiadowi sowieckiemu - mistrzom od sabotażu :D
Nigdy jakoś nie pociągała mnie ideologia hippisowska, choć istotnie - przez pewien czas uległem samemu pacyfizmowi (może dlatego, że jest, w pewnym stopniu, bliski chrześcijaństwu). Kiedy się, swego czasu, zastanawiałem nad sensem pacyfizmu zrozumiałem o co w tym wszystkim de facto chodziło. Było to tak oczywiste, że do dzisiaj nie dociera do mnie jak mogły się na to złapać miliony młodych Amerykanów, a potem obywateli innych krajów.
Problem polegał chyba na globalnym podejściu do sprawy. Same idee pacyfistyczne nie narobiłyby tyle szkody. Za pacyfizmem szła moda (w sensie: sposób ubierania), muzyka, propagowanie wolnej miłości, narkotyków, homoseksualizmu, etc. Innymi słowy - rewolucja obyczajowa na wielką skalę. Wszystko to podlewane (często niezbyt nachalnie - w zależności od sytuacji) marksizmem i trockizmem (Francja do tej pory tym żyje). Festiwal Woodstock został zorganizowany, o ile mi wiadomo, dla uczczenia 50 rocznicy powstania Komunistycznej Partii Stanów Zjednoczonych. Tylko kto o tym wie? Podejrzewam, że przy nafaszerowaniu ludzi narkotykami (słynne stwierdzenie: "Jeśli byłeś na Woodstock, to niewiele pamiętasz") wpajanie im jedynie słusznych idei było stosunkowo łatwe.
Muszę przyznać, że podobał mi się sposób ubierania się hippisów, a muzykę lat 1965-75 uważam za świetną i słucham do tej pory. Tyle, że jestem odporny na socjalizm ;P Treści piosenek są czasami - albo naiwne, albo idiotyczne, ale sama muzyka jest doprawdy znakomita. Pewnie dlatego tak działała i działa na ludzi.
Jeżeli jednak popatrzymy na zestaw: narkotyki, moda, muzyka, hasła, ideologia, to dojdziemy do wniosku, że ten ruch nie zrodził się z niczego. Było to zaplanowane działanie mające na celu podpiłowanie gałęzi amerykańskiego społeczeństwa - zdeprawowanie i ogłupienie młodzieży. W dużej mierze równolegle poszło to w innych krajach - przede wszystkim w Europie Zachodniej. Nie bez przyczyny istnieje przysłowie: "czym skorupka za młodu nasiąknie...".
Co Pan o tym sądzi? -
Pozwolę sobie napisać kilka słów refleksji :D
Patrząc przez pryzmat powojennej historii Polski i nieodległe wydarzenia Okrągłego Stołu wydaje się oczywiste, że rok 1956 na Węgrzech, czy nawet 1968 w Czechosłowacji, to jednak była inna bajka niż rok 1989. W Polsce w 1968 doszło nie tyle do walki z komuną (co próbuje się często ludziom wmawiać), ale do tzw. wojny na górze. Faktem jest, że Stalin nie ufał Polakom i dlatego gros urzędników (w tym Urzędu Bezpieczeństwa)po wojnie było pochodzenia żydowskiego. Przez kilka lat stalinizmu i potem kilka po odwilży żyło im się świetnie, ale problemy narastały (zresztą, jak mawiał Stefan Kisielewski: socjalizm to ustrój, który bohatersko zwalcza problemy nieznane w żadnym innym ustroju) i trzeba było znaleźć winnych. No i się znaleźli. Warto pamiętać, że Michnik, Kuroń czy Modzelewski nie byli żadną opozycją prawicową, tylko trockistowskim skrzydłem układu. PZPR dodryfowała do roku 1980, tłumiąc po drodze jakiekolwiek próby oporu ze strony społeczeństwa, ale niczego się nie nauczyła. Strajki roku 1980 nie wzięły się jednak z przemożnej chęci zmiany ustroju. O tym też należy pamiętać. Nikt komunizmu/socjalizmu nie chciał obalać - nikt nawet o tym nie marzył. Nie było żadnej realnej prawicy. Ludzie po prostu chcieli mieć na chleb. To wszystko. Do powstałej "Solidarności" UB wpuściła wystarczająco wielu kretów, żeby bezproblemowo tę organizację kontrolować. Czekano jedynie na znak z Moskwy. W Rumunii nie kontrolowano tego typu organizacji i Causescu dał głowę (swoją drogą, było to raczej Moskwie na rękę). Tyle, że w Rumunii nikt nie mówi jak szlachetnie walczył z komuną ;P
Wracając do Polski - ludzie w PZPR w mniejszości, bo był to beton, ale służby specjalne z całą pewnością (bo tam nie siedzieli idioci) orientowały się, że ten system, przy takim podejściu do gospodarki, nie ma żadnych szans na przetrwanie i że jeśli potrwa dłużej, to członkowie partii i służb PRL skończą na suchych gałęziach. To samo wiedziało KGB (czego najlepszym przykładem jest Wladimir Putin na fotelu prezydenta FR). Trzeba było tak oddać władzę, żeby jej nie oddać. Dlatego reaktywowano "Solidarność". Tym razem odsunięto zupełnie od wpływu na decyzje radykalne skrzydło tej organizacji składające się z ludzi faktycznie chcących zerwać z ustrojem. Przy okrągłym stole dogadali się socjaliści z socjalistami. Efekty obserwujemy po dziś dzień.
