Wypowiedzi
-
Aby mieć możliwość przeczytania tego posta musisz być członkiem grupy Medytacja dla ludzi
-
Temat dyskusji chyba już ostygł, natrafiłam na nią dość późna, ale dodam swoje 3 grosze. Pierwsze rozróżnienie dotyczy samej nazwy - rozróżnijmy certyfikaty szkół od certyfikatów stowarzyszeń, które nie są szkołami, to dwie różne sprawy. Np certyfikat ICC jest po prostu świadectwem ukończenia konkretnej szkoły, a stowarzyszenia globalne takie jak ICF są niezależne od szkół, to takie "ISO" świata coachingowego, albo sięgając do porównania językowego to Cambridge, które organizuje egzaminy na różnym poziomie First Certicate, Advanece czy Proficiency.
I oczywiśćie to tylko jeden ze standardów obowiązujących w świecie coachingowym, swoją popularność zawdzieczajacy jakości i pracy ludzi, którzy go założyli i prężności przedstwicielstw w poszczególnych krajach. W Polsce grupka zapaleńców kilka lat temu po prostu sprowadziła ten standard i włożyła pracę w jego propagowanie. To tylko tyle. Jeśli zdecydujecie się wlożyć pracę w sprowadzenie, propagowanie i utrzymywanie innych standardów to też będzie działać. A coachowie mogą sobie po prostu wybierać, co im pasuje.
A tak od siebie - coach to zawód samotny, stowarzyszenia to oprócz standaryzacji jakości miejsca spotkań i tworzenia, to bardzo wartościowe. Certyfikat stowarzyszenia jest też dowodem na zaangażowanie, tylko ktoś traktujący coaching jako zawdód zada sobie trud złożenia dokumentów i ma pokorę poddania się wyeryfikacji w swojej pracy. To pozwala odsiać "coachów niedzilenych" od coachów zawodowych.
Zatrudniam coachów do projektów od 5 lat i w tej chwili szukam tylko tych z akredytacją stowarzyszeń, bo to jest dla mnie gwarancja pokory i dowód rozwoju. I nawet tych akredytowanych poddję superwizji - czyli obserwacji realnej pracy. Nie wszyscy coachowie to lubią...
POzdrawiam i czekam na polemiki,
Anka