konto usunięte

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Arkadiusz Pilarz

Hagith


Jedna z tysięcy
bez skazy
czysta jak jagnię —
na ofiarę królowi szła.
Tłumy ją wiodły
dumną i czystą.
Sto nałożnic –
jeńców żydowskich stu
szło na śmierć za istnienie swoje
szło na ofiarę.
Umierali za swojego króla
nosili wspólne imię —
Hagith.
Ciała dymiły w krematoriach
a wszyscy odwracali głowy.
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji


Obrazek

Henryk Grynberg (ur. 1936) – polski poeta, prozaik, dramaturg i eseista żydowskiego pochodzenia. W 1967 roku jako aktor Teatru Żydowskiego w Warszawie wyjechał na turne do Stanów Zjednoczonych, gdzie pozostał na stałe. Opublikował ponad 20 książek, w tym tomy poezji: „Święto kamieni” (1964), „Antynostalgia” (1971), „Wiersze z Ameryki” (1980), „Wśród nieobecnych” (1983), „Pomnik nad Potomakiem” (1989), „Rysuję w pamięci” (1995), „Z Księgi Rodzaju” (2000), „Dowód Osobisty” (2006). W swojej twórczości podejmuje głównie tematykę Holocaustu, zachowania pamięci o przeszłości, tożsamości narodowej oraz egzystencjalną. Jest laureatem wielu prestiżowych nagród literackich, m. in. nagrody im. Tadeusza Borowskiego (1966), Fundacji Kościelskich (1966) i Stanisława Vincenza (1991). We wrześniu 2006 roku odwiedził Polskę, po raz pierwszy od blisko 40 lat. Okazją do tego była promocja wydanego przez wrocławskie wydawnictwo Biuro Literackie najnowszego tomu jego poezji „Dowód osobisty”.

Zostało we mnie

Miałem sześć lat
wiatr
przynosił zza muru niedopalone kartki
których nikt już nie umiał odczytać
oni
to znaki na niedopalonych kartkach
stwierdziłem

zostało we mnie do dziś
że nie staram się zbierać
rozsypanych na drogach
kamieni

z których można by usypać kopiec
o wiele trwalszego istnienia

bo wiem
jak niewiele wspólnego ma mumia
z piramidą której kazali ją urodzić
ludzie o wrodzonym braku proporcji
której i mnie brak
i jak niewielu mam rówieśników

z tomu „Święto kamieni”, 1964

Topole

Jak kominy stoją szeregiem
oczadziałe włoskie topole
kierunkowskazy do nieba wysokie
jak tutejsze milczenie
bo rosły tu przez cały czas
pomimo
i ponad wszystko
i rosną dalej

a powietrze jest tutaj gęste
od nieobecności
chmury nieobecności w powietrzu
i pustka która się nazywa niepamięć
ulatuje do nieba jak dym

udeptane milionami stóp
wielkie oświęcimskie pole
oświęcimskie pole Majdanka
oświęcimskie pole Treblinki
oświęcimskie pole Tego Wszystkiego
na czym stoimy
porusza się razem z nami
gdziekolwiek próbujemy iść
więc nigdzie nie można stąd dojść
ani odejść

przystanąłem w szeregu topoli
i staram się rosnąć wraz z nimi
i jak one patrzeć
do góry
oczami zielonymi
nie staram się niczego zrozumieć
ani niczego powiedzieć
co jeszcze można tu
mieć do powiedzenia

przychodzę dorzucić własne
do rosnącego milczenia

Oświęcim 1966 - Los Angeles 1969

Z cyklu "Wysokie milczenie", w tomie "Antynostalgia", 1971


Obrazek

Ruiny krematorium w Auschwitz/Birkenau, w tle topole, fot. Michael Schayer

Wiemy

Wiemy że jest miłość ale nie umiemy kochać
wiemy że jest śmierć ale nie umiemy umierać
wiemy że jest życie ale nie umiemy żyć

wiemy że jest Bóg ale nie umiemy wierzyć
wiemy że jest błąd ale nie umiemy go znaleźć

wiemy że to my właśnie jesteśmy robotami
którym za dużo pozwolono –
eksperymentem
który wysunął się komuś z rąk

Waszyngton, 1974

z tomu „Wiersze z Ameryki”, 1980


Tylko

Tylko nocne ognisko i miejsce
między hebrajczykami
u Pana Boga za piecem
u piersi matki zapomnieć
o tym co było
co będzie

przy ognisku na zawsze jak cygan
pod gołymi gwiazdami dawida
z nocy w noc jak żołnierz jak cygan
tylko oddychać
i być

Golan, sierpień 1982

z tomu „Wśród nieobecnych”, 1983


Orfeusz II

Moja żona umarła zanim ją poślubiłem
zanim ją pokochałem
zanim ja ujrzałem
nie wiem nawet jak miała na imię

wiem tylko że piersi jej miały wezbrać
miłością czystą i białą jak mleko
że oczy jej miały oświetlać mi noce
że usta jej miały ogrzewać mi dusze
a ręce jej miałem jak balsam
przykładać sobie do ran
że bez niej jest tu ciemno i zimno
i coraz silniej krwawią

nie zdążyła na swój ślub
ani na miłość
na swoje piersi oczy i usta
na życie
umarła w tysiąc dziewięćset czterdziestym pierwszym
drugim lub trzecim
może jeszcze zanim zaczęła chodzić
mówić a nawet patrzeć
może nie zdążyła się nawet urodzić

