Temat: Drogie kamienie w poezji
Laura Riding*
Pod auspicjami klejnotów
Są zamieszani w te cenne fascynacje
Które na nasze ręce, ramiona i uszy
Głowy, szyje i stopy,
Na cały giętki tułów
Rozciągnięty niemy urok twarzy.
Całe nas obdarowali
Tym surowym blaskiem
Który w mrokach miłości ciała
Tylko twarz posiadała.
Obsiały nas niezmierzone lśnienia
Tak jak miasta i metropolie świat –
Podróżne oko buduje stolice
Tam gdzie wykrętne oko może spocząć
Chroniąc się przed zbyt nagłą zdobyczą.
Mroczne i jasne są te kształty
Które obnosiłyśmy w sennej półprzezroczystości
Jako kobiety z ich uporczywych myśli.
A dane nam ciche migotanie zamyka nas
W niekłamanej niepospolitości:
Czy myśmy na pewno wiedziały
Jak mocne zwrócić im oblicze?
Aż do teraz – gdy ich namiętne
Zaniedbanie i nasza skrząca niechęć
Są jak czytelnik i książka
Kiedy palce i strony sobie zaufały,
Lecz oko i sens
Spotykają się w obcym zimnym czasie;
I znowu jest wcześnie, niespokojnie,
I jest tak późno, nieznośnie ta sama
Niema błyskotliwość
Z której uczyniliśmy wieczność, my i oni, długą jak sen,
Żeby nie ranił niejednej miłości
Gęsty blask przebudzenia,
Żeby wypowiedziane słowo nie było zimniejsze
Niż upiorny szczebiot miłości.
Aż do teraz – kiedy dla biżuterii
Trzeba splądrować senną maskaradę
Gdzie smutek jedwabiu oraz złota
I lśniących upojnych ornamentów
Chronił przed gołą realnością
Owe podróbki nas którymi byłyśmy –
Skoro żeby tak żyć jak zmyśliła nas miłość
Musimy kraść śmierć i jej mizerny splendor
Kobietom którymi byłyśmy w ich westchnieniach.
Bp teraz lśnimy inaczej.
Światło które w klejnotach się spalało
Na samej twarzy wywołało
Stopniowe zaćmienie sensu.
Porzuciłyśmy żałosny spektakl
Na rzecz zupełnej nadzwyczajności,
A w ponownym złączeniu nas z nimi
Pod zgaszoną latarnią czasu
Pojawia się jakiś dziwny błysk jak prawda
Albo niewidoczne-niesłyszalne wejście kogoś
Zapomnianego przez zaślepione oczy i uszy
Jak ktoś kto dawno umarł lub zaginął.
(I spieszą się do szalonej glorii korowody
Pań w gemmach, na sercach mają dzwonki,
W eskorcie bezsennych kawalerów.
Rzewne piórka, gałki na ich szpadach
Ponaglają nieodwracalną przygodę.)
z tomu „Collected Poems”, 1938
tłum. Julia Fiedorczuk
*notka o autorce, inne jej wiersze w wersji oryginalnej i linki
do polskich przekładów w temacie Poezja anglojęzycznaRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 11.03.12 o godzinie 10:54