Wypowiedzi
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Zarządzanie Talentami
-
Dziękuję z zaproszenie
Witam wszystkich
Ania -
Ryszard Klan:
Ryszrdzie, co to znaczy?
Problem rozwiazany
Podziel się z nami swoimi refleksjami i/lub sposobami rozwiązania -
A jakie inne doświadczenie posiadasz?
Poza psychologicznym wykształceniem jest coś o czym nie napisałeś?
Wszystko się liczy w pracy trenera;-) -
Rafał Winnicki:
Patrycja Zawadzka:
Tak się dzisiaj zastanawiałem nad korespondencją z Tobą... W sumie zgłosiłaś się z pytaniem jak możesz pomóc swojemu chłopakowi... a w odpowiedzi dostałaś kupę porad, które w sumie miały zmienić Ciebie.
Nie mamy innego wpływu na zmianę zachowania drugiego człowieka jak tylko poprzez zmianę własnego postępowania.;-) -
"geniuszowi" cofnięto profil.
Będziemy rozwarzać teoretycznie?
Moja meytoda (którą kiedyś stosowałam) to gumka recepturka na nadgarstku. Na początku trzeba lekko strzelać sobie gumka w nadgarsek przy każdej negatywnej myśli i szybko zamieniać ją na pozytywną lub neutralną (higiena dialogu wewnętrznego), po jakimś czasie (do tygodnia) można już sobie tylko wyobrazić gumkę i ból jaki sprawia i zamieniać myśli na pozytywne.
Na początku Arturze wyobrażenie sobie od razu może być trudne. -
Rafał Winnicki:
Anna Zaremba:
Np: jaka jest różnica w zdaniach
1) to świetnie że mu pomagasz przetrwać ciężki okres, ale on umiera
2) on umiera i to świetnie że mu pomagasz przetrwać ten ciężki okres
Niby niuans, ale niesie inne przesłanie. Zgadzacvie się z tym?
Ja bym porównał:
1)To świetnie że mu pomagasz przetrwać ciężki okres, ale on umiera.
2)On umiera, ale to świetnie że mu pomagasz przetrwać ciężki okres.
W pierwszym wypadku "ale" jest "toksyczne" tak jak w "tak ale" i dezawuuje pomagającego - jego pomaganie nie ma sensu....., w drugim słowo "ale" osłabia fakt śmierci i nobilituje pomagającego.
Samo słowo "ale" jest bardzo silne i dobrze użyte może mieć też pozytywną konotację.
RaV
Faktycznie poszłam trochę na skróty.
Chciałam też pokazać, że "ale" można zastąpić innym łącznikiem, który równoważy obie części zdania. -
Małgorzata
pokazałaś druga stronę medalu - inaczej sprawa wygląda u osób prowadzących własne firmy, którzy sami sobie organizują pracę i w dużej mierze ich planowanie polega na zapełnianiu kalendarza, do którego nikt im nic "na siłę" nie wciska.
A jak i po co to robimy to już inna sprawa - ja się nigdy nie nudzę, bo uważam że wszystko jest szalenie ciekawe, ale również dlatego, że większość spraw planują - czyli podobnie jak Ty zapełniam sobie sama kalendarz.
Mimo to mam poczucie, że mam czas. Sądzę, że jest to poczucie zależące w dużej mierze od osobowości. Zresztą kiedyś czytałam, że robiono na ten temat badania i wyróżniono osoby, które żyją "w czasie" i "przez czas", co skutkowało innym, subiektywnym poczuciem czasu. -
Dla równowagi - słyszałam o firmach, w których w trakcie pracy można poćwiczyć jogę, zjeść obiad (nie tylko wypić kawę) a nawet są pokoje do drzemki;-)
A osobiście znam firmy, w których bez kawy i gazety menadżerowie nie zaczynają pracy;-0 i o dziwo Ci aktywni, efektywni i nowocześni! -
Geniusz Zdrowia:
Jestem 15-letnim chłopakiem chodze do liceum. Mam kłopoty z zjawiskami, ktore na codzień przeszkadadzają mi normalnie funkcjonować. Przeszkadzaja mi uczyć się, koncentrować, wykonywać jakieś pracę. Podam teraz przykłady tych moich zachowań może ktoś podpowie mi jak sobie z tym mam poradzić.
