Wypowiedzi
-
Samoobsługa.
Podam to, do czego dotarłam, może komuś się przyda.
W sprawie czasu, w jakim ZUS może zgłaszać swoje roszczenia.
Jest to 10 lat, ale wszystko jest niezwykle skomplikowane.
Tu jest artykuł o terminach roszczeń i interpretacji zmian prawnych z 2003 roku:
http://www.eporady24.pl/przedawnienie_skladek_na_zus,p...
I tu jest wszystko dobrze wyjaśnione, z podstawą prawną:
http://e-prawnik.pl/artykuly/ubezpieczenia-spoleczne/w... -
No właśnie. Mi też Kanada chodzi po głowie, od kilku tygodni niezwykle intensywne, ale z drugiej strony - mam ochotę coś zadziałać tu, bo szkoda tego miejsca!
Rozejrzę się, może nie jestem jedyna, która się na to nie zgadza? :-) -
Dziękuję.
Pracowałam tak, jak jest w papierach. Pracy nie było dużo. Problem tylko z tym, że jednocześnie pracowałam na umowę zlecenie u P2.
A pracodawca 1 chciał mi pomóc. Co więcej, informację, że powinny być płacone przez niego w tej sytuacji pełne składki, otrzymał od osoby z ZUS, do której dzwonił. Ale faktycznie, jak się dowiedział dokładniej, co musiałby zrobić - wycofał się.
Dla mnie przepisy nie są jasne, zresztą, jak widać dla tych, co w tym siedzą, też nie.
No cóż, mojego zdania o tej instytucji ani mojej postawy w tej sprawie ta dyskusja nie zmieniła. Nie czuję się winna moralnie ani finansowo, szczególnie ZUSowi.
Jak słucham innych, to mam wrażenie, że należę do niewielkiego procenta osób STARAJĄCYCH się uczciwie płacić wymagane przez System opłaty, podatki, składki itp.
Ale cały system prawny jest tak zagmatwany i skomplikowany, że jak się chce znaleźć paragraf, by haracz ściągnąć, to się znajdzie, bo jak by się człek szary nie starał, to błąd zrobi - nawet nie tyle on sam, co inni, ale odpowiedzialność spada właśnie na niego.
Dziękuję za wszystkie wypowiedzi.Ten post został edytowany przez Autora dnia 27.05.13 o godzinie 12:32 -
Tego właśnie nie jestem pewna - jaką informację dałam numerowi 2, dlatego chcę zajrzeć do kwestionariusza, ale jakoś nie mogę się doprosić. Jest możliwe, że coś źle wypełniłam, bo w tych sprawach jestem ciemna masa i z reguły piszę i podpisuję to, co mi każą, ufając autorytetowi i wierząc, że mają dobrą wolę.
Wiem, że pracodawca nr 1 rozmawiał z ZUSem i tam go przekonano, że odprowadzał za małe składki, stąd jego gotowość dopłacenia. Ale... nie wolno! I to jest dla mnie nielogiczne i nieludzkie, szczególnie, że prowadzi do tak brzemiennego w skutki konfliktu (o ile to można nazwać konfliktem - rozmawiamy spokojnie, z szacunkiem, wyrażając nawzajem swoje atencje).
Powstaje w takim razie pytanie: czy ZUS słusznie odmówił P1, gdy ten chciał dopłacić?
Mi zabrał moje pieniądze na konto jakichś rzekomych (ja twierdzę, że zapłaciłam, ale nie mam jak udowodnić), zadawnionych spraw - czyli "pozwala na dopłacanie", a dokładniej sam zabiera, mimo, że sprawa sięga 1999 roku, a tu nie pozwala na korektę opłat sprzed dwóch lat? Nic nie rozumiem. -
Dziękuję serdecznie za odpowiedź.
