Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Przypowieść

Przypowieść (parabola) - gatunek literatury moralistyczno-dydaktycznej, którego cechy formalne (schematyzm fabuły, uproszczona konstrukcja postaci, obiektywny narrator, selekcja realiów) służą właściwemu odczytaniu alegorycznego lub symbolicznego znaczenia przedstawionego świata, przekazaniu prawdy moralnej. Posługuje się narracją, w której postacie i zdarzenia pełnią rolę nosicieli i zarazem przykładów prawd uniwersalnych. Fabuła ulega zwykle schematyzacji, realia zaś występują w postaci zredukowanej. Interpretacja przypowieści wymaga sięgnięcia do znaczeń alegorycznych lub symbolicznych. Przypowieść była szczególnie rozpowszechniona w literaturze religijnej Dalekiego i Bliskiego Wschodu. Wiele znanych przypowieści znajduje się w Biblii, np. przypowieść o synu marnotrawnym. (za: Wikipedia)

Zbigniew Herbert

Przypowieść o emigrantach rosyjskich


Było to w roku dwudziestym
a może dwudziestym pierwszym
przyjechali do nas
rosyjscy emigranci

bardzo wysocy blondyni
o marzycielskich oczach
z kobietami jak sen

kiedy przez rynek przechodzili
mówiliśmy - wędrowne ptaki

chodzili na ziemiańskie bale
szeptano wokół - co za perły

ale gdy gasły światła zabaw
bezradni zostawali ludzie

szare gazety wciąż milczały
i tylko pasjans się litował

milkły gitary za oknami
i nawet bladły oczy czarne

wieczorem do rodzinnych stacji
zawoził ich samowar z gwizdkiem

po paru latach mówiono
tylko o trojgu
o tym który zwariował
o tym który się powiesił
i o tej do której chodzili mężczyźni
reszta żyła na uboczu
i wolno obracała się w proch

Tę przypowieść opowiada Mikołaj
który rozumie konieczność dziejów
aby mnie przerazić to znaczy przekonaćRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 01.02.12 o godzinie 10:41
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: Przypowieść

Tadeusz Różewicz

Przepaść


Babcia w czarnych sukniach
w drucianych okularach
z laseczką
stawia stopę
nad przepaścią krawężnika cofa
rozgląda się bojaźliwie
choć nie widać śladu samochodu
Podbiega do niej chłopczyk
bierze za rękę
i przeprowadza
przez otchłań ulicy
na drugi brzeg
Rozstępują się
straszliwe ciemności
nagromadzone nad światem
przez złych ludzi
kiedy w sercu
małego chłopca
świeci iskierka
miłości
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Przypowieść

Jarosław Iwaszkiewicz
K. Iłłakowiczównie

* * *

Pytała się mgła mgły
czy to ja czy to ty?

Pytał człowiek człowieka
czy nas jeszcze co czeka?

To nie ja i nie ty
- mówi mgła do mgły -
to dusza zabłąkana uboga

A człowiek do człowieka:
czeka nas list od bruneta
i czeka daleka droga

Wiersz znajduje się również w temacie Poeci poetom - M.M.Michał M. edytował(a) ten post dnia 15.11.09 o godzinie 19:05
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Przypowieść

Anna B.:
Kazimiera Iłłakowiczówna

Kain i Abel


Witaj Aniu. Świetny dialog poetów nam tu wyszedł.
A swoją drogą lubię wiersz Kazimiery Iłłakowiczówny, który zacytowałaś.
Pozdrawiam, Michał.Michał M. edytował(a) ten post dnia 17.12.09 o godzinie 02:50
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Przypowieść

Jacek Kaczmarski

Obława


Skulony w jakiejś ciemnej jamie smaczniem sobie spał
I spały małe wilczki dwa - zupełnie ślepe jeszcze
Wtem stary wilk przewodnik co życie dobrze znał
Łeb podniósł warknął groźnie aż mną szarpnęły dreszcze
Poczułem nagle wokół siebie nienawistną woń
Woń która tłumi wszelki spokój zrywa wszystkie sny
Z daleka ktoś gdzieś krzyknął nagle krótki rozkaz: goń -
I z czterech stron wypadły na nas cztery gończe psy!