to po niej tak pusto w moim hadesie za życia
gdzie wdowcem się urodziłem
i nie ma nawet gdzie interweniować -
nie zdążyła pod mój ślubny baldachim
pod którym czekam do dziś

z tomu "Pomnik nad Potomakiem", 1989

Rozpacz

Nieszczęsne miasteczko Biesłan
nigdy nie przestanie rozpaczać
przeciwnie niż Dobre Kałuszyn czy Jadów

gdzie bardziej doświadczony żydowski Bóg
zadbał i nie zostawił nikogo
kto by rozpaczał

z tomu "Dowód osobisty", 2006

Cud

Cud pieczenia chleba jest większy
niż przejście przez Morze Czerwone
obliczyli rabini
i sam Cudotwórca nie radzi
liczyć na więcej

a rabi Abram Joszua uczył
codziennie dziękować
za nieprawdopodobne zdarzenie
jakim jesteśmy
i święto każdego dnia
które nigdy się nie powtórzy

z tomu "Dowód osobisty", 2006

Dowód osobisty

Nie zapamiętałem mojego urodzenia
i jeszcze bardziej zapomnę śmierć

bez początku i końca
na obraz materii

byłem przypadkiem z przyczyn
ode mnie niezależnych

ale mam duszę
z liter i słów

na dowód że nie całkiem
straciłem czas

z tomu "Dowód osobisty", 2006

Inne wiersze Henryka Grynberga w tematach: Nasze miejsca, Starość, Być poetą, ”Okrutną zagadką jest życie"..., Lęk, Ogród przedziwny, Treny, epitafia..., Szukanie
lata
, W czasie deszczu..., Wiersze "zaangażowane", Dlaczego zabijamy?, Autoportret
w lustrze wiersza
, Dziecko jest chodzącym cudem..., Ból, Kataklizmy i katastrofy -
- w siłach natury i umysłu
, Kalendarz poetycki na cały rok
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 21.05.12 o godzinie 09:27
Katarzyna Z.

Katarzyna Z. ....a wariatka
jeszcze tańczy ....

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Helena Blumengraben

Do Profesorów


Prof.dr. Juliuszowi Feldhornowi

Kazaliście nam w życiu szukać ideału,
Zaklinając słowami wieszczów i poetów,
„nad poziomy” sie wznosić na skrzydłach zapału,
Myślą do najtajniejszych docierać sekretów.

Kazaliście cenić, kochać magię słowa,
Kazaliście szlochać i konać z zachwytu,
I przeć ciągle naprzód, i szukać od nowa
Prawdy nieodgadnionej, niepojętego Wszechświatu.

... Jednym słowem „humanus” zaklęliście duszę,
Każąc przed Geniuszu giąć się majestatem.
I dlatego tak strasznie teraz cierpieć muszę,
I dlatego, jak głupia, stanęlam przed światem.

Trzeba nas było uczyć znienacka wyskoczyć
I życie mocną łapą uchwycić za gardło,
Zaciśniętym kułakiem dziuchnąć między oczy
Żeby sie zatoczyło i na kłęczki padło!

Uczyć nas krzyczeć, by być usłyszanym,
I jak sie wyważa rozwalone drzwi,
I jak trzeba deptać, by nie być deptanym,
Oswoić nam oczy z strasznym blaskiem krwi.

O, profesorowie mądrzy i uczeni!
Czyście naprawdę nie wiedzieli o tym,
Że dla humnistów brak miejsca na ziemi,
Więc po coz w duszach naszych sieliście tęsknote.

Wiersz napisany w gettcie lwowskim. Został opublikowany w antologii „Pieśń ujdzie cało ..... .” Warszawa – Łódź – Kraków 1947. Znalazłam go w antologii „Poezja Polski Walczącej” J.Szczawiej PIW 1974.
Niestety nie udało mi się znaleźć żadnych informacji o autorce.
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Leszek Wójcik

Święto Przaśników


Przed moim oknem
nieznana mgła Kazimierza

Szloma uczeń jesziwy
przed ścianą płaczu w kirkucie Remuh
wesołość rudej Ryfki
gwiazdy Dawida pod sufitem kahełu
sędziwy Mosze czekający zawsze kilka minut
żeby zbyt raptownie nie kończyć postu
święte zwoje Tory czytane w Wysokiej Synagodze
zapach koszernego stołu
mroczne sklepiki mieszczące wszystko
świąteczna bezczynność dnia Jom Kipur
w oczekiwaniu na mądrość cadyka
który powie:
nadszedł Dzień Paschy
a nie naznaczyliście domów waszych
krwią baranka i pomarliście

I miejsce w konkursie na wiersz o Krakowie 1989

(z tomiku "Zmiana wymiaru" 1992)

konto usunięte

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Jaroslav Seifert*

Utracony raj


Stary żydowski cmentarz
jest jednym wielkim bukietem
szarych kamieni,
po którym depcze czas.
Włóczyłem się pomiędzy grobami
i rozmyślałem o mojej matce.
Ona zwykła czytać Biblię.

Litery w dwóch szpaltach
tryskały przed jej oczyma
jak krew z rany.
Świeca kapała i kopciła
a matka wkładała okulary.
Czasem musiała zdmuchnąć świecę
i spinką do włosów
wyprostować żarzący się knot.

Lecz gdy zamykała ospałe oczy,
marzyła o Raju,
zanim Bóg go okupował
uzbrojonymi cherubinami…
Często zasypiała nad Pismem,
które wyślizgiwało się z jej kolan.