Pracodawca nr 1 (umowa o pracę, 1/4 etatu) jest gotów dopłacić różnicę, ale ZUS na to się nie zgadza. Nie rozumiem dlaczego TEN podmiot nie może naprawić swojego błędu, gdy Zleceniodawca (nr 2) musi naprawić swój błąd - to jakaś pokrętna polityka ZUSu - prawo jest tam, gdzie jest lepszy zarobek dla ZUS?
Ja zawsze umawiam się na kwotę netto, interesuje mnie to, co dostanę na rękę. W umowie jest wpisana kwota brutto (uwaga! nie brutto brutto), bo, jak się dowiedziałam, kwot netto się nie wpisuje (znów nie rozumiem dlaczego, skoro to ta kwota jest dla mnie ważniejsza).
Myślę, że istotne jest też to, co podpisałam w kwestionariuszu, ale jakoś wciąż nie mogę się o ten kwestionariusz doprosić.
Na dziś sytuacja jest taka, że Zleceniodawca (nr 2), u którego w międzyczasie zaczęłam pracować na cały etat, zwalnia mnie (mimo, że ani ja, ani Dyrekcja tego nie chcemy - ZUS doprowadza do takich kuriozalnych sytuacji w tym kraju) i podaje do sądu. Czyli tracę właśnie pracę i za chwilę będę miała sprawę w sądzie. No cóż, nigdy w życiu nikt mnie nie zwolnił, nigdy w życiu nikt mnie do sądu nie pozwał. Czas nowych doświadczeń. Ale zdecydowanie, potrzebuję pomocy.
Wiem w tej chwili, że roszczenia windykacyjne ZUS przedawniają się po 10 latach (a więc ZUS nie jest w prawie potrącając mi rzekomą należność z 1999 roku), ale nie znam podstawy prawnej i nie umiem znaleźć. Gdzie tego szukać? KPA? -
W ZUSie powstała nadpłata z moich środków (nieistotne jak) - ponad 1900 zł. Poprosiłam o zwrot. Dostałam 1400. Bez żadnych wyjaśnień. Gdy zadzwoniłam, dowiedziałam się, że brakuje wpłat z 1999 roku i one zostały potrącone. Jestem pewna, że nie miałam żadnych zaległości. Czy ZUS ma prawo zabierać mi moje pieniądze po 13 latach? Nawet jeśli płaciłam, to pewnie już kilka razy zmieniałam bank, nie odnajdę tych dowodów wpłaty. A wiem, że ZUS popełnia błędy, więc moje wpłaty mogły "zaginąć". Czy mają prawo wracać do spraw sprzed 13 lat?
Druga sprawa:
W 2010 roku, od stycznia do października pracowałam na umowę o pracę, na 1/4 etatu. Były płacone za mnie składki, ale od kwoty, jaką zarabiałam, a była ona niższa niż minimalna płaca. Pracowałam jednocześnie na umowy zlecenia u innego pracodawcy. W tej chwili ZUS uznał, że składki płacone przez mojego pracodawcę były za małe i powinny być odprowadzane także składki od umów zlecenia. ZUS jednak nie rozmawia ze mną, tylko z moim ówczesnym zleceniodawcą, domagając się od niego pieniędzy, a on zgłosił się z tym żądaniem do mnie. Wystąpił z żądaniem spłaty "zadłużenia" - ja odmówiłam. Konflikt wydaje się nieunikniony, mimo, że wolałabym rozwiązać to pokojowo, ale bez poczucia własnej krzywdy. Moja postawa jest taka, że na moich zarobkach ZUS się nachapał aż nadto i nie zamierzam niczego dopłacać, a z pracodawcą umawiałam się na konkretną kwotę netto, a nie na sporo mniejszą. Lepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby pracodawca, u którego pracowałam na etat (który zrobił błąd) dopłacił różnicę. ZUS jednak twierdzi, że nie ma takiej możliwości. Czy ma rację? Czy na prawdę nie ma możliwości korekty składek?
Jeśli nie, to jakie mogą być dalsze moje kroki? Chodzi o kwotę około 5 tys. złotych od mojego zleceniodawcy - to już jest z odsetkami.