Obława! Obława! Na młode wilki obława!
Te dzikie zapalczywe
W gęstym lesie wychowane!
Krąg śniegu wydeptany! W tym kręgu plama krwawa!
Ciała wilcze kłami gończych psów szarpane!

Ten który rzucił na mnie się niewiele szczęścia miał
Bo wypadł prosto mi na kły i krew trysnęła z rany
Gdym teraz - ile w łapach sił - przed siebie prosto rwał
Ujrzałem małe wilczki dwa na strzępy rozszarpane!
Zginęły ślepe, ufne tak puszyste kłębki dwa
Bezradne na tym świecie złym, nie wiedząc kto je zdławił
I zginie także stary wilk choć życie dobrze zna
Bo z trzema naraz walczy psami i z ran trzech naraz krwawi!

Obława! Obława! Na młode wilki obława!
Te dzikie zapalczywe
W gęstym lesie wychowane!
Krąg śniegu wydeptany! W tym kręgu plama krwawa!
Ciała wilcze kłami gończych psów szarpane!

Wypadłem na otwartą przestrzeń pianę z pyska tocząc
Lecz tutaj też ze wszystkich stron - zła mnie otacza woń!
A myśliwemu co mnie dojrzał już się śmieją oczy
I ręka pewna, niezawodna podnosi w górę broń!
Rzucam się w bok, na oślep gnam aż ziemia spod łap tryska
I wtedy pada pierwszy strzał co kark mi rozszarpuje
Pędzę, słyszę jak on klnie! Krew mi płynie z pyska
On strzela po raz drugi! Lecz teraz już pudłuje!

Obława! Obława! Na młode wilki obława!
Te dzikie zapalczywe
W gęstym lesie wychowane!
Krąg śniegu wydeptany! W tym kręgu plama krwawa!
Ciała wilcze kłami gończych psów szarpane!

Wyrwałem się z obławy tej schowałem w obcy las
Lecz ile szczęścia miałem w tym to każdy chyba przyzna
Leżałem w śniegu jak nieżywy długi długi czas
Po strzale zaś na zawsze mi została krwawa blizna!
Lecz nie skończyła się obława i nie śpią gończe psy
I giną ciągle wilki młode na całym wielkim świecie
Nie dajcie z siebie zedrzeć skór! Brońcie się i wy!
O, bracia wilcy! Brońcie się nim wszyscy wyginiecie!

Obława! Obława! Na młode wilki obława!
Te dzikie zapalczywe
W gęstym lesie wychowane!
Krąg śniegu wydeptany! W tym kręgu plama krwawa!
Ciała wilcze kłami gończych psów szarpane!

Obława – słowa Włodzimierz Wysocki (w swobodnym przekładzie Jacka Kaczmarskiego), muzyka i wykonanie: Jacek KaczmarskiRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 13.12.11 o godzinie 10:27
Jadwiga Z.

Jadwiga Z. Bardzo długoletni
dyrektor
przedszkola,
nauczyciel dyplom...

Temat: Przypowieść

O HEROICZNYM WYBORZE MŁODEJ MATKI

Pochodziła z prowincji
chciała odchować dzieci
ale też realizować się inaczej -
w pracy

jej mąż - mieszkaniec stolicy
dobrze czuł się na tej prowincji
w małym domku
z podwórkiem i trawą
i powietrza bez spalin
ale jako kochający (zapewne)
rozumiał aspiracje żony -
przenieśli się do metropolii

otrzymała ciekawą pracę
(jak zapewniała)
ale
dzieci były nieszczęśliwe
mąż był nieszczęśliwy
a ona chodziła
z czerwonymi oczyma
(bo dziś dobra pracownica
to dyspozycyjna!)

dzieci poszły do przedszkola
do którego ich nie prowadzała
i odbierał ktoś inny

na razie nie czuła się winna...

któregoś dnia
jedna z dziewczynek orzekła
że nie mają mamy!

ale ciągle na nią czekały...

innym razem córka
zamknęła się w szafie
i nie chciała jej opuścić
póki mama z pracy nie wróci...