Byłem jeszcze chłopcem
gdy odkryłem w Starym Testamencie
fascynujące wersety o miłości
i pilnie wyszukiwałem
pasaże o kazirodztwie…
Wtedy nie miałem jeszcze pojęcia
Jak wiele tkliwości jest ukryte w imionach
Staro Testamentowych kobiet.

Adah jest Ozdobą a Orfah
jest Łanią.
Naamah jest Przytulnością
a Nikol - Małym Strumieniem.
Abigail jest Źródłem Uniesienia.

Lecz gdy wspomnę
jak bezsilnie patrzyłem
kiedy wywlekali Żydów,
nawet płaczące dzieci,
jeszcze wstrząsa mną przerażenie
i ziąb spływa mi po kręgosłupie.

Jemima jest Gołębicą a Tamar
Palmowym Drzewem.
Tirzah jest Urokiem
Zilfa - Kroplą Deszczu.
Boże mój, jakie to cudowne.

Piekło było tutaj,
jednak nikt nie odważył się
wytrącić oręża z rąk morderców.
Tak jakbyśmy w sercach nie mieli
ani jednej iskry człowieczeństwa.

Imię Jecholiah znaczy
Pan jest Potężny.
A jednak ich srożący się Bóg
wpatrywał się przez kolczaste druty

i nie ruszył palcem.
Delilah jest tą Delikatną, Rachel
Małym Jagnięciem,
Deborah jest Pszczołą
a Esther Jasną Gwiazdą.

Powróciłem właśnie z cmentarza
gdy czerwcowy wieczór ze swoimi zapachami
opierał się o okno.
Lecz z milczącej dali co chwila nadchodził grzmot
przyszłej wojny.
Nie ma chwili bez mordowania.

A ja prawie zapomniałem:
Rhode jest Różą.
Ten kwiat jest może tym jedynym.
co nam zostało na ziemi
z dawnego Raju.

Piosenka na koniec

Posłuchajcie o małej Hendele.
Wróciła do mnie wczoraj,
miała już dwadzieścia cztery lata.
I była piękna jak Sulamitka.

Miała na sobie jasnoszare wiewiórcze futro
i zuchwałą czapeczkę
a wokół szyi zawiązała szalik
koloru bladego dymu.
Hendele, jak pięknie wyglądasz!
Ja myślałem, że ty zginęłaś
a tymczasem wyrosłaś jeszcze piękniejsza.
Tak się cieszę, że wróciłaś!

Jakże się mylisz, mój przyjacielu!
Jestem martwa od dwudziestu lat,
i ty dobrze o tym wiesz.
Przyszłam tylko cię zobaczyć.

przełożyła Barbara Kamińska

*notka o autorze i linki do innych jego wierszy
w temacie Nobliści
Krzysztof Adamczyk edytował(a) ten post dnia 12.09.12 o godzinie 20:41

konto usunięte

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Barbara Kobos Kanmińska*

Szabasowe lichtarzyki


Z kraju mojego dzieciństwa
zabrałam z sobą szkatułkę,
owiniętą płócienną serwetką,
wręczoną mi na pożegnanie.

By w moim domu było
więcej światła - powiadano,
by anioły wysłuchały
Szalom Alejchem.

Dwa srebrne lichtarzyki
leżą nie naruszone,
czekają na twoje przyjście,
na rozpoczęcie Szabasu.

1987

*notka o autorce i linki do innych
jej wierszy w temacie Emigracja
Ten post został edytowany przez Autora dnia 28.05.13 o godzinie 18:21
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Oscar Levertin

Na żydowskim cmentarzu w Pradze


Nie kładź kwiatów, szarf ani wstęg
na nagrobku u ich nóg,
nie zielone wieńce wręczało im życie
lecz kamień. Na grobowcu połóż kamień!

Tak czynili przodkowie, ci których gnano
z kraju do kraju w drwinach i wstydzie
i przez stulecia, co nigdy nie dniały,
jęk getta porażał swe plemię.

Tam, umęczony mógł zasnąć
od bezdomnej tułaczki ścieżką ostów,
a strapione serce ostatecznie ustać
od szyderstw innych i własnego płaczu,

tam z nie dotrzymanej obietnicy
zmarli spokój osiągnęli czysty.
Nie kwiaty połóż na znak miłości
na nagrobku, nie zieleń. Połóż kamień!

1890

tłum. ze szwedzkiego Barbara Kobos Kamińska


Obrazek

Stary cmentarz żydowski w Pradze-Josefovie, fot. Andrzej Kobos, 1972

wiersz jest też w temacie Cmentarze
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 14.09.09 o godzinie 09:14

konto usunięte

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Andrzej Waligórski

Cwani Żydzi


Polscy Żydzi zawsze mieli bezpieczniki lub uszczelki
Co chroniły jakoś ich przed kłopotami
Na koszt państwa posprowadzał Żydów król Kazimierz Wielki
A Polacy się musieli przywlec sami.

W drugiej Rzeczypospolitej Żydzi mieli jeszcze lepiej,
Sprzedawali mnóstwo śledzi albo tkanin,
Każdy Żyd z podstępną miną stał za ladą w swoim sklepie
I sprzedawał na złość taniej niż chrześcijanin.

Nawet okres okupacji też się polskim Żydom przydał -
Po podwórku Himmler miotał się z armatką,
Zaś w mieszkaniu Polak z Polką ukrywali swego Żyda,
A czy Żyd Polaka ukrył? Bardzo rzadko.

