Temat: Imiona w poezji
Piotr Cielesz
białoruski telefon
po dwudziestu latach niewidzenia które co tu dużo gadać bolały
w chłodny październikowy wieczór roku 2002
zatelefonowałem na smutną białoruś
do ałły córki siostry mojego ojca
cieszyła się
cóż
jej brat siergiej umarł w kłajpedzie na litwie
podobno z żalu za zmarłą tuż przed nim żoną kławdią
uniósł się ze swoją rozpaczą ponad zimne bałtyckie morze
wujek lubomir już jest sam samiusieńki na błotnistym polesiu
już po operacji prostaty
jego żona raja również siostra mego taty
zmarła rok temu na udar mózgu
podobno zjawia się do czasu do czasu
ponad mgłami płynącymi nad białym jeziorem
tak przynajmniej twierdzą aniołowie z którymi
wujek jest teraz szczególnie w nocy kiedy śpi za pan brat
ich córka luda od połowy lat osiemdziesiątych
mieszka w libanie w bejrucie mieście pełnym blizn
jest lekarką ginekologiem ma okazały dom
czułego męża halila i troje cudnych dzieci
druga córka lena pracuje w elektrowni której
dyrektorem był przez wiele lat jej ojciec aż do czasu kiedy
przeszedł na emeryturę (50 dolarów miesięcznie chwatajet)
mąż ałły cichuteńki spokojniuteńki anton
z którym w 1983 roku przemierzyłem nieustannie na sprincie
autem marki żiguli całą litwę
miał kilka miesięcy temu wylew krwi do mózgu
ich córka studiuje w mińsku na politechnice syn się żeni
kuzynka rita pracuje na cementowni w biurze
już nie szyje jak dawniej strojów dla dam z miasteczka
wszystko przywożą z polszy
jej mąż przystojny tatar renat
dalej remontuje bojowe samoloty
po pracy bawi wujka
ich córka prześliczna margarita zapętliła sie z powodu
nadmiaru piękności w wielu miłościach i jest już
po rozwodzie mieszka w wołkowysku
wujek misza z którym swego czasu
zjeździłem cementowozem marki ził całą białoruś nie żyje
wujek bołbot który mnie woził motorem
do pięknego tajemniczego lasu nie żyje
pewnie obaj cementują teraz dom Pana Boga
zapytałem na koniec co z chatą babci i dziadka
ano stoi jeszcze choć już ledwie dyszy
powybijane okna zapadnięty dach ogólna dewastacja
jest do obecnie miejsce libacji tamtejszych chuliganów
którzy często po wyjściu z chaty
padają w wysoką trawę rosnącą na podwórku
szkoda żal po prostu chateńki
zaprosiłem ałłę do polszy
uradowała się - starcza jej do dziesiątego
poprosiłem tylko by przywiozła zdjęcia
grobów najbliższych i koniecznie chaty
ach
jakże chciałbym znów
obmyć twarz w rzece roś
wykąpać się w karierach
lubię wodę podobnie jak wielbiony
przeze mnie andriej tarkowski
ale
nie jestem jeszcze gotowy
by tam pojechać
nie jestem
nienawidzę dyktatorów
to wszystko
prawie wszystko
kiedy położyłem się do łóżka
łkałem kilka minut by po chwili
z tkliwością spojrzeć na żonę i
trzyletniego synka igora
śpiących smacznie
potem
tuż przed snem
modliłem się cichuteńko
by ich nie zbudzić
wiersz jest także w temacie To (nie) jest rozmowa na telefon...Michał M. edytował(a) ten post dnia 28.12.10 o godzinie 10:25