w pewien czwartek dziecko
nie chciało iść do przedszkola
symulując chorobę
matka wyczuła lęk córeczki
choć ta zamilkła
lecz wypytywana wyznała
że otrzymywany z domu batonik
musi co dzień oddawać
"takim dwom dziewczynkom"

mądra matka w lot zrozumiała
że w metropolii
szantaż i terror
czają się już w przedszkolu

... następnego dnia w piątek
zwolniła się z pracy!

teraz będą wracać...

do swojego miasteczka
i do dawnego ładu -

cieszą się wszyscy
dorośli i mali

... i po co oni tam wyjeżdżali?
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Przypowieść

Tadeusz Nowak

Przypowiastka o serafinie


Dobrze ci tak, skrzydlaty serafinie,
nie trzeba było wędrować za nami
w ludzkiej postaci, gdy przez ciebie płynie
mądrość nazwana przez nas niebiosami.

Wódką cię spili, mój słodki aniele,
okradli z łaski marmurowych skrzydeł
i postawili nocą przy kościele,
zbira, z rękami u żelaznych wideł.

Krzywisz się, bratku, bo ci niewygodnie
stać tak z kolanem ugiętym do ziemi
i wdziewać cichcem granitowe spodnie,
gdy ci w twarz plują ludzie przerażeni.

Przebacz im, oni nie wiedzą, co czynią.
Nie trzeba było podsuwać im piekła
pod nos, gdy tobie z brody wódka ciekła,
albo im oddać raj z owoców skrzynią.
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: Przypowieść

Wisława Szymborska

Przypowieść


Rybacy wyłowili z głębiny butelkę. Był w niej papier, a na nim takie były słowa: "Ludzie, ratujcie! Jestem tu. Ocean mnie wyrzucił na bezludną wyspę. Stoję na brzegu i czekam pomocy. Spieszcie się! Jestem tu!".
-- Brakuje daty. Pewnie już za późno. Butelka mogła długo pływać w morzu - powiedział rybak pierwszy.
-- I miejsce nie zostalo oznaczone. Nawet ocean nie wiadomo który - powiedział rybak drugi.
-- Ani za późno, ani za daleko. Wszędzie jest wyspa Tu - powiedział rybak trzeci.
Zrobiło się nieswojo, zapadło milczenie. Prawdy ogólne mają to do siebie.Jolanta Chrostowska-Sufa edytował(a) ten post dnia 15.09.08 o godzinie 01:02
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Przypowieść

Zbigniew Herbert

Przypowieść o królu Midasie


Nareszcie złote jelenie
spokojnie śpią na polanach

a także kozły górskie
z głową na kamieniu

tury jednorożce wiewiórki
w ogóle wszelka zwierzyna
drapieżna i łagodna
a także ptaki wszelkie

król Midas nie poluje

umyślił sobie
pojmać sylena

trzy dni go pędził
aż wreszcie złapał
i zdzieliwszy pięścią
między oczy zapytał:
- co dla człowieka najlepsze

zarżał sylen
i powiedział:
- być niczym
- umrzeć

wraca król Midas do pałacu
ale nie smakuje mu serce mądrego sylena
duszone w winie

chodzi szarpie brodę
i pyta starych ludzi
- ile dni żyje mrówka
- dlaczego pies przed śmiercią wyje
- jak wysoka będzie góra
usypana z kości
wszystkich dawnych zwierząt i ludzi

potem kazał przywołać człowieka
który na czerwonych wazach
maluje piórem czarnej przepiórki
wesela pochody i gonitwy
a zapytany przez Midasa
dlaczego utrwala życie cieni odpowiada:
- ponieważ szyja galopującego konia
jest piękna
a suknie dziewcząt grających w piłkę
są jak strumień żywe i niepowtarzalne

pozwól mi usiąść przy tobie
prosi malarz waz będziemy
mówili o ludziach

którzy ze śmiertelną powagą
oddają ziemi jedno ziarno
a zbierają dziesięć
którzy naprawiają sandał i rzeczpospolitą
obliczają gwiazdy i obole
piszą poematy i pochylają się
aby z piasku podjąć zgubioną koniczynę

będziemy trochę pili

i trochę filozofowali
i może obaj
którzy jesteśmy z krwi i złudy
wyzwolimy się w końcu
od gniotącej lekkości pozoru
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Przypowieść