Teraz zwłaszcza, gdy się w życie historyczny układ wciela
Szewardnadze - Ribbentrop - Mołotow - Genscher,
Żydzi znowu mają z górki - mogą zwiać do Izraela,
A ja kurwa znów pod Kutnem z szablą w ręce.

konto usunięte

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji


Obrazek

Zuzanna Ginczanka (właściwie: Zuzanna Polina Gincburg, 1917-1944) – polska
poetka pochodzenia żydowskiego. Urodziła się w Kijowie w rodzinie zasymilowanych rosyjskich Żydów. Po Rewolucji Październikowej przybyła z rodzicami do Polski.
W szkole, mając do wyboru języki: jidisz, rosyjski i polski, wybrała polski jako język ojczysty. W wieku 10 lat zaczęła pisać wiersze. Za namową Juliana Tuwima w 1934 roku wzięła udział w konkursie poetyckim, w którym zdobyła wyróżnienie. Rok później rozpoczęła współpracę ze znanym pismem literackim „Wiadomości Literackie”, będącym głównym organem grupy Skamander. Sama również wstąpiła do Skamandrytów.
W 1936 roku, podczas studiów pedagogicznych w Warszawie, rozpoczęła współpracę
z pismem satyrycznym „Szpilki”. W tym samym roku wydała swój debiutancki i zarazem jedyny tomik poezji pt. „O centaurach”. Po wybuchu wojny schroniła się we Lwowie, gdzie kontynuowała swoją działalność literacką. Po zajęciu Lwowa przez Niemców, ukrywała się najpierw we Lwowie, potem w Krakowie. Jesienią 1944 roku została zadenuncjowana i aresztowana przez gestapo i wkrótce potem rozstrzelana.
Żyła zaledwie 27 lat. Poezja Zuzanny Ginczanki była przez wiele lat zapomniana.
Po wojnie ukazał się tylko jeden wybór jej wierszy: Wiersze wybrane. Wybrał i wstępem opatrzył Jan Śpiewak. Czytelnik, Warszawa 1953 (wyd. II zm., 1980). Dopiero na początku lat 90-tych wydano pełny zbiór jej poezji: Udźwignąć własne szczęście. Poezje. Wstęp i opracowanie Izolda Kiec. Brama - Książnica Włóczęgów i Uczonych, Poznań 1991, uwzględniający zarówno wiersze z tomiku "O centaurach", jak też utwory publikowane w czasopismach oraz wcześniej niepublikowane. Tom ten jest pierwszą częścią całościowej edycji twórczości poetki. Jego dopełnieniem jest monografia: Izolda Kiec: Zuzanna Ginczanka. Życie i twórczość. Wyd. Obserwator, Poznań 1994.

Żar-ptak

Nie znam spełnienia swego, jak nie znam śmierci swojej.
Wśród jakich drzew sandałowych i pośród jakich aniołów,
mądrym żądłem języka struny wspierając gardłowe,
Żar - Ptak o piórach z płomieni tokuje i niepokoi?
Pod niebem zoologicznym zwierzęcy zziajany park
łączy gwiaździsty znak lwa z lwica zażartą i żywą;
miłosne gaje przebiegam. Ziemia do lotu się zrywa,
niebo powoli opada. Zderzają się obok mych warg.
Czy tu mnie skrzydło uderzy i oczy porazi blaskiem,
gdzie różą wiatrów gorącą czerwiec napęczniał i kwitnie?
Przebiegam czujna i patrzę: w trawie dziewczęce przepaski
i celne łuki myśliwskie w innej zgubione gonitwie.
Miły mnie dojrzał i wybrał - i oto kroczy jak lew:
"Okręt odpływa dziś w czułość, czeka z szumiącą banderą!"
Daremnie. Wiem: nie pojadę. Nie tutaj jeszcze, nie teraz
metalem roztopionym ptasi zachłyśnie mnie śpiew.
Bo oto łopot przelotu. Trzepot i popłoch we snach.
Mięciutki księżyc łaskocze zgubiony w przelocie puch.
W oddali przeciągły bulgot. To tokowanie. I znów
nie znam spełnienia swego, jak śmierci swojej nie znam.
W bitwę mnie pogoń prowadzi z zielonych miłosnych gajów,
Żar - Ptak z piór rozżagwionych zatacza koła nad bitwą,
wodzowie sprawdzają zbroję, sławę węszący zaszczytną,
przykrywam przyłbicą twarz, pomna rycerskich zwyczajów,
i ciężki wyciągam miecz - a okiem kołuję w górze.
Pędzi spiżowy mój wódz i głosem wrogów roztrąca:
"Okręt odpływa w zwycięstwo, czeka z banderą szumiącą!"
Daremnie. Wiem: nie pojadę. Żar - Ptak zatonął mi w chmurze.
Zdejmuję sennie przyłbicę i idę świadoma strat
w pełni podziemnych wspomnień i snów wiejących od ścian
ciche, zastygłe podziemia. Zmęczenie dławi mi krtań,
a za mną smugą surową wiersze znaczą mój ślad.
W kamieniołomach smutku wyrzekam się ptaków i spełnień,
dotykam kolumn bazaltu: - "Panie, - powtarzam śpiewnie, -
wypróbuj mnie smutkiem, rozpaczą, dnem zatracenia i zguby,
lecz szczęściem już nie doświadczaj, nie przetrwam bowiem próby."
I nagle - łopot przelotu. W oddali głos mi się roi,
w zielone soczyste gaje wbiegam znów, i znowu
mądrym żądłem języka struny wspierając gardłowe,
Żar - Ptak o piórach z płomieni tokuje i niepokoi.
Lecz nie ma rzeczy zupełnych - i żadna dlatego rzecz
nie wtrąci mnie w miłość doszczętną, zwątpienie doszczętne ni gniew,
blask piór mnie nie porazi, nie zakołysze mną śpiew,
i skrzydło mnie nie uderzy i nie odrzuci wstecz.

