Wypowiedzi
-
Wszystkie metody stosuje od dawna ;)
Coś nowego wnosi Artur - może faktycznie potrzeba tu mocnego wzmocnienia pozytywnego. Czasem mi tylko ciężko o nie, bo momentami czuje się jakbym tylko ja wierzyła w to wszystko - wiem jednak że może to być subiektywny kobiecy punkt widzenia, gdyż mężczyzni nie pokazują pewnych rzeczy.
Podczas ostatniej rozmowy 'wynegocjowaliśmy' pewne sprawy- m.in. o zamieszkaniu razem i postawieniu pewnych granic w jego relacji z matką. Pytanie tylko na ile mój partner będzie się ich trzymał.. ale jeśli nie będzie, to chyba oznacza że nie mam o co walczyć -
Gdyby to było takie proste - odeszłabym. Zreszta od paru dni toczą się dyskusje na ten temat, tylko nie jestem dostatecznie konsekwentna żeby doprowadzić taką rozmowe do końca. Zresztą, tak na prawdę łatwo się piszę i radzi: "odejdź, jak kocha to wróci" a w rzeczywistości jest tyle emocji że ciężko to wprowadzić w życie.Anna Zamkowska edytował(a) ten post dnia 09.12.08 o godzinie 10:58
-
O zamieszkaniu z jego matką nie ma mowy w moim przypadku, ale on za to mówi że również nie ma szans na zamieszkanie z moimi rodzicami, bo tego on "nie chce".
Jest perspektywa kupienia mieszkania, ale nie wiadomo czy na tyle szybko, aby zdążyć z wszystkim przed ślubem. I tu pojawia się zonk, bo on wynajmowac mieszkania, nawet na pare miesięcy nie chce, gdyż mówi że to "strata pieniedzy które można zainwestować w zakup czy urządzenie własnego". Co proponuje? Żebyśmy wzieli ślub i mieszkali osobno, dopóki nie uda nam się planu zakupu zrealizować... -
Agata M.:
Uwaga, przepraszam, jeżeli Cię urażę, ale pytanie zupełnie szczerze:
Dużo jeszcze jej zostało życia?
Pali dwie paczki papierosów dziennie, jest nadpobudliwa i znerwicowana. Gdyby wybrała się do lekarza, pewnie okazałoby się że jest chora na większość rzeczy.. ale do lekarzy nie chodzi (za to straszy że się rozchoruje).
Pracuje w dwóch firmach na raz, przynajmniej póki co. Myślę, że jest to typ długowieczny.
Kiedyś próbowałam z nią porozmawiac 'sam-na-sam'. Wyszło jeszcze gorzej niż przedtem, gdyż z 15 minut ona mówiła 12, a z tych trzech co ja zdążyłam coś powiedzieć wszystko odwróciła przeciwko mnie przeinaczając moje słowa na własny pożytek.
Teraz chce wszystko załagodzić i chce żeby było "normalnie"... ja mało w to wierze. -
Agata M.:
W ogóle mnie troszkę przeraża, że to On nie walczy jak lew o tę Waszą niezależność. Jak On reaguje na te wymagania swojej matki?
Reaguje za każdym razem tak samo: niby przyznaje mi racje, ale to i tak zawsze do niej wraca. Kilka razy wyrzuciła go już nawet z domu, odkąd ze sobą jesteśmy (raz nawet ze mną - od tamtej pory tam nie chodzę) - wyrzuciła, gdyż uważa, że sprędza za dużo czasu ze mną a za mało jej poświęca. I on ZAWSZE do niej wraca, mimo wszystko (chociaż ma możliwośc zostać u mnie).
Obejrzy sobie film "Sposób na teściową" i zastanów się jeszcze 3 razy, czy nie ma przypadkiem innego kandydata na horyzoncie?
To nie ważne, czy są inni kandydaci. Problem jest taki, że to jego pokochałam..Anna Zamkowska edytował(a) ten post dnia 08.12.08 o godzinie 18:21 -
Co o tym myślicie, bo ja sama nie wiem na chwilę obecną. Szczęśliwym związkiem byliśmy do momentu, w którym zaczęła się mowa o zamieszkaniu we dwójkę… gdyż za pare miesięcy ma być wesele, tylko ja zastanawiam się jaki ono ma sens i czy warto wchodzić przez tę bramę..
Matka wychowała go sama. Przelała na niego całą swoją miłość nie tylko do syna, ale też do mężczyzny – męża, kochanka, głowy rodziny. Teraz wymaga by on zastąpił jej wszystko. Przez lata swojej pracy wybudowała dom, więc teraz oczekuje abyśmy tam z nią zamieszkali, to znaczy ja się wprowadziła… i tworzyli „szczęśliwą” rodzinę w jej pojęciu szczęścia. Jest kobietą zaborczą i apodyktyczną. WYMAGA aby poświęcać jej każdy wolny czas, a gdy się tego czasu nie poświęca, zaczynają się wyrzuty i pretensje. Zna dobrze swojego syna, więc wie gdzie są jego słabe punty i jak w nie uderzyć – robi to natychmiastowo, gdy tylko coś nie idzie po jej myśli, czyli praktycznie zawsze, kiedy chcemy zrobić coś po swojemu (mieć swoje plany, spędzić weekend sami, poprzebywać we dwoje..itd).
On jest pomiędzy nami dwoma. Niby by chciał dobrze (bo kocha nas obie), ale chyba nie ma na to wystarczająco siły i motywacji. Całe życie pytał ją o zdanie, a teraz gdy nie mam jej poparcia ciężko mu podejmować jakiekolwiek decyzje, zwłaszcza gdy te decyzje miałyby dotyczyć jego życia w osobności, czyli „odcięcia pępowiny”. Takie decyzje oznaczają też wielkie awantury i wszystko co z tym związane – i dobrze sobie z tego zdaje sprawę. Jak również z tego, że związek z jego matką nie jest do końca zdrowy, ale szybko o tym zapomina gdy tylko ona zadzwoni.. wtedy widzę w jego oczach, że najchętniej zostawiłby wszystko co robi i popędził by spełnić kolejne jej żądanie.. A zostaje tylko dlatego, że chyba już mu głupio przede mną.. Wiem , że mnie kocha najlepiej jak potrafi, tylko nie wiem czy to jest taka miłość jakiej ja potrzebuje. Miłość ta oznacza poswięcenie godzin, dni, tygodni, miesięcy czasu razem, kiedy on będzie musiał go poświęcać swojej matce, gdyż inaczej nie umie. Próbował z nią rozmawiać (przy czym „próbował” to jest bardzo dobre słowo), ale żadna z rozmów nie przynosi długofalowych skutków. Ona ma swoje teorie, swój świat w którym on jest główną gwiazda na scenie i ona się tej gwiazdy nie pozwoli pozbyć.
Była mowa o zakupie mieszkania, ewentualnie o wynajęciu na pare miesięcy.. Była, bo teraz usłyszałam, że mamy pól domu więc chyba powinnam „odpuścić” i się dostosować..
Co o tym myślicie ? Czy warto chodzić w taki związek, gdy ma się świadomośc tego jak to będzie?