Antonina Karpowicz-Zbińkowska
specjalista, redaktor, Ministerstwo Edukacji Narodowej, kwartalnik Christianitas
Wypowiedzi
-
Mam apel do wszystkich znajomych:
Jeśli możecie, to przekażcie 1% swojego podatku na Hanię Mączyńską, to
córeczka mojej najlepszej koleżanki (Moniki Rybińskiej) , nie ma jeszcze roczku. Gdy miała jakieś trzy czy cztery miesiące wykryto u niej śmiertelną chorobę metaboliczną Canavan. Na tę chorobę umiera się w wieku od roku do trzech lat. Mimo to jej rodzice nie poddają się i wożą ją do rehabilitanta (nie trzeba chyba dodawać, że prywatnie). A sytuację mają ciężką. Do tego dochodzi jeszcze buractwo i brutalność państwowej służby zdrowia.
Na razie jeszcze strona informacyjna o Hani jest niegotowa, podaję tylko link do blogu o niej:
http://haniamaczynska.blogspot.com/
Tymczasem podstawowe dane do PITa:
Nazwa OPP: Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą"
KRS: 0000037904
Informacje uzupełniające - cel 1%: Hanna Mączyńska
Pozdrawiam
Tosia Karpowicz-Zbińkowska -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy FRONDA
-
Jakoś z moich doświadczeń wynika, że najczęściej spotykane u nas głosy to - wśród pań soprany, a wśród panów - basy.
A wykonywanie partii tenora dla kobiety jest sprawą bardzo ciekawą, często tenor transponowany do góry jest wyżej niż sopran. Często w utworach dawnych miał też charakter cantus firmus, więc to on tworzy bazę harmoniczną, na której opiera się reszta głosów, często bywa w kwincie do pozostałych głosów, więc to on nadaje ten archaiczny charakter konstrukcji harmonicznej.
Co do Palestriny - zgadzam się. Jego polifonia jest głównie tercjowa, więc dla naszego ucha nie jest niczym niezwykłym, bo i nasza współczesna harmonia bazuje na akordach tercjowych. Co niemniej daje efekt właśnie miękki i lekko mdły. -
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy FRONDA
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy tradycja katolicka
-
Kunst der Fuge i Wariacje Goldbergowskie
-
moje doświadczenia ze śpiewem chóralnym to pięc lat śpiewania w chórze wydziału muzykologii UKSW (nie mylić z chórem UKSW) oraz dwa lata śpiewu w małym zespoliku, który się chyba nawet nazwynie dorobił, ale działał w przy dominikanach na Freta w Warszawie i wykonywał różności, m.in. łatwe utworki Palestriny, Victorii, Gomułkę itd., raz nawet próbowaliśmy się zmierzyć z Kyrie z mszy L'homme arme Dufaya (ja miałam ten zaszczyt, że robiłam w zespole za tenor),ale okazało się, że to bardzo trudny utwór.
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy tradycja katolicka
-
Milutkie, ogólnie uważam, że Sting ma wielką kulturę muzyczną. Nie jest to może tak wybitne wykonanie jak choćby to Emmy Kirkby, ale i Dowland to raczej muzyka kameralna, więc Sting ładnie sobie poradził. co do jego brzdąkania na lutni, to już się nie wypowiem, bo nie jestem aż takim znawcą gry na tym instrumencie.
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy FRONDA
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy tradycja katolicka
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy tradycja katolicka
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy tradycja katolicka
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy tradycja katolicka
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy tradycja katolicka
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy tradycja katolicka
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy FRONDA
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Zarządzanie Personalistyczne
-
po prostu nie lubię oklepańców. "co lubisz Bacha?" "arię na strunę G" No ile można?
Palestrina? Missa papae Marceli
Allegri? Miserere
...
Gomółkę i Wacława z Szamotuł śpiewałam i chwalę sobie bardzo. -
Dla mnie obydwaj (każdy zresztą z innej bajki) i Palestrina i Allegri to przykłady najbardziej mdłej polifonii wokalnej. Jeśli już Palestrina napisał coś ciekawego, to cykl motetów do Pieśni nad pieśniami, przynajmniej tam sobie poszalał harmonicznie.
Ja powtarzam zawsze, że szaleję na punkcie Duafya, to dla mnie ideał muzyki w rozumieniu pitagorejskim, ziszczenie starożytnych idei ethosu muzycznego. Muzyka absolutnie abstrakcyjna (motety izorytmiczne), matematyczna, w przeciwieństie do nurtu humanistycznego, który reprezentowali np. Josquin czy Palestrina właśnie.