"Skamander" 1937 z. 7-9

* * *

Non omnis moriar - moje dumne włości,
Łąki moich obrusów, twierdze szaf niezłomnych,
Prześcieradła rozległe, drogocenna pościel
I suknie, jasne suknie pozostaną po mnie.
Nie zostawiłam tutaj żadnego dziedzica,
Niech więc rzeczy żydowskie twoja dłoń wyszpera
Chominowo, lwowianko, dzielna żono szpicla,
Donosicielko chyża, matko folksdojczera.
Tobie, twoim niech służą, bo po cóż by obcym.
Bliscy moi - nie lutnia to, nie puste imię.
Pamiętam o was, wyście, kiedy szli szupowcy,
Też pamiętali o mnie. Przypomnieli i mnie.
Niech przyjaciele moi siądą przy pucharze
I zapiją mój pogrzeb i własne bogactwo:
Kilimy i makaty, półmiski, lichtarze-
Niech piją noc całą, a o świcie brzasku
Niech zaczną szukać cennych kamieni i złota
W kanapach, materacach, kołdrach i dywanach.
O, jak będzie się palić w ręku im robota,
Kłęby włosia końskiego i morskiego siana,
Chmury rozprutych poduszek i obłoki pierzyn
Do rąk im przylgną, w skrzydła zmienią ręce obie;

To krew moja pakuły z puchem zlepi świeżym
I uskrzydlonych nagle w aniołów przemieni.

1942

z tomu "Udźwignąć własne szczęście", 1991


Inne wiersze Zuzanny Ginczanki w tematach:
Wierność i zdrada, Ból, Ta nasza młodość, Samotność, Kobiecy portret,
Drogie kamienie w poezji, Treny, epitafia i inne wiersze o tematyce żałobnej, Trudne pytania, Miłość, Drzwi, W labiryncie życia i poezji, Poetycka garderoba..., Miasto, Wiersze "zaangażowane", W wynajętych pokojach, Przypowieść,
Być poetą – M. K.
Marta K. edytował(a) ten post dnia 18.02.10 o godzinie 09:32

konto usunięte

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Iwan Bunin

Żydówka


Safija* nad ranem warkocz czarny plecie,
W dłoni jej błekitnej grzebień srebrny lśni,
„Krzyczą mi: Żydówka!, lżą mnie, Mahomecie” –
skarży się żałośnie, szeptem poprzez łzy.

„Luba ma, odpowiedz – wyrzekł Prorok czule,
głaszcząc lśniące włosy, patrząc w oczy wciąż –
ojcem mym Abraham, Mojżesz to mój wujek,
a Mahomet – mąż”.

przełożyła Eleonora Karpuk

* Safija – branka żydowska, nałożnica Mahometa.
Pod koniec życia przeszła na Islam i stała się prawowitą małżonką.
Anna B. edytował(a) ten post dnia 04.10.09 o godzinie 14:22

konto usunięte

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Maria Kościuszko-"Ostatni Żyd w miasteczku"

stary człowiek z siwym rozwianym włosem
przemykał ulicą
jego puste spojrzenie
nie zatrzymywało się na nikim
nie zwracał uwagi na pokrzykiwania
wyrostków zza płotu

ostatni Żyd w miasteczku

jak przeżył wojnę nie wiadomo
żył samotnie w małym domku nad strugą
druciarz lutował garnki
solidnie szybko i tanio
stać nas było na taką usługę

oglądał uważnie blaszane naczynia
milcząc stawiał diagnozę
cichym mruknięciem zamykał rozmowę

wracałam do domu
niosąc w ręku garnek na ramieniu smutek
starego samotnego człowieka

dziury w sercu zalutować nie umiał

kiedy zniknął
nikt dokładnie nie wiedział co się z nim stało
mówiono że wyjechał

płynie teraz sennie
przez obrazy Chagalla

konto usunięte

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Icik Manger (1901-1967)

Ballada o Żydzie,
który doszedł od szarości do błękitu


Świt szary stoi boso na dworze
i w małą szybkę puka skrycie.
Zrywa się ze snu Żyd, sama bida
i szare wdziewa okrycie.
Zacznijmy dzień, w imię Boże!

Zarzuca torbę och! na ramiona
i szary do ręki bierze kijek,
pochyłym krokiem rusza przed siebie
traktem, co szaro się wije.

Trzy gminy schodził, a dzień gęstnieje
w szarość ciążącą jak ołów.
Łzę nieproszoną z powieki zmiata.
Dobrze by – myśli – móżdżek mieć ptaka
a siły szarego bawołu.

Lecz co to? Druga nachalna łezka
na szarą brodę się stacza.
I włos jaśnieje
złotem rudzieje
jak u wsiowego bogacza.

Minęła szybko złuda. Już pora
odmówić drugą modlitwę.
Pod szarym przystaje drzewem
prosi z pamięci
wymyśla z głowy, po trochu kręci
i brak mu zwykłej pokory.

O, Stwórco! Wiecznie szara jest dola
nic nie poradzę przecież
dzięki Ci za nią, Boże.
Ale czyż moje łażenie po świecie
nie może być w innym kolorze?

