Beata
Amanowicz -
Bednarek
HR Business Partner
& Sales Consultant,
RESOLUTIO sp. z o.o.
Temat: Dziki kot miniaturowy - może ktoś doradzi?
To jest bardziej adekwatna nazwa dla mojej kotki, niż kot domowy... Mam problem pewien z kotką, którą przygarnęliśmy półtora roku temu jako maleńkie kocię. Mieszkamy na drugim piętrze, więc kotka niestety nie wychodzi, siedzi sobie jedynie na tarasie i czasem na naszych ramionach zwiedza park. Jest bardzo do nas przywiązana, urocza, gadatliwa. Choć jest bardzo ruchliwa, psotna i zaczepna, to jednak jest dość posłuszna i chodzi za mną wszędzie, jak cień :)Nerwowo reaguje, gdy przychodzą goście, choć nie na każdego tak samo. Nie lubi, kiedy ktoś obcy wychodzi na taras, albo idzie do łazienki, śledzi go wtedy, miauczy przeciągle i ostrzegawczo, czasem prycha i próbuje bić łapą po nogach...
Uznaliśmy, że może to spowodowane jest tym, że nie jest wysterylizowana, bo kotka miała ciągle ruje i wydawało się, że po prostu jej instynkty terytorialne też są bardzo rozbudzone przez to.
Zaniosłam kotkę do weterynarza i wtedy dopiero się zaczęło. Nie wiem czemu, ale od ostatniego razu, kiedy spotkała u lekarz innego kota i pobiła go łapą (kocur jej zupełnie nic nie zrobił), nasza czarna kotka zamienia się w dziką panterę. Zanim lekarz uśpił ją do zabiegu, musiał razem z chirurgiem wyjąć ją z torby w wielkich skórzanych rękawicach po łokieć, bo by pewnie nie miał rąk... Co dziwne, kotka prycha, gryzie i drapie w gabinecie również mnie i mojego męża, choć najgorzej jest, gdy obok nas staje lekarz.
Wczoraj, po 12 dniach poszliśmy z nią na zdjęcie szwów po sterylizacji, którą notabene zniosła świetnie. I znów ta sama historia: Nie pozwoliła wyjąć się z torby mojemu mężowi i przybrała najbardziej obronną i dziką pozę z wszelkich kocich możliwych póz... W tej chwili sytuacja wygląda tak, że nawet do obejrzenia uszu, czy do obejrzenia brzuszka, kotka musi dostać narkozę, inaczej nie pozwoli się dotknąć, ani zbliżyć na odległość pół metra... Kotka uspokaja się, kiedy tylko wychodzimy poza obręb gabinetu i wtedy znów siada na ramieniu, przytula się i idziemy do domu. Ale wizyty u weterynarza stają się koszmarem, bo niczym nie różnią się od badania tygrysa w zoo... I podejrzewam, że zmiana weterynarza i miejsce niewiele by dała.
Czy jest szansa, że w miarę jak będzie upływał czas od sterylizacji, jej temperament się uspokoi? Jakie mogą być przyczyny takiego zachowania u kota, który najwyraźniej przeżywa dziki stres... I co można z takim problemem zrobić?
Nigdy u weterynarza nie spotkała jej żadna straszna przykrość, jedyne co jej się nie spodobało to rudy kocur, który powąchał jej torbę... Zanim zaczęła mieć ruję, jako młody kociak i roczna kotka była jeszcze bardzo towarzyska i pozwalała bez problemu obcym osobom na głaskanie, nawet branie na ręce. Zmieniło się to wszystko, gdy zaczęła mieć ruję, czyli wydoroślała... Co robić? Będę wdzięczna wszystkim doświadczonym miłośnikom kotów za wszelkie wskazówki i rady :)