Oto przykłady:
Podczas przerwy szkolnej tańczyłem pewna dziewczyna powiedziała mi że tańczę żałośnie, nie przejąłem się tym – zignorowałem i wyśmiałem to. Jednak za kilka godzin podczas kolejnej z lekcji trakcie pisania notatek naszła mnie myśl pod tytułem tańczę żałośnie. Aby cofnąć te myśl z skreśliłem notatki podczas którego pisanie ta myśl się pojawiła. To skreślenie spowodowało wycofanie się tej myśli.
Szedłem ulicą i połknąłem się o krawężnik – „ale z ciebie ciamajda „ powiedział dialog wewnętrzny ponieważ nie chciałem mieć o sobie mnie manie jako ciamajdy przeszedłem jeszcze raz ten sam odcinek drogi nie potykając się.
Idę do szkoły i nagle pojawia się myśl - „Jesteś głupi” - wracam się fizycznie do miejsca w którym ta myśl się pojawiła i idę ten sam odcinek już bez tej myśli jednak zaraz Pojawie spontanicznie jakieś nieprzyjemne wspomnienie z przeszłości wiec znów cofam się do tyłu jak znowu przejdę ten docinek drogi pojawia się koel jena zła myśl itd. Itd. W efekcie spóźniam się do szkoły
Przez przypadek złączyłem nogi i nagle jakby automatycznie zinterpretowałem że - „ooo! Złączyłeś nogi - postawa obronna!” - I poczułem się nie pewnie. Nie mogę wytrzymać tej świadomości ze poczułem się niepewnie więc cofam te myśl cofając się do tyłu i jeszcze raz przechodząc ten odcinek drogi . Tak samo jest z patrzeniem w dół niby po prostu rozmyślam nad czymś i patrzę w tedy w ziemie ale jak to zrobię pojawia się jakby interpretacja - „Parzysz w dół – czujesz się niepewnie” - i nagle pojawia się uczucie niepewności, niby wiem ze to takie urojenie ale poczucie niepewności zostaje. Aby je usunąć cofam się do tylu i jeszcze raz idę tak jakbym cofnął nagranie video w odpowiednim miejscu wyciął ten kawałek niczym w magnetowidzie i wstawił właściwy
Takie cofanie jest jakimś sposobem na pozbycie się takich myśli lub naprawienie toku myślenia. Niewiem jak sobie z tym poradzić, pozbyć się tych natrętnych myśli. Niewiem z czego one wynikają/ Może ktoś mi pomoże?
O ile dobrze rozumiem, znalazłeś sposób na radzenie sobie z negatywnymi myślami. Jest on skuteczny jeśli chodzi o usuwanie dialogu wewnętrznego, który jednak sprawia Ci kłopoty ponieważ przez to nie możesz się skoncentrować, spóźniasz się i w rezultacie tracisz.
Sądzę że warto zatem pomyśleć o zmianie tego sposobu.
Najlepiej byłoby, gdybyś sam wymyślił coś, co (innego) pozwoli Ci pozbyć się takich myśli.
Jakie masz pomysły? -
Patrycja Zawadzka:
Patrycja, jak sądze RaVowi chodziło o wzorzec językowy, którego nadużywasz.
Rafał Winnicki:
Nie chcę być złośliwa, "ale" chyba nikt nikogo nie zmusza do czytania moich wypowiedzi to po pierwsze, a po drugie nie każde rozwiązanie musi mi się podobać i muszę je przyjmować. Chyba każdy w życiu się nad czymś zastanawia. Czy jako ktoś Ci coś sugeruje to nigdy nie masz "ale"? Może nawet tego nie zauważasz. Ciekawi mnie też jak nagroda do mnie dotrze...
Ale tak zmieniając temat.... w wygrałaś właśnie toster w konkursie na "tak ale" Przeczytaj proszę swoje posty i zwróć uwagę na pewien schemat... zadajesz pytanie - ludzie dwoją się i troją żeby coś wymyślić... po czy dostają odłamkowym "tak ale...." pytanie i "tak ale" pytanie i "No wiesz ale..." pytanie i znowu "ale wiesz...." tak dziewczyno można w kółko. Jak byś się poczuła żeby ktoś z Tobą tak rozmawiał? Twojego faceta to nie irytowało? Ja bym zabił po trzecim razie, a już na pewno zmienił rozmówcę ;)
RaV
A mnawet jeśli nie , to powiem dwa słowa na ten temat.
Łącznik "ale" może powodować, że Twój rozmówca czuje, że go nie rozumiesz, że się z nim nie zgadzasz i lekceważysz jego słowa.
