Wypowiedzi
-
W moim wypadku sprawdza się samodzielna WALKA Z CZASEM - nie palę 3 dni, to myślę sobie, że może wytrzymam i czwarty, jak już ten minie to próbuje czy dam radę przez tydzień. Następnie tygodnie przechodzą w miesiące.
Po drugie OGŁASZANIE wszystkim znajomym wszem i wobec, że rzuciłam palenie - tu kolejna pułapka psychologiczna, którą sama sobie funduje, mianowicie nieznośna kompromitacja(że nie dałam rady), no a poza tym ogłaszając się zyskuje grono kibiców.
Poza tym uświadomienie sobie, że pokonało się kilka mechanizmów, które utrwalało się latami paląc (uzależnienie fizyczne, psychiczne, nawyk) daje mobilizującą satysfakcję z ciężko wykonanej/lub ciężko wykonywanej pracy - myślenie takimi kategoriami powoduje, że sukces smakuje niebiańsko, a i łatwiej się przechodzi te oddymiający proces.
Kilka razy próbowałam w ten sposób rzucić i dwa razy się udało, raz niestety z powrotem do łask truciciela. Aktualnie od 9 m-cy jestem free i mam nadzieję, że już na stałe, bo jak ktoś tutaj mądrze powiedział jesteśmy już "Tytonioholikami" na całe życie.
Lekko brzmi,ale wierzę w siły i silną wolę Zmagających się!
Pamiętajcie, jesteście Twardzielami, którzy zmierzają się z trudnym zadaniem.:) (i nie słuchajcie tych, którzy mówią, że rzucić palenie można ot, tak zwyczajnie...)
Z oddymionym pozdrowieniem,
AS