Temat: Maroko
Sebastian Rek:
Witam,
Ja z kolei planuję podróż do Maroka w lutym. Czy osoby, które tam były potrafią powiedzieć jak jest z wynajęciem samochodu na miejscu? jak jest z dostępnością i opłatami? ile kosztuje paliwo? Jak jest ze znajomością angielskiego przez autochtonów?Sebastian Rek edytował(a) ten post dnia 27.11.07 o godzinie 13:29
Wypożyczalni jest sporo (przynajmniej w większych miastach). W Agadirze widziałam chyba z 8. Choć nie są jakoś przesadnie rozreklamowane. W zależności od rodzaju auta opłaty są różne. Wynajęcie KIA kosztowało 400 dirhamów za dobę, jeżeli wynajmowałabym auto na dłużej niż dobę (3 dni, tydzień) cena jest niższa. 4x4 lub busiki są droższe. Paliwo jest w porównywalnej cenie (do 4 zł za litr). Natomiast stacje paliw widziałam tylko w miastach, na trasie nie spotkałam. Stacje są i znane i nieznane. Nie chcę tu reklamować żadnej firmy, więc na tym zakończę.Nie widziałam samoobsługowych, podchodzi pan który nalewa i któremu się płaci.
Jeśli chodzi o znajomość angielskiego - to zależy. Mnie się udało, bo wspierał mnie Marokańczyk, który tłumaczył co chce pan z wypożyczalni. Musisz mieć paszport, bo dane z paszportu są wpisywane do umowy. Choć w mojej umowie jako moje dane adresowe pan wpisał moją datę urodzenia. Umowa jest standardowym formularzem z rubrykami po francusku i angielsku. Nie zostałam zapytana o prawo jazdy. Otrzymałam dowód rejestracyjny (z wpisanym innym samochodem - zaoponowałam - zmieniono mi na właściwe), umowę ubezpieczenia (wypożyczalnia powinna mieć na każde auto taką umowę) i umowę wynajęcia samochodu. Ja płaciłam z góry za dobę, więc poprosiłam o wpisanie w umowie, że pieniądze zostały przyjęte. Trzeba też sprawdzić przed wyjazdem czy wszystko jest i wskazać gdzie są uszkodzenia.Choć jak oddawałam auto to pana nie zainteresowało czy nie jest uszkodzone. A i auto dostaje się z pustym bakiem i z pustym się oddaje. Jeżeli coś zostaje w baku - strata wynajmującego.
Uprzedzam, że mandaty są drogie (zaczynają się chyba od 400 dirhamów) i płatne od razu policjantowi, których wszędzie (zwłaszcza w miastach) jest pełno. Zwracam też uwagę na znak, którego nie widziałam w Polsce - czasem na trasie przy poboczu stoi wielkości trójkąta ostrzegawczego zakaz wjazdu. Oznacza on iż trzeba się zatrzymać(!) i poczekać aż ktoś z osób stojących na poboczu pozwoli ruszyć.Jeżeli nikogo nie ma - można jechać, jeżeli są jakieś służby - bez ich pozwolenia nie można jechać. Każde auto otrzymuje takie pozwolenie indywidualnie.