Mam świadomość, że ta druga sprawa nie jest łatwa. Jestem gotowa poszukać pomocy u prawników. Czy ktoś może polecić kogoś z Warszawy lub okolic biegłego w chronieniu ludzi przed nadmiernymi zakusami ZUS?
Z góry dziękuję za wszelką pomoc. -
Witam.
Zdałam CAPM'a 14 września i na gorąco spieszę się podzielić wrażeniami.
Przygotowania:
- studia podyplomowe "Zarządzanie projektami informatycznymi" WWSI, Warszawa. Do PMI przygotowują słabo (do Prince'a bardzo dobrze - dobry prowadzący!), ale dostaje się bardzo cenne materiały, trochę wiedzy do głowy wcisną, opłata za 1-sze podejście do egzaminu w ramach opłaty za studia, jest zaświadczenie o odbytym kursie (potrzebne do zdawania, jeśli ktoś nie ma godzin w projektach). Studia są dofinansowywane z UE, więc koszty nieomal symboliczne.
- kupiłam testy CertGear do CAPM, ponad 1000 pytań, bardzo przyzwoite wyjaśnienia przy pytaniach, możliwość wyboru pytań dotyczących wybranych obszarów wiedzy. W tej chwili mogę stwierdzić, że pytania są trudniejsze niż na egzaminie
- PM BOK Guide w j. polskim przeczytany raz, niektóre rozdziały kilka razy. Po każdym rozdziale - odpowiednie pytania z CertGear
- i GENIALNA RITA, oczywiście! Niestety, zbyt późno się dowiedziałam o istnieniu takiej książki, było za późno na czekanie na przesyłkę z księgarni internetowej, więc musiałam skorzystać z wersji pdf "Biblii" -"PMP Exam Prep" do egzaminu PMP i to do poprzedniej edycji. Ale i tak twierdzę, że ta książka, treść, ćwiczenia, gry, pytania i wyjaśnienia do nich dały mi najwięcej! Jak będę zdawała PMP na pewno kupię odpowiednie wydanie "Biblii". Mam nadzieję, że pani Rita Mulcahy poradzi sobie ze swoją chorobą, czego jej z całego serca życzę!
- przed egzaminem zrobiłam sobie próbny egzamin, do którego link znalazłam na stronach PMI:
http://www.pmstudy.com/enroll.asp#PMP
Jest on cenny, bo ekran wygląda prawie jak egzamin, podobne są zasady korzystania. I podaje wynik. W moim przypadku wystarczyło 62% poprawnych odpowiedzi na zaliczenie tego próbnego testu. Wg mnie test ten jest ciut trudniejszy niż egzamin.
Egzamin:
- po tych przygotowaniach sam egzamin wydał mi się prosty. Pytania miały nie więcej niż 3 linijki, czytało się je szybko, odpowiedzi tez były krótkie, nie było pytań typu: "Jesteś project managerem w dużej firmie.."
- ze wzorów wystarczyła znajomość CV, SV, CPI, SPI i liczby kanałów komunikacyjnych N*(N-1).
- zaskoczeniem dla mnie były pytania o ogólną filozofię PM BOK'a i PMBOK Guida (1-szy rozdział, czy nawet wstęp do PMBOK Guide)
- czasu dla mnie było wystarczająco. Po godzinie miałam już przeczytane wszystkie pytania, na 106 z nich udzielone odpowiedzi (44 zamarkowane)
- dostaje się kalkulator (kalkulator też jest w programie, na którym przebiega egzamin) i kilka kartek brudnopisów (mi wystarczyło pół strony)
- wynik (passed/failed) jest od razu
- nie wiem w tej chwili ile procentowo pytań miałam dobrze, podawane są cząstkowe oceny poszczególnych obszarów wiedzy. Jedną część (ten nieszczęsny wstęp i 1-szy rozdział) miałam below proficient, 4 części - proficent, reszta (7) - moderately proficientAnna Kwiatkowska edytował(a) ten post dnia 17.09.10 o godzinie 20:13