Wypowiedzi
-
Bardzo mi sie akcja podoba i chetnie wezme udzial w czyms takim.
Mam pytanko. Czy wybierajac rodzine nalezy kupic wszystkie rzeczy z listy, czy tez moze byc tak, ze ta sama rodzine wybiera kilka osob?
Kupno lodowki to ddla mnie troche za duzo, ale zrzucic sie na lodowke w kilka osob juz pewnie by dalo rade.
Moze to jest na stronie, ale nie mam czasu na dokladne jej przeczytanie.
Pozdrawiam, -
no wiec Polak potrafi.
A co myslicie o tym, ze kierowca, ktory wie ze czesto wraca na bani samochodem, kupuje sobie malucha za 500 zlotych. a niech skonfiskuja... w zasadzie w tym przypadku kara ulegla obnizeniu ;-)
jestem przeciw. -
a może mądrzy ale tchórzliwi...
bali się powolnej śmierci, ale wiedzieli, że nie ma nadziei -
no wlasnie
nie sama praca czlowiek zyje...
mysle, ze kazdy w pewnym momencie do tego dojdzie. jeden wczesniej, drugi pozniej, trzeci za pozno
Ja zamierzam robic swoje i nie poddawac sie ogolnej presji "wiecej, wiecej"... moze bede miala mniejszy dom i gorszy samochod, ale bede zdrowsza i szczesliwsza
;-)
Pozdrawiam -
to rzeczywiscie fenoment, ze ludzie sami sie tak nakrecaja... wynika to chyba z takiej ciaglej pogoni, zeby nie zostac w tyle.
wydaje mi sie, ze u mnie zrodlo bylo troche inne. bo my juz w czasie rekrutacji mielismy powiedziane, ze pierwszy rok to praca 12 godzin dziennie. problem polega na tym, ze ten rok juz dawno minal, a godziny pracy pozostaly...
wydaje mi sie, ze powstalo takie uzaleznienie od pracy a takze doszla do tego zwyczajna pogon za kasa... kazdy chce wiecej i wiecej. dla wiekszosci jest to pierwsza, druga praca i nagle maja okazje zrobic porzadne pieniadze. tylko wydaje mi sie, ze w pewnym momencie praca i pieniadze staja sie celem samym w sobie... a mi sie zawsze wydawalo, ze sie pracuje, bo praca daje satysfakcje i stwarza mozliowsci lepszego zycia poza nia
a tu po prostu nie oplaca sie wychodzic wczesniej z pracy i nie oplaca sie brac urlopu (to cytat kolegi z pracy)
nie oplaca sie marnowac czasu na korzystanie z zycia, bo w tym czasie mozna zarobic wiecej...
moze takie czasu nastaly -
No nie do konca... Nie dostane tej samej pensji, bo w tej pracy licza sie glownie bonusy...
Skoro wszyscy siedza 12 godzin to i ja siedze... Z jednej strony moj wybor, nie chce siedziec - nie musze. Z drugiej jak zaczne wychodzic wczesniej to odprowadzac mnie beda potepiajace spojrzenia wspolpracownikow i szefa.
Tytul forum to: Jestem pracoholikiem. I ja sie zastanawiam, czy to juz mnie dotyczy (bo godze sie na prace w takim wymiarze) czy po prostu pracuje dlugo, bo na razie takie sa wymagania, i kiedy tylko moja pozycja bedzie dosc silna bede umiala powiedziec stop.
Przeciez nikt mnie nie zmusza do pracy w tej firmie... w Warszawie bezrobocia nie ma, wiec... moj wybor
Czyli taki wymuszony pracoholizm...
hm...
Czy ktos tez ma taki dylemat? -
No wlassnie moja praca to typowy przypadek samonakrecajacych sie pracownikow...
Jestem swiadoma, ze to my sami pozwolilismy, aby pracodawca uznal ze norma jest spedzanie w pracy 12 godzin. Zaczelismy jako pierwsza grupa w nowej firmie i to my pozwolilismy na ustalenie takich standartow.
I co gorsze czesci z pracownikow to odpowiada. Dlatego tak trudno nagle mi powiedziec D0SC. Ja juz nie chce tak pracowac! -
Jerzy K.:
Anna Malina L.:
mysle, ze mnie dotyczy glownie uzaleznienie fizyczne
jak wyjde wczesniej z pracy (tzn. po 8 godzinach a nie po 12) to ... ale w niedziele moj organizm strajkuje...
natomiast psychiczne totalnie mnie nie dotyczy - wychodze z pracy i dostaje amnezji... nie interesuja mnie tematy zawodowe
to jak? jest to pracoholizm czy tylko przepracowanie?
Szkoda ładnej dziewczyny. Z tych tej instrumentów pochodnych wyjdzie zniechęcenie i brak "forward". Jak za tym nie stoi "big picture" to lepiej wiać i zając sie życiem ..... to se ne wrati.
Wydaje mi sie, ze kazda praca ma swoja specyfike... Akurat to, co ja robie wymaga ode mnie pracy w trybie 12-to godzinnym. Zdaje sobie sprawe, ze nie jest to zajecie na cale zycie. Z drugiej strony dlaczego mam rezygnowac z zajecia, ktore lubie tylko dlatego ze obowiazuja w miejscu pracy chore zasady...
ile mozna wytrzymac taki rytm pracy? Kiedy nalezy powiedziec, ze juz nie chce udowadniac, ze jest sie dobrym i wyjsc z pracy pomimo tego, ze wszyscy zostaja...
A jeszcze musze dodac, ze raczej ciezko zmienic pracodawce bo to bardzo niszowa branza
czyli co? Zmuszona do pracoholizmu? -
mysle, ze mnie dotyczy glownie uzaleznienie fizyczne
jak wyjde wczesniej z pracy (tzn. po 8 godzinach a nie po 12) to najpierw odczuwam euforie, potem zaczynam sie zastanawiac, jak powinnam spozytkowac te cenne godziny a i tak konczy sie na tym, ze ide spac...
w weekendy zazwyczaj mam straszny zrzut - odsypiam, a reszte dnia sie snuje... jeszcze w sobote sila rozpedu jestem w stanie cos z siebie wykrzesac - jakas wycieczka, spotkanie, kino... ale w niedziele moj organizm strajkuje...
natomiast psychiczne totalnie mnie nie dotyczy - wychodze z pracy i dostaje amnezji... nie interesuja mnie tematy zawodowe
to jak? jest to pracoholizm czy tylko przepracowanie? -
ja tez lubie zeglarstwo...
zawsze, jak jestem zmeczona to przypominam sobie zeszloroczny rejs dookola Peloponezu
ach
i 3 dni na lodzi non-stop
a poza tym w zeszlym roku odwazylam sie na kurs paralotniarski... nie udalo mi sie go dokonczyc (bo zbyt wialo) ale bakcyla zlapalam... tez jest zagiel i tez jest wiatr...
i te przestrzenie
polecam ;-) -
A tak serio...
jak sobie dajecie rade z polaczeniem pracy i ruchu...
ja staram sie chodzic na silownie, ale juz na inne przyjemnosci to mam czas tylko na wakacjach... ;-(