Po krajobrazie szaro zasnutym
modlitwa jak kropka niebieska
fruwa i krąży
dotyka, tropiąc, milowych słupów
gdzieś siada i znowu pierzcha.

Znalazła? Co tam? Zajazd dość dziwny.
Jeszcze nie było go zimą.
Chłop krótkopejsy w nim gospodarzy
z żydowską, patrzcie! blondyną.

A oczy świecą w niej tak niebiesko
że przybysz drętwieje cały.
Pierwszy raz czyjeś nie znane oczy
pod mleczną, światłem drgającą rzęsą
jakby się w niego wlewały.

Potem Żydowi mówią: Bóg z tobą
pewnieś jest drogą strudzony.
Wytchnienie głowie dasz, plecom, nogom.
Starczy nam chleba i wina
znaczy, u siebie bądź w naszym domu.

Do snu posłali mu gospodarze
czuwali patrząc jak zasypia
w izbie aż modrej od bielidła.
I we śnie też ktoś stał na straży
zdejmował z serca czarne sidła.

Wstał dzień. Żegnała Żyda żona
wraz z mężem. Obyś zdrów nam bywał!
Ale człowiek ten sam po nocy
nieodmieniony.
Szary strój, szara broda, kijek
dola szara i zwyczajnie krzywa.

Tylko stało się to już na drodze
ledwie zaczął dreptać pod swym worem
że szlak błękitniał krokom dając odzew
niebieszczały brzegi gajów, borów
gdy je mijał w półdzień uznojony.
Rzeczka mu siwiała, drewno mostka
a najpiękniej umodrzyła wola Boska
w chwilach bliskich śmigań, bzykań
ptasie pióra i owadzie błony.

z jidisz przełożył Aleksander ZiemnyMarta K. edytował(a) ten post dnia 10.10.09 o godzinie 20:54
Zofia H.

Zofia H. Życie jest poezją,
poezja-życiem.

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Ewa Polińska - Mackiewicz

Co piątek...


co piątek zapalam świece

i myślę o was
bracia moi i siostry moje
ale gdy pytają czy was znam

odpowiadam nie

co piątek piekę chały łokszn kugel
piekę sama
nie zanoszę do piekarni
bo tam mogliby zapytać
czy jestem jedną z was

moją mezuzę schowałam w tajne miejsce
razem ze zdjęciem dziadka rabina
i pamięcią o was
bracia moi i siostry moje
pamięcią o tych którym się nie udało

mi musi się udać
mam niebieskie oczy i jasne włosy
i moje dzieci mają niebieskie oczy i jasne włosy
i mam mądrość
droga do nieba prowadzi przez rozum
więc wybaczcie mi
bracia moi i siostry moje
że się was zaparłam

modlę się za was co rano i co wieczór
modlę się
modlę
szeptem
szema israel adonaj elohejnu
adonaj echad
słuchaj izraelu pan bóg nasz
pan jeden jest
adonaj echad

w "Co piątek zapalam świece", 1997r.
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Adam Zagajewski

Nienapisana elegia dla Żydów krakowskich

"Moja rodzina żyła tu 500 lat" - dr M.S.

Ale najsmutniejsza jest ulica Józefa, wąska jak księżyc w nowiu,
bez jednego drzewa, a jednak niepozbawiona pewnego uroku,
ciemnego uroku prowincji, pożegnania, cichego pogrzebu;
tutaj wieczorem zbierają się cienie przybyłe ze wszystkich dzielnic,
a nawet zwiezione pociągami z pobliskich miejscowości.
Józef był ulubieńcem Boga, lecz jego ulica nie zaznała szczęścia,
żaden faraon jej nie wyróżnił, sny były melancholijne, lata chude.

W kościele Bożego Ciała zapalam świece dla moich umarłych,
którzy mieszkają daleko stąd - nie wiem gdzie
- i czuję, że w czerwonym płomyku ogrzewają się też oni,
jak bezdomni przy ognisku, gdy pada pierwszy śnieg,
Chodzę ścieżkami Kazimierza i myślę o nieobecnych.
Wiem, że oczy nieobecnych są jak woda i że nie można
ich zobaczyć - można w nich tylko utonąć.

Wieczorem słychać czyjeś kroki - ale nikogo nie widać.
Idą długo, chociaż nikogo tu nie ma, kroki kobiety w butach
podkutych żelazem, obok miękkie, prawie czułe stąpanie kata.
Co to jest? Wydaje się, że to czarna pamięć przesuwa się
nad miastem, jak kometa wolno oddalająca się od stratosfery.

z tomu "Niewidzialna ręka",
Wydawnictwo Znak, Kraków, 2009
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Johannes Bobrowski

Żydowski kupiec A. S.


Jestem z Rosieniów.
Stamtąd, gdzie się noc ciemna
jak bór na noc nakłada,
kiedy znad rzeki wracasz,
gdzie rozchylają się zagajniki,
a łąk napiera
żółknący piach.

Noce tam jasne.
Nasze żony w czas
wygaszają ogniska. Oddychamy
długo, głęboko ciemnym
wionącym tchnieniem wiatru.

Mamy wszystko, każdą
porę z rąk ojców.
Ich troska każe nam czuwać.
Ich wyostrzona obawa
przebija w rozgałęzieniach naszej mowy.
Marznąc usypujemy im
mogiły. Chmury zaległy
nad wszystkim na długo, dym.

Wciąż odchodzi któryś z nich,
nie ogląda się za siebie, nikt
za nim nie kiwa. Ale wstrzymuje go
przy wrzeciądzach bramy wyrocznia przodków
nawet przez morze. Daleko
budzi go brzozowych szlaków
dźwięcząca tęsknie struny gra.