Warto sprawdzać swoje wpisy (w rozmowie trudniej to kontrolować) i zastanowić się - co byś zrozumiała z tak wypowiedzianego zdania.
Np: jaka jest różnica w zdaniach
1) to świetnie że mu pomagasz przetrwać ciężki okres, ale on umiera
2) on umiera i to świetnie że mu pomagasz przetrwać ten ciężki okres
Niby niuans, ale niesie inne przesłanie. Zgadzacvie się z tym? -
Ja za 10 lat też będę trenerem i coachem.
Ale za 30 będę już brrrr emerytem;-) to znaczy chyba prochami na kominku, bo na bycie emerytem się nie piszę;-) -
A ja znam świetnych menadżerów, którzy niemal zawsze mają czas.
Jak n ie w tej chili, to precyzyjnie mogą określić kiedy. Bo zarządzają sobą w czasie.
Planują na piśmie i zostawiają sobie margines czasu na spontaniczne/ niezaplanowane działania.
Przeważnie juz na podróż planuja więcej czasu niż jest to niezbędnie potrzebne - dzięki temu niemal nigdy się nie spóźniają, jeśli nic noespodziewanego się nie wydaży, mają też zaplanowane, co mogą zrobić w tym czasie, albo później.
planują też czas prywatny - towarzyski, rodzinny, intymny. Dzęki temu są w stanie zachować równowagę psychofizyczną i energię nie tylko do pracy. dzięki temu nie grozi im wypalenie zawodowe. dzięki temu mogą przyspieszać kiedy trzeba i zwalniać, aby się zregenerować.
Czasami "zmusza" ich do tego żona, czasami dochodzą do tego dzięki pracy z coachem, często gdy już coś im się zaczyna walić.
Nieliczni mają to we krwi. -
Artur Kucharski:
Katarzyna Ramirez-Cyzio:
Kaśka czytaj uważnie i nie dorabiaj ideologii do moich słów na potrzeby własnej argumentacji.
Artur Kucharski:
Hmmm, trudno z tym dyskutować, jeśli za jedynie słuszny uważasz swój punkt widzenia :-), zarówna praktyka, jak i teoria dopuszcza jeszcze inne, może szersze, które są mi bliższe. Pozdrawiam
To, że jest zrobiony bałagan w prostych sytuacjach to już nie moja wina.
Coching to nauka w miejscu pracy.
Mentoring to rozwój osobisty na, rzekłbym, meta poziomie.
To, że coaching został podzielony na jakieś podgrupy to dla mnie zabieg marketingowy. Jest on dla mnie nie zrozumiały i nie zgadzam sie takim podziałem. Zatem w swojej wypowiedzi odniosłem się do swojego pogladu.
Miłego
Nigdzie nie napisałem, że jedynie słuszny - to twoja interpretacja i to kompletnie nie trafiona, która nie tylko sprawia, że mam wrażenie, że nie czytasz postu - ale jeszcze jest dowodem na wątłą manipulację wypowiedzią aby dalej nie dyskutować.
Jeżeli nie masz argumentów za podziałem coachingu to zwyczajnie to napisz a nie kombinujesz, jak to mawiali: jak koń pod górkę.
Coaching jest procesem ważnym i złożonym ale nie widzę konieczności podziału go na podcoachingi, szkoły i systemy. Coaching to coaching i polega na uczeniu jak pracować. Nie ma co kombinować z rzeczamy jasnymi i zrozumiałymi.
Miłego
A jakie jest źródło Twojej definicji coachingu? Bo przyznaję, że
ponieważ znana mi definicja odbiega znacznie od twojej , to pokusiłam się o wrzucenie tego hasła w google i pierwsze co mi wyskoczyło
"Coaching to podróż, w której stajesz się tym kim chcesz być. Dokonujesz zmian, kreślisz swoją przyszłość i realizujesz ambitne cele, aby być lepszym na każdym poziomie, we wszystkich obszarach swojego życia."
w kolejnych definicjach też nie ma słowa o "nauce w miejscu pracy" taki sposób nauczania nazywa się szkolenie stanowiskowe, albo "sitting next to Nelly" (cokolwiek miałoby to znaczyć;-))
Jeżeli jest to coaching oparty na obserwacji klienta w trakcie pracy , ja osobiście nazywam go coachingiem operacyjnym. I wydaje mi się, że nie wymyśliłam sama tego określenie, choć źródła nie pamiętam;-) -
Nigdy też na trafiłem na
program czy też chociażby jego pomysł w małych firmach, tylko w dużych miałem z tym do czynienia.