Krzysztof Kamil Baczyński

Przypowieść


Pan Bóg uśmiechnął się i wtedy powstała ziemia,
podobna do jabłka złotego i do zwierciadła przemian.
Po niej powoli się sączą zwierząt dojrzałe krople
wstępując z wód w powietrza - drgające srebrem - stopnie.
A śpiew najcichszego z ptaków zamienia się w miękki obłok
i wtedy powstają chmury do ziemi i gwiazd podobne.
Więc knieje do mórz przychodzą i kładą włosy na wodę
i wtedy fale się barwią na kolor dojrzałej jagody.
Światło przenika do ziemi, a ziemia blask przygarnia;
bory wrastają w powietrze, powietrze od lasów - czarne.
Zwierzęta wnikają w korę, a kora porasta życie
i niewidzialne, w przestrzeni, wiruje ziemi odbicie.
Wtedy są wszystkie kolory, każdy od innych różny,
które są wszystkie te same pod szklaną kopułą próżni.
I zafrasował się Bóg, że sam swych dzieł nie ogarnie,
więc cisza złożyła się w fałdy, a światło stało się czarne
i z ciężkich kowadeł gór rosły łodygi ogniste,
a gromy w wysiłku kuły, zmarszczone w groźnym namyśle,
aż się wykrzesał z kuźni pod niebo od huku białe
z chmur i ziemi ulany - człowiek ciemny i mały.

Teraz uśmiechnął się Bóg i we śnie znużony oniemiał,
i do dziś błądzi wśród grozy człowiek ciemny jak ziemia.

14 XI 41 r.
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Przypowieść

ks. Jan Twardowski

Deszcz


Ulewa obmywa ręce twarze grzech
czy nie wiesz o tym czy wiesz
święty Augustyn powiedział
prawdę unosi deszcz
co brudne staje się czyste
wzdłuż i wszerz
świat grzeszny staje się grzeczny
prawdę przynosi deszcz
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Przypowieść

Tadeusz Żurawek

Przypowieści o meblach

I.


Ta rzecz
nazywa się szafa
szafa służy do
zawieszania twoich sukienek
i położenia jego ubrań
ona naprawdę nie jest
po to abyś w jej brzucha
upychała dzieci
gdy on jak zwykle wieczorem
wkracza zataczając się
w ring domu

II.

Stół nie lubi
żeby go nagle
pięścią w grzbiet
uderzać i krzyku
nie znosi nad i
czterema rogami

Stół lubi żeby
po nim krzątały się
sztućce i talerze
lub w ciszę wychylone
wasze ciepłe ręce

III.

Lustro od dawna
nie przeglądało się
w waszych uśmiechniętych
twarzach skrzywione porannym
grymasem i nadęte
wieczorną pozą

Lustro coraz
częściej marzy by
spojrzeć w oczy podłodze
nieuniknione przy tym jest
siedem lat nieszczęścia

z tomiku "Pobocza", 2008Ten post został edytowany przez Autora dnia 12.03.14 o godzinie 05:24
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Przypowieść

Czesław Miłosz

Król Popiel


Nie były to zapewne zbrodnie tak jak nasze.
Chodziło o czółna drążone w pniu lipy
I o bobrowe skórki. Władał nad moczarem
Gdzie dudni łoś w księżycu kwaśnych szronów
I rysie idą wiosną na schnące ostrowy.

Jego częstokół, dworzyszcze i wieżę
Płetwami nocnych bogów zbudowaną
Widziała za wodą z ukrycia myśliwiec
Nie śmiejąc łukiem rozchylić gałęzi.
Aż jeden wrócił z wieścią. Wiatr pędził po toni
Chwiejnie, w sitowia, największą łódź, pustą.

Myszy zjadły Popiela. Koronę z diamentem
Dostał później. I jemu, odtąd zniknionemu,
Który miał w skarbcu trzy monety Gotów
I laski bronzu, jemy, który odszedł
Gdzie, nie wiadomo, z dziećmi, z kobietami,
Lądy i morza oddał Galileo,
Newton i Einstein. Aby długie wieki
Na swoim tronie nożem wygładzał sulicę.