Czerwiec 1954

Nota

Bajla Gelblung
uciekła w Warszawie
z transportu z getta,
dziewczyna
szła lasami,
uzbrojona, partyzantkę
ujęto
w Brześciu Litewskim,
ubraną w wojskowy płaszcz (polski),
przesłuchiwali ją niemieccy
oficerowie, pozostało
zdjęcie, oficerowie są młodymi
ludźmi, nienagannie umundurowani,
z nienagannymi twarzami,
ich zachowanie
jest bez zarzutu.

17. 1. 1961

tłum. Eugeniusz Wachowiak

w wersji oryginalnej pt. „Bericht”
w temacie A może w języku Goethego?
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 22.01.13 o godzinie 03:40

konto usunięte

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Joanna Kulmowa

Panu Bogu kolęda


Żydowski Ponjezus,
malućki, nieduży,
siedział na przypiecku,
fajecke se kurzył.


Siedzi Panbóg na niebiesiech, kiwa się
zamyślony Żyd brodaty na szabasie.

A u boku Panaboga Matka Boska –
czarnooka smętna Matka żydowska.

I zawodzi żałośnie Dzieciątku –
pejstaemu, rudemu Żydziątku.

„Ajaj, mały Mesjaszku, Boże Dziecię,
a i po co żeś się rodził na tym świecie?

Już się ludzie rozpytują, a gdzie Ty,
już szykują Tobie pałki i kastety.

Nie uciekniesz, obrzezany, poznają Cię,
między łotry, nieczystego, powieszą Cię.

Aj, gewałt, Syneczku, znikąd nadziei,
czemu Ty się narodziłeś w Judei?

Teraz już nie pora płakać, sza, cyt!
I sam Tate nie pomoże – bo Żyd!...”

z cyklu "Podróż niepojęta (1957-1959)",
w: Wiersze wybrane, 1988


Pogrzeb

Żydkowie, Żydkowie, co wy tam wieziecie?
- Aj waj, wieziemy tam umarłe dziecię.

Podkówkami stuka wesołe źrebię.
- A ja szczekam umarłemu na jego pogrzebie.

Na drewnianej desce wiozą nieboraczka.
- A ja płaczę umarłego, bo ja jestem płaczka.

Za ten mur powiozą i wyrzucą w dół go.
- A ja lampę mu zaświecę, czerwone kółko.

z cyklu "Chagall (1959-1960)”,
w: Wiersze wybrane, 1988


Rachela

Ona przyszła sama tu
w tę swojskość obłąkana.

A obłąkali ją
w Konrada
i w Kordiana
A zagarnęli ją
w szemrzące słowiańskie słowo
jak różę pod słomę
żeby okryło tuliło.

Poplątali Racheli
i świecę szabasową
i płacz o Jerozolimo
i płacz nad powstańczą mogiłą.

Pragnęli widzieć pannę Rachelę.

A wzięła na siebie za wiele.
Czarny szal
oczarowanie Jankielem
i zapach żniwa
i cień gruszy polnej
i leci liście z drzewa co wyrosło wolne.

I stało się opętanie.
Na sen.
Na chocholi taniec.
Na wieczne nieoddanie
za nic.

Skoro przyszła sama tu.

z cyklu „Prawo Łazarza (1977-1979)”,
w: Wiersze wybrane, 1988

wiersz ten jest też w temacie
W głąb siebie... („Szaleństwo i geniusz”)
Anna B. edytował(a) ten post dnia 04.01.10 o godzinie 21:38

konto usunięte

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Włodzimierz Słobodnik

Miasteczko żydowskie


Miasteczko żydowskie.
Krawcy, szewcy, blacharze.
Pod krzywym latarnią
pasie się koza o rabinicznej bródce.
Jest sobota, więc krawcy
odkładają igły,
siadają na księżycu i czytają Talmud.
Szewcy odkładają szydła.
Usiedli sobie na chmurze
i z chmury patrzą na ognie miasteczka.
Blacharze odkładają blachę.
Usiedli sobie na gwiazdach
i z gwiazd patrzą na miasteczko.
Mały chłopiec wlazł na latarnię,
wyjmuje z niej płomienne skrzypce i gra,
przeczuwając muzyką zagładę miasteczka.
Płomienne skrzypce
przemieniają się w trumnę.
Nad nią krzywo płoną świece.
Miasteczko żydowskie - kamień zgubiony wśród nocy.

z tomu "Podróże wyimaginowane", 1957
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Gerald Stern

Wojna przeciw Żydom


Spójrz, jak te drewniane figury spokojnie idą na śmierć.
Z jaka radością poszły zamiast mnie.
Miło im tak wędrować w przód i w tył pod żelaznym zegarem.
Jeden wiecznie uchyla kapelusza przed matką i trójką dzieci.
Drugi osusza łzy pod fontanną.
Zderzyli się głowami nachyliwszy się, by pić.

Nad nimi dmie w gwizdek niemiecki żołnierz.
Uchwycony, kiedy pamiętał jeszcze ogród swojej matki.
Jak cieszył się, że ma jechać do Polski.
Jaki młody się czuł w pierwszej parze wojskowych butów.

Oddałbym wszystko żeby ich zawrócić:
by znów usiedli na swych wyświeconych ławkach
by znowu patrzeli na wielki szklany dach;
pędziłbym przez gwarny tłum wołając
„Stójcie! To sen! To sen!
Wracajcie do swych synagog! Wracajcie do ogrodów matki!
O drewniane figury, wracajcie, wracajcie!”

