Temat: W czasie deszczu nudzą się dzieci, ale nie poeci
Tomas Tranströmer*
Ulewa w głębi lądu
Deszcz bębni o dach samochodu.
Dudnią pioruny. Ruch na szosie zwalnia.
W samym środku letniego dnia, zapalają się reflektory.
Dym w kominach się cofa.
Kto żyw, kuli się i zamyka oczy.
Następuje ruch do wewnątrz, dotknij mocniej życia.
Samochód prawie oślepł. Staje,
zapala własny ogień i pali
gdy woda ścieka po szybach.
Tu w lesie, na bocznej drodze,
nad jeziorem pełnym lilii wodnych
i przy podłużnym wzniesieniu, które ginie w deszczu.
Tam na górze stoi kopiec kamienny
z epoki żelaza, wtedy to było miejsce
walk plemiennych, takie chłodniejsze Kongo
a niebezpieczeństwo zganiało bydło i ludzi
na szczyt góry w gwarną wysepkę
okoloną murem, gęstwiną i kamieniami.
Ciemnym zboczem, ze zbroją na grzbiecie
ktoś niezdarnie pnie się pod górę
tak rozmyśla, podczas gdy samochód stoi.
Zaczyna się rozjaśniać, opuszcza szybę.
W rzedniejącym, cichym deszczu,
ptak gra na flecie sam dla siebie.
Tafla jeziora napięta. Grzmiące niebo szepcze
w dół, poprzez lilie, aż do wydmy.
Powoli otwiera się okno lasu.
I nagle, wprost z tej ciszy, uderza piorun!
Ogłuszający huk. A potem pustka,
w którą spadają ostatnie krople deszczu.
W ciszy słychać odpowiedź.
Z daleka. Jakby gruby głos dziecka.
Unosi się rycząc z góry.
Huk skłębionych tonów.
Długa, ochrypła trąba z epoki żelaza.
A może z głębi jego wnętrza.
z tomu „Klanger och spår”, 1966
tłum. ze szwedzkiego Antoni Orzech
Wiersz jest też w temacie Homo automobilus,
czyli jadę samochodem...
*notka o autorze, inne jego wiersze w wersji oryginalnej i linki
do polskich przekładów w temacie Poezja skandynawskaRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 19.02.12 o godzinie 10:40