1958
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Przypowieść

Mieczysław Haiman

Sława


Pewien głupiec Niagarę w beczce chciał przepłynąć,
By grosz zdobyć i sławę przez ten czyn zasłynąć.
Niestety - zamiast nagród i oklasków tłumu,
Śmierć znalazł w nurtach wody ów człek bez rozumu.

Tak i w życiu codziennym: niejednego nęci
Sława, dla której kark ochotnie skręci
I choć nieraz sensacją potem błyśnie w prasie,
Odwaga jego chyba psu na buty zda się.

Ta tylko jedna sława nosi cechy wieczne,
Którą w cichości rodzą czyny pożyteczne.
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Przypowieść

Robert Bringhurst

Przypowieść o myślicielu


Kochana, w jasnym
zwierciadle twoich oczu
w mroku dostrzegłem go
znów: widziałem
wielkiego, niekształtnego
ptaka – karmi się twoją rozkoszą
jak w górach napawa się
bólem samotnika.

Przypowieść o głosach

Za sercem
kryje się muzyk głuchy,
wybija nierówny
rytm. Baczy
na prędki ruch zwierząt
przez wrzawę naszych głosów.

Powietrze – to inna
ziemia pełna kryjówek,
zwierzęta wchodzą
i wychodzą drzwiami
naszych głosów. W głębi

nurkują wodne ptaki.

tłum. Krzysztof Korżyk
Zofia H.

Zofia H. Życie jest poezją,
poezja-życiem.

Temat: Przypowieść

Ali Podrimja

Skradziony płomień


Stała się rzecz niesłychana
żmija ukąsiła Lwa

i nakazała mu : milcz!
Lew na kolana padł widząc jej żądło

Ludzie szeptali:dawno nie oglądaliśmy
takich dziwów w naszym cyrku

stała się rzecz niesłychana
żmija ukąsiła Lwa

Teraz dzieci w naszym miescie opowiadają
że Ona przyniosła na powrót płomień
który pewnego deszczowego dnia skradli ludzie

stała się rzecz niesłychana
żmija ukąsiła Lwa

i nakazała mu: milcz!
Lew na kolana padł widząc
jej mroczne oko

przekład Mazzlum Saneja

Jak odkrywaliśmy morze

czy pamiętacie jak odkrywaliśmy morze
i traciliśmy mleczne zęby

czy pamiętacie Lisa
który zgubił drogę wracając do lasu

za cudem goniliśmy życie całe
szukając płynąc pośród czarnej wody

życie całe z pochodniami tropili nas
czy pamiętacie

atlantydę atlantydę atlantydę

czy pamiętacie aż do Ilirii
do Albanopolis* zawędrowalismy

wiatry mgły unosiły sie nad Rozafą**
nigdzie ani wzgórza ani łodzi
czy pamiętacie

zapomnieliście wszystko zapomnieliście
siebie sny
zapomnieliście upadek na Golgocie

jak odkrywaliśmy morze jak budowaliśmy
nasze szkoły

jak pisaliśmy pierwszy wiersz o wolności
o Skanderbegu***

a Lis zgubił drogę do Lasu
czy pamiętacie
atlantydę atlantydę atlantydę

przekład Mazzlum Saneja

* Starożytne miasto połozone na południu od portu Durres w dzisiejszej Albanii; umieścił je na swojej mapie z II w.n.e. Ptolemeusz, zaznaczając,że w okolicy mieszka iliryjskie plemię zwane Albanoi.
** Starożytna twierdza w Szkodrze w północnej Albanii, nazwana imieniem żony jednego z budowniczych, która została zamurowana w ofierze, by mury twierdzy nigdy nie zostały zdobyte.
***Gjergi Kastrioti Skanderbeu,po.Jerzy Kastriota 91403-1468), bohater narodowy Albanii,przywódca powstania przeciw Turcji.


Oba wiersze pochodzą z tomiku "Skradziony płomień", Pogranicze Sejny 2007r.

Wiecej informacji o poecie w "Recenzje..."

http://www.goldenline.pl/forum/ludzie-wiersze-pisza/56...Zofia M. edytował(a) ten post dnia 24.03.09 o godzinie 19:07
Zofia H.

Zofia H. Życie jest poezją,
poezja-życiem.