Żydowskie zachowanie

Gdy tam przybyłem zabity opos wyglądał
jak wielkie niemowlę śpiące na szosie.
Zabrakło mi parę sekund by ujrzawszy
go z dziurą w plecach
i wiatrem wachlującym jego sierść
znów cofnąć się w swój zwierzęcy smutek.
Mam dość tego kraju, zderzaków
splamionych krwią, sztywnej sierści sterczącej z kratownic,
oślizłych autostrad, ociężałych ptaków
których nie można odpędzić;
Mam dość ducha Lindbergha który wszystko ogarnia,
tego wesela śmierci, tej filozoficznej
wyrozumiałości dla rzeźników, tego
kontemplowania przypraw.
- Nie zamierzam milczeć nad śmiercią oposa,
Zamierzam zachowywać się jak Żyd
i dotykać jego pyska, i patrzeć w jego oczy,
i ściągnąć go z szosy.
Nie zamierzam sterczeć w podmokłym rowie
patrząc jak toyoty i chevies’y przelatują obok
sześćdziesiąt mil na godzinę,
wychwalać piękno i umiar
i gubić się w nieśmiertelnym strumieniu życia
gdy jeszcze trochę drżą mi dłonie
od jego sztywnego i ciężkiego ciała
i jeszcze oczy mam zamglone
od widoku krągłego brzucha, przygiętych pazurków
i czarnych wąsów i małych drgających stóp.

tłum. Grzegorz Musiał

w wersji oryginalnej pt. „Behaving Like A Jew” w temacie
Poezja anglojęzyczna
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 19.05.11 o godzinie 14:35

konto usunięte

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Adam Zagajewski

Oglądając Shoah w pokoju hotelowym,
w Ameryce


Noc bywa delikatna, jak sierść źrebaka,
ale my wolimy szachy lub karty: oto
goście hotelowi śpiewali happy birthday to you
a jednooki telewizor obojętnie tasował obrazy.
Drzewa mojego dzieciństwa przepłynęły ocean
i pozdrawiały mnie oschle z ekranu.
Polscy chłopi wdawali się w teologiczne spory
z jezuicką swadą, tylko Żydzi milczeli,
zmęczeni długim umieraniem.
Strumienie moich wakacji płynęły ostrożnie
przez nie znany sobie, obcy kontynent.
Wozy drabiniaste wiozły włosy zamiast siana
i skrzypiały osie pod puszystym ciężarem.
Jesteśmy niewinne, oświadczały sosny.
Esesmani zamienili się w kruchych starców,
lekarze walczyli o ich serce, życie, sumienie.
Było już późno, czułem podstępną falę senności.
Chciałem zasnąć, zasnąć, ale goście hotelowi
coraz głośniej krzyczeli happy birthday to you
(wołali głośniej niż umierający Żydzi).
Wielkie ciężarówki zwoziły gwiazdy z firmamentu,
pociągi jechały melancholijnie w deszczu.
Jestem niewinny, usprawiedliwiał się Mozart,
tylko osika drżała jak zawsze,
przyznając się do każdej zbrodni.
Gdzie jest mój dom, śpiewali czescy Żydzi.
Nie ma domu, domy płoną, w domach gwiżdże zimny gaz.
Byłem coraz bardziej senny i niewinny.
Telewizor zapewniał mnie: my obaj
jesteśmy poza wszelkim podejrzeniem.
Urodziny stawały się coraz bardziej huczne.
Bzy kwitną co roku jak fioletowe petardy.
Usypane w sięgająca nieba piramidę
buty Oświęcimia skarżyły się cicho:
niestety, przeżyłyśmy ludzkość.
Śpimy, śpimy, nie mamy dokąd pójść.

z tomu „Płótno”, 1990

wiersz jest też w temacie W wynajętych pokojach
Marta K. edytował(a) ten post dnia 23.06.10 o godzinie 15:47
Jadwiga Z.

Jadwiga Z. Bardzo długoletni
dyrektor
przedszkola,
nauczyciel dyplom...

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Bronek z Obidzy

Szalom, gdzie ziemia obiecana


Dym, niczym ludzie z trzeciej zmiany, ciągnący tłumnie od fabryki
kłuł swędem w oczy, wchodził w bramy, w oku był solą, w bramie nikim.
Żebrzący bękart sekuracji w kolejce dusz do zatrudnienia,
wił się jak źrebak bez kolacji, wciskał przez nozdrza w podniebienia.

Udajesz greka Rozenfieldzie, pakuj za stratę do kuferka,
dziś, na twych krosnach ogień przędzie, szwaczkom za chlebem poniewierka.
Pan, panie Szulc, tam na zachodzie, znajdź swój kawałek Izraela,
aj – waj! Pan jesteś tylko złodzi-ej, potrzebny w Łodzi jak cholera.

Wyją syreny na Fabrycznej, Piotrkowską dym jak tabun koni,
popędza tłum, wpada do bryczek, biczuje wiatrem podpalonym,
za nim płomienie roześmiane, strzelają jak czarodziej z bata,
kwitną jak pola bawełniane z słonecznych wysp trzeciego świata.

Pan, panie Szulc to dobrze gadał – daj mój kuferek na kolana,
woźnico – jedź, już nikt nie wsiada. Szalom – gdzie ziemia obiecana.

Następna dyskusja:

Gwiazdy, planety, kosmos w ...




Wyślij zaproszenie do