Podejrzewam też (a wnioskuję z siły i obszaru działań wywiadu sowieckiego), że tu nie chodziło wcale o walkę Wchodu z Zachodem, a jedynie o walkę ZSRR z USA. Stany są daleko od Europy, a kraje takie jak Francja czy Niemcy są bardzo podatne na socjalistyczną ideologię. UE nie będzie niczym innym jak kalką ZSRR, tyle, że bez łagrów (mam nadzieję) i z luźniejszą gospodarką. Dzięki temu będzie mogła jakoś istnieć - ale tak jak każdy niewolniczy system w końcu się rozleci. Zacieśnianie stosunków z Rosją przez Niemcy również pokazuje kto ma wpływy w Europie. Zresztą, poza WB i Polską inne kraje Europy nie przepadają za USA. Warto przy tej okazji pamiętać o tym jak się zachowywała w USA prasa, przemysł filmowy i inne środki masowego przekazu podczas wojny w Wietnamie. Amerykanie nie wycofali się, bo przegrali. Wycofali się z powodu kryzysu wewnętrznego. A ten nie wziął się z kosmosu. Cały ruch hippisowski był sterowany z Moskwy o czym mało kto wie, jak się zdaje.
Wracając do meritum i Pańskich pytań -
1. część ludzi walczyła z ustrojem bezinteresownie; tyle, że ona nie miała żadnego wpływu na decyzje i nie ona "obaliła" system bez jego obalania
2. kwestia panowania nad światem jest istotna, oczywiście, ale nie sądzę, że chodzi tu akurat o walkę Wschodu z Zachodem, raczej o walkę USA z ZSRR, którą USA przegrywa [choć w ogólnym rozrachunku i tak raczej wygra :D]; moim zdaniem to co nie udało się dwukrotnie tj. w roku 1920 i w latach 1939-45 udaje się na naszych oczach - socjalizm zwycięża, a strefa wpływów Rosji rozciąga się szybko na całą Europę (świadczą też o tym złe stosunki Polski, która jest suwerenna - jeszcze, do czasu powstania UE - i postępuje zgodnie ze swoją racją stanu - [tarcza antyrakietowa], z Rosją i Niemcami, czy budowa gazociągu - z szefem tegoż Schroederem na czele oraz panią ze Stasi kanclerzową Merkel); Zachód w zasadzie jest stracony... chyba, że władzę w takich państwach jak RF czy NRF obejmą konserwatywni-liberałowie... ale na to się nie zanosi raczej.
3. nie bardzo rozumiem kto był w Polsce sterowany przez Zachód skoro to Rosja przeprowadziła, z ogromnym sukcesem, to co chciała; jeżeli był ktoś taki, to przegrał z kretesem... można się jeszcze zastanowić nad jednym - czy Zachód (poza USA) nie był już wcześniej opanowany przez wpływy sowieckie?
Trudno dać oczywiście jedną i obiektywną odpowiedź (bo trzeba byłoby znać wszystkie fakty, a to niemożliwe), ale wiele ujawnionych faktów i "zbiegów okoliczności" wskazuje na to, że to co obserwujemy od ostatnich 20 lat jest grą do jednej bramki. Przynajmniej ja to tak widzę.