Temat: Przypowieść

Jedna z najpiękniejszych przypowieści poetyckich , jaką znam, napisana przez jednego z moich najukochańszych poetów

Ali Podrimja

Przy Kamieniu w Prevezie*


W Nicopolu żył piękny Joni
Samotny był tylko Matkę miał
Matka aż w siódmym domu znalazła Oblubienicę
dla niego
Oblubienica przywędrowała hen z daleka
Przecudnej była urody
Porodziła mu potem wiele dzieci
Joni wyprawił wesele a pierwszymi
pośród weselników byli członkowie rodu Bocari**
Wino lało się strumieniami stoły nakryli
aż do Moreii***
Ale radość była krótka przyszła zaraza
Potem wojny krwawe zemsty nienawiść
Joni wyruszył w góry wyruszył w pola
Utracił ziemię utracił niebo
Hen daleko wyruszył w świat
z fujarką o siedmiu otworach
Przewędrował krainy miasta
Widział każdy kamień i drzewo
Przy Moście Arta**** bogowie zgotowali mu zasadzkę

Pocięli jego ciało
Pośród gałęzi platanu wyrwali język
W górskich przepaściach zamarł jego krzyk
W oliwnym gaju przy źródle wykłuli jego oczy
I porzucili pośród wiatru na środku drogi
żywą jeszcze śmierć
Bóg jeden wie po ilu latach
Przechodził tamtędy wędrowiec
Przyniósł tę straszną wieść
Niebo rozdzierały błyskawice raziły gromy
Zadrżał cały Epir i Sula
Deszcz padał ulewny
I Joniego zabrała fala w zatoce
Tam w Nicopolu

Jego oko przemieniło się w skrawek nieba
Jego krew w skrawek słońca
Tam gdzie padł Joni opowiadają teraz
Słońce grzeje mocniej
A niebo chroni od złych mocy i czarów
Samotna fala otoczyła mnie muszlą słów
Wstrzymała mój bieg
Zerwały się moje peta tam przy Kamieniu w Prevezie
Nieszczęsny Joni
Nieszczęsny ja

przekład Mazllum Saneja

*Miasto w północno – zachodniej Grecji, prowincja Epirus. Posiadającą liczna społeczność albańską było w XIXw. ważnym ośrodkiem działalności Ligii Prizreńskiej. W odległości 5 km od miasta znajdują się ruiny Nicopolis.
**Ród albański.
***Średniowieczna nazwa Półwyspy Peloponeskiego, a także jednej z bizantyjskich prowincji w tym rejonie
****Kamienny most na rzece Arachthos w greckim mieście Arta, zbudowany w 1602r.


z tomiku "Skradziony płomień", Pogranicze Sejny 2007r.Zofia M. edytował(a) ten post dnia 24.03.09 o godzinie 19:09

konto usunięte

Temat: Przypowieść

Adam Zagajewski

Małpy


Pewnego dnia po władzę sięgnęły małpy.
Nasunęły złote sygnety na palce,
nałożyły białe, nakrochmalone koszule,
zaciągnęły się wonnymi hawańskimi cygarami,
stopy zaś uwięziły w czarnych lakierkach.
Nie zauważyliśmy tego, gdyż pochłaniały nas
inne zajęcia: ktoś czytał Arystotelesa,
ktoś inny przeżywał właśnie wielką miłość.
Przemówienia władców stały się nieco chaotyczne
a nawet bełkotliwe, ale przecież nigdy nie
słuchaliśmy ich uważnie, woleliśmy muzykę.
Wojny stały się jeszcze dziksze, więzienia
cuchnęły bardziej niż dawniej.
Wydaje się, że po władzę sięgnęły małpy.

konto usunięte

Temat: Przypowieść

Wisława Szymborska

Noc


I rzekł Bóg: Weźmij syna twego jednorodzonego,
którego miłujesz, Izaaka, a idź z nim do ziemi
Moria i tam go ofiarujesz na całopalenie na
jednej z gór, którą tobie wskażę.
Co takiego zrobił Izaak,
proszę księdza katechety?
Może piłką wybił szybę u sąsiada?
Może rozdarł nowe spodnie,
gdy przechodził przez sztachety?
Kradł ołówki?
Płoszył kury?
Podpowiadał?
Niech dorośli
leżą sobie w głupim śnie,
ja tej nocy
muszę czuwać aż do rana.
Ta noc milczy,
ale milczy przeciw mnie
i jest czarna
jak gorliwość Abrahama.