Podsumowując - Najważniejszym trybem w mentoringu pozostaje mentor. To on może skutecznie zachęcić lub zniechęcić osobę mentorowaną.Marcin Zawadzki edytował(a) ten post dnia 09.12.09 o godzinie 13:13
W małych firmach się tego nie nazywa, tylko się to robi - osoba bardziej kompetentna, właściciel, szef przekazuje swoje doświadczenia i motywuje do pracy podwładnego.
jesli tego nie zrobi jest duże prawfopodonieństwo, że pracownik nie da sobie rady i/lub nie będzie się dobrze czuł w firmie i odejdzie. -
Piotr Tomasz Piotrowski:
Mam trochę inne zdanie na ten temat i raczej powiedziałabym, że mentoring można traktować jako coaching dla początkujących.
Michał Ksiądzyna:
Różnica między mentorem a coachem jest taka, że ten pierwszy kreśli i posiada widzę rozwoju w przyszłości. Nie tylko przekazuje wiedzę, ale również motywuje do pracy. Pojęcia są jednak zbliżone można traktować mentoring jako zaawansowany coaching.
Przewija się temat mentoringu w organizacji. A to chyba taki zakamuflowany coaching jednak jest.
Mentor to jednak nieformalna instytucja i tym lepiej, jeśli z taką osobą nie mamy wspólnych zależności formalnych. Bo kiedy mówimy o relacji mentor-uczeń, to bardziej przyjaciel z doświadczeniem i przyjaciel bez doświadczenia. Chodzi o doświadczenie życiowe oczywiście.Michał Ksiądzyna edytował(a) ten post dnia 09.12.09 o godzinie 07:09
Jak ktoś już jest ekspertem w jakiejś dziedzinie, to po co mu mentor? i jak znaleźć kogoś, kto zna się na tej robocie lepiej niż on? -
Eeeee tam! I tak go lubię i już zawsze będzie Moim Mentorem ;) i każdemu takiego ciacha życzę ;) :P
Może nie tak bardzo rozwalasz;-) - znalazłam dodatkowy punkt zaczepienia:
ps. wybaczcie, że wam rozwalam wątek, ale to silniejsze ode mnie ;)
word często zmienia mój wpis "jestem coachem" na "jestem ciachem"
do mnie to nie pasuje, a do niego TAK;-)Anna Zaremba edytował(a) ten post dnia 09.12.09 o godzinie 16:11 -
Ech
wy się dopiero rozkręcacie, a ja już się muszę wylogować:-)
Nie wiem czy to autorytet, czy jak to nazwać
- sprzątaczka w ośrodku oznajmiła, że musi zaalarmić salę bo wychodzą, a ja w pokoju nie mam dostępu do internetu;-(
Autorytet władzy sprzątaczki?;-)
przeciwstawić mu się siłą - zostać, przecież nie włączy alarmu ze mną w środku?
Ależ mi się trafiły dylematy...;-) -
Szkolenie, które nie uwzględnia wpływu na postawę, przekonania i motywację do stosowania zdobytej wiedzy i umiejętności jest wyrzuceniem pieniędzy.
Z drugiej strony, co to znaczy "znają zasady techniki metody" jeśli ich nie stosują?
A satysfakcja z pracy, to jeszcze inna para kaloszy;-), wpływa na nią brak niezadowolenia i motywacja, poczucie misji i pewnie jesce inne czynniki, ktre na gorąco nie przyszły mi do głowy... -
Dorota Hyska:
"Popłynięcie" nie ma prawa się pojawić, jeśli plan zajęć jest dobrze skonstruowany. Owszem, odpowiadanie na pytania, tak. Ale dobry plan powoduje, że nie musisz schodzić na boczny tor.
A co jeśli temat szkolenia i cały jego plan nie jest dopasowany do grupy/ oczekiwań uczestników?
Uważam, że zaletą trenera jest bieżąca modyfikacja programu. Oczywiście to może mieć miejsce, gdy trener wie, że nie została wcześniej zrobiona analiza potrzeb szkoleniowych i nie zostały wypracowane konkretne cele. (Aż trudno uwierzyć, że jeszcze ktoś robi szkolenia "dla sztuki", a nie dla podniesienia kompetencji uczestników, ale to się wciąż zdarza!)