Gdzie się skryję,
gdy biblijne oko boże
spocznie na mnie
jak spoczęło na Izaaku?
Stare dzieje
Bóg, gdy zechce, wskrzesić może.
Więc naciągam koc na głowę
w mrozie strachu.

Coś niebawem zabieleje przed oknami,
ptakiem, wiatrem
po pokoju zaszumi.
Ale przecież nie ma ptaków
z tak wielkimi skrzydłami,
ani wiatru
w takiej długiej koszuli.

Pan Bóg uda,
że wefrunął przypadkiem,
że to wcale a wcale nie tutaj,
a potem weźmie ojca
do kuchni na konszachty,
z dużej trąby mu w uszy zadmucha.

A gdy jutro skoro świt
ojciec w drogę mnie zabierze,
pójdę, pójdę
pociemniała z nienawiści.
W żadną dobroć, w żadną miłość
nie uwierzę,
bezbronniejsza
od listopadowych liści.
Ani ufać,
nic nie warte jest ufanie.
Ani kochać,
żywe serce nosić w piersiach.
Gdy się stanie, co się stać ma,
gdy się stanie,
bić mi będzie grzyb suszony
zamiast serca.

Czeka Pan Bóg
i z balkonu chmur spoziera,
czy się ładnie, czy się równo
stos zapali
i zobaczy,
jak na przekór się umiera,
bo ja umrę,
nie pozwolę się ocalić!

Od tej nocy
ponad miarę złego snu,
od tej nocy
ponad miarę samotności,
zaczął Pan Bóg
pomalutku
dzień po dniu
przeprowadzkę
z dosłowności
do przenośni.
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Przypowieść

Bogdan Czaykowski*

Przypowieść


On miał szklane oko, a ja wodoszczelny zegarek,
Więc mogliśmy czarować i uchodzić za magów
U okolicznych hinduskich wieśniaków.
Otaczali nas kołem, a myśmy wołali o wiadro,
Albo dzban jaki, wypełniony wodą.
I kiedy przynosili, Franek Herzog
Wyczyniał hokus pokus, wyjmował lewe oko
I ciskał je do wiadra, gdzie się nie rozpływało.
A potem je wyjmował i robiąc abra-kadabra
Wkładał je w swój oczodół, wśród powszechnego podziwu.
Potem ja zdejmowałem swój wodoszczelny zegarek,
Dar Rubinsteina, który się kochał w matce,
I puszczałem go w obieg, żeby słuchali, że cyka.
A kiedy wracał do mnie, wrzucałem go do wody,
I trochę odczekawszy, wołając abra-kadabra,
Wyjmowałem go gestem maga i znów puszczałem w obieg,
Żeby sami sprawdzili, że dalej, jak nigdy nic, cyka.

Lecz kiedyś w jakiejś wiosce wieśniacy się rozsierdzili,
Musieliśmy wziąć nogi za pas, i potem była nuda
Malarycznych postojów w szpitaliku obozu.
Więc Franek wpadł na pomysł: będziemy robili twaróg,
I wkrótce gonty szpitala kapały serwatką z woreczków,
Aż inspektorzy zdrowia wglądnęli w ten proceder,
I zawartość woreczków musieliśmy zjeść w pośpiechu,
Dzieląc się zresztą szczodrze z innymi malarykami.

Była to pora pełni, wschodów wielkiego księżyca,
Który się zdawał tak blisko, że gdyby dało się dobiec
Na czas, zanim jak balon wzdęty różanym gazem
Wzniesie się nad horyzont i stanie niedosięgły,
Można by się wgramolić z pagórka albo drzewa
Na jego kontynenty, widoczne jak na dłoni.

Lecz nas trzęsła malaria, i szczekając zębami
Zaczęliśmy pisać poemat, o dwóch co szli na księżyc.

Tak powstała przypowieść o genezie sztuki,
Niech ją sobie rozważą jakieś późne wnuki.

*Notka o autorze w temacie Autoportret w lustrze wierszaRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 19.07.09 o godzinie 21:25



Wyślij zaproszenie do